Tytuł: Sypnęło nam Józefem Mackiewiczem
Autor: Maciejkianiec Ryszard
Wydawca: Głos z Litwy – Pogoń, 19 lutego 2016
Rok: 2016
Opis:
Sypnęło nam Józefem Mackiewiczem
Książka “Prawda w oczy nie kole” – w języku litewskim
Miłośnicy twórczości Józefa Mackiewicza mają dziś nie lada powody do radości – w ciągu zaledwie kilku miesięcy na krajowym rynku wydawniczym ukazały się dwa jego dzieła w języku litewskim – Nie trzeba głośno mówić (Nereikia garsiai kalbeti, leidykla Bredis) i Prawda w oczy nie kole (Tiesa akiu nebado, leidykla Naujasis Zydinis. Aidai). Pamiętając o litewskim wydaniu z roku 2009 Drogi donikąd (Kelias i niekur, leidykla Aidai) – litewski czytelnik na podstawie tych trzech wydań może już wyrobić sobie pewien ułamkowy obraz, dotyczący postaci, skali wartości i dorobku Józefa Mackiewicza.
Przed wielu laty, kiedy to w roku 2002 na podstawie odnalezionego w wileńskiej Bibliotece Akademii Nauk im. Wróblewskich rękopisu, ukazało się pierwsze wydanie Prawdy w oczy nie kole w języku polskim, obawialiśmy się, aby czasem nie była to pierwsza książka Józefa Mackiewicza, przetłumaczona na język litewski. Na szczęście litewskie wydanie Prawdy w oczy nie kole poprzedziły powieści Droga donikąd i Nie trzeba głośno mówić, stanowiące spójną całość, dokumentującą okres życia na Litwie w obszernej panoramie wydarzeń dziejowych od pierwszej sowieckiej okupacji do końca drugiej wojny światowej.
Prawda w oczy nie kole też dotyczy fragmentu powyższego okresu, ale jest to nie typowe dla twórczości Józefa Mackiewicza dzieło (powieść? dziennik? polemiki?), zbyt osobiste, pisane od razu po świeżych doznanych urazach i zadrażnieniach, a dlatego nie może być wymiernikiem jego dorobku. Trudno dziś powiedzieć, czy autor nie zechciałby dokonać pewnych korekt, gdyby miał dostęp do rękopisu po zakończeniu wojny. Wszystkie inne jego dzieła, napisane i wydane na Zachodzie po ucieczce od “wyzwolenia” , mimo iż powstały na tej samie zasadzie, iż jedynie prawda jest ciekawa, cechuje spokój i chłodna bez emocjonalna analiza wydarzeń. Nawet poczynań swoich prześladowców – grupy akowców, Jeziorańskiego i innych prosowieckich działaczy, którzy skutecznie utrudniali jemu życie, spychając nawet na kraj głodowego ubóstwa.
Dobrze więc się stało, iż do po części już przygotowanego czytelnika dotarła Prawda w oczy nie kole. Miejmy nadzieję, iż znajdą się też wydawcy jego najważniejszego, naszym zdaniem, dzieła – Zwycięstwa prowokacji, jak też Kontry, Lewej wolnej, Sprawy pułkownika Miasojedowa i innych powieści. Ale też i pomniejszych utworów, jak to Droga Pani…, Gdybym był chanem, Niemiecki kompleks, O pewnej, ostatniej próbie i o zastrzelonym Bujnickim, Władysław Studnicki, Ostatnie dni Wielkiego Księstwa, List do Szołochowa, Kisliakowy i setek innych esejów, artykułów i polemik, które, mimo swojej zwięzłości, głębią analizy i prawdy przemawiają bardziej przekonywająco, niż niektóre opasłe tomy.
Dziś możemy tylko ubolewać, iż z opóźnieniem o prawie ćwierć wieku, dotarła do nas ta jedynie ciekawa prawda wielkiego Wilnianina, obywatela Wielkiego Księstwa Litewskiego. Bowiem przemiany w naszej mentalności i ustrojowe mogły by być wtedy znacznie głębsze i trwalsze.
”…Powieści Maćkiewicza skłaniają do sceptycyzmu wobec literatury, bez ustanku przyrządzanej w coraz to innym sosie, w sosie obowiązującej w danym momencie mody, ideologii, polityki i tak dalej. Mają żywą narrację, zaciekawiają, tak że “nie można się oderwać”, czyli spełniają wszelkie warunki niezbędne wtedy, kiedy powieść zajmowała miejsce zajęte później przez film i telewizję. Zawsze chyba istniała literatura zawodowa i niezawodowa. Do Maćkiewicza nikt nie chciał się przyznać i dlatego, że taki literacko zacofany i dlatego, że okropny reakcjonista, ale czytali, aż im się uszy trzęsły. I moim zdaniem pobił swoich współzawodników piszących bardziej wyszukaną prozą. Pobił artystycznie. Można zastosować do nich powiedzenie sowieckiego żołnierzyka: Francuzy w szelkach, no wojnu proigrali (Francuzi w jedwabiach, ale wojnę przegrali). Jego proza jest zwarta, oszczędna, funkcjonalna, widzi się co opisuje, a już specjalnie krajobraz jego okolic. Pośród znanych mi polskich literatów nikt tak nie pisał. Ale i Prus i Żeromski byli w porównaniu z nim literatami zawodowymi. Szlachcic szaraczkowy, jak go nazwałem, z tych upartych, wzgardliwych, zaciekłych milczków, pisał na złość. Na złość całemu światu, który czarne nazywa białym i nie ma nikogo, kto by założył veto. I właśnie w tej pasji jest sekret jego stylu. (Czesław Miłosz. Rok myśliwego. Biblioteka Kultury, tom 462. Instytut Literacki, Paryż 1990)
Rysard Maceikianec
Józef Mackiewicz. Tiesa akiu nebado. Naujasis Zydinis. Aidai, Vilnius 2015. Str. 230
ISBN 9786098163032