Tytuł: Jedyna reakcja
Autor: Eberhardt Grzegorz
Wydawca: „Rzeczpospolita” nr 213 z 11.09.1999
Rok: 1999
Opis:
Jedyna reakcja
Kilkanaście dni temu otrzymałem faksem tekst następującej treści:
„Szanowny Panie Redaktorze
W związku z ostatnimi publikacjami dotyczącymi twórczości Józefa Mackiewicza i jej obecności na rynku księgarskim – w odpowiedzi na Pańskie zainteresowanie przesyłamy poniższe informacje.
Firma nasza jest od 1997 roku krajowym dystrybutorem londyńskiego wydawnictwa KONTRA, którego właścicielką jest p. Nina Karsov. Nie posiadamy szczegółowych informacji na temat ostatniej woli Józefa Mackiewicza, praw autorskich do jego dzieł i aspektów prawnych z tym związanych. Dotyczy to także toczących się procesów i innych działań podejmowanych w kwestii ochrony i realizacji praw autorskich. Nasze pełnomocnictwa tej sfery nie obejmują. Możemy jedynie wyrazić przekonanie, że milczenie p. Karsov w sprawach, które dotyczą toczącego się postępowania sądowego jest w pewnym stopniu zrozumiałe. Natomiast w kwestii obecności dzieł Józefa Mackiewicza rozpowszechnianych przez nas – jesteśmy kompetentni i chętnie, za zgodą p. Karsov, udzielimy wyczerpujących informacji.
W chwili obecnej w sprzedaży znajduje się 11 tytułów tego wybitnego pisarza, które są dostępne – niestety – jedynie w większych księgarniach. Jest ich oczywiście znacznie więcej niż kilka, nawet w samej Warszawie, jednak – zgadzamy się – nieproporcjonalnie mało w stosunku do ich literackiej wartości. Książki są kolportowane przez ok. 15 liczących się hurtowni, często wielodziałowych, w całym kraju. Sprzedaż oscyluje w granicach 200-500 egzemplarzy rocznie każdego tytułu. Na takie wyniki, niestety – typowe dla branży, ma wypływ ogólna sytuacja na rynku książki. Większość księgarń jest w stanie wyeksponować zaledwie kilka procent wszystkich pozycji książkowych obecnych na rynku. Ta dysproporcja powoduje, że olbrzymia większość ukazujących się książek ‘żyje na rynku’ bardzo krótko. Fakt ten nie odzwierciedla ani ich wartości literackiej, ani sprawności wydawniczo-dystrybucyjnej, a jedynie prozaiczne możliwości lokalowe oraz kalkulację finansową. Zazwyczaj także nie udaje się ‘umieścić’ książki we wszystkich księgarniach. Oczywiście, nie dotyczy to ewidentnych hitów wydawniczych. W okresie naszej działalności dystrybucyjnej, Wydawnictwo KONTRA wydało dwa tytuły w ciągu dwóch lat: Droga Pani i Zwycięstwo prowokacji. Pozostałe dziewięć tytułów znajdujących się w sprzedaży, to książki jeszcze starsze, przejęte przez nas od poprzednich dystrybutorów, które to wspomnianym prawom rynkowym podlegają tym bardziej.
Niestety, obecny czas nie wydaje się być najlepszym dla popularyzacji twórczości Józefa Mackiewicza. W latach 80. zarówno poglądy autora były podzielane znacznie powszechniej niż teraz, jak też zainteresowanie dobrą literaturą było – wydaje się – nieporównywalnie większe. Poza tym, czytanie Józefa Mackiewicza to była ‘kwestia smaku’. Jest tematem dla socjologów – dlaczego to, wówczas potężne, kryterium utraciło siłę.
Podkreślając zasługi Wydawnictwa KONTRA i p. Niny Karsov osobiście dla popularyzacji twórczości Józefa Mackiewicza w latach schyłku PRL-u, stawia Pan zarzut niewykorzystania sprzyjającego okresu początku lat 90. Tylko w części mogę się z Panem zgodzić: rzeczywiście – dorosło pokolenie, które nie tylko Mackiewicza nie zna, ale nawet o nim nie słyszało! Jednak ówcześni dystrybutorzy wydawnictwa KONTRA, choć okres był rzeczywiście sprzyjający, mieli bardzo trudne zadanie. Rynek książki wówczas dopiero się tworzył – liczne bankructwa, oszustwa i nierzetelności były na porządku dziennym. Wystarczy przypomnieć losy licznych, wielkich i zasłużonych wydawnictw, z których wtedy wiele splajtowało, a pozostałe przeżyły czarne chwile jedynie cudem, dzięki olbrzymiej wyrozumiałości wierzycieli lub różnorakiej pomocy skarbu państwa. Sprawnej dystrybucji brakowało wówczas wszystkim wydawcom, nie tylko KONTRZE.
Wydaje się, że znacznie bliższy prawdy jest cytowany przez Pana prof. Bolecki: obecna popularność Józefa Mackiewicza, znajomość jego twórczości i jego obecność w prasie czy księgarniach ma bardziej złożone przyczyny niż kwestie rodzinno-prawne, w tym sprawa praw autorskich. Niezależnie jednak od przyczyn i subiektywnych ocen, pozycja Józefa Mackiewicza zdecydowanie nie odzwierciedla zarówno jego osobowości, jak i – a może przede wszystkim -wartości literackiej jego twórczości. Z tymi stwierdzeniami Pańskich artykułów nie sposób się nie zgodzić.
Z poważaniem
Sławomir Osuch (BDM-Warszawa)”
Osobą kluczową dla losów twórczości Józefa Mackiewicza jest p. Nina Karsov-Szechter, bo i ona jest jedyną (przynajmniej w tej chwili) właścicielką praw autorskich do jego dzieła. To ona jest więc osobą, na której spoczywa główna odpowiedzialność za to, co od dziewięciu lat – mówmy już tylko o ostatnim okresie – działo się z utworami Józefa Mackiewicza. To ona wreszcie jest osobą, od której zachowań zależą dalsze losy twórczości jednego z największych prozaików XX wieku!
Moim zdaniem, działania pani Karsov-Szechter są działaniami, co najmniej, niezrozumiałymi. Dokładniej: są działaniami wyraźnie zapowiadającymi jak najgorszą przyszłość twórczości Mackiewicza. Mówiąc dosadniej: grozi jej zapomnienie, niebyt. Nie zgadzając się na takie perspektywy, podjąłem ten temat publicystycznie. Najważniejszym spośród moich artykułów był ten, jaki opublikowałem w “Rzeczpospolitej i Książkach” z 3-4 lipca 1999 r., zatytułowany „Zbyt długa nieobecność”. Tekst ten, oczywiście, przesłałem pani Karsov-Szechter (telefoniczny kontakt z właścicielką KONTRY jest niemożliwy, można tylko nagrać się na taśmę, co i uczyniłem – bez odzewu). Przesłałem i następne teksty, jak zawsze będąc optymistą, czyli kimś łudzącym się, że na pytanie powinno się uzyskać odpowiedź. A jednak do tej pory jej nie uzyskałem.
Jedyną reakcją na moje publikacje, jak dotąd, jest list otrzymany od pana Sławomira Osucha, (prawdopodobnie) szefa firmy dystrybucyjnej, inaczej mówiąc – hurtownika książkowego. Reakcja ta, zapewne, została sprowokowana wizytą, jaką złożyłem w tej firmie, pracując nad kolejnym tekstem w sprawie Józefa Mackiewicza. Ale być może i czymś innym.
Otrzymanemu tekstowi właściwie nic nie mogę zarzucić. Ba, z większością stwierdzeń, konkluzji w nim zawartych zgadzam się. Wszak kwestie tam omawiane – najczęściej, jak rzekłem, trafnie – nie dotyczą tych, których dotyczyły moje publikacje! Na przykład, owszem – cieszy mnie fakt dysponowania przez hurtownię podległą p. Osuchowi aż 11 tytułami książek Józefa Mackiewicza, i to w sporej liczbie egzemplarzy, jak wyczytuję w liście. Ale informacja ta nie jest żadną odpowiedzią na pytania stawiane przeze mnie. Postawiłem też, między innymi, zarzut niewykorzystania momentu przełomu. Czytam, że „dorosło pokolenie” itd., ale ono nie rosło miesiąc czy dwa, ono rosło latami. Latami, w których w księgarniach – oprócz trzech najbliższych Uniwersytetowi Warszawskiemu – na dzieła interesującego nas autora pokolenie owo wpaść nie mogło. I winę za tę „zbyt długą nieobecność” ponosi, m.in. pani Nina Karsov-Szechter. To ona odrzuciła wszelkie propozycje krajowych wydawców, wówczas – podczas tzw. przełomu, pragnących zarzucić rynek Kontrą czy Nie trzeba głośno mówić. Oczywiste są chyba dla każdego różnice w działaniu kogoś będącego na miejscu, zainteresowanego odzyskaniem włożonego kapitału, a więc i reklamą swego „towaru”, a kogoś będącego za siódmą górą, siódmą rzeką, a choćby i jednym kanałem… To wreszcie działania p. Karsov-Szechter zablokowały możliwość zaistnienia twórczości Józefa Mackiewicza w Europie (chęć tłumaczenia i edycji jego dzieł proponowali Francuzi, Niemcy, Szwajcarzy). A zaistnienie takie na pewno przydałoby popularności tym tytułom i w kraju, i dziś może nie ubolewalibyśmy nad pokoleniem, które rośnie bez znajomości “Kontry”.
Cieszy mnie przecież konkluzja odczytywana w liście p. Sławomira Osucha: „pozycja Józefa Mackiewicza zdecydowanie nie odzwierciedla zarówno jego osobowości, jak i – a może przede wszystkim – wartości literackiej jego twórczości”. Oby nas, tak oceniających „sprawę Mackiewicza”, było jak najwięcej!