Tytuł: Bunt rojstów
Autor: Józef Mackiewicz
Wydawca: Wydawnictwo Kontra, Londyn
Rok: 2024
Opis:
zbiór reportaży Józefa Mackiewicza opublikowany w 1938 roku. Reportaże, które złożyły się na zbiór powstały w przeciągu trzech lat, od 1935 do 1937 roku i wszystkie były drukowane na łamach “Słowa”.
“Publikacja dekonstruuje mit Kresów Wschodnich, przedstawiając rzeczywiste życie mieszkańców tamtejszych wsi i miasteczek, którzy zmuszeni byli do codziennego mierzenia się z biedą, fatalną sytuacją gospodarczą oraz konfliktami narodowościowymi. Książka zdaniem wielu krytyków odniosła sukces i pokazała jak sfałszowany obraz ziem wschodnich funkcjonował w polskim dyskursie publicznym. W tekstach reportaży autor przede wszystkim wskazuje na kwestie, które były przeszkodami w zrównoważonym rozwoju społecznym i gospodarczym wschodnich województw. Pisze o fatalnej komunikacji, zwracając uwagę na trudne warunki geograficzne oraz zbyt małe środki na rozwój dróg. Opisuje fatalną sytuację gospodarczą, by wyeksponować brak kompletnego planu rozwoju, który pozwoliłby zintegrować się tym ziemiom z II Rzeczpospolitą. Wspominając o napięciach na linii narodowościowej i wyznaniowej, zauważa, że administracja państwowa, zamiast je rozładowywać i integrować wszystkich obywateli międzywojennej Polski, w imię prywatnych interesów jedynie podsyca wzajemną niechęć i tworzy wrogie polskiej państwowości zaplecze na zagrożonej wschodniej granicy” Filip Paluch
„Bunt Rojstów” to jedna z najważniejszych pozycji polskiego reportażu międzywojennego. Józef Mackiewicz stworzył nie tylko barwny i fascynujący opis życia codziennego mieszkańców Kresów Wschodnich, lecz także wielkie oskarżenie administracji państwowej o nadużycia w stosunku do mieszkańców wschodnich województw II RP.
***
Ze wszystkich powracających na świecie najczęściej powracają: myśli. Może dlatego, że myśl nie ma w tym ani wyrachowania, ani celu. A ot, tak sobie, przy byle okazji, aby tylko powrócić. Jest na przykład jesień, liście żółkną. I nagle ni z tego, ni z owego myśl powraca do jakiejś tam byłej jesieni. Tak się złożyło raptem. Do zanotowanej kiedyś w mojej książce Bunt rojstów. Bardzo dawno temu. Ani tej jesieni nikt pamiętać nie może, a i książki nie pamięta, bo i po co ona – komu?
Ciężko się zamykają powieki dnia i długo trwa szarość wieczorna. Noc się przywleka ospale, jakby spać się jej nie chciało. – Nu! paszoł – Koń pobiegł raźniej po miękkim gruncie. Z pól pociągnęło zapachem przejrzałych kwiatów, i czut’ jakby miodem od nich. Odwieczne, dwurzędne szeregi brzóz skłaniają się ku sobie koronami, gdzieniegdzie pożółkłym listeczkiem, ale zamknąć sklepienia nad drogą nie dadzą rady, bo trakt jest szeroooki. Nad końskim łbem kołysze się duha, a powyżej pierwsze gwiazdy.
Ładny trakt.
– On i ładny, on i wygodny. Cienia daje, jest gdzie konia popaść, i dla ludzi także samo tropinka między drzewami.
Pojechali w ciemniejącą noc. Wielka cisza wokoło. Czasem sowa się odezwie.
Nic nie wiem o człowieku, który mnie wiezie, i on o mnie nie wie nic, choć dwóch nas tylko na tej furmance, w tej pustce, ciszy i nocy. (…)
Z wolna, bardzo z wolna, w takt chrzęstu kopyt po miękkiej ziemi, rozwijać się zaczęła rozmowa i szła między nami ze wszystkimi skrętami drogi, a drogę mieliśmy długą, jak długa jest noc jesienna.
Józef Mackiewicz