Skip to content Skip to footer

Kruszewska Mirosława – Józef Mackiewicz wciąż uwięziony

Mirosława Kruszewska

Józef Mackiewicz wciąż uwięziony

(W 25-tą rocznicę śmierci pisarza)

Józef Mackiewicz (1902-1985) – najważniejszy pisarz polski XX wieku, bezkompromisowy antykomunista – urodził się 1 kwietnia 1902 roku w Sankt Petersburgu. Jego ojciec, Antoni, pochodzący z rodziny szlacheckiej (herbu Bożawola), był współwłaścicielem i dyrektorem petersburskiej firmy importującej wina. Matka, Maria z Pietraszkiewiczów, pochodziła z Krakowa. Józef Mackiewicz miał starszego brata, Stanisława (znany później jako „Cat”), i siostrę Sewerynę. Seweryna jest matką Kazimierza Orłosia (ur.1935), pisarza, oraz babką Macieja Orłosia (ur.1960) – popularnego prezentera telewizyjnego, aktora i literata.
Kazimierz Orłoś, pseud. Maciej Jordan, syn i Henryka i Seweryny, jest znanym prozaikiem, autorem słuchowisk radiowych, scenarzystą filmowym i telewizyjnym, dramaturgiem oraz publicystą. W Polsce, tak zwanej, Ludowej, konsekwentnie cenzurowany. Powodem tego była m.in. jego współpraca z Radiem Wolna Europa, „Kulturą” paryską i „Pulsem”. Po upadku PRL współpracował z tygodnikiem „Solidarność”, „Rzeczpospolitą”, „Życiem”, „Gazetą Polską” i in. W roku 1970 otrzymał prestiżową nagrodę Fundacji Kościelskich za zbiór opowiadań pt. „Ciemne drzewa”, a 3 maja 2007 r. odznaczony został przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Powróćmy jednak do Józefa Mackiewicza. W 1907 roku rodzina Mackiewiczów przenosi się do Wilna. Tam, trzy lata później, Józef Mackiewicz rozpoczął naukę w gimnazjum klasycznym. Będąc jeszcze uczniem 6-tej klasy, zgłosił się jako ochotnik do wojska i wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Miał wówczas siedemnaście lat. To brutalne zetknięcie z bolszewizmem odcisnęło niezatarte piętno w psychice przyszłego pisarza i zaważyło na jego dalszym życiu.
Pierwsze artykuły publikował Mackiewicz w prasie już w latach 20-tych. Od 1923 do 1939 roku pracował i publikował w wileńskim „Słowie”, którego redaktorem naczelnym był jego brat, Stanisław. “Słowo” było dziennikiem konserwatywnym, popieranym i finansowanym przez kresowe środowiska ziemiańskie, głównie przez Jana Tyszkiewicza.
W roku 1936 Mackiewicz wydał tom sześciu nowel pt. „16-go między trzecią i siódmą”, a następnie „Bunt rojstów” (1938), będący wyborem reportaży pisanych dla „Słowa”.
W roku 1924 żeni się z Antoniną Kopańską, nauczycielką. Ze związku tego miał córkę, Halinę, która mieszka obecnie w Warszawie. Małżeństwo to rozpadło się po kilkunastu latach. Antonina Kopańska zmarła w Warszawie, w 1973 roku. Druga żona, Wanda Żyłowska, zmarła w czasie wojny. Z drugiego małżeństwa urodziła się córka Idalia, która po wojnie pozostała w Wilnie i tam zmarła w roku 2000. Syn Idalii (adoptowany) jest obywatelem Litwy.
W latach 30-tych Mackiewicz związał się z pracującą w „Słowie” Barbarą Toporską, która od roku 1937 redagowała tam dodatek literacki. Współpraca obojga z dziennikiem trwała do czasu wydania ostatniego numeru pisma, tj, do18 września 1939, które przestało się ukazywać z chwilą przekroczenia polskich granic przez wojska sowieckie. Zamieszkali razem w Czarnym Borze, podwileńskiej miejscowości, gdzie 15 kilometrów od Wilna kupili dom z ogrodem. Prawdopodobnie wzięli też ślub w obrządku prawosławnym, jednak nie istnieje żaden dokument, który by to potwierdzał. Związek ten był bezdzietny i prawdopodobnie niezalegalizowany.
Na wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski, Toporska wraz z Mackiewiczem, ratując się przed okupacją sowiecką, uciekają do Kowna, na Litwę, gdzie rząd litewski otworzył granicę dla polskich uchodźców wojennych. Tego samego jeszcze roku, Sowieci, na skutek zawartego układu, ustąpili z Wilna (miasto zostało przekazane Litwinom), co umożliwiło obojgu powrót do Czarnego Boru w listopadzie 1939. Mieszkali tam aż do roku1944. Po przejęciu Wilna przez Litwinów, Mackiewicz uzyskał koncesję na wydawanie tam jednego z dwóch ukazujących się w tym czasie w Wilnie dzienników – „Gazety Codziennej”. W maju 1940 rząd litewski pozbawił go jednak prawa publikowania gazety. Gdy 15 czerwca 1940 Wilno ponownie przeszło w ręce sowieckie, pisarz zarabiał na życie pracując jako drwal i woźnica. Jak sam wyznał później w jednym z wywiadów, był wtedy „furmanem konnego wozu ciężarowego”. Wycofując się z aktywnego życia dziennikarskiego i politycznego, Toporska i Mackiewicz utrzymywali się z pracy dorywczej pisarza i wyprzedaży osobistych rzeczy.
W maju 1944 r., kiedy wojska niemieckie zaczęły się wycofywać na Zachód, postanowili opuścić Wilno. Zatrzymali się w Warszawie, gdzie wiosną i latem wydali trzy numery podziemnego pisma „Alarm”. Pismo miało orientację antykomunistyczną i ostrzegało, że wygrana Sowietów w wojnie z Niemcami oznacza dla Polski kolejną okupację – tym razem sowiecką. Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego wyjechali do Krakowa. Tutaj Mackiewicz pisze broszurę „Optymizm nie zastąpi nam Polski”, którą rozpowszechnia w obiegu podziemnym na krótki czas przed dalszym etapem ucieczki i finalną eskalacją „wyzwalania Polski” przez Sowietów.
W styczniu1945 r., udaje się im dotrzeć do Wiednia, gdzie niespodziewanie otrzymali pomoc od uciekających przed Sowietami Tatarów w postaci dwóch miejsc w tzw. „tatarskim” pociągu ewakuacyjnym, którym dojechali aż do Mediolanu. W maju, już po ustąpieniu Niemców z Włoch, Barbara Toporska i Józef Mackiewicz przenieśli się z Mediolanu do Rzymu. Tam oboje, na dwa lata, ściśle związali się z polskim II Korpusem. Na zlecenie wojskowego Biura Studiów, Mackiewicz opracował białą księgę o mordzie katyńskim. Toporska pracowała w tym czasie w redakcji „Orła Białego”, dorabiała do utrzymania sekretarzowaniem i szydełkowaniem. Następne przenosiny zaprowadziły parę do Londynu.
Po kilku latach spędzonych w Londynie (1947-1954), Toporska rozpoczęła pracę jako freelance dla sekcji polskiej radia „Głos Ameryki”. Następnie, została sprowadzona do Monachium, do nowo utworzonego tam działu „Głos Ameryki z Europy”. I był to błąd – oddział „Głosu Ameryki” w Monachium został wkrótce zlikwidowany. Po jego likwidacji, Toporska współpracowała jeszcze jakiś czas z centralą „Głosu Ameryki” w Waszyngtonie, publikowała artykuły w londyńskich “Wiadomościach”, w paryskiej “Kulturze”, “Dzienniku Polskim”, “Kurierze Polskim” i in. Tajemnicą poliszynela było, że publikacje te w większości były autorstwa Józefa Mackiewicza, który nie był chętnie drukowany przez pisma emigracyjne, o czym jeszcze będzie mowa. Publikując artykuły publicystyczne pod nazwiskiem Toporskiej, oboje ratowali się finansowo. Ich sytuacja materialna była bowiem gorzej niż tragiczna.

Tak zwana „sprawa Mackiewicza” – dwa wyroki śmierci

Faktem jest, że Józef Mackiewicz był bojkotowany jako pisarz i skazany na śmierć głodową przez filosowieckie środowiska emigracyjne, które przy okazji oskarżały go o kolaborację z Niemcami. Podstawą tych oskarżeń jest fakt, że w 1941 roku, w wydawanym przez Niemców, wileńskim „Gońcu Codziennym”, Mackiewicz opublikował dwa fragmenty swej fundamentalnej powieści „Droga donikąd” (traktującej o okupacji sowieckiej ziem polskich w latach 1939-1941) oraz dwa inne artykuły.
Wiadomym jest, że po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, w czerwcu 1941, Niemcy zaproponowali Mackiewiczowi redagowanie pisma w języku polskim, którą to propozycję pisarz stanowczo odrzucił. Publikował za to antysowieckie artykuły w „Gońcu”, co później stało się przyczyną oskarżeń o kolaborację. Prawdę powiedziawszy, prawdziwą przyczyną oskarżeń była nie sama współpraca z „Gońcem”, lecz treść publikowanych tam artykułów Mackiewicza – zawsze silnie antykomunistycznych, co było zawsze solą w oku – tak, w zagarniętej przez Sowietów Polsce, jak i w agenturalnych środowiskach emigracyjnych na Zachodzie.
W maju w 1943, po odkryciu przez Niemców grobów oficerów polskich, wymordowanych przez Sowietów w Katyniu, pisarz – na zaproszenie niemieckie i za zgodą polskich władz podziemnych – udał się do Katynia jako obserwator ekshumacji zwłok. Po powrocie udzielił obszernego wywiadu temuż „Gońcowi Codziennemu” („Widziałem na własne oczy” /w:/ „Goniec Codzienny” nr 577, 3 czerwca 1943). Za ten wywiad komunistyczna Polska Partia Robotnicza (PPR) wydała na Józefa Mackiewicza wyrok śmierci.
Do dzisiaj natomiast, niejasne są okoliczności wydania wyroku śmierci przez Armię Krajową. Prawdopodobnie stała za tym agentura sowiecka w szeregach AK – sprawę tę drobiazgowo analizuje Włodzimierz Bolecki (pod pseud. Jerzy Malewski) w książce: „Wyrok na Józefa Mackiewicza”, wydanej w PULSIE, w roku 1991, i w późniejszych publikacjach na ten temat.
Na przełomie 1942 i 1943 roku, jeszcze przed ujawnieniem sprawy Katynia, Sąd Specjalny AK skazał Mackiewicza na karę śmierci. Kierujący Egzekutywą AK, Sergiusz Piasecki, odmówił kategorycznie wykonania wyroku na Mackiewiczu, zaś komendant Okręgu Wileńskiego, ppłk. Aleksander Krzyżanowski, podjął decyzję o uniewinnieniu Mackiewicza.
Wyrok został natychmiast odwołany, także na skutek zdecydowanych sprzeciwów różnych środowisk Polski Podziemnej, m.in. członek Rady Politycznej przy Komendzie Okręgu AK, mecenas Witold Świerzewski, który był tam przedstawicielem podziemnego Stronnictwa Narodowego i działaczem Delegatury Rządu na Kraj, zagroził złożeniem dymisji i ujawnieniem skandalu.
Trzeba podkreślić, że obecność Mackiewicza w Katyniu odbyła się za wiedzą i zgodą Komendy Okręgu Wileńskiego AK i nie miało to nic wspólnego z żadną kolaboracją. Złożył on także obszerne sprawozdanie polskim władzom konspiracyjnym i za ich przyzwoleniem udzielił „Gońcowi Codziennemu” wspomnianego wyżej wywiadu. Dla środowisk komunistycznych i prosowieckich – a tych, niestety, nigdy ani w Polsce, ani na emigracji nie brakowało – przez lata stanowi to koronny argument o „kolaboracji Mackiewicza z hitlerowcami”. O własnej, tak groźnej w skutkach i długotrwałej kolaboracji z Sowietami, adwersarze Mackiewicza nie chcą nawet słyszeć, bagatelizując zarzuty oparte na udowodnionych faktach ich działalności. W swoich atakach na Mackiewicza i oskarżeniach posuwają się dziś jeszcze, w dwadzieścia pięć lat po śmierci pisarza, do różnych oszczerstw, jak na przykład stwierdzenia, że pisarz był zatrudniony na etacie w „Gońcu Codziennym”, choć był to niejaki Bohdan Mackiewicz, nawet nie jego krewny. Niestety, z kłamstw tych, uporczywie rozpowszechnianych i powtarzanych przez całe dziesięciolecia, wiele do Mackiewicza przylgnęło.

W 1945 roku Józef Mackiewicz został całkowicie oczyszczony z zarzutu kolaboracji z Niemcami przez sąd koleżeński Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Druga rodzina: Szechterowie-Michnikowie

Rodzina Adama Michnika vel Aarona Szechtera, redaktora naczelnego popularnej „Gazety Wyborczej”, to typowa rodzina komunistyczno-stalinowska, zaliczana do tzw. czerwonych dynastii. Zaiste, jest to dynastia jedyna w swoim rodzaju.
Ojciec Michnika, Ozjasz Szechter, był członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy i gorącym zwolennikiem przyłączenia Polski do republik radzieckich. W roku 1934 Ozjasz Szechter został aresztowany i skazany za szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego (tzw. ZSRR). Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem od Macierzy i przyłączenia ich do już zrusyfikowanej sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy.
Według książki pułkownika Henryka Piecucha pt. „Akcje specjalne. Od Bieruta do Ochaba” (Warszawa 1996, s.76) ten – według zapewnień syna „absolutnie polski Polak”, Ozjasz Szechter, był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce i wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem, i innymi katami narodu polskiego, w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie . Szechter twierdził, że nie chciał nigdy piastować wysokich funkcji w aparacie komunistycznym. Tym niemniej, w latach stalinowskich – od stycznia 1951 do marca 1953 – był on zastępcą redaktora naczelnego „Głosu pracy”, organu CRZZ. Ciekawe, że szefem Ozjasza Szechtera w „Głosie pracy” był Bolesław Gebert, ojciec obecnego podwładnego Michnika – Dawida Warszawskiego (Geberta).
W roku 2009 Adam Michnik wystąpił do sądu z pozwem przeciwko IPN (Instytut Pamięci Narodowej), od którego domagał się sprostowania informacji o swoim ojcu, zawartych m.in. w przypisie do publikacji pt. „Marzec 1968 w dokumentach MSW”, gdzie jest mowa o tym, że jego ojciec został aresztowany i skazany za szpiegostwo na rzecz Sowietów. Michnik domagał się od IPN wykupienia w jego „Gazecie Wyborczej” płatnego ogłoszenia, prostującego tę informację
oraz formalnych przeprosin. Oczywiście, rozprawę sądową z IPN-em, która odbyła się w marcu 2009 roku, Michnik przegrał z kretesem. Dokumenty przedstawione przez IPN były niepodważalne.
Adam Michnik nazywa swego ojca „absolutnie polskim Polakiem” i stara się maksymalnie wybielić jego przeszłość. I tutaj pojawia się kolejny problem. Brat przyrodni Adama Michnika – Stefan Michnik – którego, niestety, wybielić nie sposób.
Stefan Michnik specjalizował się m.in. w wyrywaniu paznokci, biciu do nieprzytomności itd. w ramach tzw. „czynności śledczych” prowadzonych przez Urząd Bezpieczeństwa. Ponadto, Stefan Michnik, morderca sądowy, należy do tej grupy katów, którzy powinni odpowiadać przed sądem Rzeczpospolitej za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego, Adam Strzembosz, pisał na łamach „Rzeczpospolitej” 18 marca 1996 roku o kapitanie Stefanie Michniku jako członku jednej z dwóch grup sędziów, którzy orzekli wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej rehabilitacji skazanych.
Jeszcze jako młody podporucznik, Stefan Michnik został dopuszczony do ferowania wyroków w sprawach oficerów polskich dużo wyższych od niego rangą. Niejednokrotnie wchodził on do składów sędziowskich w Warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym, który miał najwięcej tzw. spraw pokazowych o szczególnym, politycznym znaczeniu. Oczywiście, spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował więc Michnik w sprawie generała Stanisława Tatara, która była najgłośniejszym politycznym procesem pokazowym stalinowskiej Polski, w którym sądzono grupę oficerów o rzekomy spisek w wojsku.
Stefan Michnik sądził tak, jak od niego oczekiwano – bezwzględnie, nieuczciwie wydając surowe wyroki, w tym wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki, w tym wyroki śmierci, w sfabrykowanych procesach mjr. Zefiryna Machalli, płk. Maksymiliana Chojeckiego, mjr. Jerzego Lewandowskiego, płk. Stanisława Weckiego, mjr. Zenona Tarasiewicza, płk. Romualda Sidorskiego, płk. Aleksandra Kowalskiego. (por. Mieczysław Szerer, „Dokumenty. Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957” /w:/ „Zeszyty Historyczne” 1979 nr 49, s. 156-157).
10 stycznia 1952 roku stracono, w wieku 37 lat, skazanego na śmierć przez Michnika majora Zefiryna Machallę, który został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.
Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego attache wojskowego w Londynie, płk. Maksymiliana Chojeckiego i na mjr. Jerzego Lewandowskiego. Ci dwaj mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. Chojecki miał być wykorzystany jako świadek w innym procesie. Dzięki temu ocalał. Dożył do 1956 roku, a 28 marca jego sprawa została umorzona z powodu całkowitego braku dowodów winy.
8 grudnia 1954 r. zmarł skazany przez Michnika na 13 lat więzienia płk. Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie uniewinniony. Cieżkie przejścia więzienne przyśpieszyły śmierć innego skazanego (na 12 lat) – płk. Romualda Sidorskiego, byłego redaktora naczelnego „Przeglądu Kwatermistrzowskiego”. Został zrehabilitowany w kwietniu 1956.
Wyroki śmierci z grupy generała Tatara nie były jedynymi, które orzekał Michnik. Inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego – są tylko mniej znane. Na przykład wyrok na mjr. Karola Sęka, artylerzysty i przedwojennego oficera, a następnie oficera Narodowych Sił Zbrojnych, który został stracony w 1952 r.
Michnik podpisywał wyroki i czuwał pilnie nad ich wykonaniem. A godziły one w najlepszych polskich patriotów, jak np. wyrok śmierci wykonany na Andrzeju Czaykowskim, powstańcu warszawskim oraz tzw. cichociemnym, zastępcy dowódcy połączonych baonów „Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie. Czaykowski odznaczony był za bohaterstwo w walce z Niemcami krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go pod nadzorem Stefana Michnika 10 października 1953 roku na Mokotowie (zob. P. Jakucki „Zamordowany za patriotyzm” /w:/ „Gazeta Polska”, 20 paźdź. 1994).
Za ten i inne wyczyny sędziowskie, brat Adama Michnika awansowany został w wieku lat 27 do stopnia kapitana. Obecnie mieszka w Szwecji szkalując wszystko, co polskie.
Mając stalinowskiego kata w najbliższej rodzinie, Adam Michnik robi wszystko, aby nie doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniarzami epoki komunizmu, opublikowania dowodów hańby, co byłoby specjalnie groźne dla własnej legendy. Warto przypomnieć, że Adam Michnik usprawiedliwiał zawsze wyroki wydawane przez swego brata (nigdzie nie podając jednak, że były to wyroki śmierci!) tym, że „kiedy zapadały najgorsze wyroki Stefan był dwudziestoparoletnim człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo”.
Brak miejsca nie pozwala na rozwinięcie wspomnień o mamusi Adama Michnika. Pani Helena Michnik, zaangażowana komunistka sprzed II wojny, była autorką podręcznika szkolnego do historii Polski, palonego publicznie przez młodzież w 1956 roku. Po wojnie wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniej walczyć z religią katolicką.
Oto przykładowy fragment jej zaleceń, zamieszczony w „Komentarzu metodycznym dla klasy IX ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego” do podręczników: E. Kosiński „Historia wieków średnich”, A.W. Jefimow „Historia nowożytna”, S. Missalowa i J. Schoenbrenner „Historia Polski”, Warszawa 1953 r.:

„(…) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować; 2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika, Galileusza itd.); 6) przez hasło ‘błogosławieni maluczcy duchem’ utrwalał ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym świecie, będą zbawieni po śmierci,
rozbrajał rewolucyjną walkę mas ludowych” itp.

Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z „całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny”, pisał o jej “całkowitej identyfikacji z polskością” (“Między panem, a Plebanem”, Warszawa 1995, s. 46-47). Nie wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców – ojca jakoby absolutnie “polskiego Polaka” i matki “całkowicie identyfikującej się z polskością” – on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą (tamże, s. 91). Sam o sobie pisał, że był narodowym nihilistą i rzekomo przestał nim być po marcu 1968 r.
Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory – wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. “Wprost”, 22 listopada 1991 r.).
Do tego drzewa genealogicznego dodajmy stryja Adama Michnika, którym jest Szymon Szechter, i jego żonę Ninę Karsov, a będziemy mieli komplet.
Szymon Szechter (ur. 1920 we Lwowie – zm. 1983 w Wlk. Brytanii) do 1957 roku przebywał w Związku Radzieckim; komsomolec i członek komunistycznej partii sowieckiej, co w tej rodzinie nie było czymś wyjątkowym. Szechter pracował m.in. jako lektor w Komitecie Miejskim Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Po przyjeździe do Polski otrzymał etat w Zakładzie Historii Partii przy Komitecie Centralnym PZPR w Warszawie. Później był dyrektorem w Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL, z którego to dyrektorstwa został wyrzucony w 1964 r. za nadużycia gospodarcze i skazany na karę więzienia w zawieszeniu. Odtąd rozpoczął starania o otrzymanie zgody na wyjazd stały do Izraela. Jego towarzyszką życia a później żoną, była młodsza od niego o 20 lat, Nina Karsow (ur.1949), która w latach 80-tych weszła w posiadanie praw autorskich Józefa Mackiewicza.
Szechterowie przybyli nie do Izraela lecz do Wielkiej Brytanii w wyniku wydarzeń marcowych 1968 roku, w glorii „wrogów ustroju”, bo wówczas każdy, kto był prześladowany przez władze PRL, mógł się podawać nawet za antykomunistę. Żadne z nich antykomunistą jednak nie było – wprost przeciwnie.

Sposoby zamykania ust świadkom sowieckiej zbrodni w Katyniu

Józef Mackiewicz był jednym z nielicznych świadków zbrodni katyńskiej. Mówiąc „świadek” mamy na myśli tych, którzy byli świadkami pierwszej ekshumacji mogił w Lesie Katyńskim, w 1943 r. Szybko też okazało się, że ci spośród owych świadków, których zagarnęła i uwięziła Armia Czerwona, zaraz po „wyzwoleniu” ziem polskich w roku 1944, zaczynali nagle mówić dokładnie co innego niż to, co mówili wcześniej, w 1943. Mackiewicz uniknął ich losu, gdyż uciekł na Zachód, gdzie w Rzymie, na zlecenie Biura Studiów Drugiego Korpusu, opracował białą księgę o mordzie katyńskim pt. „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów” (z przedmową gen. Władysława Andersa). Książka ukazała się w druku w 1948 roku. Była to pierwsza w świecie publikacja na temat Katynia. Jej wartość jest przeogromna, gdyż napisał ją naoczny niemalże świadek zbrodni, który widział świeżo ekshumowane zwłoki. W Rzymie także ukazał się reportaż Mackiewicza o mordzie w Ponarach, którego był naocznym świadkiem.
Mackiewicz, dzięki swemu dziełu, tłumaczonemu na wiele języków (ang. „The Katyn Wood Murders”) wyrósł do roli świadka koronnego o szczególnym znaczeniu. W roku 1952 powołany został przez Komisję Kongresu Amerykańskiego na świadka, a przy okazji na eksperta mającego ocenić sowiecki komunikat dotyczący zbrodni katyńskiej, dementujący udział Sowietów w tej zbrodni i zrzucający całą winę na Niemców.
Rolę Mackiewicza w nagłośnieniu prawdy o sowieckiej zbrodni w Katyniu najpełniej przedstawił prof. Jacek Trznadel, tworząc i publikując monumentalne dzieło „Józef Mackiewicz – zbrodnia bez sądu i kary” (Wyd. Antyk, 1997). I tutaj następuje rzecz zaskakująca: pani Nina Karsov z Londynu wytoczyła wówczas proces wydawcy tej książki, córce pisarza, Halinie Mackiewicz oraz Fundacji Rodzin Katyńskich, która książkę sponsorowała. Sąd wstrzymał rozpowszechnianie książki w chwili, gdy w Rosji zaczęły odżywać głosy kwestionujące winę NKWD. Wykluczone jest sfinalizowanie opracowania słuchowiska radiowego czy spektaklu TV, nie ma mowy o nakręceniu filmu.
Nina Karsov występuje w sądzie jako osoba dziedzicząca prawa autorskie do spuścizny literackiej po Józefie Mackiewiczu. Odmawia ona kategorycznie – podając do sądu wszystkich i wszystko – jakiegokolwiek publikowania książek Mackiewicza tak w Polsce, jak i za granicą. Odmówiła zgody na wydanie gotowych od lat tłumaczeń książek Mackiewicza w Niemczech, Francji, Szwajcarii. Podobnie, nie wyraziła zgody na rosyjską (!) edycję „Kontry”, choć w Moskwie czeka już gotowy do sprzedaży nakład. Nie ma zezwolenia na opublikowanie „Drogi donikąd” i „Zwycięstwa prowokacji” polskojęzycznemu wydawcy z Wilna – Ryszardowi Maciejkańcowi. Bez efektu starała się o wydanie dzieł litewska „Versus Aureus”.
O co w tym wszystkim, do diaska, chodzi? – chciałoby się zapytać.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest, niezrozumiały dla normalnego świata, stanowczy sprzeciw Niny Karsov-Szechter, która zagwarantowała sobie wyłączność na własność praw autorskich po wielkim pisarzu i konsekwentnie z tego prawa korzysta. Mijają lata, a dzieł Mackiewicza na polskim i światowym rynku jak nie było, tak nie ma.
Nina Karsov-Szechter „udowodniła” przed niemieckim sądem, że jest córką Barbary Toporskiej, towarzyski emigracyjnego życia pisarza, ma więc prawa do spuścizny po pisarzu. Toporska zaś została uznana tam (na jakiej podstawie?) za żonę pisarza. To prawda, że Toporska w niektśrych listach pisała do Karsov „moja córeczko”, ale był to zwrot tylko grzecznościowy, bez żadnego kontekstu. Być może niemiecki sąd, jak przypuszcza Włodzimierz Odojewski, po prostu „stanął na baczność” przed przedstawicielką narodowości żydowskiej, która takie żądania zgłosiła”? (Zob. Wł. Odojewski „Żenujący spór” /w:/ „Rzeczpospolita” 2005 nr 129 z 4-5 czerwca). I stało się, pani Karsov może bezkarnie powoływać się na niefrasobliwy werdykt sądu niemieckiego, co też i czyni.
Procesy o spadek po pisarzu nie dotyczą, oczywiście, poważniejszych dóbr materialnych. Józef Mackiewicz – prócz tapczanu, dwóch fotelików, nocnego stolika, stołu kuchennego, który był czasem także jego biurkiem i za tym stołem drewnianej ławy, na której sadzał gości z konieczności opierających się plecami o ścianę z półką, gdzie niewiele mieściło się książek prócz jego własnych dzieł – nic nie posiadał…
Odojewski słusznie pyta:
„Zastanawiam się, co za tą działalnością Niny Karsov-Szechter się kryje, kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!), kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? (…) Bo może ktoś znaczniejszy? W którego rękach jest ona jedynie pionkiem? W głowie się nie mieści, że może być (ta akcja – przyp. M.K.) prowadzona przez jedną osobę, bez wspólnictwa, bez finansowej pomocy. Jest to działalność okrutnie tę literaturę okaleczająca, przy niewybaczalnej opieszałości i ślepocie sądów III Rzeczpospolitej, przy obojętności naszej prasy, przy powszechnej niewiedzy Polaków i przy lekceważeniu tej sprawy przez opinię publiczną. A drugie: jeszcze bardziej zastanawiające, jest to, że cała afera ma miejsce wtedy właśnie, kiedy sprawa Katynia – miast, w związku z oddalaniem się w czasie – zabliźnić się, ulegać powolnemu wyciszeniu, przeciwnie, zaognia się z roku na rok, rany nie chcą się zagoić. (…) I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni”.
Dalej Odojewski stwierdza wprost, że działalność Karsov jest efektem działań KGB, podjętych przeciwko Mackiewiczowi za uparte głoszenie prawdy o tej zbrodni nad zbrodniami.
Bezsprzecznie, są to pytania, na które powinniśmy uzyskać odpowiedź jak najszybciej. A przede wszystkim, powinniśmy natychmiast uzyskać dostęp do wszystkich dzieł pisarza. Nie może być tak, że uzurpatorskie poczynania komunistycznej wysłanniczki na Zachód mogą przez 25 lat blokować dostęp do dzieł najwybitniejszego polskiego pisarza.
Książek Mackiewicza nie ma kanonach szkolnej lektury, wznawiane są najmniej ważne publikacje, i to w zaniżonych nakładach, tak perfidnie, aby nie trafiły do rąk większej ilości czytelników. Co więcej, nie ma możliwości badania dorobku Józefa Mackiewicza, albowiem Nina Karsov-Szechter ściga i grozi sankcjami prawnymi nawet tych, którzy „zbyt obszernie” cytują pisarza. Pozostają im tylko pobieżne… omówienia.
Bardzo mało wiemy, jak to się stało, że tak wysoko postawieni w hierarchii partyjnej komunistyczni działacze znaleźli się na emigracji i to tak blisko Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej. Dzisiaj, pism pisarza nie można wydać nigdzie. Nie ma mowy o masowym wydaniu choćby jednego tytułu.
Coraz bardziej oczywistym staje się, iż teksty Mackiewicza poświęcone Katyniowi – zgodnie z wolą sił, których oficjalnym, widzialnym i znanym z nazwiska, wyrazicielem jest Nina Karsov – miały być nie wydane. W tomach pism Józefa Mackiewicza – jak , wydanych na przestrzeni 25 lat przez należące do Karsov rękodzielnicze, jednoosobowe wydawnictwo „Kontra”, jedynie w zbiorze „Fakty, przyroda i ludzie” znalazł się tekst dotyczący Katynia („Dymy nad Katyniem”), a znalazł się tam tylko dlatego, że zbiór ten został opracowany jeszcze przez Mackiewicza w roku 1984 – na rok przed śmiercią.
Nina Karsov wykazuje się ogromną konsekwencją w wyciszaniu wątku katyńskiego w twórczości Józefa Mackiewicza. Generalnie i tak mało dbając o właściwe propagowanie twórczości autora „Drogi donikąd”. W przypadku tematu Katyń obkłada go klauzulą „super tajne”, nie dopuszczając do publicznego zaistnienia nawet fragmentu któregokolwiek z tekstów tragediikatyńskiej poświęconych. Gdy „Rzeczpospolita” ,w kwietniu 2003 roku, odważyła się przedrukować z wileńskiego „Gońca Codziennego” relację Mackiewicza z pobytu w Katyniu, po kilku tygodniach została zmuszona przez „spadkobierczynię” Mackiewicza do zamieszczenia przeprosin – jak zażyczyła sobie Nina Karsov-Szechter – za naruszenie prawa!

* * *

Pisarstwo Mackiewicza, to swoistego rodzaju dokument opisujący zderzenie dwóch światów: świata wschodnich ziem Rzeczpospolitej ze światem rzeczywistości bolszewickiej, a dokładnie – z najazdem sowieckim. „Lewa wolna” opisuje wojnę z bolszewikami lat 20-tych. „Droga donikąd” rozgrywa się na kresach w czasie II wojny. Opis mordu w Prowieniszkach to pierwszy jego tekst wydrukowany w koncesjonowanym przez propagandę niemiecką, wileńskim „Gońcu Codziennym”. Późniejsze teksty są także poświęcone problemowi sowieckiemu. Miało to być ostrzeżenie dla Polaków, danie świadectwa brutalnej obecności sowieckich okupantów na kresach Rzeczpospolitej. Te kilka tekstów w „Gońcu Codziennym” kosztowało Mackiewicza wyrok śmierci, wydany przez AK.
Ostatnim tekstem, drukowanym w „Gońcu Codziennym”, tym razem za cichą zgodą oraz pełną aprobatą władz AK, był reportaż z Katynia pt. „Widziałem na własne oczy”. Zapłacił za to Mackiewicz cenę straszliwą. Za tekst ten, jak również za współpracę z „Gońcem”, prosowieccy PPR-owcy wydali na niego drugi wyrok śmierci.

To, co Mackiewicz zobaczył na własne oczy w maju 1943 roku w Katyniu, stało się jego obsesją do końca życia. Mackiewicz nigdy nie przestał myśleć i pisać o Katyniu. Katyń stał się dla Mackiewicza argumentem koronnym, ukazującym koszmar sowieckiego świata, opartego na likwidowaniu niewygodnych zbiorowości, na brutalnym, azjatyckim ludobójstwie, które w starożytnych czasach zmiatało całe narody z powierzchni ziemi.
Jednocześnie, Mackiewicz uzmysławia swojemu czytelnikowi indywidualizm ludobójstwa i indywidualizm zbrodni, przypominając, że te zbiorowości składają się przecież z pojedynczych istnień ludzkich. Tak, jak to stało się w Katyniu, gdzie każdy został osądzony indywidualnie i zginął właśnie dlatego, że był tym, kim był, że był Polakiem:

„Nie są to trupy anonimowe. Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen. To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu; tysiąc za tysiącem.

Za czasów potęgi ZSRR zamykano usta świadkom zbrodni. Dzisiaj, w 25 lat po śmierci pisarza, świat zmienił się tylko po to, aby nie zmieniło się nic.

Mirosława Kruszewska
Opublikowano: 28 lutego 2010, 09:17

https://www.salon24.pl/u/mira888/160091,jozef-mackiewicz-wciaz-uwieziony

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net