Tytuł: Droga Pani
Autor: Józef Mackiewicz, Barbara Toporska
Wydawca: Kontra, Londyn
Rok: 2012
Opis:
Artykuły i eseje, których wyboru dokonał Tadeusz Kadenacy. Bibliografię tekstów Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej 1945-1985 opracował Michał Bąkowski. Bibliografia obejmuje też utwory Józefa Mackiewicza publikowane w językach obcych
Muszę się zastrzec, że nie wiem, czy człowiek posiada duszę, a w każdym razie, czy wszyscy ludzie posiadają dusze. Swojej nie zawsze jestem pewna. Sądzę natomiast, że jedyną szansą człowieka i jego jedynym wdziękiem jest pretendowanie do duszy, choćby to było pretensją na niczym nie opartą. Bez niej, bez tej nostalgii, aby być „obrazem Boga”, niezależnie od tego, czy to jest możliwe czy tylko urojenie, człowiek biologiczny staje się niewydarzoną karykaturą zwierząt. Młodociany chuligan nie ma nic z wdzięku szczeniąt czy źrebiąt, a żadne stare zwierzę, nawet z rzędu parzystokopytnych, nie bywa tak odpychająco bezkształtne jak starcy i staruchy naszego gatunku. Odejmijmy swoje aspiracje, a co ujrzymy? Człowiek biologiczny mógłby liczyć na litość tylko w tym wypadku, gdyby nie istniał precedens zabijania istot o wiele od niego ładniejszych i bardziej niewinnych.
Co więc wpływa na tę niepożądaną metamorfozę? Kryzys religijny? – niewątpliwie, to on pozbawił nas konwencjonalnej duszy; ale zaczął się już dawno, od Kartezjusza, XIX zaś wiek był zapewne bardziej ateistyczny niż nasz, a przecież trudno by go charakteryzować brakiem aspiracji. Kompromitacja ideologii? – niewątpliwie odegrała swoją rolę, jakkolwiek daleka jestem od optymizmu, aby „uziemienie” człowieka biologicznego automatycznie uodporniało go na fanatyzm; chodzi raczej o gatunek idei, które do niego mogą przemówić. To zresztą złudzenie, że człowiek biologiczny nie wierzy w nic. Wierzy w dietę odchudzającą, wierzy w walkę z rakiem, a przede wszystkim wierzy w słuszność własnej postawy.
Barbara Toporska
Chciałbym opisać ten dom z pewnymi szczegółami. Może to jest ważne, skoro: „byt ma decydować o świadomości”… Na dole, wprost z przedpokoju drzwi prowadziły do saloniku: zielony plusz, czarne pianino, dużo obrazów. Dalej stołowy, wiecznie chyba nakryty do jedzenia; latem ser, masło i wędliny, przykryte od much czarnymi, drucianymi siatkami; w oknie kanarki i moc drobiazgów na parapecie; kredens, komoda i moc drobiazgów na nich, przemieszanych z podręcznikami szkolnymi; na ścianach sztychy, w rodzaju ks. Józefa Poniatowskiego skaczącego do Elstery. Stąd drzwi do „gabinetu”, gdzie stało olbrzymie łóżko w stylu mieszczaństwa XIX w., takież olbrzymie biurko; ściany w książkach, nad nimi obrazy; na biurku lampa z wygiętym zielonym abażurem, płonąca nie naftą, lecz gazem naftowym, nowoczesna. … Na dole panował zapach książek, kawy, smażonego masła, starych mebli, nafty i olejnych farb. Z przedpokoju szły schody na „salki”. Ściana wzdłuż schodów wymoszczona książkami: stały tam długimi rzędami dzieła zbiorowe, stare encyklopedie, atlasy, wiedza przyrodnicza XIX w., Darwin, Brehm, a takoż rupiecie książkowe. Ciemno tam było.
Józef Mackiewicz
To co tutaj próbuję przedstawić dotyczy moich obserwacji, ich zestawień porównawczych i zjawisk wzajemnie powiązanych w pewną całość pewnego stanu rzeczy. Moje obserwacje odbiegają od tych, które obserwuje się dziś w prasie światowej, łącznie z polską prasą emigracyjną. Niemniej próbuję je wyłożyć, odwołując się do tolerancji wobec „inaczej myślących”. Na marginesie chciałbym się zastrzec przeciwko temu, jakobym coś komuś „zarzucał”, „potępiał”, „oskarżał” etc. etc., co mnie szczególnie spotyka ilekroć próbuję przytaczać fakty nie naświetlając ich akurat w przyjętym przez innych naświetleniu. Nikogo nie „oskarżam” i nikomu nie „zarzucam”. Że inni, czy wszyscy inni, idą jakąś drogą polityczną, ideową, czy każdą uznaną przez nich za słuszną, to ich rzecz. Upieram się natomiast, że wolno mi tę ich drogę obserwować i – w warunkach wolności słowa – nawet opisywać.
Kiedyś nazwałem tę drogę „donikąd”. Dziś uznana została przez „instynkt narodu” za docelową. W tym zdaniu nie ma (złośliwej) ironii.
Jest tylko stwierdzenie faktu.
Józef Mackiewicz, „Na drodze wielkiego ześlizgu”, Droga Pani, cz. IV
Ile razy próbowałam krytykować już na emigracji politykę Armii Krajowej z czasów wojny (sabotaż i dywersję na tyłach armii niemieckiej, wysadzanie pociągów z amunicją jadących na front wschodni, podczas gdy jedyną szansą Polski mogła być klęska Niemiec na froncie zachodnim i ich kapitulacja w chwili, gdy front wschodni trzymany był jeszcze na Dnieprze) – tyle razy słyszałam replikę: „Nikt nie mógł przewidzieć”. Otóż stwierdzam, że nie spotkałam chłopa na Wileńszczyźnie – a ponieważ moim głównym zajęciem w czasie wojny był handel wymienny po wsiach, spotykałam ich wielu – który by począwszy od r. 1943 nie przewidywał z największym przerażeniem powrotu bolszewików na stałe. Trzeba przyznać, że nasi puszczańscy chłopi byli wyjątkowo „ciemni”. W 80% analfabeci.
Barbara Toporska, „Semantyka i polityka”, Droga Pani, cz. III