Tytuł: Wokół promocji “Buntu rojstów” – zapomniane listy Józefa Mackiewicza
Autor: Libera Paweł
Wydawca: Artykuł nadesłany przez Autora (pawel.libera@interia.pl); wcześniej drukowany w: “Arcana” 2008, nr 81-82, s. 203-213
Rok: 2008
Opis:
Wokół promocji “Buntu rojstów” – zapomniane listy Józefa Mackiewicza
Za pierwszą znaczącą książkę Józefa Mackiewicza przyjęło się uważać Bunt rojstów wydany w 1938 roku. Sama książka była wyczerpująco omawiana w niemalże wszystkich najważniejszych pracach dotyczących twórczości pisarza, natomiast mniej uwagi przywiązywano do działań mających na celu wydanie jej drukiem.
Z zamiarem wydania swych reportaży Mackiewicz nosił się już od pewnego czasu, ale obawiał się niepowodzenia, które spotkało go poprzednio. W celu zapewnienia sobie lepszych warunków o pomoc prosił innych, wpływowych literatów, ale nie bez znaczenia okazała się również nieoczekiwana konfiskata przedmowy do książki. Epizod ten dotychczas umykał uwadze badających twórczość i biografię pisarza, a zasługuje na uwagę choćby z tego względu, że w Buncie rojstów doskonale widać Mackiewicza – literata zaangażowanego, tego którego poznają czytelnicy na emigracji w jego najważniejszych dziełach. Nowe, interesujące światło rzucają nań zapomniane listy pisarza towarzyszące pierwszemu wydaniu Buntu rojstów.
Trudne początki
Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej, w czerwcu 1921 r. młody ułan Józef Mackiewicz rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim. W stolicy nie zabawił jednak długo i w 1922 roku przeniósł się na Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie. To w tym okresie powstały jego pierwsze próby dziennikarskie. W 1924 r., w wieku 22 lat Józef ożenił się po raz pierwszy z nauczycielką z Wilna, Antoniną Kopańską. Musiał przerwać studia i został zmuszony do pracy zarobkowej, najpierw jako zamiejscowy korespondent, a później jako dziennikarz w wydawanym przez starszego brata Stanisława wileńskim “Słowie”.
Przez długi czas Józef Mackiewicz żył w cieniu niewiele, bo zaledwie sześć lat starszego brata. Stanisław był autorem spotkania Piłsudskiego z arystokracją polską w Nieświeżu, posłem na Sejm (1928-1935) i autorem wydanej w 1931 roku Myśli w obcęgach. Wzorem brata znanego publicysty, młodszy Mackiewicz nie miał zamiaru poprzestawać na dziennikarstwie, jego teksty świadczą o tym, że dążył w stronę innych form literackich. Nie było to jednak wcale łatwe. Wbrew pozorom na łamach “Słowa” miał ograniczone możliwości publikacji. Zajmował się reportażem i tylko w ten sposób mógł przemycać pewne wątki krytyczne lub dyskusyjne. “Tylko via Charkiewicz mogą się u nas ukazywać w ‘Słowie’ recenzje literackie i od niego tylko zależą”(1) pisał pod koniec lat 30., a kilka lat później, już w okresie zaboru sowieckiego, wymknęło mu się gorzkie stwierdzenie, że do “publicystyki ‘Słowo’ wileńskie, w którym pracował go nie dopuszczało”(2).
Trzeba jednak przyznać, że uprawiany przez niego z zamiłowaniem reportaż nie mieści się w granicach zwykłego tekstu informacyjnego, bliższy jest formie literackiej. Dlatego można przypuszczać, że Mackiewiczowi zależało na wydaniu pierwszej książki. W opublikowanym niedawno liście drugiej żony Mackiewicza Barbary Toporskiej do Włodzimierza Odojewskiego z 13 X 1983 r.(3) Toporska uznała sprawę debiutu książkowego za “mało ważną”. Być może tak wyglądało to z perspektywy ponad czterdziestu lat, ale trudno się z nią zgodzić, szczególnie kiedy zapoznamy się ze wszystkimi zabiegami jakie czynił Józef Mackiewicz dla wydania swoich książek.
Pierwsza próba miała miejsce w 1931 roku, kiedy wraz z Kazimierzem Łęczyckim napisał sztukę Pan poseł i Julia. Niewiele o niej wiadomo, najprawodopodobniej nie ukazała się nawet drukiem i rozgłosu autorowi nie przyniosła(4). Na drugą trzeba było czekać pięć lat, ale powieść, a raczej pamflet na ówczesne stosunki panujące w Wilnie wydano pod pseudonimem Felicji Romanowskiej, toteż nie mogła być uznawana de facto za dorobek autorski młodego dziennikarza. Nawet jeśli napisał najwięcej spośród czterech innych autorów Wileńskiej powieści kryminalnej(5). Dopiero trzy lata później ukazała się pierwsza samodzielnie napisana przez Mackiewicza książka 16-go między trzecią i siódmą. Ten zbiór nowel wydano również nakładem “Słowa” w 1936 roku, ale krytyka nie odniosła się do niego wcale pozytywnie. Miażdżącą i nie pozostawiającą na autorze suchej nitki recenzję książki zamieścił w wileńskich “Środach literackich” A. Mikułko. “Mackiewicz nie umie literacko poradzić sobie z tematem (…) spostrzegawczy dziennikarz to jeszcze nie literat (…).” pisał dodając, że “artykuły i opowiadania ‘jako tako’ wyglądające w piśmie codziennym zebrane w książkę sięgają co najwyżej pogranicza dziennikarstwa i literatury. Przyznanie tego ‘miejsca’ autorowi 16-go … to przyznanie niemal zaszczytu”. Mikułko oskarżał Mackiewicza o “wodnisty styl” i twierdził, że książka należy do tzw. literatury “domowo-rodzinnej”. Recenzję kończył bez cienia litości: “jeśli autor zechciał wyspowiadać się, to dlaczego koniecznie przed ogółem i w druku? Teraz zapewne będzie się wstydził swego ostatniego ‘postępku’ – pierwocin literackich”(6).
Nie wiadomo jak te słowa przyjął Mackiewicz, ale na pewno nie należały do utwierdzających w wyborze drogi literackiej. Tym bardziej, że o opinię na temat książki prosił znanego wówczas krytyka literatury, rotmistrza Karola Zawodzińskiego. W 1936 roku ofiarował mu ją z prośbą o ocenę, co sugerowała dedykacja: “Wielce szanownemu Karolowi Zawodzińskiemu z prośbą o łaskawą ocenę”(7). Nie wiadomo jednak czy się jej w ogóle doczekał.
Podsumowanie początków twórczości Mackiewicza wypada dosyć blado. W 1937 r. miał już za sobą kilkanaście lat pracy jako dziennikarz i pierwsze, nieudane próby pisarskie. Sztuka nie została zauważona, pamflet powstał pod pseudonimem i był owocem prac autora zbiorowego, a literacki debiut doczekał się dyskwalifikującej krytyki. Przełom miała przynieść dopiero następna, ostatnia przed wojną próba.
Bunt rojstów
Reportaże, które złożyły się na Bunt rojstów powstały w przeciągu trzech lat, od 1935 do 1937 roku i wszystkie były drukowane na łamach “Słowa”. Decyzję o publikacji Mackiewicz podjął dość wcześnie, już w marcu 1937 roku pisał, że planował wydać je “‘odaktualnione’ z codzienności prasowej”(8). Można jednak przypuszczać, że nie była to łatwa decyzja: musiał obawiać się porażki takiej jaka spotkała go poprzednio i krytyki nie tylko ze strony przeciwników politycznych, ale i ze strony recenzentów literackich.
Najprawdopodobniej właśnie dlatego z prośbą o wsparcie Józef Mackiewicz zwrócił się do znanego i cenionego krytyka-kawalerzysty, wówczas rotmistrza w stanie spoczynku, Karola Zawodzińskiego(9). Zawodziński znał już Józefa Mackiewicza osobiście, ale nie wiadomo dokładnie kiedy ich drogi zeszły się po raz pierwszy. Czy było to jeszcze w czasach walk o granice odradzającej się Polski? Mackiewicz zanim na własne życzenie został przeniesiony do 13 pułku ułanów wileńskich służył krótko w 10 pułku ułanów litewskich(10), tym samym, z którym przez dłuższy czas związany był Zawodziński(11). Spotkać się mogli również później, przy wielu innych okazjach wojennych albo już w latach 30. w okresie, kiedy krytyk często bywał na Wileńszczyźnie(12) i współpracował ze “Słowem”. Stanisław Mackiewicz uważał Zawodzińskiego za sympatyka pisma, prosił o teksty okolicznościowe, a nawet posuwał się nawet do propozycji czasowego redagowania “Słowa” przez tego ostatniego(13).
Zawodziński cenił reportaże Józefa. W jednej ze swoich ważniejszych książek, oceniając dorobek współczesnej mu literatury odrodzonej Polski, kilka miłych słów wyróżnienia poświęcił Mackiewiczowi: “Gdy jesteśmy przy tematach litewskich, koniecznie musimy wspomnieć reportaże w ‘Słowie’ niestrudzonego publicysty-wędrownika po kraju J(ózefa) M(ackiewicza). Reportaże te złożą się w książce poza ich znaczeniem polityczno-społecznem na barwną, świetnie napisaną całość”(14) – pisał w 1937 roku. Skąd Zawodziński wiedział, że reportaże mają być publikowane? Czy była to informacja, którą uzyskał od autora, czy sugestia, którą sam mu podsunął? Książkę wydał przed otrzymaniem listu Mackiewicza, a zamieszczony poniżej list do Zawodzińskiego ogranicza się do podziękowania za miłe słowa i reklamę planowanej książki.
Początkowo zapowiadaną książką Mackiewicza miał zainteresować się sam Melchior Wańkowicz, współwłaściciel wydawnictwa “Rój”. Z nieznanych przyczyn nie doszło do realizacji tych zamierzeń, książka w “Roju” się nie ukazała. Mackiewicz prosił o interwencję u Wańkowicza właśnie Zawodzińskiego, ale ten chyba nie okazał się wystarczająco skuteczny. Przyczyna najprawdopodobniej była jednak głębsza: czy nie chodziło o rozbieżne zaangażowanie polityczne obydwóch pisarzy? Bunt rojstów niosący potężny ładunek krytyki wobec administracji polskiej na Kresach doskonale wpisywał się w opozycyjną działalność “Słowa” w drugiej połowie lat 30. Działalność tak konsekwentną i nieugiętą przeciwko polityce zewnętrznej i wewnętrznej “pułkowników”, że zaprowadziła nawet redaktora naczelnego za druty obozu w Berezie Kartuskiej. Wańkowicz w tym czasie beztrosko korzystał z przychylności tejże administracji, korzystał z pomocy wojewodów i starostów, poruszał się ich samochodami, kiedy szukał nowych tematów. Przyjaciel Mackiewicza, Michał Kryspin Pawlikowski nazwał Wańkowicza “bardem” tego okresu w historii Polski(15). Publikując reportaże Mackiewicza Wańkowicz naraziłby się całej kresowej administracji i to było chyba właściwą przyczyną jego milczenia.
Zbiór reportaży ukazał się ostatecznie na początku 1938 roku nakładem “Słowa”, co z punktu widzenia Józefa Mackiewicza trudno uznać za sukces. Raczej była to ostateczność. Protekcja rotmistrza Zawodzińskiego okazała się mimo to skuteczna w innej, nie mniej istotnej sprawie. To najprawdopodobniej on skontaktował się z Antonim Ferdynandem Ossendowskim, znanym i rozrywanym podróżnikiem i pisarzem, który napisał drugą przedmowę do Buntu rojstów. Było to posunięcie decydujące, a przedmowa bardzo ucieszyła Mackiewicza i przyczyniła się do dalszej, i bardzo skutecznej reklamy, bo dokonanej za pomocą skandalu.
Konfiskata
Książka miała ukazać się na początku roku 1938. Pamiętając poprzednie zarzuty, Mackiewicz dbał o staranne przygotowanie każdego szczegółu. Oprócz gruntownie poprawionej wersji reportaży książka zawierała fotografie i okładkę autorstwa Jerzego Hoppena, artysty i kierownika pracowni grafiki Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. “Jerzemu Hoppenowi dziękuję za artystyczną, piękną okładkę książki, która jest ją [!!!] ozdobą i będzie powodzeniem autor”(16) – napisał mu w dedykacji Mackiewicz. Projekt okładki nie był bez znaczenia, bo przecież recenzja A. Mikułko twierdziła, że okładka pierwszej książki Mackiewicza była “jak w powieściach kryminalnych lub senniku egipskim. Wstrętna”(17).
Książka miała dwie przedmowy. Pierwszą napisał F. A. Ossendowski, drugą, zapewnioną już wcześniej, Ludwik Chomiński, ziemianin, wolnomularz i ludowiec reprezentujący poglądy zbliżone do środowiska krajowców. W połączeniu z rolą, jaką Chomiński odgrywał w ówczesnym środowisku kulturalnym i społecznym Wilna jego przedmowa miała niebagatelne znaczenie, gdyż zapewniała “patronat” znanej postaci, a jednocześnie świadczyła o świadomym wyborze politycznego znaczenia książki.
Jednakże najważniejszą okazała się przedmowa Ossendowskiego, która najpierw została opublikowana w formie artykułu na łamach wileńskiego “Słowa” w świątecznym numerze pisma(18). Tekst podróżnika został skonfiskowany przez miejscową cenzurę i numer wydrukowano z białymi plamami po artykule. Cat-Mackiewicz tłumaczył później w artykule wstępnym, że “Artykuł Ossendowskiego został skonfiskowany za krytykę postępowania naszej administracji wobec miejscowych włościan”(19). Sprzeciw miały budzić słowa o chłopach zakutych w kajdany.
Za ingerencją cenzury w tekst artykułu kryć się miał wojewoda Ludwik Bociański realizujący wówczas twardą politykę generała Sławoja Składkowskiego w stosunku do mniejszości narodowych na Kresach. Powodem konfiskaty miał być nie tylko wydźwięk polityczny samej wzmianki o zakuciu białoruskich chłopów, ale prawdopodobnie również osobista niechęć Bociańskiego do niejednokrotnie narażającego go na kpiny “Słowa”. Przyjaciel Józefa Mackiewicza i redaktor dodatku łowieckiego do “Słowa”, Michał Kryspin Pawlikowski, który wówczas współpracował z wojewodą, wspominał później, że w pewnym okresie pismo konfiskowano na polecenie Bociańskiego regularnie co tydzień, a nawet co drugi dzień(20). O jego czynnej roli w następujących po sobie konfiskatach wileńskiego “Słowa” przekonany był i Józef Mackiewicz i redakcja pisma. Po konfiskacie numeru z pierwszego kwietnia 1938 roku, nie podpisany tekst otwarcie oznajmiał: “Od czasu objęcia urzędu przez woj. Bociańskiego, jesteśmy bowiem w dziedzinie konfiskat placówką … uprzywilejowaną”(21). Sam wojewoda pochodził z Polski centralnej i choć miał już odpowiednią praktykę na Kresach w garnizonie KOP w Mołodecznie to nie cieszył się uznaniem w oczach miejscowych zwolenników idei “krajowości” ani tym bardziej lewego skrzydła piłsudczyków. Pogląd ten całkowicie podzielała redakcja “Słowa”: Cat-Mackiewicz po odwołaniu wojewody w maju 1939 roku stwierdził, że z punktu widzenia polityki racji stanu jego rządy nie pozyskały nic nowego, a wręcz przeciwnie, ich skutki będą musiały być odrobione przez następców Bociańskiego(22). Również znany sowietolog, profesor Sukiennicki złośliwie wspominał po latach, że wojewoda “wprowadzał rządy ‘silnej ręki’ ( i – jak dowcipkowano w Wilnie – ‘słabej głowy’)”(23).
Ostry kurs wobec “Słowa” trwał do odejścia wojewody. Konfiskowano artykuły z błachych i czasami dziwnych powodów.”(…) wileński cenzor jest i głupi i skrupulatny. Niedawno skonfiskował ustęp z artykułu J.M., że w Rosji były mrozy i zaspy śnieżne większe, więc przy -15° nikt się niemi nie mógł tłumaczyć. Skonfiskowali na zasadzie ‘ochrony Państwa'” – pisała do Zawodzińskiego w 1939 roku pracująca w redakcji “Słowa” Barbara Toporska, żona Józefa Mackiewicza(24).
Tym razem jednak konfiskata przedmowy Ossendowskiego odbiła się szerokim echem. “Zrobiło to w Wilnie kolosalne wrażenie, ze względu na nazwisko Pana Profesora” – pisał Mackiewicz do Ossendowskiego. W rzeczywistości jednak konfiskata ta przysporzyła Mackiewiczowi niemało problemów. Pisarz nie wiedział co powinien robić dalej, czy ugiąć się i wydać książkę bez przedmowy, czy też wydać z przedmową i zaryzykować konfiskatę. Dostrzegał również i pewne dogodności płynące z tytułu konfiskaty: “Być może jednak dobrze dla mojej książki, gdyż jeszcze nie będąc w niej wydrukowana już – uległa konfiskacie (a nie została wydrukowana jedynie ze względu na opóźnienie okładki)” – pisał do Ossendowskiego(25).
Słowa te mogą przypominać inne podobne sytuacje, których bohaterem był nieco wcześniej Józef Łobodowski. W latach 30., ten początkujący wówczas poeta lubelski opublikował pierwsze tomiki wierszy. Przeszły jednak niezauważone. Dopiero kiedy w 1932 roku prokuratura skonfiskowała tomik O czerownej krwi o Łobodowskim zrobiło się głośno. Złośliwi oskarżali go później o to, że w ten sposób zabiega o reklamę. Trudno powiedzieć na ile taka konfiskata, zarówno w przypadku Łobodowskiego jak i Mackiewicza była świadomym zabiegiem czy prowokacją z ich strony. Faktem jednak jest, że dostarczyła obydwu twórcom doskonałej reklamy. W przypadku Buntu rojstów ostatecznie po wycięciu kilku zdań z przedmowy Ossendowskiego książkę sprzedawano bezpośrednio w księgarni i “administracji” “Słowa” w cenie 4 złotych za egzemplarz(26). Przedmowa Chomińskiego nie została skonfiskowana.
Zakończenie
Książka, jak już wiadomo, została bardzo dobrze przyjęta przez krytykę(27), ale o wypadkach, które towarzyszyły jej ukazaniu się dotychczas niewiele pisano. Interesujące światło rzucają na ten epizod listy J. Mackiewicza do Zawodzińskiego i do Ossendowskiego. Pierwsze znajdują się w spuściźnie F. A. Ossendowskiego w Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie, drugie w spuściźnie K. W. Zawodzińskiego w Bibliotece Narodowej. O jednym z listów Mackiewicza do Ossendowskiego wspominał dotychczas tylko Witold Stanisław Michałowski, osiemnaście lat temu w swej pracy o wielkim podróżniku. Sama sprawa wydania “Buntu rojstów” go nie interesowała i ograniczył się do zacytowania skonfiskowanych słów: “zakucie przez policję w kajdany rybaków”(28). Listów do Zawodzińskiego dotychczas nie cytowano.
Sam epizod ukazuje ambicje literackie Mackiewicza i jego wysiłki towarzyszące wydaniu najważniejszej książki jaką ogłosił w II RP. Dlatego szkoda, że obydwie przedmowy, Ossendowskiego i Chomińskiego, których pozyskanie i opublikowanie w 1938 roku tak leżało na sercu Józefowi Mackiewiczowi i tyle go kosztowało, zostały całkowicie pominięte w bardzo solidnym skądinąd wydaniu Buntu rojstów w serii Dzieła(29).
ZAŁACZNIKI
(Listy podano w kolejności chronologicznej, zachowano pisownię oryginalną).
List Józefa Mackiewicza do Karola Zawodzińskiego z 25 III 1937
Wilno, dnia 25 marca 1937.
WIELCE SZANOWNY PANIE
Będąc w ciągłych rozjazdach i różnorakich perypetjach, nie mogłem się zdobyć przez czas tak długi na wyrażenie Panu serdecznej wdzięczności za miłe listy i za wzmiankę w ostatniej książce[(30)], tudzież za dedykację.
Przedewszystkiem w tej sprawie, chciałbym zawiadomić, że książki z dedykacją nie chciałem odstąpić p. Charkiewiczowi[(31)], a on mi mówił, że nie otrzymał. Niestety tylko via Charkiewicz mogą się u nas ukazywać w “Słowie” recenzje literackie i od niego tylko zależą. Mówił mi, że o poprzedniej książce Pana napisze, a o drugiej jak ją dostanie.
Rozmawiałem również z bratem w sprawie notatki o “Pionie”. Twierdził, iż była to drobna notatka, którą polecił zacytować swojego czasu, a rękopisu nie ma i odnaleźć go nie jest w tej chwili w stanie. – Przykro mi bardzo, iż żadnej ze spraw Pana nie umiałem definitywnie załatwić.
Rozprawą Pańską o literaturze jestem naprawdę szczerze zachwycony. Szkoda, że mimowolnych dygresji w kierunku malarstwa, które są niezwykle świetne i trafne, nie rozwinie Pan w specjalne studjum o pozycji artystycznej, jaką zajmuje współczesne malarstwo w twórczości ogólnej. Malarze, moim zdaniem, są ludźmi tak strasznie głupiemi, że trzeba im mówić prawdę w oczy, inaczej nic nie rozumieją.
Obawiam [się], czy nie uzna Pan to za zbyt daleko posunięte natręctwo z mojej strony, oraz czy ze względu na osobiste stosunki uzna Pan za możliwe mi pomóc, gdybym Go ośmielił się jak najuprzejmiej prosić o pośrednictwo w następującej sprawie:
Zamierzam wydać “odaktualnione” z codzienności prasowej, swoje reportaże p.t. “Bunt Rojstów”. Przedmowę do nich ma napisać Ludwik Chomiński. – Jestem w posiadaniu listu Melchjora Wańkowicza, który między inn. zawiera taki passus: … “z przyjemnością się dowiaduję, że chciałby Pan wydać swoją książkę w ‘Roju’…”. W tej sprawie pertraktowaliśmy listownie. Stanęło na tem, że wyszlę mu rękopis. Przez długi czas tego nie czyniłem, nie mając czasu. Otrzymałem od Wańkowicza kartkę (z Hitlerem) dlaczego nie przysyłam rękopisu. Zdobyłem się wreszcie na ukończenie pracy, a ponieważ nie chciałem jej podwajać przepisywaniem na maszynie, przeto posłałem oryginał z przeróbek gazetowych, jedyny przezemnie posiadany. – Mija już blizko dwa miesiące (a może i więcej) a żadnej odpowiedzi nie mam i na moje listy też. Może się zniechęcił, a może ma jakie inne plany Stalin go tam wie! … Otóż czy przy okazji, jeżeli by się taka nadażyła [sic!], albo chociaż telefonicznie, jeżeli to oczywiście możliwe – mógł by się Pan wstawić za mną lub przynajmniej uprzejmie zapytać? – Bardzo przepraszam za śmiałość, jak się to u nas mówi.
Z okazji Świąt pozwalam sobie złożyć najserdeczniejsze życzenia, łącząc wyrazy głębokiego szacunku i poważania.
Józef Mackiewicz
BN, Rps. 7419. Korespondencja K.W. Zawodzińskiego, t. XX, k. 5 r.-v.
List Józefa Mackiewicza do Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego z 27 XII 1937
Wilno, dnia 27 grudnia 1937.
WIELCE SZANOWNY PANIE PROFESORZE!
Spieszę podziekować serdecznie za piękną przedmowę, którą byłem równie zachwycony jak dumny, że ozdobi moje rojsty. Ale u nas, właśnie na tych rojstach dzieje się różnie i oto przedsmak tutejszej rzeczywistości:
Przedmową Pana Profesora zachwycony był również p. Charkiewicz, tudzież inni koledzy moi redakcyjni, którym dałem do przeczytania. Stanęło na tem, że redakcja “Słowa” prosiła mnie, bym ze swej, gotowej już, książki zechciał udzielić tej przedmowy do świątecznego numeru. Zapóźno już było, żeby się z Panem Profesorem w tej sprawie porozumiewać, więc zdecydowałem się zgodzić, zresztą przyznam, dosyć chętnie, bo to i dla książki mojej reklama i ostatecznie nie sądziłem by Pan Profesor miał coś przeciw temu. – Dobrze, czy źle … ale przedmowa ukazała się w “Słowie” z dopiskiem, który widnieje w przesłanym przez mnie tekście. – Być może jednak dobrze dla mojej książki, gdyż jeszcze nie będąc w niej wydrukowana już – uległa konfiskacie, ( a nie została jedynie wydrukowana ze względu na opóźnienie okładki). W ten zatem cudowny sposób cała książka ocalała przed zagładą.
Konfiskował oczwiście referent prasowy starostwa grodzkiego. O ile mi wszakże wiadomo, wojewoda-pan tutejszy (“nietutejszy”) wszechwładny, Bociański, polecił przedmowę skonfiskować. Zrobiło to w Wilnie kolosalne wrażenie, ze względu na nazwisko Pana Profesora.
Naturalnie wstrzymałem wydanie książki, bo jej teraz bez przedmowy nie chcę żadną miarą w świat wypuścić, ale zachodzi pytanie: co dalej robić? I otóż w tej sprawie również ośmielam się zasięgnąć Pana Profesora rady. Istnieje bowiem kilka koncepcji:
Przedewszystkiem zdaje się nie ulegać wątpliwości, że sąd konfiskaty nie zatwierdzi. A więc czy czekać na tę decyzję? – Przyznam, iż nie chciałbym przedłużać i tak już spóźnionego wydania.
Wydać nieznaczną część nakładu z przedmową, ulec konfiskacie i oczekiwać na proces?
Wydać nieznaczną część nakładu z białemi plamami przedmowy, a doczekawszy uchylenia konfiskaty – wydać resztę jako “nakład drugi”?
Prosić Pana Profesora o zmianę zakwestjonowanych ustępów? – Ale skąd pewność, że wobec takiego nastawienia władz lokalnych i ich kompletnego “prizwoła”, nie skonfiskują one cokolwiek bądź będzie napisane rzeczowego?
Otóż byłbym niezmiernie wdzięczny Panu Profesorowi za radę w tej materji, a także do pewnego stopnia decyzję w sprawie napisanej przez Niego przedmowy, bez której w żadnym wypadku nie chciałbym “rojstów” puszczać w świat.
Załączam wycinek ze skonfiskowanemi ustępami.[(32)]
Zechce Pan Profesor przyjąć wyrazy głębokiego szacunku i poważania.
J. Mackiewicz
MLAM, Rps. 1900. Korespondencja Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, tom XIV, k. 56 r.-v.
List Józefa Mackiewicza do Karola Zawodzińskiego z 19 I 1938
Wilno, dnia 19 stycznia 1938 r.
WIELCE SZANOWNY PANIE!
Przesłałem mu wczoraj egzemplarz mojej książki p.t. “Bunt rojstów”. – Mówił mi Charkiewicz, że się Pan osobiście gorąco wstawiał zamną u Ossendowskiego żeby napisał przedmowę. Serdecznie dziękuję. Zdaje mi się, że wybór dosyć szczęśliwy, jeżeli chodzi o t.zw. “głośne” nazwisko. Temwięcej zaś, że przedmowa, moim zdaniem, jest b. dobra. – Tutejszy wojewoda skonfiskował ją w “Słowie”. Sąd zaś zatwierdził konfiskatę w jednym tylko punkcie, resztę uchyliwszy. Puściłem więc książkę z białą plamą w przedmowie. Jeżeli proces Ossendowski wygra, puszczę resztę egzemplarzy jako “nakład drugi po konfiskacie”. Może to zrobi trochę reklamy…
Byłbym Panu serdecznie wdzięczny, gdyby się zechciał tym moim tworem, w ramach oczywiście nie przysporzających mu kłopotu, trochę się zaopiekować. Pisał Pan kiedyś o “powieści kryminalnej” w “Tygodniku”. Czyby teraz nie mógł Pan “Buntu” swym świetnym piórem gdzieś popchnąć? Ostatecznie poprzeć u “silnych mira siewo” świata literackiego.
W każdym razie za dotychczasowo okazaną życzliwość i takąż, miemam w przyszłości, serdecznie dziękując, łączę wyrazy szacunku i poważania.
Józef Mackiewicz
BN, Rps. 7419. Korespondencja K. W. Zawodzińskiego, t. XX, k. 6 r.
List Józefa Mackiewicza do Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego z 28 III 1938
Wilno, dnia 28 marca 1938 r.
WIELCE SZANOWNY PANIE PROFESORZE!
Przed kilku dniami odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie przedmowy do “Buntu rojstów”. Nie wiem już czy mogę nazwać fakt ten charakterystycznym, ale: nie ośmielono się pociągnąć do odpowiedzialności Pana Profesora, jakkolwiek był podpisany pełnym imnieniem i nazwiskiem, a przepisy prasowe mówią wyraźnie o wspólnej odpowiedzialności redaktora i autora, w razie jego ujawnienia…
A zatem oskarżenie skierowano tylko w stosunku do maluczkiego redaktora odpowiedzialnego “Słowa”. – Chodzi tu o ustęp (w książce pozostawiony białą plamą) mówiący o zakuwaniu przez policję w kajdany. – Ponieważ rozprawę wyznaczono nagle, tak że nie mieliśmy czasu na porozumienie z Panem Profesorem, więc niestety bez Jego wiedzy, ale powołaliśmy Pana na świadka. Sprawa została odroczona. – badanie Pana Profesora, drogą rekwizycji w Warszawie, wyznaczone zostało na dzień 1-go kwietnia.
Ponieważ ustęp ten odpowiada prawdzie, a dotyczy głośnej sprawy naroczańskiej, chcemy przypomnieć opinji publicznej, jeszcze raz, całe meritum i przeprowadzić dowód prawdy. Adwokatowi naszemu, chodziło by przeto, żeby Pan Profesor był łaskaw zeznać, iż napisał zakwestjonowane zdanie wyłącznie na podstawie treści rozdziału “Michał Rolicz w kajdanach” dając jej wiarę, w związku z przedstawionym w tym rozdziale losem jaki spotkał dwuch rybaków: Rolicza i Subocza.
Zeznanie tego rodzaju (które zresztą odpowiada całkowicie prawdzie) da nam możność powołania w dalszym ciągu, wymienionych rybaków na świadków. Wtedy dopiero wyciągniemy całą sprawę na światło.
Przepraszam, że z mego powodu, narażony jest Pan Profesor na kłopoty.
Łączę wyrazy głębokiego szacunku i poważania
Józef Mackiewicz
MLAM, Rps. 1900. Korespondencja Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, tom XIV, k. 58 r.
Przypisy
(1) Biblioteka Narodowa [dalej – BN]. Rps. 7419, Korespondencja K. W. Zawodzińskiego, t. XX, k. 5 r-v. List Józefa Mackiewicza do Karola Zawodzińskiego z 25 III 1937.
(2) J. Mackiewicz, Prawda w oczy nie kole, Londyn 2002, s. 7.
(3) W. Odojewski, Samoobrona i samobójstwo, “Rzeczpospolita” 1 II 2008.
(4) W. Bolecki, Ptasznik z Wilna: o Józefie Mackiewiczu: (zarys monograficzny), wyd. 2 uzup., popr. I rozsz., Kraków 2007, s. 78.
(5) Por. W. Lewandowski, Wstęp [w:] F. Romanowska, Wileńska powieść kryminalna, Londyn 1995, s. 16.
(6) A. Mikułko, Na pograniczu dziennikarstwa i literatury, “Środy Literackie” Wilno, listopad 1936, nr 5, s. 40-41.
(7) Egzemplarz książki z dedykacją znajduje się w bibliotece Muzeum Literatury im. M. Mickiewicza w Warszawie [dalej – MLAM], sygn. 27.161.
(8) BN, Rps. 7419. Korespondencja K.W. Zawodzińskiego, t. XIX., k. 5. List Józefa Mackiewicza do Karola Zawodzińskiego z 25 III 1937 r.
(9) Patrz: A. Szałagan, Karol Wiktor Zawodziński, w: J. Czachowska, A. Szałagan (oprac.), Współcześni polscy pisarze badacze literatury. Słownik biobibliograficzny, t. 9: W-Z, Warszawa 2004.
(10) Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego, akta studenckie Józefa Mackiewicza, nr albumu 10.729: życiorys.
(11) A. Biernacki, Rotmistrz Zawodziński, “Kultura” nr 7/634 – 8/635, 2000, s. 156. (12) W. Lednicki, K. W. Zawodziński, rotmistrz-profesor. Wspomnienie osobiste, “Wiadomości” nr 23 (218), 4 VI 1950, s. 1.
(13) BN, Rps. 7419. Korespondencja K. W. Zawodzińskiego, t. XX, k. 15. List Stanisława Mackiewicza do Karola Zawodzińskiego z 1 II 1936 r.
(14) K.W. Zawodziński, Blaski i nędze realizmu powieściowego w latach ostatnich, Warszawa 1937, s. 58.
(15) M. K. Pawlikowski, Wojna i sezon, Paryż 1965, s. 284.
(16) Egzemplarz darowany J. Hopperowi w zbiorach Biblioteki Narodowej, sygn. II 344.147.
(17) A. Mikułko, Na pograniczu dziennikarstwa i literatury, op. cit., s. 41.
(18) “Słowo” 26 XII 1937, nr 355.
(19) Cat, Konfiskata świątecznego numeru “Słowa”, “Słowo” nr 360, 31 XII 1937, s. 1.
(20) M. K. Pawlikowski, Wojna i sezon, Paryż 1965, s. 278-280.
(21) “Prima aprilis” skonfiskowany, “Słowo” 2 kwietnia 1938, nr 91 (5016), s. 2.
(22) S. Cat Mackiewicz, Kto mnie wołał, czego chciał…, Warszawa1972, s. 23-24.
(23) W. Sukiennicki, Legenda i rzeczywistość. Wspomnienia i uwagi o dwudziestu latach USB w Wilnie, Paryż 1967, s. 65.
(24) BN, Rps. 7419. Korespondencja K. W. Zawodzińskiego, t. XXIX, k. 33.
(25) MLAM, Rps. 1900. Korespondencja Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego, tom XIV, k. 56 r.-v.
(26) Patrz np. reklama w “Słowie” z 26 III 1938, nr 84 (5008), s. 7.
(27) Patrz W. Lewandowski, Józef Mackiewicz. Artyzm, biografia, recepcja, Londyn 2000, s. 74-79.
(28) W. S. Michałowski, Tajemnica Ossendowskiego, Warszawa 1990, s. 150 oraz W. S. Michałowski, Wielkie safari Antoniego O. Kim był Antoni Ferdynand Ossendowski, Warszawa 2004, s. 269.
(29) J. Mackiewicz, Bunt rojstów (Dzieła t. 13), Londyn 2002.
(30) Patrz wyżej.
(31) Walerian Charkiewicz (…) historyk, związany z konserwatystami wileńskimi, długoletni współpracownik “Słowa” (J. Jackl, Charkiewicz Walerian, w: Słownik historyków polskich, Warszawa 1994, s. 7; R. Witkowski, Przedmowa, w: W. Charkiewicz, Zmierzch unii kościelnej na Litwie i Białorusi (przyczynki do dziejów kultury polskiej na północno-wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej), “Lituano-Slavica Posnanensia. Studia historyczne” t. XI, Poznań 2005, s. 3-5).
(32) Brak w MLAM.