Tytuł: Bij komunistów, ratuj wolną myśl
Autor: Lisiewicz Piotr
Wydawca: “Niezależna Gazeta Polska”, wrzesień 2007, nr 9 (19)
Rok: 2007
Opis:
Bij komunistów, ratuj wolną myśl
Gawrony są przecież ptakami też przelotnymi, które pod swoimi skrzydłami pozwalają przesuwać się ziemi z północy na południe i z południa na północ: lasy, pola, rzeki, wieże kościelne, ubogie podwórka, twarze ku niebu obróconych drzew, wstęgi szos, pod słońce migające szyny i znów lasy, znów łąki… Jednym słowem, kraje całe, różnorodne, okupowane i nie okupowane, łachy piaszczyste przy jeziorach, obce zachody i wschody słońca… jakżeby to wyrazić po ichniemu: wielką przestrzeń i wielką wolność: “kraaa… kraaa?” (fragment powieści Droga donikąd).
Trochę o zoologii
W 1988 r. delegacja Polskiego Towarzystwa Historycznego odwiedziła generała Jaruzelskiego. W pewnym momencie jeden z profesorów spytał generała, kto jest jego zdaniem najwybitniejszym polskim pisarzem historycznym. – Mackiewicz – odpowiedział Jaruzelski bez zastanowienia. Sekretarz generała chciał tę odpowiedź uściślić: – Cat? Jaruzelski zaprzeczył: – Nie, Józef. Józef Mackiewicz.
Anegdota ta przywodzi na myśl inną, którą przytacza Waldemar Łysiak w książce Salon. Rzeczpospolita kłamców. Opowiada, jak w pewnym antykwariacie udało mu się kupić książkę Jacka Kuronia z dedykacją autora dla generała Kiszczaka. “Jestem pełen podziwu dla Pana osobiście i roli jaką Pan odegrał w naszej pokojowej rewolucji” – napisał Kuroń. Osobiste wyrazy podziwu od Kuronia znaczyły dla Kiszczaka tyle, że pani Kiszczakowa… opchnęła książkę antykwariuszowi.
Ironiczny sens sceny, w której komunistyczny dyktator wychwala dorobek najbardziej antykomunistycznego pisarza, wynika dodatkowo z tego, jak potraktowali Mackiewicza po 1989 r. obrońcy generała.
W 1991 r. Adam Michnik udzielił wywiadu pismu “Nowe Książki” (9/1991): “O ile uważam, że można zrozumieć Mackiewicza, o tyle zupełnie nie pojmuję, jak można go gloryfikować. Wie Pan, czego dziś się w Polsce boję? O tym już mówiłem: boję się tego schamiałego barbarzyństwa. I kiedy kilka lat temu okazało się, że Józef Mackiewicz jest najbardziej poczytnym pisarzem, to pomyślałem, że ci, którzy go gloryfikują, którzy intelektualizują jego tępy zoologiczny antykomunizm, biorą na siebie jakąś odpowiedzialność za to barbarzyńskie schamienie, które teraz nadchodzi”.
Jak pisze biograf Mackiewicza Włodzimierz Bolecki “redaktorzy (…) a także niemal wszyscy krytycy literaccy uznali chyba to sformułowanie za obowiązującą ocenę pisarza”.
Fatalny wpływ Mackiewicza
Mało kto wychwycił, że w swym wywiadzie Michnik powiedział niechcący rzecz ciekawą: uznał Mackiewicza za szkodliwego nie tyle w przeszłości, co w nowej rzeczywistości po 1989 r. Mówiącego o niej coś, co może wywrzeć na czytelników fatalny wpływ. Idźmy tym tropem.
Niedawno ukazało się nowe wydanie książki Boleckiego Ptasznik z Wilna (znacznie poszerzone – książka ma ponad 900 stron i to z niej czerpię, podobnie jak wszyscy piszący o Mackiewiczu, zdecydowaną większość informacji biograficznych). Bolecki pisze w niej: “Pisarz był po prostu przekonany, że komunizm należy obalić nie dlatego, że jest niereformowalny, lecz odwrotnie: dlatego, że jest skończenie reformowalny”.
Józef Mackiewicz był zwolennikiem zbrojnego obalenia komunizmu. Nie wierzył w pokonanie go poprzez pokojową ewolucję. Za najgroźniejszą broń przeciwko komunizmowi uważał prawdę. Życie nie poszło w kierunku, którego Mackiewicz był zwolennikiem. Po 1989 r. komunizm nie został obalony zbrojnie. Przeszedł ewolucję, w wyniku której powszechnie stwierdzono jego upadek. Największym problemem nowego ustroju okazał się brak przywrócenia prawdy.
Paradoksalnie, sposób transformacji komunizmu spowodował, że Mackiewicz pozostał pisarzem kontrowersyjnym. Choć rzadko pisze się o tym wprost, Mackiewicz to pisarz, który bardziej niż jakikolwiek inny może pomóc nam zrozumieć to, co dzieje się dookoła. Przykłady?
Bez Drogi donikąd, książki o bolszewickim kłamstwie, trudno zrozumieć koszmarną, zakłamaną rzeczywistość medialną III RP.
Bez Kontry niesposób pojąć obojętności cywilizowanego, zachodniego świata wobec dziejącego się na naszych oczach holocaustu Czeczenii.
Bez W cieniu krzyża i Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy trudno zdać sobie sprawę, co dzieje się w polskim Kościele przy okazji lustracji i sprawy abp Wielgusa.
Zawsze poza systemem
Dlaczego jeszcze Mackiewicz do dziś wzbudza emocje? To oczywiste: bo był nonkonformistą. Jak wylicza Bolecki, Mackiewicz polemizował ze WSZYSTKIMI najważniejszymi elitami tworzącymi współczesną historię Polski. Przez całe życie był “na zewnątrz układu politycznego”.
Wyliczmy dla porządku. Przed wojną atakował piłsudczyków oraz polską administrację na Kresach. Źle wyrażał się zarówno o Piłsudskim, jak i oenerowcach. Podczas wojny gwałtownie krytykował aliantów i Armię Krajową. Na emigracji pomstował na Wolną Europę za brak myśli antykomunistycznej. Atakował program “politycznego realizmu” głoszony przez Juliusza Mieroszewskiego w paryskiej “Kulturze”. Jak by tego było mało, negatywnie oceniał politykę Prymasa Wyszyńskiego wobec władz komunistycznych po 1956 r. A pod koniec życia dystansował się od linii Jana Pawła II i Solidarności, uważając ją za zbyt miękką wobec komunizmu.
Prawda – wbrew taktyce, racjom politycznym, była jego programem. “Odznaczamy się kompletnym brakiem szaleńców” – pisał Mackiewicz 3 grudnia 1956 w liście do Jerzego Giedroycia. Zwracał uwagę na to, jak często w polskich dyskusjach pada fraza “to by było szaleństwem!”. Jesteśmy wbrew stereotypom “zdyscyplinowanym narodem, który podaje siebie za najbardziej niezdyscyplinowany”.
Jednocześnie z przerażeniem konstatował upadek nonkonformizmu na świecie. W Zwycięstwie prowokacji pytał: “Gdzie się podzieli ci indywidualiści starych czasów, ci rozczochrańcy ideowi wzywający do czynów niemożliwych? Wprawdzie po wszystkich bulwarach wielkomiejskich spotykamy dziś nie mniej, a więcej rozczochranych egzystencjonalistów, ale nie stanowią już typu indywidualnego, a raczej kolektywny; nie reprezentują zwolenników obalania tyranii, a przeważnie zwolenników zgodnego współżycia z tą tyranią”.
Syn potomstwiennych dworian wilenskoj guberni
Józef Mackiewicz urodził się w 1902 r. w Sankt Petersburgu. Do metryki wpisano mu “syn potomstwiennych dworian wilenskoj guberni”. Ojciec, Antoni, był współwłaścicielem firmy importującej wina, synem powstańca styczniowego zesłanego na Syberię. Do Sankt Petersburga sprowadziły go interesy. Matka, Maria z Pietraszkiewiczów, pochodziła z Krakowa, “ze środowiska profesorsko-literackiego”. Józef miał dwoje rodzeństwa – starszego brata, później znanego pisarza Stanisława Cata-Mackiewicza i siostrę – Sewerynę.
W 1907 r. rodzina Mackiewiczów sprowadziła się do Wilna. Matka czytała dzieciom Trylogię, zaś sam Józio nauczył się czytać na książce Las i jego mieszkańcy. Od ojca dostał też ogromną klatkę na ptaki, w której trzymał gile, kanarki, oswojoną wronę i kruka. Kruk Krakaś, uratowany w dzieciństwie po tym, jak wypadł z gniazda i złamał nóżkę, pojony łyżeczką do herbaty, powróci we wspomnieniach Mackiewicza. Obok pierwszych książek przyrodniczych – Życia zwierząt Brehma i Prirody Bogdanowa. “Poznałem wszystkie arkana hodowli ptaków śpiewających, poznałem przez to ich życie na wolności, rozumiałem swoje ptaki na wylot, a one mnie znały jak swego” – napisze. Ptaki odgrywać będą znaczącą rolę w jego powieściach.
Uczęszczał do wileńskiego liceum im. Winogradowa a potem Gimnazjum Stowarzyszenia Nauczycieli Polskich, gdzie, jak wspominała siostra “uczył się nienajlepiej, ale był bardzo lubiany przez kolegów i nauczycieli”. W 1914 r. dwunastolatek przeżył tragedię – śmierć ojca.
W 1920 r. osiemnastoletni Mackiewicz wstąpił na ochotnika do wojska i jako kawalerzysta wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Napisze o niej powieść Lewa wolna. Jak inni młodzi żołnierze, po powrocie z frontu zdał uproszczoną maturę i trafił na Uniwersytet Warszawski, gdzie studenci nierzadko nosili na kurtkach nie oderwane jeszcze wojskowe naszywki. Studiował nauki przyrodnicze pod kierunkiem prof. Konstantego Janickiego, szczególnie lubił ornitologię.
Krzywy nos zagląda w kieliszek
“Mrukliwy, z tych, których trochę krzywy nos zagląda w kieliszek, w maciejówce, często w samodziale i długich butach, mógłby uchodzić za szaraczkowego szlachcica prosto ze wsi. Lubił nocą popijać w wileńskich restauracjach” – tak przedwojennego Mackiewicza zapamiętał inny wilnianin Czesław Miłosz.
Do Wilna Mackiewicz wrócił przerywając studia w Warszawie z powodów finansowych. Przeniósł się na tamtejszy Uniwersytet Stefana Batorego. Co w przypadku dziennikarzy niezwykle częste, nigdy nie został magistrem.
Mając zaledwie dwadzieścia dwa lata, Mackiewicz ożenił się ze starszą o dwa lata nauczycielką z Wilna Antoniną Kopańską. Ślub odbył się tajemnicy przed rodziną. Tajemnicę udało się utrzymać przez blisko rok (!). Z tego związku miał córkę Halinę Antoninę. Małżeństwo rozpadło się po kilku latach. Wtedy związał się Wandą Żyłowską, stenotypistką ze “Słowa” o niezwykłej urodzie. Z tego związku urodziła się ich córka Idalia Żyłowska.
W końcu rodzinnie ustabilizował się i to już na dobre, czyli… pół wieku. W 1934 r. poznał dziennikarkę i pisarkę Barbarę Toporską, z którą ożenił się. Kupili dom w Czarnym Borze, kilkanaście kilometrów na południe od Wilna. Dom miał “werandkę, na której piło się mleko z keksem, gdy ktoś przyjeżdżał z Wilna”. Zaś wieczorem “przy lampie naftowej, przy kolacji, przy owadach, na werandzie, toczyła się rozmowa”.
Bunt rojstów
Od 1923 r. Mackiewicz pracował w wileńskim “Słowie”. “Słowo” niewiele miało wspólnego z tym, z czym często kojarzy się nam dziś lokalna prasa – nudą, konformizmem wobec samorządowych władz, brakiem większych ambicji. Należało do najciekawszych gazet swojego czasu. Obok Mackiewicza pisywali w nim autorzy, których nazwiska miały być w przyszłości głośne: Czesław Miłosz, Konstanty Ildefons Gałczyński, Karol Zbyszewski, Kazimiera Iłłakowiczówna, Michał Choromański, Jerzy Putrament, Światopełk Karpiński, Stanisław Rembek.
Reporter Mackiewicz był ciągle w drodze – w pociągu, furmance, dorożce, czasem w samochodzie. Jechał, by drobiazgowo zbadać sprawę pokrzywdzonego przez urzędników chłopa z zapadłej na Polesiu dziury. Z reguły okazywało się, że w sporze z miejscową biurokracją ów chłop miał słuszność. Wówczas Mackiewicz nie “wypośrodkowywał” na siłę racji i nie dawał się zwieść retoryce biegłego w odwracaniu kota ogonem urzędnika. I urzędnik ów liczyć się musiał nawet z utratą stanowiska. Reportaże te Mackiewicz zebrał w zbiorku Bunt rojstów. Przedwojenny Mackiewicz – co miało istotny wpływ na jego późniejsze losy – był wyznawcą idei krajowej. Nawiązywała ona do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego i pokojowej współpracy zamieszkujących je narodów.
Już przed wojną ukształtował się stosunek Mackiewicza do komunizmu. W artykule Bierzmy przykład z “Cichego Donu” pisał, że skrupuły antykomunistów, by nie walczyć z komunistami ich metodami, są błędem.
W swej publicystyce Mackiewicz krytykował zbliżanie się narodów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego zarówno do Sowietów, jak i Niemców. 13 sierpnia 1939 napisał w “Słowie”, że jest coś, co “straszy i spędza sen z powiek”. To “widmo porozumienia sowiecko-niemieckiego. Podział wpływów, rozbiór terytoriów. Wtedy już koniec”.
Drwal i furman
Miesiąc później, gdy do Wilna wkraczały sowieckie wojska, Mackiewicz wraz z falą uciekinierów wyjechał do Kowna – stolicy Litwy. W wyniku układu zawartego między Sowietami a Litwą, Wilno przekazane zostało Litwinom.
14 października Mackiewicz opublikował w litewskiej gazecie “Lietuvos Żinios” artykuł My, Wilnianie…. W listopadzie zaczął wydawać w Wilnie “Gazetę Codzienną” (pisał w niej także Miłosz). Głosił w niej, że nie czas teraz, wobec zagrożenia sowieckiego, na polsko-litewskie konflikty. W efekcie potępili go polscy internowani oficerowie, a jednocześnie w maju 1940 rząd litewski pozbawił go prawa wydawania czegokolwiek. “Wykazał talent do takiego ustawiania się, by być bitym przez wszystkie strony” – wspominał Miłosz.
Różnicę pomiędzy litewską okupacją, a komunizmem, mieszkańcy Wilna poznać mieli szybko. 15 czerwca 1940 na Litwę wkroczyły wojska sowieckie. W czasie czterech deportacji wywieziono z nich ponad milion dwieście tysięcy obywateli polskich. W 1941 r. liczba zgonów wśród deportowanych przekroczyła 760 tysięcy.
Po wkroczeniu Sowietów Mackiewicz zrezygnował z pracy dziennikarza. Został drwalem, a potem furmanem. To nie była typowa decyzja. Wielu dziennikarzy, pisarzy i intelektualistów podjęło z sowiecką władzą współpracę. Jak pisze Bolecki “znany przedwojenny dziennikarz, a teraz furman, raził nie tylko tych, którzy przeszli do pracy w prasie sowieckiej – intrygował także NKGB. Wezwano go na przesłuchane i zaproponowano powrót do pracy. Po wielogodzinnych namowach – odmówił. Podpisał zobowiązanie, że pod groźbą tajemnicy państwowej nikomu o tym nie powie”. Opowiedział pierwszemu napotkanemu człowiekowi.
Dwa wyroki śmierci na Mackiewicza
Wymarzona przez zniewolone ludy wojna “kogo bądź ze Związkiem Radzieckim” zaczęła się 22 czerwca 1941. Mackiewicz był świadkiem zbrodni popełnianych na więźniach i cywilnej ludności przez wycofujące się w popłochu NKWD.
Działalność Mackiewicza z okresu hitlerowskiej okupacji stanie się powodem oskarżeń, które ciągnąć się będą za Mackiewiczem do dziś. Tych, którzy chcą poznać pełną wiedzę na temat “sprawy Mackiewicza”, wypada odesłać do książki Boleckiego.
W lipcu 1941 r. niemieckie władze proponują Mackiewiczowi i Wacławowi Studnickiemu redagowanie pisma w języku polskim. Obaj odmawiają. Redaktorem pisma “Goniec Codzienny” zostaje Czesław Ancerewicz, były więzień NKWD. Od lipca do października 1941 r. Mackiewicz publikuje w “Gońcu Codziennym” teksty o okupacji sowieckiej. Teksty te drukowano później także w emigracyjnych wydawnictwach. Stawiany mu później zarzut kolaboracji dotyczył więc nie treści artykułów, lecz miejsca ich publikacji. Jesienią 1941, wobec zaostrzenia polityki Niemców wobec Polaków, Mackiewicz zakończył kilkumiesięczną współpracę z “Gońcem”.
Bolecki pisze: “Na współpracę i treść artykułów Mackiewicza z “Gońca” trzeba spojrzeć historycznie (…) W roku 1941 wielu ludziom na terenach wschodniej Polski wojna prowadzona przez Hitlera wydawała się jeszcze wojną konwencjonalną, a nie eksterminacyjną. Tymczasem system stalinowski był już od latach machiną eksterminującą narody, klasy społeczne, czy choćby zawody”. Tymczasem zarzutów nie stawiano licznym literatom kolaborującym z Sowietami.
Za wydawanie “gadzinówki” Ancerewicz skazany został przez wileńską AK na karę śmierci. Wyrok został wykonany 16 marca 1943. Ten sam wyrok otrzymał Józef Mackiewicz. W ostatniej chwili zawiesił jego wykonanie płk Aleksander Krzyżanowski-Wilk. Niektórych oskarżeń wobec Mackiewicza nigdy nie udowodniono – np. tego, że był współredaktorem i współwłaścicielem pisma. Jak pisze Bolecki, później okazało się, że wyrok był prawdopodobnie efektem intryg agentury sowieckiej. Sprzeciwili mu się niektórzy oficerowie, w tym pisarz Sergiusz Piasecki, który stał wówczas na czele komórki wykonującej wyroki śmierci.
W maju 1943 po odkryciu przez Niemców grobów polskich oficerów w Katyniu Mackiewicz na zaproszenie niemieckie i za zgodą polskich władz udał się do Katynia jako obserwator ekshumacji zwłok. Po powrocie złożył relację przedstawicielom AK. Była to relacja niewygodna – Związek Sowiecki był od lipca 1941 “sojusznikiem naszych sojuszników”.
12 listopada 1945 Sąd Koleżeński Związku Dziennikarzy Polskich wymierzył Mackiewiczowi naganę za artykuł w “Lietuvos inios” oraz uniewinnił “od zarzutu, że w okresie od 1940 do 1944 pracował w prasie okupacyjnej niemieckiej”. Ale jednocześnie już po wojnie Mackiewicza potępiło londyńskie koło AK, a jego wrogami byli m. in. Stefan Korboński i Jan Nowak-Jeziorański.
Czesław Miłosz pisał o zarzutach wobec Mackiewicza: “Kiedy nad jednym z najwybitniejszych polskich powieściopisarzy sprawuje się sąd kapturowy, bez prawa obrony, warto zastanowić się, jakie poglądu w swoich pismach głosił, jak też kim byli jego oskarżyciele. (…) W nagonce na Mackiewicza brało udział dziwne towarzystwo, bo i patrioci, i ukryci agenci sprawców mordu w Katyniu. Leżało najbardziej w interesie tych ostatnich, żeby świadka ogłosić faszystą i kolaborantem”.
Optymizm nie zastąpi nam Polski
Wiosną 1944, gdy do Wilna znów zbliżali się Sowieci, Mackiewiczowie uciekli do Warszawy. Tam wydali trzy numery pisma “Alarm”, w którym dowodzili, że klęska Niemiec na froncie wschodnim przed kapitulacją na Zachodzie będzie końcem nadziei na niepodległość. Jesienią dotarli do Krakowa, gdzie Mackiewicz napisał broszurę Optymizm nie zastąpi nam Polski.
W wyjeździe na Zachód w styczniu 1945 pomogły Mackiewiczowi… przedwojenne przychylne reportaże o Tatarach. Wraz z żoną przyłączyli się do grupy Tatarów, uciekających przed wojskami sowieckimi. Dotarli do Rzymu. Mackiewicz zaczął pisać regularnie do prasy emigracyjnej – londyńskich “Wiadomości”, paryskiej “Kultury”, pisma “Lwów i Wilno”. Współpracował też z emigracyjną prasą rosyjską, litewską, ukraińską i białoruską.
W 1947 roku Mackiewiczowie wyjechali do Londynu. W Anglii szybko rozeszły się drogi Józefa Mackiewicza z jego bratem Stanisławem Catem-Mackiewiczem, który w latach 1954-1955 był premierem rządu emigracyjnego. Jednym z powodów konfliktu była krytyka twardej postawy emigracji ze strony Cata. Ostatecznie kontakty zostały zerwane, gdy w 1956 r. Cat zdecydował się na powrót do Polski. Dziś na podstawie dokumentów IPN historycy ustalili, że Stanisław Mackiewicz utrzymywał od 1947 r. kontakty z wywiadem PRL.
Narodowość: antykomunista
Józef Mackiewicz
zawód: pisarz
narodowość: antykomunista
przekonania: kontrrewolucjonista
kraj pochodzenia: Europa Wschodnia
Ta słynna już ankieta wypełniona przez pisarza przed jedną z konferencji mogłaby stać się mottem jego emigracyjnej twórczości. Pokazuje ona odmienność antykomunizmu Mackiewicza od tego, co z tym słowem kojarzy się potocznie. Mackiewicz był wrogiem nacjonalizmów i pokazywał w swych książkach, jak kłótnie pomiędzy narodami uniemożliwiały walkę z komunizmem. Rosjanie byli dla niego pierwszymi jego ofiarami. “Musimy odrzucić zasadę prymatu interesu narodowego nad interesem idei wolności” – postulował w Zwycięstwie prowokacji. Pisał, że jeśli kiedykolwiek miałby prowadzić jakąś akcję polityczną, to pod hasłem “Bij komunistów, ratuj wolną myśl”.
W książkach W cieniu krzyża i Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy krytykował drastyczną dysharmonię pomiędzy ugodowym językiem Watykanu wobec komunizmu i skalą zbrodni popełnianych przez bolszewików na chrześcijanach, w tym duchowieństwie.
W 1951 wydano anglojęzyczną książkę Mackiewicza The Katyń Wood Murders, przetłumaczoną następnie na wiele języków. W 1952 r. został powołany przez specjalną komisję amerykańskiego Kongresu do zbadania zbrodni katyńskiej jako świadek i ekspert.
Czarny sufit, czyli technika bolszewicka
W 1955 r. ukazała się Droga donikąd, uznawana za najwybitniejszą powieść Mackiewicza. Znajdujemy w niej istotną próbę odpowiedzi na najważniejsze pytanie nie tylko komunizmu, ale i postkomunizmu – pytanie o kłamstwo. Zbigniew Herbert mówił o nim na łamach “Tygodnika Solidarność” w 1994 r.: “Wielu z nas sądziło, że po 1989 roku, choć nie zbudujemy od razu raju na ziemi, to przynajmniej otrząśniemy się z dawnego kłamstwa. Nie było to możliwe, ponieważ ludzie nie stworzyli języka prawdy”.
W Drodze donikąd znajdujemy opis tego, jak komunistyczne kłamstwo powstawało i na czym polega jego niespotykana, z pozoru niewytłumaczalna siła. Jeden z bohaterów powieści, Tadeusz, mówi: “Bolszewicy dokonali naprawdę epokowego wynalazku (…) Natura ludzka, wskutek swej niedoskonałości, nie jest w stanie posiąść prawdy absolutnej. W tych warunkach kłamstwo w dziedzinie psychicznej jest zjawiskiem równie naturalnym, jak, powiedzmy, w dziedzinie fizycznej jest nim żywioł powietrza, wody i tak dalej, bez których nie możemy się obejść. Niezależnie od tego, czy będzie to kłamstwo złe, złośliwe, czy też niewinne, towarzyskie, czy, jak bywa, miłosierne”.
Oczywistość? Tak, ale komuniści wyciągnęli z tej oczywistości wnioski, jakich nie wyciągnął nikt dotąd w historii. Tadeusz objaśnia: “ongiś znalazł się wielki wynalazca, który pod żywioł wody podstawił koło (…) Identycznie zrobili bolszewicy: pod naturalny potencjał ludzkiego kłamstwa podstawili młyńskie koło (…) żeby przepytlować ludzką psychikę”. Bolszewicy ustalili, że “skoncentrowane kłamstwo ludzkie posiada siłę, której granic na razie nie znamy, że można dokonać przewrotu gruntownego w takich dziedzinach, jak mowa ludzka, znaczenie słów itd.”.
Na czym polega “technika bolszewicka”? Tadeusz objaśnia Pawłowi. “Bolszewicy (…) wskazują sufit i mówią od razu: “Widzicie ten sufit… On jest czarny jak smoła”. (…) Ty myślisz, że to jest ważne dla ludzi, że prawda jest odwrotna? (…) A oni się przekonali na podstawie praktyki, że to wcale nieważne”. Niemożliwe? Tadeusz zwraca uwagę, że niemożliwe może być coś jedynie dopóty, dopóki istnieje możliwość wytknięcia kłamstwa palcem. Z chwilą “gdy palec zostanie sparaliżowany, wszystko staje się do pomyślenia”.
Ludzie oczywiście przez jakiś czas wiedzą swoje, ale stan paraliżu trwa coraz dłużej. A władza zaszczepia im nowy język: “Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właściwie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami”.
Rechot tłumu
Mackiewicz opisuje skutki tego paraliżu: Polacy, którzy potrafili bohatersko walczyć z okupantem hitlerowskim, są, jak każdy naród, bezradni wobec Sowietów. Obywatel kraju opanowanego przez komunizm nawet w prywatnych rozmowach broni się… używając ich języka. W Drodze donikąd Paweł napotyka uciekającego przed wywózką na Sybir Boguckiego i słucha jego tłumaczenia, że… nie poczuwa się do winy. Paweł wybucha: “Obowiązkiem pan jest poczuwać się do winy względem wroga!”.
Sowietyzacja postępuje. Wczoraj ogłoszono, że wspomniany sufit jest czarny. Ale, jak mówi Tadeusz, bolszewicy na tym nie poprzestają: “I oto widzimy jak dochodzą do następnego etapu, powiadając do ludzi: ‘A teraz wyobraźcie sobie, że istnieją podli kłamcy, wrogowie wszelkiej prawdy naukowej, postępu i wiedzy, którzy (…) ośmielają się łgać w żywe oczy, że sufit jest biały!’. I zebrany tłum wyrazi swe oburzenie, wzgardę, a nawet śmiać się będzie i wykpiwać tak oczywiste kłamstwa tych wrogów prawdy”.
Czy ten śmiejący się tłum czegoś nam nie przypomina? Czy nie jest podobny do widowni programu “Co z tą Polską”? Przesadzam? Wróćmy do tezy Herberta o rzeczywistości po 1989 r.: nie stworzyliśmy języka prawdy. To postkomuniści stworzyli wielkie media. To oni dali w nich prawo zabierania głosu tym, którzy stworzyć nowego języka nie chcieli. Albo nie mogli. A do tego ci, którzy w nowej rzeczywistości byli predysponowani do stworzenia nowego języka, tkwili po uszy w starym. Elity uniwersyteckie, pisarze, media. Palec, który mógłby wytknąć kłamstwo, pozostał sparaliżowany. Gdy próbuje zmieniać język lub chce wskazać niewygodną prawdę o nowym systemie, natychmiast jest paraliżowany na tysiąc sposobów.
Zabijcie nas, ale nie oddawajcie bolszewikom
Mackiewicz nie patrzył na świat tylko z polskiej perspektywy. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest wydana w 1957 r. powieść Kontra. Pisarz opowiada w niej o krzywdzie narodów, które, gdy Hitler zaatakował Związek Sowiecki w czasie II wojny światowej, potraktowały go jak wyzwoliciela. Miały one za sobą, licząc od 1917 r. ponad 20 lat sowieckiej okupacji, w najtwardszym, najbardziej zbrodniczym wydaniu. Kontra to opowieść o Kozakach i innych narodach, które wywołały wówczas kontrrewolucję przeciw bolszewikom. I zawiodły się – Hitler uznawał je za podludzi. Gdy później Sowieci wypierali Niemców, oddziały kozackie uciekały przed nimi na Zachód. Ich dowódcy nie wiedzieli o tym, że na mocy układu jałtańskiego zostaną wydani przez zachodnią, cywilizowaną Europę… stalinowskim mordercom.
Mackiewicz opisał ich tragedię w reportażu Zbrodnia w dolinie rzeki Drawy, która stała się zalążkiem powieści. Posłużmy się tą relacją: Gdy pierwszego czerwca 1945 wzeszło słońce nad doliną rzeki Drawy, płynącej wąskim korytem południowych Alp, oświetliło ono następujący obraz: wielotysięczna ciżba na kolanach zasłaniająca się krzyżem; po łąkach i polach rozbiegane tabuny koni i wielbłądów; kobiety z dziećmi drapiące się na skaliste zbocza, uchodzące w śmiertelnym przerażeniu przed kulami i pałkami chrześcijańskich żołnierzy, zapędzających wszystko w ręce kata… Co to było? Ano, gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym ironicznie: wydawanie “Azjatów” w ręce europejskiego marksizmu.
Okrucieństwo zbrodni dokonanej przez Brytyjczyków Mackiewicz pokazuje drobiazgowo. Najpierw uśpienie czujności Kozaków poprzez rozdawaną dzieciom czekoladę i “słowo honoru”, że wszystko będzie w porządku, dane oficerom. Podstępne pozbawienie ich broni. Potem oficerowie zaproszeni zostają na konferencję z przedstawicielami władz brytyjskich. Tam dochodzi do masakry. Błąd Kozaków polega na tym, że nie wierzyli, by Zachód, wobec którego mieli poczucie cywilizacyjnej niższości, był zdolny do takiego postępowania: Co najbardziej musiało zaskoczyć przeszło dwa tysiące oficerów dońskich, kubańskich, terskich, Gruzinów, Osetyńców, Karaczajów, Inguszów itd. to był niewątpliwie styl załatwienia całej sprawy. (…)
Wśród oficerów wtłoczonych do ciężarówek, było 32 proc. byłych obywateli sowieckich i 68 proc. starych emigrantów, którzy nigdy obywatelami sowieckimi nie byli.
Skutki wydania Kozaków Sowietom były łatwe przewidzenia: Dwunastu generałów, w tej liczbie Domanowa, Krasnowa, Sułtana Kelecz-Gireja oraz Szkurę (…) wysłano do Moskwy i powieszono. Stu dwudziestu oficerów zastrzelił konwój sowiecki pod drodze z Grazu do Wiednia. W Wiedniu rozstrzelano tysiąc trzydziestu”.
Kontra jest więc opowieścią o tym, że narody ze wschodniej Europy zostały potraktowane przez cywilizowany Zachód jak podludzie.
“Rodzimy prekursor ekologii”
Wszystkich niemniej ważnych książek Mackiewicza omówić tu niesposób. Wymieńmy dla porządku, że za życia Mackiewicza po polsku ukazały się jeszcze Karierowicz (1955), Sprawa pułkownika Miasojedowa i Zwycięstwo prowokacji (1962), Pod każdym niebem (1964), Lewa wolna (1965), Nie trzeba głośno mówić (1969), W cieniu krzyża (1972), Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy (1975) oraz Droga Pani oraz Fakty, przyroda, ludzie (1984).
Rzecz jasna sprowadzanie ich wartości tylko do antykomunizmu byłoby przesadą. Jako przyrodnik Mackiewicz był w swych powieściach mistrzem opisów przyrody. Stąd zainteresowanie Mackiewiczem wśród… ekologów. Olaf Swolkień, w artykule Józef Mackiewicz – patriota pejzażu (“Zielone Brygady”, wrzesień 1995), nazwał nawet Mackiewicza “rodzimym prekursorem ekologii”.
Zabawne bywały polemiki Mackiewicza z wielkimi polskimi pisarzami, którzy okazują się być mało fachowi, gdy chodzi o przyrodniczy warsztat. Mickiewczowi zarzucał: “Bukom buki” nie mogły pokazywać echa, gdyż buki na Litwie nie rosną, ani “rogi jelenie” nie mogły zajaśnieć, jak promienie w puszczy litewskiej, gdyż jeleni na Litwie nie ma i nie było.
Albo: Sienkiewicz nie mógł sobie poradzić z budową konia i jego długością. Oto fragment porwania księcia Bogusława: dwóch ludzi uchwyciło raptownie Bogusława pod ręce z dwóch boków i pędziło przodem w trzy konie rzędem, Kmicic zaś z tyłu, od czasu do czasu przytykając lufę krucicy miedzy łopatki porwanego Bogusława, czyli środkowego jeźdźca w rzędzie. Jakim sposobem? W prostej linii Kmicic miałby następującą odległość: przednią część własnego konia, tylko połowę konia Bogusława, plus konieczny odstęp pomiędzy galopującymi jeden za drugim końmi.
Kto weźmie tę skrzynkę?
Głosząc antykomunistyczne poglądy, Barbara i Józef Mackiewiczowie żyli w biedzie. Toporska początkowo dorabiała szydełkowaniem. W 1953 r. przeprowadzili się z Londynu do Brighton. Szanse na pracę pisarza i jego żony w Wolnej Europie udaremnił Nowak-Jeziorański. Od 1952 r. Toporska pracowała dla polskiej sekcji radiostacji Voice of America. W 1955 r. przenieśli się na stałe do Monachium.
W 1971 r. Mackiewicz został odznaczony przez Prezydenta RP na uchodźstwie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1975 r. Wydział Slawistyczny Uniwersytetu w Kansas zgłosił jego kandydaturę do Nagrody Nobla.
Zmarł 31 stycznia 1985 w Monachium. W nabożeństwie udział wzięły żona, córka i mała grupka przyjaciół oraz najwierniejszych czytelników. Pięć dni później odbyła się prawosławna panichida za “raba Bożewo Josipa”.
Urnę ze spopielonymi zwłokami pisarza wysłano do Londynu, gdzie umieszczono ją na cmentarzyku przy kościele św. Andrzeja Boboli. Uroczystość celebrowana przez ks. prałata Jareckiego skończyła się skandalem. Ksiądz podczas mszy i przedłużających się przemówień ziewał i spoglądał na zegarek. “Dość już, dłużej nie można, proszę wychodzić” – stwierdził w końcu.
“Jednym słowem, wygnali nas z kościoła” – skomentowała Barbara Toporska (przeżyła męża o kilka miesięcy). Spostrzegłszy, że na stopniach ołtarza stoi urna, ksiądz spytał: “Kto weźmie tę skrzynkę?”.
***
Niekonwencjonalną puentę do wypowiedzi Michnika o zoologicznym antykomunizmie Mackiewicza dopisał jego biograf. Bolecki zauważył, że zoolog Mackiewicz z takiego epitetu bardzo by się ucieszył. Przecież “przyroda, czego nie rozumiał Michnik, była dla Mackiewicza światem wolnym od dewiacji ludzkiego umysłu – nacjonalizmu, nienawiści, kłamstwa, propagandy, barbarzyństwa, a przede wszystkim deformacji prawdy, ponieważ przyroda jest swoją własną prawdą. “Zoologicznym antykomunistą” byłby więc w kategoriach Mackiewiczowskiego światopoglądu jedynie ktoś wolny od takich aberracji ludzkiego umysłu”.