Skip to content Skip to footer

Bajor Alwida Antonina – “Trudne próby przebicia się do rzeczywistości”. Wywiad z Kazimierzem Orłosiem

Tytuł: “Trudne próby przebicia się do rzeczywistości”. Wywiad z Kazimierzem Orłosiem

Autor: Bajor Alwida Antonina

Wydawca: “Magazyn Wileński” nr 12, 2003 r. Fragmenty

Rok: 2003

Opis:

“Trudne próby przebicia się do rzeczywistości”. Wywiad z Kazimierzem Orłosiem

[…]

A. A. Bajor – Czy podczas tych długich lat wymuszonej emigracji Józefa Mackiewicza, jego korespondencje z siostrą, czyli pańską matką, były częste?

K. Orłoś – Mama moja korespondowała głównie z Barbarą Toporską. Po śmierci mamy, w jej papierach znalazłem mnóstwo listów ciotki Barbary. Jest też kilka listów wuja Józefa. Ale to były listy pisane tuż po wojnie. Głównie chodziło mu o córkę z pierwszego małżeństwa – Halinę. Wuj dopytuje się o jej losy. Halina z matką mieszkały w Wilnie. Po wojnie, jako tak zwane “repatriantki”, znalazły się w Gdańsku. Ciotka Inka zmarła później w Warszawie, w 1973 roku. Halusia w Krakowie studiowała archeologię. Potem pracowała w Warszawie, aż do emerytury. Obecnie mieszka w Warszawie.
Wuj Józef i ciotka Barbara po wojnie znaleźli się we Włoszech, potem mieszkali w Londynie, a później na stałe przenieśli się do Monachium. I przez cały ten okres trwała korespondencja między moją matką a ciotką Barbarą. Wuj Józef pisał rzadziej, myślę, że ze względu na cenzurę, zwłaszcza czujną w okresie stalinowskim.

A. A. Bajor – Czy w Monachium doszło do spotkania Józefa Mackiewicza z córką Haliną?

K. Orłoś – Tak. Odwiedziła go kilkakrotnie. Natomiast ja odwiedziłem Józefa Mackiewicza i ciotkę Barbarę tylko raz. To było w Monachium w 1972. Jechałem wtedy po odbiór nagrody Fundacji Kościelskich w Genewie. Fundacja ta zapraszała młodych autorów z Polski. Tę nagrodę przyznano mi w 1971 roku za zbiór opowiadań “Ciemne drzewa”. Był to dla mnie wyjazd pełen napięcia, ponieważ przewoziłem maszynopis mojej powieści “Cudowna melina”, którą w PRL zatrzymała cenzura. Starałem się tę powieść wydać w kraju, ale nie udało się. (Potem to wszystko opisałem w “Historii “Cudownej meliny”). Na lotnisku rewidowano mnie, zrobiono nawet rewizję osobistą, ale nie zajrzano na dno walizki. Tak to szczęśliwie udało się “Cudowną melinę” przewieźć. Z Genewy pojechałem do Paryża, tam odwiedziłem “Instytut Literacki” Jerzego Giedroycia. Wracałem przez Niemcy. Zatrzymałem się w Monachium. Wujostwo Mackiewiczowie mieszkali na peryferiach miasta, w warunkach nader skromnych, w małym domku, w ciasnym, wynajętym, dwupokojowym mieszkaniu z małą kuchenką. Wuj Józef był nie tylko na indeksie u komunistów w kraju, ale z racji swego konfliktu ze środowiskiem AK-owskim, również na indeksie u “niezłomnych”. Nie mógł współpracować z Radiem “Wolna Europa”, które siedzibę miało w Monachium. Ale wtedy jeszcze o tym wszystkim nie wiedziałem. Z jego książek znałem tylko “Drogę donikąd” i “Nie trzeba głośno mówić”. Innych nie czytałem, bo jego książki do PRL nie docierały. Wtedy w Monachium wuj pokazywał mi album z wycinkami recenzji jego książek. Były to recenzje w różnych językach. Głównie, o ile pamiętam, “Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów” – książki jego autorstwa, wydanej pod różnymi tytułami, w różnych krajach. Jeśli chodzi o polskie wydania, to tę książkę przypisywał sobie Zdzisław Stahl, kierownik Biura Studiów Kultury i Prasy II Korpusu, który zajmował się także działalnością wydawniczą. Książka Józefa Mackiewicza była opatrzona przedmową generała Władysława Andersa.

A. A. Bajor – To była cała głośna historia. Po prostu Stahl przywłaszczył sobie prawo do opracowania tej książki, zacierając ślady rzeczywistego autorstwa. Mimo wielokrotnych nalegań Mackiewicza, Stahl jako szef Biura Studiów, czyli wydawca, oficjalnej umowy z Mackiewiczem nie podpisał. Ta książka była zapewne w Polsce trudno dostępna.

K. Orłoś – Ja ją jednak czytałem, nie wiedząc, oczywiście, że to wuj jest autorem. Wtedy, w Monachium, nie mówiliśmy o tym. Rozmowa dotyczyła tematu najbardziej mnie nurtującego. Ciekaw byłem, jak on w ogóle postrzega sytuację globalną? To był okres rządów Breżniewa, dominacji Związku Sowieckiego i ogromnej uległości Zachodu wobec Sowietów. Sowiety opanowywały coraz większe obszary na świecie… To, co mi wtedy wuj powiedział, było dla mnie dużym zaskoczeniem. A powiedział, że może się stać tak, że Sowiety nagle runą, rozpadną się. I dał przykład Rosji przed pierwszą wojną światową: była wtedy monolitem, wielkim mocarstwem i nagle w ciągu paru lat wszystko się załamało, rozleciało się, znikła Rosja carska. Mówił, że to samo może się zdarzyć z Sowietami. Nie przewidywał jakiegoś gospodarczego załamania, raczej – polityczne. Powiedział to w 1972 roku. Ja wtedy byłem większym pesymistą. Mówiłem, że dla nas, w kraju, to niewyobrażalne. Że obawiamy się, iż komunizm opanuje cały świat. Tymczasem on tak czarno tego nie widział.
I to był mój jedyny kontakt z wujem Józefem.

A. A. Bajor – Pańska matka w tym rodzeństwie Mackiewiczów była wiekowo pośrodku, to znaczy – młodsza od Stanisława (późniejszego Cata) i starsza od Józefa, Seweryna, Inką zwana. Jakie były jej późniejsze losy?

K. Orłoś – Mama była nauczycielką. Ukończyła w Warszawie Instytut Pedagogiki Specjalnej, prowadzony przez profesor Marię Grzegorzewską. Potem pracowała w szkole specjalnej w Warszawie, gdzie się uczyły dzieci ulicy, tak zwane trudne. Po wojnie pracowała długi czas w Głównej Poradni Zdrowia Psychicznego, zajmowała się dziećmi psychicznie niepełnosprawnymi, chorymi. Udzielała lekcji prywatnych. Była bardzo lubiana. Pamiętam, po wojnie przychodzili do nas jej byli uczniowie, często ją odwiedzali. Te kontakty trwały latami. Do Warszawy mama wyjechała z Wilna pod koniec lat dwudziestych. Przedtem, w Wilnie – też była nauczycielką. Pracowała tu w jednej ze szkół. I – też była bardzo lubiana. Kiedy dzieci się dowiedziały, że ona z Wilna wyjeżdża, ustawiły w szkole coś w rodzaju barykady, żeby jej ze szkoły nie wypuścić. Są o tym wspomnienia mamy, bardzo ciekawe, “Kronika rodzinna”, pisana po wojnie, w latach sześćdziesiątych… […]

A. A. Bajor – Dostrzegam pewną zbieżność losów – pańskich i pańskiego wuja, Józefa Mackiewicza. Mackiewicz był z wykształcenia przyrodnikiem, pan – prawnikiem. No, i te zmagania się z oficjalnym opublikowaniem swoich utworów, bezkompromisowa walka o prawdę, o wierny obraz rzeczywistości. Zbliżamy się do tematu pańskiego udziału w obronie Józefa Mackiewicza…

K. Orłoś – Józef Mackiewicz był uważany przez komunistów za jednego z głównych, nieprzejednanych wrogów. Stale wysuwano zarzuty, że jest ogarnięty jakąś manią antykomunistyczną. Poza tym, jak mówiliśmy, on się naraził różnym środowiskom, w tym także i z kręgu AK – przez krytykę polityki rządu polskiego w Londynie wobec Sowietów (podpisanie układu Sikorski-Majski). Zarzucono mu, że publikował w “Gońcu Codziennym” w Wilnie… Ale opublikował tam trzy fragmenty “Drogi donikąd” i jeden artykuł – do października 1941 roku i były to teksty antysowieckie, ale przecież nie proniemieckie.

A. A. Bajor Stały się jednak powodem wiecznych oskarżeń!

K. Orłoś – Tak. Nikt natomiast nie oskarżał licznych polskich pisarzy w Wilnie i we Lwowie, którzy w latach 1940-41 wypisywali straszne rzeczy – antypolskie i prosowieckie. Nie mówię już o tym, co wypisywali po wojnie, w PRL.
Myślę, że dla komunistów Mackiewicz był szczególnie niebezpieczny jako świadek zbrodni katyńskiej – z racji wyjazdu do Katynia. Opisał przecież później tę straszną zbrodnię popełnioną przez NKWD. Dopiero później się okazało, że Józef Mackiewicz będzie zwalczany nie tylko przez komunistów, ale i przez różne środowiska związane z opozycją w Polsce, zwłaszcza te, które w latach 1940-50 deklarowały poparcie dla komunistów. To dlatego w środowiskach lewicowych, w Polsce, ukształtował się pewien stereotyp Józefa Mackiewicza jako pisarza: “dobry pisarz, ale jako publicysta-fanatyk, zapiekły antykomunista”, itp., itd. Zwłaszcza w początkach lat 90, ataki na niego były częste. I to wtedy ja i wielu innych zaczęliśmy występować w obronie Józefa Mackiewicza. Napisaliśmy m. in. “List otwarty” do Jana Nowaka Jeziorańskiego, który w książce “Polska z oddali” wysunął szereg zarzutów przeciw Mackiewiczowi. Polemika przetoczyła się przez różne pisma. Stopniowo udało się te ataki zahamować. Mam wrażenie, że wielu wcześniejszych oponentów Józefa Mackiewicza zmieniło o nim zdanie. Po prostu, więcej osób zaczęło czytać jego książki. W Polsce, niestety, nie wyszły masowe wydania, które mogły się ukazać w latach 90., ale wcześniej powieści Mackiewicza były wydawane w tak zwanym “drugim obiegu”. […]

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net