Tytuł: Lepiej bezrolnym na Pomorzu niż u nas kułakom
Autor: Józef Mackiewicz
Wydawca: “Słowo” 12.08.1936, Rok 15, Nr 220
Rok: 1936
Opis:
Lepiej bezrolnym na Pomorzu niż u nas kułakom
W poprzednim artykule zobrazowałem przeciętny stan poziomu życia chłopskiego na Pomorzu, jakże różny od tego, który jest u nas! Jako specjalnie znamienny, charakterystyczny, czy może aktualny znajduję moment, iż duża własność na Pomorzu wykazuje większy procent niż na Wileńszczyźnie.
W końcu jednak artykułu, rzuciłem pytanie, czy raczej je uprzedziłem; cóż to, w dobie kryzysu wszechświatowego, ogólnej stagnacji i szczególnie w Polsce złej konjunktury tam, na Pomorzu są sami bogacze?
Bynajmniej. Spotykałem się z biedą też. Ale może właśnie porównanie tych dwóch bied, wileńskiej i pomorskiej, jeszcze większą wykopuje przepaść pomiędzy naszą nędzą i ichnią kulturą.
Tam ludzie też narzekają. Narzekać ma prawo każdy, który traci i ten, któremu z tysiąca złotych zostało 100 i ten, któremu ze stu zostało 1. Nigdy nie zapomnę, gdy w czasie niemieckiej okupacji, uszliśmy w żyzne okolice Kowieńszczyzny i spotkaliśmy się z biedą. W Wilnie ludzie puchli z głodu, a w Poniewieżu płakali, że im w majątku z 300 krów, zostawiła wojna zaledwie 150. Bieda jest ostatecznie rzeczą względną.
Opisując więc żyjących w dobrobycie panów Sławęckiego, czy Glicę miałem zapewne do czynienia również z tą względną biedą, gdyż w czasach lepszej konjunktury zarabialiby więcej, mieli więcej krów i koni, czy jeździliby częściej swemi powozami, które w dobie stagnacji dzisiejszej trzymać muszą czasem bezużytecznie w szopie.
CHŁOPI CHŁOPÓW
Ale we wsi Pryczna, zabudowanej jak inne w murowane domy, z firankami, w domy czasem ze sztachetami żelaznemi, w budynki gospodarcze jakie u nas mają tylko zasobne dwory, jednem słowem w tej wsi tak strasznie niepodobnej do naszej, jakby z innego świata, spostrzegam naraz kilka chałup drewnianych,krytych słomą. Schludne, mocne, bielone i czyste. U nas zapewne oznaczałyby siedzibę najbogatszych kułaków wsi, ale w Prycznie odcinają się nędznie na tle ogólnem. Któż w nich mieszka?
Na progu siedzi człowiek z fajką w zębach. Stary, wytarty już, zblazowany od słonecznych pocałunków, przechylił się na głowie filcowy kapelusz bez wstążki. Człowiek ma nogi w trzewikach i czyta gazetę. Tak by mniej więcej wyglądał u nas zrujnowany inteligent. Ale to wcale nie inteligent naszego pokroju. To poprostu chłop bez ziemi, który odpoczywa po fizycznej pracy, wrócił do domu i czeka na obiad. Obiad kończy już gotować stara kobieta. Widzę zupę na płycie, jakieś oładki. Izba trochę zadymiona, ale czysta. Firanki też, tylko z papieru. Obrazy, obrus na stole, szaty, harmonja na oknie, kwiaty papierowe, krzesła
Nie, omyliłem się, tak zamożnego wnętrza nie ma u nas żaden przeciętny kułak. A ten dom? Dom nie jego. Dom należy do chłopa, ot, co tu mieszka w tym z czerwonej cegły z oszkloną werandą. A on sam pracuje najemnie u chłopów i płaci komorne 9 złotych miesięcznie. Ciężkie teraz czasy powiada, oj, ciężkie!
Ja mu wierzę. Ale czy on powierzy mnie, gdy mu opowiem jak chłopi na Polesiu, którzy i ziemię mają i chatę własną!
NĘDZARZ
W innej wsi widzę dom jak się patrzy z cegieł | takąż obok stajnię, ale wszystko wokół zapuszczone i brudne. Człowiek, który obciosuje patyk siekierą, wyciera rękę o spodnie i podaje ją na przywitanie. Z drugiej strony zaraz przyczepiło się doń dwoje dzieci. A ma ich sześcioro. Ma też konia, ale ani domu, ani ziemi, ani pieniędzy na komorne 12 złotych miesięcznie.
Młoda jeszcze żona, mimo tylu porodów, szyje cosik przy oknie w pokoju. A pokój ten, duży, jasny, o trzech wysokich oknach, umeblowany jest tak, jakby się u nas powiedziało, z miejska. Siedzimy w giętych krzesłach, a gospodarz opowiada smutne koleje losu, był tam i tam, później walczył za Polskę, później zbankrutował, później go ktoś nabrał, wreszcie jest tu i nie ma co do gęby włożyć. Takich jest oczywiście dziesiątki tysięcy. Po podwórku biegają jego kury, a w stajni stoi jego koń. Tego właśnie konia będzie musiał sprzedać, bo niema czem karmić.
Jest nędzarzem.
Procent ludzi biednych jest jednak znikomy na wsi pomorskiej. Znikomy szczególnie w porównaniu z nami. Właściwie dotyczy nie chłopów a robotników. Ci otrzymują mieszkanie i ogród, czasem płacą komorne, czasem odrabiają. Byłem u takiego, co za swoją sadybę płaci 50 dniami roboczemi w roku. Mogę stwierdzić z całą stanowczością, że tak jak on mieszka i żyje, nie mieszka u nas żaden z najbogatszych we wsi białoruskiej chłopów gospodarzy.
NA CO SIĘ OBURZA PRASA
Czterdzieści procent chłopów prenumeruje gazety, o tem już pisałem, 90 procent je czyta. W jednym domu rzuciłem od niechcenia okiem na artykuł w Kurjerze Pomorskim, który właśnie czytał gospodarz. Był to artykuł opozycyjny, atakujący rząd, który nowym osadnikom na Pomorzu narzuca jakoby budowle drewniane. Kurjer wyśmiewa się i boleje nad obniżeniem gospodarczem takiego programu, który buduje z drzewa.
Ażeby jeszcze bardziej przekonać swych czytelników, do jakiego zubożenia kraju doprowadza, któryś tam z ministrów, przedkłada fotografje nowej osady z drzewa: Dom, stodoła, obora, zagroda cała. Widok ma odstraszać bogate, murowane chłopstwo pomorskie od takiej siedziby gospodarczej. Ale w moich oczach, osada wygląda tak schludnie i zamożnie, że taką fotografję można zamieścić śmiało w pismach wileńskich jako wzorową kolonję, gdyby położona była w jednem z województw wschodnich.
Bo to jest zupełnie inna miara, zupełnie inny świat.
4 MORGI PRUSKIE TO NIE TYLKO DZIESIĘCINA
Nie da się stosować tych samych miar w ocenie wagi gatunkowej. Mało jest powiedzieć, że 4 morgi to troszkę mniej niż nasza stara dziesięcina. Że u nas ma ktoś 2 konie, a tam 5. Bo te konie są zupełnie różne i zupełnie niewspółmierne, tak samo jak poziom tamtejszego chłopa zupełnie niewspółmierny z naszym. Różnica jest nie ilościowa, a jakościowa i o tę jakość powinniśmy walczyć.
Nie pamiętam już o co poszło właściwie, ale wywiązała się niedawno polemika pomiędzy Przeglądem Wileńskimi i Białoruską Krynicą, że któreś z pism porównało tutejszego chłopa do murzyna afrykańskiego.
Naturalnie porównanie takie jest poniżające dla godności człowieka mieszkającego w Europie, ale pewnej analogji niepodobna mu zaprzeczyć, jeżeli chodzi o nasz teren. Polesie! Mój Boże! W takich warunkach żyje setki tysięcy ludzi.
Właśnie jak murzyni. Bo zachodzi pewna stała granica pomiędzy życiem chłopskiem i nie-chłopskiem. Die Beamten und die Einge borenen.
Ani w dostatku, ani w biedzie, nie da się porównać naszych chłopów do włościan Europy. Stoją niżej poziomu tej gdzieindziej silnej, zamożnej warstwy. I nie ilością jeszcze 2-ch, czy jeszcze 4-ch dziesięcin wydobędziemy z odmętu nędzy nasze chłopstwo
NIE REFORMA ROLNA, ALE KULTURA
Wobec stanu z dnia dzisiejszego, naprawdę zastraszający jest brak programu w odniesieniu do naszych mas chłopskich. Słyszeliśmy tylko o jednem lekarstwie, o reformie rolnej. Jest to lekarstwo działające demagogją, a nie zdrojem. Mógłbym odpowiedzieć równie demagogicznym frazesem, że w Afryce murzyni mają jeszcze więcej ziemi i tyle ha puszcz i stepów, wiele zapragną. Ale zostawmy żarty na boku.
Na Pomorzu i chłopi i ziemianie są jednako panami. Niema tej stałej granicy, która u nas chłopów spędza do rzędu jakiejś kasty upośledzonej. I jednocześnie wielkie majątki w niczem tam nie przeszkodziły i nie przeszkadzają dziś, w rozwoju i dobrobycie warstwy chłopskiej.
Natomiast sytuacja naszych chłopów jest beznadziejna. Dlatego natychmiastowa reforma wewnętrzna w kraju jest konieczna. Ale wolelibyśmy, żeby szła w kierunku stopniowego podniesienia mas chłopskich do poziomu kulturalnego włościan Pomorza, aniżeli stopniowe obniżanie kulturalnej większej własności ziemskiej do poziomu sowietów.
J. M.