Tytuł: Nie można drukować Mackiewicza
Autor: Masłoń Krzysztof
Wydawca: “Rzeczpopospolita” z 26, 28 i 29 września 2006 r., Krzysztof Masłoń pisze ze Szwajcarii o konferencji poświęcomej twórczości Józefa Mackiewicza i Barabary Toporskiej, zorganizowanej w Muzeum Polskim w Rapperswilu
Rok: 2006
Opis:
Nie można drukować Mackiewicza
Utwory jednego z najwybitniejszych polskich prozaików XX wieku traktować należy jak skarb narodowy. Niestety, są one trudno dostępne
W szwajcarskim Rapperswilu rozpoczyna się dziś konferencja poświęcona życiu i twórczości Józefa Mackiewicza i towarzyszki jego życia Barbary Toporskiej. Minęło ponad 20 lat od śmierci obojga, otwarte zostało archiwum Józefa Mackiewicza w Muzeum Polskim w Rapperswilu, literaturoznawcy otrzymali do dyspozycji nowy, ciekawy materiał badawczy. Konferencja organizowana we współpracy z Instytutem Książki ma jednak i drugi aspekt, w istocie ważniejszy.
Po latach milczenia — przerywanych na krótko i w gruncie rzeczy tylko po to, by stawiać pisarzowi krzywdzący go zarzut kolaboracji bądź też bronić go przed nim — konferencja włącza osobę i twórczość Józefa Mackiewicza do naukowego i publicznego dyskursu, a autor to wyjątkowy, nieprzypadkowo przez Czesława Miłosza uznawany za najwybitniejszego prozaika polskiego drugiej połowy XX wieku. Sesję rapperswilską odebrać też można, najzwyczajniej w świecie, jako hołd złożony człowiekowi, który, pytany o przynależność narodową, odpowiadał — “narodowość: antykomunista”, a o państwową — “obywatel Wielkiego Księstwa Litewskiego”. To również pośmiertne zadośćuczynienie jednemu z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej.
“Kontra” powstała w Monachium
Przypomnę, że w maju 1943 roku na niemieckie zaproszenie, ale za zgodą polskich władz podziemnych, Józef Mackiewicz pojechał do Katynia, gdzie był świadkiem ekshumacji pomordowanych oficerów polskich. Po powrocie do Wilna udzielił wydawanemu przez niemieckiego okupanta po polsku “Gońcowi Codziennemu” wywiadu pt. “Widziałem na własne oczy”. Na łamach tego samego “Gońca…” opublikował wcześniej, w 1941, roku fragmenty w całości wydanej wiele lat po wojnie, jednej ze swoich najgłośniejszych powieści — “Droga donikąd”. Powieści ukazującej życie na Wileńszczyźnie pod okupacją sowiecką. Pomimo tego, że odmówił redagowania gadzinówki, że w żadnym z jego tekstów nie ma śladu propagandy prohitlerowskiej, że zgodnie z mottem, które przyświecało jego pisarstwu — “Jedynie prawda jest ciekawa”, opowiadał, jak koszmarna była rzeczywistość kształtowana przez NKWD, w bardzo niejasnych okolicznościach Sąd Specjalny Armii Krajowej wydał na niego na przełomie 1942 i 1943 roku wyrok śmierci. I choć w 1945 roku we Włoszech, gdzie na zlecenie gen. Andersa Józef Mackiewicz opracował białą księgę o zbrodni katyńskiej, Sąd Koleżeński Dziennikarzy Polskich uwolnił go od zarzutu pracy w “okupacyjnej prasie niemieckiej, wydawanej w języku polskim”, środowiska AK-owskie na emigracji ustawicznie czyniły starania o “osądzenie kolaboracjonizmu” pisarza. Józef Mackiewicz wystąpił w podwójnej roli — świadka i eksperta — przed specjalną komisją Kongresu Amerykańskiego badającą zbrodnię katyńską, w “polskim Londynie” jednak atmosfera stała się dla niego nie do wytrzymania i przeniósł się do Monachium. Tam też powstały jego znakomite książki: “Kontra”, “Sprawa pułkownika Miasojedowa”, “Lewa wolna” czy kontynuacja “Drogi donikąd” — “Nie trzeba głośno mówić”.
“Lewa wolna” prosto z Anglii
Osoba autora wciąż dzieliła Polaków na uchodźstwie: z jednej strony w 1971 roku prezydent RP przyznał mu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski — Polonia Restituta, z drugiej — Jan Nowak-Jeziorański w Radiu Wolna Europa wprowadził wręcz zapis na niego, i dopiero po zmianie na stanowisku dyrektora Sekcji Polskiej RWE Włodzimierz Odojewski mógł prezentować prozę Józefa Mackiewicza na antenie co dla klepiącego biedę pisarza miało także niebagatelny aspekt finansowy. Jeśli chodzi o PRL, to autor “Drogi donikąd” (wciąż jeszcze mylony czasem ze swym rodzonym bratem, Stanisławem Catem-Mackiewiczem, z którym zresztą po jego powrocie z emigracji do kraju zerwał kontakty) był postacią absolutnie wyklętą. Ale do głowy nie przychodziło wtedy nikomu, że proza ta nie będzie drukowana i w wolnej Polsce, lecz — niczym w XIX wieku z zaboru do zaboru — książki autora “Lewej wolnej” drukowane będą w Anglii i stamtąd przywożone do kraju. Ich dostępność w Polsce jest śladowa. Nie ma mowy o masowym wydaniu choćby jednego tytułu wykluczone jest opracowanie na podstawie utworu Józefa Mackiewicza słuchowiska czy spektaklu telewizyjnego o nakręceniu serialu czy filmu nie mówiąc. Osoba dziedzicząca prawa autorskie do tej twórczości odmówiła zgody na tłumaczenie książek autora “Drogi donikąd” w Niemczech Francji i Szwajcarii. Podobnie nie wyraziła zgody na rosyjską edycję “Kontry”, choć w Moskwie pokrywa się kurzem gotowy przekład. A szczytem wszystkiego jest nieobecność dzieł Józefa Mackiewicza na Litwie. W marcu tego roku nie zezwolono na opublikowanie “Drogi donikąd” i “Zwycięstwa prowokacji” polskojęzycznemu wydawcy z Wilna Ryszardowi Maciejkiańcowi. Bez efektu starała się też o wydanie dzieł Józefa Mackiewicza po litewsku oficyna Versus Aureus.
Niedawno, 17 lipca, warszawski Sąd Rejonowy usankcjonował istniejący stan rzeczy, uznając po toczącym się 13 lat procesie, że prawa autorskie po Józefie Mackiewiczu należą się Ninie Karsov-Szechter — właścicielce londyńskiego wydawnictwa Kontra wdowie po Szymonie Szechterze stryju Adama Michnika a nie córce pisarza — Halinie Mackiewicz. Halina Mackiewicz zapowiedziała apelację. Jak najsłuszniej, bo wyrok jest fatalny, utrzymujący prohibicję na Józefa Mackiewicza, niezgodny z poczuciem moralnego ładu, jak napisał w “Rz” 2 sierpnia Grzegorz Sowula.
W tym procesie — dowodzi Jacek Trznadel — “przedmiotem spadku były prawa autorskie po jednym z największych polskich prozaików w XX stuleciu. Jego twórczość w sensie moralnym nie jest niczyją własnością stanowi skarb polskiej kultury narodowej. I chodzi o to że Karsov źle sobie poczyna w rozporządzaniu tymi prawami autorskimi”.
Autor “Drogi donikąd” nie był wyjątkiem
Jest to tym bardziej przykre, że w marcu 1985 roku Barbara Toporska w liście otwartym opublikowanym w paryskiej “Kulturze” upoważniła wszystkie wydawnictwa drugiego obiegu w Polsce do przedrukowywania książek Józefa Mackiewicza w pełnej nieocenzurowanej wersji. Było to logiczne mądre i potrzebne chodziło przecież o zaznajomienie z tą ogromną twórczością czytelników odciętych od niej. Proszę mi zresztą pokazać pisarza któremu nie zależy na odbiorcach. Józef Mackiewicz nie był pod tym względem wyjątkiem.
Tymczasem tego, co było możliwe w Polsce pod rządami komunistycznymi — wprawdzie w podziemiu, ale zawsze — zabrania się w Rzeczypospolitej. Nina Karsov-Szechter, poprzez swoich adwokatów, nie zezwala na publikowanie choćby krótkich fragmentów dzieł Józefa Mackiewicza i wytacza sprawy sądowe osobom fizycznym redakcjom nawet Fundacji Katyńskiej naruszenie owego przyznanego prawem kaduka zakazu.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji część środowiska mackiewiczologów z profesorem Jackiem Trznadlem na czele, kwestionując twierdzenie Karsov, że Józef Mackiewicz nie życzyłby sobie, aby jego książki sprzedawane były obecnie w kraju, domaga się, by polski minister kultury i dziedzictwa narodowego wytoczył z kolei proces o zniesławianie przez Ninę Karsov-Szechter pamięci nieżyjącego od stycznia 1985 roku wielkiego pisarza polskiego.
Na sesji w Rapperswilu obecny będzie wiceminister dr Tomasz Merta, co sprawia, że problemy narosłe wokół popularyzacji twórczości autora “Kontry” zostaną wreszcie wyartykułowane na odpowiednim forum. Przesłanie do uczestników konferencji wystosował prezydent RP Lech Kaczyński.
Pisarz odpowiada za to, o czym milczy
W dwóch skrzyniach metalowych i jednej drewnianej spoczywało od 1985 roku w Muzeum Polskim w Rapperswilu archiwum jednego z najwybitniejszych pisarzy polskich — Józefa Mackiewicza i towarzyszki jego życia, także pisarki, Barbary Toporskiej
Wiosną tego roku, po opracowaniu i zewidencjonowaniu (w sumie są to 274 jednostki archiwalne), wszystkie te listy, artykuły, notatki, zdjęcia i pamiątki zostały udostępnione pierwszym badaczom życia i twórczości autora “Drogi donikąd”. Dziś w Szwajcarii, w rapperswilskim zamku, gdzie w 1870 roku hrabia Władysław Plater otworzył muzeum polskich pamiątek historycznych i dzieł sztuki, dobiega końca trzydniowa konferencja na temat życia i twórczości Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej.
— Dla historyka literatury archiwum Mackiewicza jest bezcenne — mówi Jan Zieliński z Uniwersytetu we Fryburgu. — Już w czasie pierwszego kontaktu z nim dowiedziałem się o artykułach pisarza nieujmowanych dotąd w jego bibliografiach. Są to najczęściej publikacje obcojęzyczne, ukazujące się bądź to w prasie niemieckiej, bądź w seriach wydawniczych instytucji zajmujących się Europą Wschodnią. Inaczej też wygląda dziś miejsce Mackiewicza w kulturze niemieckojęzycznej, choćby z uwagi na jego korespondencję z Friedrichem Dürrenmattem.
Bruliony Józefa Mackiewicza, często zapisane ołówkiem, wydają się trudne do odczytania, dr Zieliński utrzymuje jednak, że w porównaniu z tym, na przykład, jak pisał Józef Czapski, jest to kaligrafia, nie ma więc o czym mówić.
Tajemnice wojny 1920 roku
Profesor Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego podzielił się z obecnymi w Rapperswilu mackiewiczologami informacją, która brzmi zgoła sensacyjnie. Otóż w archiwum dawnego Instytutu Marksizmu-Leninizmu w Moskwie znalazł potwierdzenie sugestii autora “Lewej wolnej”, który w tej właśnie powieści poświęconej wojnie 1920 roku dał wyraz zdziwieniu, dlaczego po klęsce agresorów w bitwie pod Warszawą następną wygraną bitwę — niemeńską, wojsko polskie zaczyna dopiero po miesiącu. I dlaczego później tak szybko Polska podpisuje w Rydze preliminaria pokoju. Być może — stawia retoryczne pytanie Mackiewicz — poza zakulisowymi rozmowami polsko-bolszewickimi w Mikaszewiczach i Białowieży toczone były jeszcze inne, mające na celu uniemożliwienie zwycięstwa białej Rosji w równolegle toczącej się wojnie domowej. I oto ze znalezionej przez prof. Nowaka korespondencji bolszewickiego agenta dyplomatycznego w Berlinie Wiktora Koppa skierowanej do Lenina wynika, że takie rozmowy, najprawdopodobniej w Gdańsku, miały miejsce. Oczywiście są to tylko hipotezy, ale uzasadniające Mackiewiczowski gniew, z którym pisał, że kłócąc się o kilka, kilkaset czy nawet kilka tysięcy kilometrów kwadratowych, popchnięto ludzkość w otchłań. A Polska straciła honor.
Józef Mackiewicz i w życiu, i w pisaniu — co zaakcentował prof. Włodzimierz Bolecki — występował przeciwko temu, co sam nazwał w tytule jednej ze swych powieści – “Nie trzeba głośno mówić”, a co dziś moglibyśmy określić jako tabuizację naszego życia. Dla niego nie było tabu, a to, na przykład, czego niedawno dowiedzieliśmy się o bracie Józefa Stanisławie i jego kontaktach, między innymi z prowadzącym go oficerem bezpieki, sławnym po latach literackim krytykiem niemieckim Marcelem Reichem-Ranickim, pozwala powiedzieć wprost: historię Polski trzeba pisać na nowo.
Prof. Jacek Trznadel poruszył problem archiwum toruńskiego, które — na prośbę Niny Karsov-Szechter, posiadającej prawa do jego utworów — nie daje wglądu w korespondencję pisarza ani naukowcom, ani nawet córce autora “Kontry”. To już jest łamanie prawa — mówił Trznadel.
Jednak najpiękniej o bohaterze konferencji mówił jego siostrzeniec, znany pisarz Kazimierz Orłoś, przedstawiając bardziej prywatną sylwetkę Józefa Mackiewicza, na podstawie listów rodzinnych pisanych do jego matki Seweryny Orłosiowej przez brata — rzadziej, częściej przez Barbarę Toporską.
Cenzura w drugim obiegu
Gdy powstał drugi obieg, pisarz otrzymał propozycję wydania którejś ze swoich neutralnych książek, byle nie “Drogi donikąd”, byle nie “Kontry”, byle nie “Lewej wolnej”. Odmówił, gdyż powiadał — jak pisała Barbara Toporska w liście datowanym 4 czerwca 1981 roku — że “pisarz jest odpowiedzialny nie tylko za to, co pisze, ale i za to, co przemilcza”. Jeśli Józef Mackiewicz ma być przywrócony Polsce, przywrócony dyskursowi politycznemu i literackiemu, to w całości, z najbardziej drażliwymi tematami, jakie poruszał, z całym jego — jak to określali jego przeciwnicy — “zoologicznym antykomunizmem”, z więcej niż sceptyczną oceną Armii Krajowej, z radykalnymi sądami o “Watykanie w cieniu czerwonej gwiazdy”, a co za tym idzie, i z podważaniem roli, jaką w naszych dziejach odegrał prymas Stefan Wyszyński.
“Trzeba tobie wiedzieć — pisał Józef Mackiewicz do siostry — że ja zajmuję stanowisko dosłowne. To znaczy nie tak, jak większość naszych rodaków, co to tylko na użytek prywatny, i wyciągam wnioski dosłownie. Dla mnie w pewnych sprawach nie ma bratów-swatów”.
Herling nie docenił Mackiewicza
W Muzeum Polskim w Rapperswilu zakończyła się sesja poświęcona Józefowi Mackiewiczowi oraz Barbarze Toporskiej, towarzyszce życia pisarza. Biografowie i historycy literatury dyskutowali o niezwykle cennym, udostępnionym dopiero teraz, raperswilskim archiwum Mackiewicza.
Ale dla pisarza Kazimierza Orłosia, który jest siostrzeńcem autora “Drogi donikąd”, podstawowym źródłem wiedzy o wuju była korespondencja, jaką on i Toporska prowadzili z Seweryną Orłosiową. O tym, jaki Mackiewicz był prywatnie, o jego konflikcie z bratem Stanisławem i o wieloletnim szczęśliwym związku z Barbarą Toporską Kazimierz Orłoś opowiada “Rz”.
Krzysztof Masłoń: Z czego wziął się konflikt Gustawa Herlinga-Grudzińskiego z Józefem Mackiewiczem, który w konsekwencji doprowadził do nieprzyjęcia przez autora “Kontry” nagrody “Kultury”?
Kazimierz Orłoś: Powołałem się tutaj na list do mojej matki Barbary Toporskiej, w którym wyraźnie o tym wspomina. Mam wrażenie, że to dotyka przeszłości londyńskiej, jeszcze z lat 40., bo oni tam się przecież na pewno musieli spotkać. Szczegółów nie znam, poza tym, że Józef Mackiewicz bardzo się poczuł urażony uzasadnieniem nagrody sporządzonym piórem Herlinga właśnie, w którym m.in. podnosił on walory małych form autorstwa laureata, milcząc na temat najważniejszych w tej twórczości form epickich, i w efekcie wyróżnienia nie przyjął.
K. M.: Za to uzasadnienie, jak teraz się dowiadujemy, Giedroyc Józefa Mackiewicza przeprosił. Ale bodaj ciekawsza jest sprawa stosunku do siebie dwóch rodzonych braci, pańskich wujów — Józefa i Stanisława Mackiewiczów. Od pana usłyszeliśmy podczas konferencji, że przyczyną zerwania więzów rodzinnych nie był wcale powrót do kraju Stanisława Cata-Mackiewicza, byłego premiera rządu polskiego na uchodźstwie, lecz znacznie wcześniejsze odmówienie pomocy bratu, gdy ten dopominał się o swoje prawa autorskie do “Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów”, prawa drastycznie naruszane we francuskim wydaniu książki. Zastanawiam się jednak, jak właściwie Stanisław mógł w tej sprawie pomóc bratu?
K. O. : Ze zrozumiałych względów w listach do rodziny w kraju Józef Mackiewicz nie mógł na ten temat pisać szczegółowo. Podejrzewam, że po prostu prosił brata o umożliwienie rozmowy z generałem Andersem, tymczasem — jak pisała Barbara Toporska — Stanisław, który wtedy “kręcił się na górze” nie tylko takiej rozmowy nie zaaranżował, ale, jak napisała emocjonalnie, “sprzedał go”. Sprawa jest przykra, wydaje mi się nawet, że gen. Władysław Anders mógł nie być we wszystkim zorientowany, niemniej ta książka ukazała się we Francji, być może z przyczyn propagandowych, pod nazwiskiem generała.
K. M.: I jeszcze jedno. Czy, jak podają niektóre źródła, Barbara Toporska i Józef Mackiewicz wzięli ślub prawosławny? Zważywszy że nie przeprowadził rozwodu z pierwszą żoną, dopuścił się bigamii.
K. O. : Nie był bigamistą. Występowali zawsze jako małżeństwo, choć formalnie nim nie byli. To było bolesne dla ciotki Barbary, jak ją zawsze w rodzinie nazywaliśmy. Ta sprawa była szczegółowo badana przez sąd polski przy okazji trwającego procesu o spuściznę po pisarzu, w którym z jednej strony występują córki Józefa Mackiewicza, z drugiej pani Nina Karsov z Londynu, która uznaje się za jedyną spadkobierczynię Barbary Toporskiej, a w konsekwencji i Józefa Mackiewicza. Jest wyraźne oświadczenie archiwum litewskiego, że oni przed wojną żadnego ślubu nie wzięli. Natomiast po śmierci pierwszej żony Józefa Mackiewicza — Antoniny, która zmarła w 1973 roku, mógł wziąć na Zachodzie ślub z Barbarą Toporską, ale jeśli go wzięli, to najcichszy z cichych, bo nikt o nim nie wiedział. Jednak cała rodzina traktowała Barbarę jako żonę Józefa i właściwie nie miało to najmniejszego znaczenia. To, co teraz widzimy w świetle listów, utwierdza nas w pewności, że tworzyli parę idealną, a ich wieloletni związek, który przetrzymał najtrudniejsze chwile — ataków politycznych, biedy, chorób — wzrusza.