Tytuł: Józef Mackiewicz i faryzeusze
Autor: Krzysztof Masłoń
Wydawca: Do Rzeczy, tekst nadesłany przez autora
Rok: 09 01 2022
Opis:
Józef Mackiewicz i faryzeusze
Przez długie lata Józef Mackiewicz dość powszechnie uchodził wprawdzie za pierwszorzędnego powieściopisarza, ale kiepskiego publicystę: stawiającego fałszywe oceny, krzywdzącego ludzi i instytucje, w swej antykomunistycznej pasji przekraczającego wszelkie dopuszczalne granice. Za szczególnie niesprawiedliwe uznawano jego książki „W cieniu krzyża” i „Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy” z lat 70., w krytycznym świetle ukazujące Kościół katolicki, w kontekście posoborowych zmian dokonujących się w nim i, jak zwykle kluczowego dla autora „Zwycięstwa prowokacji”, stosunku do ideologii marksistowskiej.
A dokonywała się wtedy ekspansja tzw. teologii wyzwolenia! Józef Mackiewicz z powodzi informacji nadchodzących wówczas z Ameryki Południowej wyławiał takie „kwiatki”, jak np. nabożeństwo odprawiane w Chile w rocznicę urodzin Lenina, nazywanego – w kościele! – „ideałem prawie nieosiągalnym… który otworzył drogę ludziom pracy całego świata”. W tym samym kraju, gdy do władzy doszedł marksista Salvador Allende, mszę dziękczynną – czytamy we „W cieniu krzyża” –odprawił kardynał arcybiskup Santiago, przekazując „wybranemu na prezydenta komuniście – gratulacje papieża Pawła VI”.
Nie mógł to być Kościół człowieka, który w „Zwycięstwie prowokacji” wyraźnie deklarował: „Jest niewątpliwie jeden tylko szczery stosunek do Boga. Głęboka wiara w to, że cokolwiek się robi i myśli, Bóg przenika myśli i prawdziwe intencje czynów człowieka. Człowiek, który zatraca poczucie tej wszechobecnej Wiedzy, czy to w życiu prywatnym czy publicznym, zasłaniając się Imieniem Boga dla maskowanych w ten sposób celów prywatnych czy politycznych, nosi miano – faryzeusza. Zaś jednym z ostatecznych celów komunizmu jest zniszczenie na ziemi wszelkiej wiary w Boga”.
I o takim właśnie Józefie Mackiewiczu czytamy w wydanej właśnie w serii „Literatura i Pamięć” książce prof. Kazimierza Maciąga „Sam jeden. Józef Mackiewicz – pisarz i publicysta”, już w samym tytule akcentującej osobność tego największego polskiego pisarza zeszłego wieku., od którego urodzin minie za cztery miesiące sto lat. Autora nie tylko znakomitych powieści z „Drogą donikąd” na czele, ale i odważnej publicystyki z głęboką troską reagującej na cywilizacyjne zmiany dokonujące się w Europie i w świecie. Na rzekomy postęp, w swojej konsekwencji niszczący życie społeczne, podważający zasady moralne, uderzający w tradycję, w religię naturalnie także.
Skupiam się na tym, co autor „W cieniu krzyża” pisał o Kościele, nieprzypadkowo. Jak na dłoni widzimy bowiem dzisiaj, do czego doprowadziły zmiany w nim zachodzące, mniej więcej, od lat sześćdziesiątych zeszłego wieku. Wtedy też – jak pisała Maria Zadencka – pojawiły się „opracowania, manifesty, oświadczenia opisujące katastrofalne położenie Kościoła i przyczyny tego stanu. Zdarzało się także, że wyrażano podejrzenia, iż Kościół obecny przestał być Świętym Kościołem Powszechnym. Wszystkie te objawy są albo ignorowane, albo niejednokrotnie nawet bardzo ostro zwalczane. Mackiewicz w swej relacji zdaje się przypisywać dużo racji tym krytycznym głosom”.
Bardzo to delikatnie zostało powiedziane, ale słowa te padły jeszcze za życia autora „Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy” (zmarł w roku 1985). Wraz z upływem lat zmienia się jednak, na szczęście, postrzeganie publicystyki Józefa Mackiewicza. Zmiany te rejestruje profesor Maciąg, cytując choćby Romana Graczyka, „który trafnie puentując tezy Mackiewicza, dochodzi do wniosku, że dla pisarza szukanie modus vivendi z komunizmem było ‘obrazą rozumu i przyzwoitości’, natomiast stanowisko uznające, że wprawdzie ‘komunizm jest wrogiem Kościoła, ale Kościół nie ma wrogów’, było dla Mackiewicza ‘boleśnie głębokim zawodem. Był on tą sytuacją moralnie porażony’. W rezultacie Graczyk dopatruje się w postawie pisarza głębokiej i przemyślanej troski o Kościół:
‘Jeśli więc tak wielki kładł nacisk na to, że Kościół soborowy powinien nazwać zło komunizmu – złem, to w efekcie chodziło mu o ocalenie co najmniej autorytetu moralnego Kościoła. A bez tego autorytetu, jak wiemy, głoszenie orędzia o zbawieniu staje się problematyczne’”.
W zawieraniu niedopuszczalnych kompromisów od tamtej pory Kościół przebył wielką drogę, co doprowadziło go do takiego miejsca, jakie obecnie zajmuje. W Polsce widzimy to prawdopodobnie wyraźniej niż gdzie indziej. A Józef Mackiewicz to przewidział i przed tym ostrzegał. Tak że i pod tym względem był prekursorem.