Skip to content Skip to footer

Miecznicka Magdalena – Dość bagatelizowania komunizmu. Wywiad z Włodzimierzem Boleckim

Tytuł: Dość bagatelizowania komunizmu

Autor: Miecznicka Magdalena

Wydawca: “Dziennik”, 3-4 lutego 2007 r.

Rok: 2007

Opis:

Magdalena Miecznicka rozmawia z Włodzimierzem Boleckim (“Dziennik”, 3-4 lutego 2007 r.)

DOŚĆ BAGATELIZOWANIA KOMUNIZMU

MAGDALENA MIECZNICKA: Dostałeś właśnie Nagrodę im. Kazimierza Wyki za książkę Inna krytyka, zbiór twoich tekstów krytycznych i publicystycznych z lat 80. i 90. Nad czym teraz pracujesz?

WŁODZIMIERZ BOLECKI: Mam do ukończenia kilka książek, m.in. o Gombrowiczu, Herlingu, polskim modernizmie, ale najbliższy publikacji jest Ptasznik z Wilna. To nowe, znacznie poszerzone wydanie monografii życia i twórczości Józefa Mackiewicza, pisarza nadal nieobecnego w świadomości czytelników. Jego książek nie ma w spisach lektur uniwersyteckich, nie mówiąc o szkolnych.

Ale przez pewien czas był obecny.

W połowie lat 80. jego utwory były – zaraz po książkach Czesława Miłosza – utworami najczęściej przedrukowywanymi w drugim obiegu. Mogło się wtedy wydawać, że z chwilą odzyskania przez Polskę niepodległości wejdą do normalnego życia literackiego. Jednak po krótkiej obecności Mackiewicza w prasie na początku lat 90. praktycznie przez całą dekadę książkom Mackiewicza towarzyszyła zmowa milczenia. W 1993 r. londyńskie wydawnictwo Kontra zaczęło rozpowszechniać w Polsce Dzieła zebrane Mackiewicza (do dziś 18 tomów), ale w gazetach nie zamieszczano z nich recenzji. O Mackiewiczu pisały tylko niskonakładowe pisma specjalistyczne, jak “Kresy” czy “Arcana”. Dopiero pod koniec o tej edycji pisała “Rzeczpospolita”. Potem twórczość Mackiewicza promowała nagroda jego imienia.

Skąd ta zmowa milczenia?

Było kilka czynników po 1989 r., które działały przeciw Mackiewiczowi: pisarz już nie żył, zmieniły się gusta czytelników, media zniechęcały do zainteresowania historią najnowszą. A równocześnie Mackiewicz był specyficznie stygmatyzowany. Adam Michnik w wywiadzie udzielonym “Nowym Książkom” nazwał go “zoologicznym antykomunistą”. Rzecz jasna, Michnik mógł – tak jak każdy z nas – pisać i mówić o Mackiewiczu, co chciał, ostatecznie żyliśmy już w państwie wolnym i bez cenzury, ale redaktorzy radia, telewizji i różnych pism uznali chyba to sformułowanie za obowiązującą ocenę pisarza. I nikt z nich przez niemal całą dekadę nie zamówił żadnego artykułu, programu czy dyskusji o Mackiewiczu! Poza krótkim okresem TV prezesa Walendziaka, gdy nakręcono trzyodcinkowy film o Mackiewiczu. Ale potem cisza. Tak jakby nie było o czym mówić! Dziś w jednym podręczniku uniwersyteckim Mackiewicz został zaliczony do “minorum gentium”, a w innym jego powieści zbyte zdaniem, że to utwory tendencyjne, a pisarz kontrowersyjny. Ten bezmyślny szablon, kicz myślowy, jest świadectwem poziomu krytyki literackiej w Polsce.

Ale antykomunista to nie jest chyba pejoratywne określenie.

Odwrotnie! Stygmatyzowanie antykomunizmu Mackiewicza zbiegło się na początku lat 90. z kreowaniem antykomunizmu na wroga transformacji ustrojowej, słowem – demokracji w Polsce. Antykomunizm jako figura dyskursu publicznego to był nie tylko szwarccharakter, ale też Nikodem Dyzma, Bęc-Bęcwalski i odrażający furiat. Antykomuniści w tej retoryce zostali uznani nie tylko za okazy “zoologiczne” – jak twierdził Michnik – ale za oszołomów ziejących nienawiścią. Po prostu umysłowy motłoch, który miał zakaz pojawiania się w dobrym towarzystwie. To była de facto strategia bojkotu tych, którzy nie chcieli dobrowolnie uznać gen. Kiszczaka za człowieka honoru, gen. Jaruzelskiego za wzór polskiego patrioty, komunizmu za wschodnioeuropejski wariant liberalnej demokracji, a ustaleń w Magdalence za traktat wersalski. Efekt był taki, że dziennikarze zajmujący się kulturą, a także liczni poloniści, wymawiając nazwisko Józef Mackiewicz, robili miny jakby w ustach mieli żywą żabę.

Tak jak u Sartre’a, który pisał, że “każdy antykomunista to pies”.

Dokładnie. Rzecz sprowadzała się więc do stygmatyzowania wyborów światopoglądowych ludzi o innych rodowodach, inaczej oceniających najnowszą historię Polski, ale również którzy swój patriotyzm przypłacili samotnym losem emigrantów. Warto pamiętać o genezie tej retoryki – stygmatyzacja emigrantów była elementem propagandy po 1945 r. Natomiast na początku lat 90. w zmowie milczenia na temat twórczości Mackiewicza chodziło tylko o jedno – o deprecjację pisarza, którego twórczość nie pozwala na zlekceważenie góry trupów pozostawionych na całym świecie przez komunizm i na przemianę tego doświadczenia w gadżet postkomunistycznej kultury masowej. Paradoks polega na tym, że poza antykomunizmem w twórczości Mackiewicza znajdują się wszystkie tematy, które równocześnie jego przeciwnicy wpisali na sztandary walki z “ciemnogrodem” i innymi fantazmatami swojej prometejskiej publicystyki.

A konkretnie?

Mackiewicz był pierwszym polskim pisarzem, który opisał konsekwencję XX-wiecznych instrumentalizacji idei narodowej, czyli powstanie różnych odmian nacjonalizmu. Mackiewicz był “krajowcem” – propagował ideę współżycia wielonarodowych wspólnot połączonych terytorium, historią, przyrodą – czyli krajem. W ten sposób był też prekursorem dzisiejszych idei “małych ojczyzn”, wielokulturowości, tożsamości polietnicznej. Te idee dziś nurtują Unię Europejską.

Giedroyc pisał o podobnych sprawach…

Jak najbardziej! Co prawda, w latach 70. podzielił ich stosunek do PRL (Giedroyc był taktykiem i pragmatykiem, Mackiewicz – fundamentalistą), ale Giedroyc identyfikował się z najważniejszymi ideami twórczości Mackiewicza. Mackiewicz od początku swego prasowego debiutu w latach 20. odrzucił myślenie w kategoriach etnicznych na rzecz myślenia w kategoriach uniwersalnych. Odrzucił polskocentryczną perspektywę i pokazał historię Europy Wschodniej jako historię małych narodów poddanych opresji imperiów. W ten sposób o wiele dziesięcioleci wyprzedził tzw. dyskurs postkolonialny, który dziś amerykańskie uniwersytety eksportują do Europy. Gdyby Polska była krajem, w którym ludzi ocenia się według ich wartości, a nie według doraźnych kwalifikacji ideologicznych czy zasad rasizmu politycznego, to Józef Mackiewicz byłby pisarzem, którym polscy publicyści by się szczycili i którego by promowali na targach książki, konferencjach, spotkaniach Wschód–Zachód.

Dlaczego?

Ponieważ Mackiewicz tłumaczy różnicę mentalności pomiędzy Europą Zachodnią i Wschodnią. W jego twórczości zasadniczym czynnikiem, który w XX wieku spowodował tę różnicę, były konsekwencje rewolucji bolszewickiej (Mackiewicz był ochotnikiem w wojnie 1920 r.) i odmienne niż na Zachodzie doświadczenie II wojny światowej. Mackiewicz, podobnie jak Miłosz, widział w naszej części kontynentu “inną Europę”. Wschodnia Europa zaznała dwóch okupacji, Zachodnia jednej. Wschodnia Europa najpierw doświadczyła okupacji sowieckiej, a dopiero potem niemieckiej. Okupacja niemiecka na Zachodzie była oparta na respektowaniu miejscowych praw, także ludzkich, we Wschodniej – Żydzi byli eksterminowani, a Słowianie stali się podludźmi. Europejczycy mają różne pamięci.

Dlatego tak się dziwimy, czytając powieści wojenne pisarzy francuskich: Vercorsa czy Irène Némirovsky, w których dramat francuskich rodzin polegał na tym, że stacjonował u nich oficer niemiecki i panie domu zastanawiały się, czy mogą mieć z nim romans, czy to jednak zbyt niepatriotyczne…

Albo jak wrócić z teatru ostatnim metrem. Tymczasem doświadczenie wschodniej Europy to było doświadczenie dwóch eksterminacji: sowieckiej i niemieckiej. Zachodni Europejczycy w ogóle nie zdają sobie sprawy, że zanim doszło do II wojny światowej, system komunistyczny wymordował już miliony ludzi. W 1918 r. Lenin z Trockim założyli obozy koncentracyjne, a w 1933 r. tylko na Ukrainie Stalin zagłodził około siedmiu milionów ludzi. Więc Mackiewicz, który był świadkiem odkrywania grobów polskich żołnierzy w Katyniu w 1943 r., jest pisarzem opowiadającym o tej różnicy. Co więcej, Józef Mackiewicz należał do tych nielicznych pisarzy, którzy uważali, że komunizm jest i będzie jednym z największych problemów XX wieku, z którym literatura musi się zmierzyć. A to oznaczało konfrontację ze świadomością zachodnioeuropejską, w której komunizm to jest rzeczywistość zbudowana ze słów – sentymentalna utopia społeczeństwa bezklasowego, znana jedynie z pism rozmaitych sierot po Marksie, filozofów i publicystów, którzy wiedzę o komunizmie czerpią chyba z piosenki “Nathalie” Gilberta Bécaud. Ludobójstwo to nie jest ich doświadczenie. Mackiewicz nieustannie stosuje porównania: porównuje ofiary Rosji carskiej z ofiarami Rosji bolszewickiej, zbrodnie nazistowskie z sowieckimi, itd. A takie porównania do dzisiaj wywołują skandal np. we Francji czy we Włoszech. Przekonał się o tym francuski historyk Stéphane Courtois, autor Czarnej księgi komunizmu, który porównał liczbę ofiar nazizmu i komunizmu. Ten rodzaj porównania został uznany za intelektualne barbarzyństwo. To samo spotkało Herlinga. Jedno z włoskich wydawnictw odrzuciło rozmowę, w której powiedział, że nazizm i komunizm to były “bliźniacze systemy totalitarne”.

Mój znajomy intelektualista z Paryża prosił parę lat temu, żebym mu przywiozła z Polski plakat ze Stalinem głaszczącym dzieci. Zapytałam, czy nie wolałby Hitlera głaszczącego dzieci. Bardzo go to zdziwiło.

No właśnie. Stałym tematem twórczości Mackiewicza jest pytanie, w jaki sposób akceptacja komunizmu, która nastąpiła podczas II wojny światowej z powodów czysto politycznych – bo chodziło o to, żeby przeciągnąć Stalina na stronę aliantów – była wirusem wprowadzonym do świadomości europejskiej. Jak ten wirus spowodował podwójność standardów w ocenie wydarzeń na Zachodzie i w Związku Sowieckim. Według Mackiewicza w wieku XX zatriumfowała polityka, która zdeformowała podstawowe pojęcia naszej kultury, takie jak prawda, wolność, moralność. Wszystko stało się nagle nie takie, jakie jest, ale polityczne. Mackiewicz opisywał zmianę w mentalności jednostek i społeczeństw we wschodniej Europie: nagle okazało się, że doświadczenie jednostek i całych narodów nie mieści się w dyskursie poprawności politycznej, który musi je cenzurować.

Kiedy ukształtował się antykomunizm Mackiewicza?

Zdaniem wrogów Mackiewicza (m.in. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który go zwalczał blisko pół wieku) jego antykomunizm powstał podczas II wojny światowej. A antykomunizm Mackiewicza kształtował się w latach 20. i 30., w tym samym czasie, kiedy powstaje jedno z największych osiągnięć nauk społecznych Europy Wschodniej – polska szkoła sowietologiczna, wyprzedzająca o kilkadziesiąt lat powstanie sowietologii na Zachodzie.

Czyli antykomunizm był dla Mackiewicza narzędziem odfałszowywania rzeczywistości w ogóle.

Tak! Mackiewicz pisał, że najpotężniejszą bronią przeciwko komunizmowi jest prawda. Mackiewicz był liberałem w znaczeniu XIX-wiecznym, to znaczy na pierwszym miejscu stawiał wolność i szukanie prawdy.

Dzisiejsza poprawność polityczna też służy fałszowaniu świata. Jeśli we Francji wolno używać wyłącznie terminu “młodzi z przedmieść” i nie można powiedzieć, że chodzi o dzieci emigrantów arabskich, to nie da się pewnych problemów rozwiązać. Bo nie można na przykład zadać pytania o różnice kulturowe, religijne.

Bo Zachód, wbrew temu, co deklaruje, ma wielki problem ze swoim stosunkiem do różnicy. Zachodnie dyskursy poprawnościowe nie chcą uznać różnicy, usuwają ją – szczególnie we Francji. Jak zdejmiecie wasze turbany, krzyżyki, jarmułki, to problem zniknie – mówią. A przecież język różnicy to jest nasz naturalny sposób opisu świata.

A co powiesz na twierdzenia, że utwory Mackiewicza są artystycznie naiwne…

Krótko? Był to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku. Miał wśród twórców wielbicieli, m.in. Czesława Miłosza. Mackiewicz już w latach 30. był największym reportażystą wschodniej Europy. W swoich reportażach, przede wszystkim z Wileńszczyzny i Polesia, zamienił ten gatunek w najwyższą sztukę literacką. Notabene moja ostatnia rozmowa z Ryszardem Kapuścińskim w Pen Clubie tego właśnie dotyczyła. Kapuścińskiego zainteresowały Mackiewiczowskie reportaże z podróży po Polesiu, bo Kapuściński urodził się w Pińsku, ale sam o Polesiu chyba niewiele napisał.

Kapuściński znał jego książki?

Na pewno znał jego Bunt rojstów. To klasyka polskiego reportażu.

Czy w Europie Środkowej jest pisarz, z którym można by go zestawić?

Zapewne niejeden, bo jest to nadal literatura nierozpoznana. Być może najwybitniejszym jest Sándor Márai. Los Máraia był w pewnym sensie podobny do losu polskich pisarzy emigracyjnych, Wata, Bobkowskiego, Herlinga-Grudzińskiego. Márai przez dziesięciolecia był zakazany i kompletnie nieznany na Węgrzech, jego utwory są odkrywane dopiero teraz. Márai pokazał dewastację Europy Środkowej przez nazizm i przez komunizm. Podobnie jak Herling, Bobkowski czy Mackiewicz, pokazał Europę Środkową, w której pod wpływem nazizmu, a potem komunizmu jednostkom i społeczeństwom pękają kręgosłupy. To fascynowało też Mackiewicza – co się dzieje ze społeczeństwem podbitym przez bolszewików. Notabene te same pytania wprowadził do literatury Witkacy w Pożegnaniu jesieni, a potem Miłosz w Zniewolonym umyśle i Zdobyciu władzy. Ciekawe, że Márai – podobnie jak polscy pisarze emigracyjni – zrezygnował z osiągnięć największej rewolucji w sztuce XX wieku, czyli awangardy. Wszyscy oni zrozumieli, że jej eksperymenty nie pozwalają opisać historycznego doświadczenia jednostek i narodów w wieku XX. Żeby opisać komunizm, nazizm, ludobójstwo, trzeba bowiem sięgnąć po takie sposoby przedstawiania, które są oparte na założeniu wspólnoty świata pomiędzy autorem i czytelnikiem. Tymczasem cała awangarda dążyła do czego innego, do złamania tej wspólnoty, do zrobienia ze sztuki kategorii autonomicznej, oderwanej od życia. Natomiast Márai, Herling, Mackiewicz, Miłosz odwołują się do wspólnego świata.

Ale zarzuca się im, że to pisarze naiwnie realistyczni…

Jak dla kogo. W czasach PRL cenzura komunistyczna zwalczała realistów, a hołubiła awangardę. Janusz Krasiński, pisząc w latach 90. o więzieniach stalinowskich, stał się pisarzem awangardowym – wyprzedził innych. A skąd dziś wielkie uznanie dla niemieckiego filmu Życie na podsłuchu? Bo dotyczy czegoś ważnego dla nas wszystkich. Nowakowski czy Krasiński zrealizowali postulat Nowej Fali: przedstawili świat nieprzedstawiony.

Tymczasem awangarda była ucieczką od mówienia o rzeczywistości?

Awangarda wyrosła z zachłyśnięcia się odkryciami nauki: fizyki, biologii, psychologii, które pokazały, że prawdziwe mechanizmy rzeczywistości rozgrywają się w wymiarach niedostępnych zmysłom. Dzięki temu w sztuce możliwe było nowatorstwo i eksperyment. Ale w zderzeniu z tym, co się zdarzyło w czasie II wojny, język tamtych eksperymentów okazał się bezsilny.

Kertész powiedział: W Auschwitz okazało się, że psychoanaliza nie pomaga w opisie świata, bo w obozie nieważne jest, kto ma jakie kompleksy z dzieciństwa.

No właśnie. Pisarze po Auschwitz i po łagrach stanęli przed wyzwaniem opowiedzenia prawdy o tamtej rzeczywistości. O jej ofiarach i o ludziach, którzy innym zgotowali ten los. Wśród tych pisarzy Mackiewicz jest dla mnie jednym z najważniejszych.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net