Skip to content Skip to footer

Domosławski Artur – Monopol na Mackiewicza

Tytuł: Monopol na Mackiewicza

Autor: Domosławski Artur

Wydawca: „Gazeta Wyborcza” z 9-10.03.2002

Rok: 2002

Opis:

Monopol na Mackiewicza

Przystępuję do pisania tej polemiki niechętnie. Rzecz dotyczy wybitnego pisarza Józefa Mackiewicza i nieuczciwych zarzutów, jakie postawił mi w rozmowie dla “Rzeczpospolitej” (2-3 marca, dodatek “Plus-Minus”) Włodzimierz Bolecki, krytyk literacki – wspomagany heroicznie przez Krzysztofa Masłonia – w związku z esejem o Mackiewiczu, jaki opublikowałem w “Gazecie Świątecznej” trzy miesiące temu (1-2 grudnia 2001 r.).

Paradoksalnie – wiele moich opinii na temat Mackiewicza jest zbieżnych z opiniami Boleckiego. Jednak do moich poglądów na temat pisarza autorzy wywiadu nie odnoszą się wcale. Aby było jasne – nie uważam, żeby należało się w ogóle zajmować moimi poglądami na temat Mackiewicza, jednakże poświęcenie mej skromnej osobie i mojemu tekstowi kilku szerokich szpalt bez odniesienia się do poglądów to nie lada sztuka, która zasługuje na uwagę.

O co więc idzie, jeśli nie o poglądy? Nie wiem. W odróżnieniu od Boleckiego nie mam daru przenikania intencji autorów. Bolecki tymczasem wie np., że gdy pisałem tekst o Mackiewiczu, chodziło mi o “zdeprecjonowanie nazwiska Józefa Mackiewicza jako patrona nowej nagrody literackiej”, “zdeprecjonowanie jury tej nagrody” i o “przedstawienie czytelnikom ‘Gazety’ portretu Mackiewicza jako kolaboranta III Rzeszy”.

Piszę tę odpowiedź wyłącznie z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciałbym, aby przemilczenie ktoś odebrał jako oddanie pola kłamcom i insynuatorom. Po drugie – i ważniejsze – Mackiewicz jest postacią na tyle fascynującą i na tyle wciąż mało znaną, że nigdy o nim za dużo. Liczę, że drugi powód może być z kolei dla czytelnika powodem do lektury.

Jakież to występki popełniłem?

1) Deprecjonowałem

Dlaczego w ogóle zainteresowałem się postacią Mackiewicza? Dlaczego dziś – kilkanaście lat po jego śmierci – warto się nim zajmować?

Otóż pisarz ten wydaje mi się przede wszystkim oryginalnym obserwatorem polskości przełamującym wiele polskich tabu, zajmującym prozaikiem. Był zarazem publicystą, który tracił przenikliwość, ślepł, opowiadał głupstwa i niegodziwości, gdy w publicystyce (podkreślam: w publicystyce, nie w powieściach) zaczynał pisać o komunizmie, gdy tropił moskiewskich agentów w Watykanie, polskim Kościele, opozycji demokratycznej, “Solidarności”; gdy pisał, że komunizm można obalić tylko w wyniku wojny światowej itd., itp.

Twierdzę – i pisałem to w eseju, który stał się pretekstem do napaści – że “Mackiewiczowska wizja komunizmu – ta, którą zawarł w publicystyce – jest nieprzydatna do zrozumienia historii systemu, jego źródeł, natury i przeobrażeń. (…) Pojedynczego człowieka [Mackiewicz] przenikał na wskroś, na socjologię zdarzeń i zjawisk był ślepy”. Nie wycofuję się z żadnej krytycznej opinii o pisarzu, jakie zawarłem w swoim artykule.

Szczególnie fascynowała mnie i wciąż fascynuje recepcja twórczości Mackiewicza. Pod koniec lat 80., a także w wolnej już Polsce pisarz stał się bożyszczem niektórych środowisk polskiej prawicy. Dlaczego tak się stało, mimo że Mackiewicz atakował wiele sztandarowych dla prawicy świętości: Kościół katolicki, Armię Krajową, “Solidarność”, Jana Pawła II? W swoim eseju dowodziłem, że stało się tak za sprawą antykomunizmu pisarza.

Wskazywałem na różne poszlaki, że dzisiejszym wyznawcom Mackiewicza o antykomunizm li tylko chodzi. Weźmy stosunek pisarza do losu żydowskiego w czasie II wojny światowej, do zbrodni Polaków na niemieckich cywilach po wojnie, jego stosunek do polskości. Między poglądami pisarza na te kwestie a poglądami dominującymi na prawicy występują głębokie różnice, a niekiedy nawet rozciąga się przepaść.

Poruszyłem też dwa inne wątki – epizod kolaboracji pisarza z okupantem hitlerowskim (teksty dla prasy gadzinowej) oraz oskarżenia o kolaborację z komunistycznym reżimem formułowane przez pisarza pod adresem wszystkich, którzy funkcjonowali publicznie w PRL, nawet wobec opozycji demokratycznej, która była dla Mackiewicza jeszcze jedną agenturą systemu.

Pisałem też: “Niepozbawiona ironii i paradoksu jest też sytuacja, w której literacką Nagrodę im. Józefa Mackiewicza przyznawać będzie jury, którego kilku członków publikowało książki i artykuły pod butem PRL-owskiej cenzury. Dla Mackiewicza byli oni – jak wszyscy to czyniący – nędznymi kolaborantami, sługusami czerwonego reżimu”. Domyślam się (domyślam, bo Bolecki nie podaje cytatów), że to te opinie są dowodem na to, że chcę “zdeprecjonować” jury i nagrodę. Kłopot w tym, że to nie ja tak myślę o członkach jury Nagrody im. Mackiewicza, ale w ten sposób ludzi, ich postawy i biografie oceniał sam Mackiewicz. Jeśli przytaczanie poglądów Mackiewicza deprecjonuje członków jury Nagrody im. Mackiewicza, zażalenia proszę składać pod innym adresem.

2) Przypominałem, a nie wolno

Tak z grubsza przedstawiały się główne wątki mojego eseju. Jak natomiast przedstawili mój tekst i mnie dwaj panowie, których nie nazywam polemistami, gdyż byłby to niezasłużony komplement? O niecnych mych celach, czyli zamiarze deprecjonowania, było już wyżej. Jakie jeszcze zbrodnie mam na sumieniu?

“Gdy ja dowodzę – mówi Bolecki – że oskarżenia przeciw pisarzowi nie były oparte na faktach i że tzw. sprawa Mackiewicza była przez blisko pół wieku po prostu organizowana – z powodów zemsty osobistej i politycznej – to Domosławski cytuje te oskarżenia jako dowody”. Otóż Bolecki nie znajdzie w moim tekście stwierdzenia, że niechętne Mackiewiczowi poglądy jego krytyków to “dowody” na cokolwiek. Cytat proszę! – i proszę retorycznie, bo cytatu takiego w moim tekście nie ma. Są za to opinie Czesława Miłosza, który w niekorzystnym świetle przedstawia organizatorów nagonki na Mackiewicza.

Mówi dalej Bolecki: “Domosławski konstruuje po raz kolejny portret Mackiewicza jako JEDYNEGO [podkr. A.D.] pisarza, który współpracował z prasą okupanta”. Znów proszę o cytat: gdzie napisałem, że JEDYNEGO? I znów proszę tylko retorycznie, bo niczego takiego nie napisałem. Na czym Bolecki opiera inny zarzut, że kpię z wyznania Mackiewicza, iż jest obywatelem Europy Wschodniej? Cytaty, cytaty, dowody, dowody.

Istotnie – cytuję obszernie kilka bardzo krytycznych opinii o Mackiewiczu wypowiedzianych przez ludzi AK, Polskiego Państwa Podziemnego, londyńskiej emigracji oskarżających o to, iż w 1941 r. współpracował z prohitlerowską gadzinówką. Tak było. Tak Mackiewicza widziano. To część jego pogmatwanej historii – część, która położyła się cieniem na całym jego życiu i co wypominano mu do końca. Nie czyniła tego ani “Gazeta Wyborcza”, ani “pan Domosławski”, których nie było wtedy na świecie.

To, że Mackiewicz miał czarną kartę w swojej biografii, przyznaje nawet sam Bolecki – badacz, który jako pierwszy odszukał wiele krytycznych relacji i dokumentów o Mackiewiczu, czym wniósł do historii polskiej kultury nową, wcześniej nieznaną lub mało znaną wiedzę o pisarzu. W książce “Wyrok na Józefa Mackiewicza” (którą cytowałem w moim tekście) pisał Bolecki: “Nie ma wątpliwości, że Józef Mackiewicz sam dorzucił do tej lawiny najcięższy głaz oskarżeń. Jego publikacje w ‘Gońcu Codziennym’ w ciągu czterech miesięcy 1941 r. nie były wymysłem jego przeciwników. Były faktem. I jest faktem, że Józef Mackiewicz nigdy się do tych publikacji nie przyznał”. Współpracował zatem Mackiewicz z gadzinówką czy nie? Kłamał w tej sprawie czy nie? Bolecki na oba pytania odpowiada, że tak. Czy zatem nie wolno tego przypominać, przedstawiając postać pisarza? A może wolno, ale tylko Boleckiemu?

3) Rzucałem oszczerstwa

Mówi dalej Bolecki: “Domosławski powtarza z uporem taki schemat pisania o Mackiewiczu, w którym twórczość zbywa się kilkoma zdaniami, a oszczerstwom nie szczędzi się miejsca. To właśnie nazywam lustracją pisarza”.

Kilka sprostowań. Lustracja to wyrokowanie o człowieku na podstawie ubeckich papierów lub – w przenośni – wyrokowanie o człowieku, np. na podstawie jakiegoś czarnego epizodu w jego życiorysie. Esej mój zajął w “Gazecie” trzy kolumny. O współpracy z gadzinówką są tu mniej więcej dwie szpalty – ok. 15 proc. tekstu. No, niech będzie, że 20 proc. Reszta dotyczy innych wątków biografii pisarza i jego twórczości. Co to ma wspólnego z lustracją? Cóż to za nonsens?

“…oszczerstwom nie szczędzi się miejsca…”. Sądzę, że w cytowanych przeze mnie opiniach AK-owców, ludzi podziemia i emigracji oszczerstw nie ma, jest natomiast – istotnie – sporo nie zawsze dobrej woli adwersarzy Mackiewicza. Spory o postawę pisarza w czasie wojny to ważna i najgłośniejsza część jego biografii. Dlaczego czytelnik “Gazety” nie miałby jej poznać?

Co zaś tyczy się “zbywania kilkoma zdaniami twórczości”, “powtarzania z uporem” złego schematu pisania o Mackiewiczu, byłoby ciekawe poznać, czy pod wymienione przez Boleckiego moje zbrodnie wobec Mackiewicza podpadają też fragmenty artykułu, w których pisałem np.: “Jako prozaik [Mackiewicz] szukał niestereotypowych tematów i nowych ujęć”. Dalej opisuję wątki, które w twórczości pisarza uważam za oryginalne, w tym cytuję obszerną pochwałę Miłosza pod adresem pisarstwa Mackiewicza. Potem znów moja ocena: “W powieściach pisanych z rozmachem godnym Tołstoja był Mackiewicz odkrywcą. Nie powielał i nie lukrował. Nie zadowalały go ustalone raz na zawsze oceny, szukał oryginalnych wątków. Nie krzepił serc jak Sienkiewicz. Był pisarzem z antypodów Trylogii: burzył mity, szarpał rany, mnożył powikłania. Dyptyk o społeczności kresowej z czasów okupacji stawiam w jednym szeregu z innymi książkami rozbijającymi narodowe mity: ‘Rojstami’ Tadeusza Konwickiego, ‘Do piachu’ Tadeusza Różewicza”.

4) Oskarżałem

Bolecki dalej zarzuca mi, iż oskarżam Mackiewicza, że wyszedł cało z przesłuchania w NKWD w “dziwnych okolicznościach”. Dla pełnej jasności – wedle Boleckiego oskarżyłem rzekomo Mackiewicza o to, że złamał się w śledztwie, może kolaborował z NKWD etc.

Tymczasem napisałem naprawdę (w krótkim fragmencie tekstu porządkującym fakty z wojennej biografii pisarza): “W 1940 r. na Litwę wkraczają Sowieci. Mackiewicz jest świadkiem wywózek i doświadcza życia pod czujnym okiem NKWD. Trafia na przesłuchanie, ale nie zostaje wysłany na białe niedźwiedzie. Bezpieka puszcza go, co budzi podejrzenia o podpisanie lojalki czy wręcz zgody na współpracę z okupantem”.

Bolecki udaje Greka, gdyż jako polonista doskonale wie, że sformułowanie “budzi podejrzenia” nie jest w tym kontekście narracyjnym moją osobistą opinią. Cały fragment jest napisany w czasie praesens historicum, w którym czas teraźniejszy zostaje użyty w funkcji czasu przeszłego (“wkraczają Sowieci”, “Mackiewicz jest świadkiem”, “trafia na przesłuchanie”, budzi podejrzenia”, czyli – łopatologicznie – że wkroczyli Sowieci, Mackiewicz był świadkiem, trafił na przesłuchanie, jego wyjście budziło podejrzenia itd.).

Tak, wyjście Mackiewicza z NKWD budziło podejrzenia. Czyje? Np. Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Fragment jego książki był dla mnie podstawą przekonania, że to BUDZIŁO podejrzenia i wątpliwości. Kropka. Osobiście nie mam w tej sprawie przesłanek ani wiedzy do formułowania własnego poglądu. Relacjonowałem jedynie różne punkty widzenia świadków tamtej epoki. Ale jak rozumiem – tego robić nie wolno.

Bolecki powiada w “Rzeczpospolitej”: “Nawet nie wiadomo, czy Józef Mackiewicz w ogóle był przesłuchiwany przez NKWD!”. Ma to być kolejny dowód mojej nikczemności – że niby napisałem o wątpliwościach i podejrzeniach wobec Mackiewicza w związku z jego wizytą w NKWD, a tymczasem w ogóle nie wiadomo, czy Mackiewicz tam był, bo – jak mówi teraz Bolecki – relacja pisarza “Moja rozmowa z NKWD” “mogła być opisem czegoś, co przytrafiło się któremuś z jego przyjaciół, mogła to być kompilacja rozmaitych biografii lub po prostu fikcja”.

Zaraz, zaraz… W swojej książce o Mackiewiczu napisał Bolecki coś zupełnie innego: “Znany przedwojenny dziennikarz [mowa oczywiście o Mackiewiczu – A.D.], a teraz furman raził nie tylko tych, którzy nie porzucili pracy – intrygował także NKWD [chodzi o okres już po wkroczeniu Sowietów na tereny litewskie – A.D.]. Wezwano go na przesłuchanie i zaproponowano powrót do pracy. Po wielogodzinnych namowach odmówił. Podpisał zobowiązanie, że pod groźbą zdrady tajemnicy państwowej nikomu o tym nie powie. Powiedział – jak sam twierdzi – pierwszemu napotkanemu człowiekowi. I kilka miesięcy później opisał w ‘Gońcu Codziennym’ tę ‘dyskusję z NKWD'”.

Był więc Mackiewicz przesłuchiwany w NKWD czy nie? Z kim właściwie Bolecki polemizuje – ze mną czy z samym sobą?

I tak dalej, i tak dalej. Może powinienem się cieszyć, że los podesłał mi do publicystycznych ćwiczeń przeciwników, którzy nie znają się na polemicznym fechtunku. Ręce im się plączą, kroków nie pamiętają, szpada co i rusz wypada z ręki… Mała to jednak satysfakcja przypominać zapominalskiemu, co sam napisał, a innym myśli swe przypisuje.

5) Jestem plagiatorem

Są na szczęście w tej całej napaści wątki naprawdę zabawne. “Pan Domosławski był co najmniej dwukrotnie nieuczciwy, co w moich oczach raz na zawsze przekreśla jego wiarygodność jako dziennikarza – mówi Bolecki. – Po pierwsze, nie podał nigdzie informacji, że całą ‘dowodową’ treść swego artykułu (a nawet dwóch, bo także polemiki z Kazimierzem Orłosiem) oparł na mojej książce, że posługuje się nie tylko zawartymi w niej dokumentami, ale że nawet parafrazuje lub przytacza bez podania źródła moje stwierdzenia, wnioski czy argumenty”. (Drugą swą domniemaną nieuczciwość wymieniałem już wcześniej).

Pragnę zauważyć, że nazwisko Boleckiego pojawia się w moim artykule 6 (słownie: SZEŚĆ) razy.

Np.: “Wiele szczegółów biografii Mackiewicza z czasów okupacji niemieckiej skrywa mrok tajemnic i niejasności. Samemu ustaleniu faktów i ich objaśnieniu Włodzimierz Bolecki poświęcił blisko 300-stronicową książkę, a i tak wiele zdarzeń i związków między nimi ciągle ma status hipotezy”.

Albo: “Z wyjątkiem kilku fragmentów książek Włodzimierza Boleckiego o Mackiewiczu ‘niepoprawności’ pisarza niespecjalnie fascynują jego admiratorów”.

Ponadto: “Podzielam tezę Boleckiego, apologety Mackiewicza, iż jest on duchowym krewniakiem Gombrowicza i jego postulatu: ‘wzmocnić Człowieka w Polaku!'”.

I jeszcze trzy razy – Bolecki, Bolecki, Bolecki. Tak, to prawda, część faktograficzno-biograficzną oparłem na książkach Boleckiego. I próbując to podstępnie ukryć, powołałem się na jego nazwisko SZEŚĆ razy. Chciałem ukryć Boleckiego, ukraść myśli Boleckiego, Boleckiego argumenty i Boleckiego wnioski, a mimo to SZEŚĆ razy – niechcący! – wymieniłem Boleckiego nazwisko! Co za nieuwaga! Co ze mnie za gapa! Ale i tak za mało. Więcej Boleckiego! Nie sześć razy, ale szesnaście, sto szesnaście!

Szanowny Panie, doceniam Pańskie zasługi dla popularyzowania i objaśniania twórczości i postaci Mackiewicza. Jednakże nawet miłość własna powinna mieć granice. Stawianie zarzutów braku wiarygodności i braku uczciwości – też. Zwłaszcza gdy samemu nie ma się ich na tyle, żeby choć streścić lojalnie w paru słowach poglądy adwersarza, zanim mu się dokopie.

Co w tym wszystkim zdumiewające – powtórzę – to to, że pokaźna część poglądów Boleckiego i poglądów moich o Mackiewiczu jest zbieżna. Pan powiada – liberał, antynacjonalista; ja – wolnomyśliciel, kosmopolita. Obaj uważamy, że rozbijał polskie tabu. Itd., itp. O co więc chodzi? Nie umiem – jak Pan – odczytywać ludzkich zamiarów (zwłaszcza tych niecnych) i niewypowiedzianych myśli, ale jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chodzi o to, iż wlazłem w Pański ogródek. Że o Mackiewiczu ma prawo wyrokować jedynie Włodzimierz Bolecki.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net