Skip to content Skip to footer

Garliński Józef – Józef Mackiewicz po raz wtóry

Tytuł: Józef Mackiewicz po raz wtóry

Autor: Garliński Józef 

Wydawca: „Gazeta Wyborcza”, nr 96 z 24.04.2002

Rok: 2002

Opis:

Józef Mackiewicz po raz wtóry

W roku 1947 po raz pierwszy w formie listu do redakcji wydawanego w Londynie “Dziennika Polskiego” wypowiedziałem się w sprawie Józefa Mackiewicza [zobacz].

Teraz, po 55 latach, czynię to ponownie, bo jego problem nadal wywołuje polemiki i nieporozumienia. Kilka miesięcy temu mój tekst znalazł się w londyńskiej “Gazecie Niedzielnej”, teraz zabieram głos w sprawie artykułu “Zrozumieć Mackiewicza” [rozmowa K. Masłonia z W. Boleckim, zob.] opublikowanego w “Plus Minus” w “Rzeczpospolitej” z 2-3 marca br.

Tytuł sugeruje, że Mackiewicz, który kolaborował z niemiecką prasą w czasie II wojny światowej, nie był i nie jest nadal rozumiany, że trzeba go nam prawidłowo zaprezentować, a wtedy znikną oskarżenia i pozostanie czysta postać jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy. Jest to opinia człowieka urodzonego już po ubiegłej wojnie.

Oczywiście nie jestem zdania, że o wydarzeniach może się wypowiadać tylko ich świadek. Byłby to nonsens przekreślający istnienie historii, a sam jestem historykiem. Jednak w sprawie tak trudnej jak ocena kolaboracji i swobody wypowiedzi prawidłowa znajomość wszystkich faktów, atmosfery, okoliczności i zamiarów naszych wrogów jest konieczna. Ponadto trzeba pamiętać, że działo się to tylko kilkadziesiąt lat temu, że żyją świadkowie tamtych lat. Jestem jednym z nich, byłem wtedy dorosłym mężczyzną głęboko zaangażowanym w wojenne sprawy. Gdy zaistniał problem Mackiewicza, byłem oficerem kontrwywiadu Komendy Głównej AK w Warszawie, znane mi są także osobiście ówczesne niemieckie metody, bo znalazłem się na Pawiaku, gdy Żydzi podjęli desperacką walkę w obronie getta, a więzienie znajdowało się na jego terenie.

Cele naszych historycznych wrogów i ówczesnych okupantów były jasne. Stalin ustami Mołotowa powiedział: “Polska, ten bękart traktatu wersalskiego, nigdy nie powstanie”. Hitler jeszcze wcześniej stwierdził, że Polacy zostaną ze swego kraju usunięci, a ich ziemia będzie zasiedlona Niemcami. Te zapowiedzi zostały poparte czynami. Nasz naród walczył wtedy już nie o zwycięstwo, ale o życie. Jego determinacja, jego jedność, jego wzajemna lojalność były wtedy absolutną koniecznością, i tak było, zwłaszcza pod niemiecką okupacją.

Mackiewicz był w Wilnie, gdy miasto to znalazło się w sowieckich rękach i gdy Litwa korzystała z pewnej swobody politycznej. Wtedy, w październiku 1939 roku, w litewskim piśmie “Lietuvos Zinios” opublikował artykuł “My, Wilnianie”. Zadeklarował, że jest “krajowcem”. Dlaczego? Nikt ze zorientowanych Polaków nie miał wątpliwości, że chodziło o spodobanie się Litwinom. “Krajowcem” czy “tutejszym” może się nazywać poleski chłop wtedy, kiedy chce, ale w tamtym okresie taka postawa polskiego pisarza musiała być uznana za odejście od polskości. Nie było to żadne wizjonerstwo, nie miało to nic wspólnego z dzisiejszą jednoczącą się Europą, żaden z należących do niej krajów nie wyrzeka się swojej narodowości.

Przyszedł niemiecki atak, Wilno znalazło się w rękach hitlerowskich dywizji i Mackiewicz poszukał nowego zaplecza, zaczął pisać do “Gońca Codziennego” wydawanego w Wilnie przez niemiecką propagandę w języku polskim. Czy w tamtym okresie, gdy już istniał Oświęcim, można to było widzieć inaczej niż pójście na współpracę z Niemcami? Ale kto chce wysunąć Mackiewicza na czoło polskich pisarzy, może powiedzieć, że to także prorocza wizja obecnych polsko-niemieckich stosunków.

Wbrew powszechnej opinii wyroków śmierci wydawanych w czasie niemieckiej okupacji przez Wojskowe Sądy Specjalne AK było niewiele. Każda sprawa była dokładnie przygotowywana, musiały istnieć materiały dowodowe, w specjalnie trudnych sprawach potrzebne były opinie ekspertów. Znam te sprawy z własnego doświadczenia, bo jako oficer kontrwywiadu Komendy Głównej AK wiele razy zbierałem potrzebne dowody i inne materiały. Oczywiście ze sprawą w Wilnie nie byłem związany.

Postępowanie Mackiewicza doprowadziło do wydania nań wyroku śmierci przez wspomniany wyżej sąd w 1942 roku. Wykonanie było kilkakrotnie odraczane, aż przyszło niemieckie zaproszenie do Katynia i wtedy wyrok zawieszono, by mógł pojechać. Dzięki temu przeżył wojnę.

Rozważając sprawę Mackiewicza, ograniczam się tylko do jego postawy w czasie wojny i pomijam jego późniejsze książki: Lewa Wolna, Nie trzeba głośno mówić i Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy. To są trzy paszkwile: na rok 1920, na AK i na Watykan.

Rozumiem, że nikt, kogo tam wtedy nie było, nie odczuwa etosu podziemnej walki, udziału w niej całego narodu, poczucia więzi narodowej, wrażliwości na odstępstwo od wspólnego frontu. Minęły lata, Mackiewicz nie żyje, ale prawda jest prawdą i o niej decydują fakty, a nie rzekome wizjonerstwo. Nawet gdy odrzucimy sprawę kolaboracji i wyroku, książki Mackiewicza, kontrowersyjne, agresywne, jednostronne, nie kwalifikują go do czołowego miejsca w naszej literaturze.

Publikacji listu odmówiła “Rzeczpospolita”

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net