Skip to content Skip to footer

Maszkiewicz Mariusz – Krytyczny patriotyzm, aktywny antykomunizm

Tytuł: Krytyczny patriotyzm, aktywny antykomunizm

Autor: Maszkiewicz Mariusz

Wydawca: Blog Mariusza Maszkiewicza

Rok: 30 12 2023

Opis:

Krytyczny patriotyzm, aktywny antykomunizm

Nieoczywiste konteksty polityczno-ideowe twórczości Józefa Mackiewicza

Wstęp

Przyjęliśmy uważać, że naukowa refleksja, krytyczna analiza dorobku twórcy – w kontekście epoki i przemian politycznych – wymaga oparcia się na solidnej metodologii i rzetelnych źródłach. Nie mamy problemu z opisem aktywności politycznych działaczy, których dorobek mierzy się archiwalnymi zasobami. Stosunkowo łatwo dajemy sobie radę ze zjawiskami w życiu politycznym, procesami społecznymi – tutaj nauka dostarcza nam całą masę sprawdzonych i efektywnych narzędzi.

Gorzej jest wypadku pisarza, twórcy, artysty. Zwłaszcza w wypadku twórczości, która jest autorską kreacją, która polega na tworzeniu meta-rzeczywistości. Na jeszcze większe trudności napotykamy w sytuacji, gdy rzeczywistość dająca się badać miesza się z wyobrażonym światem idei, wartości i literackich kreacji. Analiza politologiczna uzupełniona o analizę semantyczną, krytyczno-literacką – nie dają nam pełnego obrazu osoby i znaczenia jego twórczości dla pokolenia, któremu służył.

Tymczasem – mimo kontekstu ideowego i pokoleniowego – twórczość Józefa Mackiewicza okazała się ponadczasowa. Po śmierci autora pozostała bogata spuścizna, dostęp do której utrudniają spory prawne spadkobierców. Obecne w Polsce, na rynku, dzieła Mackiewicza są w dużej części kopiami bezdebitowych nakładów, wydawanych przez niezależne, podziemne drukarnie w PRL, w zupełnie odmiennych od dzisiejszych warunkach prawnych.

Dlatego zaskakujące jest, że mimo tych ograniczeń twórczość i spuścizna Józefa Mackiewicza pozostają żywym i bardzo ważnym elementem narodowego dziedzictwa, które jest nie tylko obecne w dyskursie publicznym, ale ciągle wywołuje szerokie zainteresowanie i emocje. To dowód jak ważnym pozostaje dla nas Józef Mackiewicz i to, co po sobie pozostawił.

W przygotowanym na potrzeby konferencji, materiale proponuję perspektywę nieco mniej naukową. Proponuję refleksję nad kontekstem polityczno-ideowym, który uczynił twórczość autora „Drogi donikąd” istotnym pośrednikiem, narzędziem pozwalającym zrozumieć procesy, których znaczenie i siła wpływają na naszą dzisiejszą rzeczywistość. Wojna Rosji przeciw Ukrainie w 2022 roku i realia post-sowieckiego świata utrzymywanego przez Putina i jego zwolenników (nie tylko w Rosji) sprawiają, że nasza wdzięczność wobec Mackiewicza za wyznaczenie kierunków refleksji, zakreślenie pola aksjologicznego, jest jeszcze większa.

Proponuję analizę / refleksję dot. kilku perspektyw i kilku kluczowych momentów zwrotnych dotyczących tak biografii jak i twórczości Józefa Mackiewicza – które mogą stanowić materiał dla przemyśleń oraz postulat badawczy.

Proponuję w poniższym tekście namysł z trzech pespektyw, które jak ufam odsłaniają większe pole badawcze:

1.Perspektywa intelektualnej i duchowej/moralnej uczciwości pisarza;

2. Perspektywa pojmowania pojęcia Ojczyzna;

3. Perspektywa szerszego horyzontu politycznego (wybór geostrategiczny Mackiewicza)

Osobiste spotkanie ze światem Mackiewicza

Twórczość autora „Drogi donikąd” to świadectwo XX wieku – z jego bogaty doświadczeniem cierpienia, pasji, zniszczeń, rewolucji, budowania i walki o przetrwanie wielkich mas społecznych. Mackiewicz opisał epokę z bardzo wąskiej, prowincjonalnej (jak na skalę europejską) perspektywy. Opisywana rzeczywistość dotyczyła pogranicza polsko-litewsko-białoruskiego, w czasie, gdy wojny, rewolucje i dziejowe dramaty mieszały się ze sobą. Miałem to szczęście, w ostatniej dekadzie XX wieku, trafić na Litwę i Białoruś. W Wilnie i Grodnie zakładałem po raz pierwszy w historii naszych relacji z tymi państwami polskie placówki dyplomatyczne i konsularne. Ten przywilej dał mi okazję spotkania wyjątkowych ludzi, pamiętających nie tylko kontekst i realia powieści Józefa Mackiewicza, ale pamiętające i znające go osobiście.

Jeszcze jako student w Krakowie miałem dość łatwy dostęp do wydawnictw niezależnych. Zatem książki Mackiewicza czytałem w latach 80-tych i były one dla mnie jak łyk świeżego powietrza w dusznej PRL-owskiej rzeczywistości.

Potem, w latach 90-tych pracując na Litwie i Białorusi zetknąłem się fizycznie z realiami i krajobrazami, w których dorastał i żył Józef Mackiewicz. Przewodnikiem po tym świecie był dla mnie Marek Karp, twórca Ośrodka Studiów Wschodnich, któremu zawdzięczam przede wszystkim umiejętność wydobywania, ze szczątków postsowieckich krajobrazów, ruin i ludzkich wspomnień, ducha i atmosfery Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego Karp, podobnie jak wcześniej Mackiewicz był protagonistą. Z Markiem objechałem samochodem Wileńszczyznę, Żmudź, ziemię nowogródzką – całą Litwę i Białoruś. W kontekście etnograficznym i archeologicznym nauczyłem się rozpoznawać i wydobywać z kołchozowego krajobrazu zarys dawnych majątków i gospodarstw, których pochodzenie sięgało nierzadko XVIII a nawet XVII wieku. Nauczyłem się szukać kontaktu z najstarszymi ludźmi, którzy odtwarzali z pamięci, w spontanicznej rozmowie przy wiejskim płocie, realia epoki, gdy byli dziećmi lub młodzieńcami. Nauczyłem się czytać mapy przedwojennej Polski, odkrywać topografie historycznych, mitologicznych krain.

Marek Karp wprowadził mnie także w klimat opowiadając o swoich rozmowach ze Stanisławem Swianiewiczem, w Londynie w końcu lat 80-tych, co przybliżyło mi znaczenie tej osoby w dokumentowaniu i utrwalaniu pamięci o zbrodni katyńskiej. Przy badaniu aktywności dokumentacyjnej Józefa Mackiewicza ma to szczególne znaczenie. To Swianiewicz natchnął Marka Karpia ideą odtworzenia ośrodka badawczego zajmującego się tzw. wschodem. Tak powstał zarys pomysłu powołania Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie, który w swoich założeniach nawiązywał do dziedzictwa przedwojennego Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej w Wilnie.

Dzięki Karpiowi spędziłem kilka dni na prywatnej i niezwykle intymnej wyprawie po ziemi kowieńskiej z Czesławem Miłoszem i jego synem Antonim. To było w 1992 roku – objechaliśmy całą tzw. Litwę Kowieńską. Zatrzymywaliśmy się w różnych wsiach i okolicach, które mi wówczas mało mówiły: nad Niewiażą, na cmentarzu w Wędziagole, w okolicach Kiejdan i Kowna.

Miałem okazję często gościć u siebie w mieszkaniu na Ostrobramskiej w Wilnie Aleksandrę Niemczykową (1924-2011). Bratanica autora „Rojstów”, w czasie wojny współpracowała z AK, m.in. jako kurierka i łączniczka. Była aktywna w ramach działalności Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Pod koniec 1941 r. przedostała się z Wilna do Warszawy do rodziny Krahelskich. Uczyła się na tajnych kompletach. Maturę uzyskała w 1942 r. i podjęła studia historyczne na tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich. Od 1945 r. mieszkała w Krakowie. Tam też w 1948 r. ukończyła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Córka Stanisława Cata-Mackiewicza wspominała podczas naszych spotkań o konflikcie braci, o Józefie wiecznym buntowniku, niepokornym, odrzucającym kompromisy i kalkulacje polityczne idące w poprzek jego głębokich przekonań. Jako dziecko tak zapamiętała pewien kontekst politycznej atmosfery przedwojennego Wilna:

Był to rok 1931. Do redakcji „Słowa” redagowanego przez mego ojca, szło się przez park „Cielętnik” do ulicy Zamkowej 2, gdzie mieściła się redakcja, administracja i drukarnia „Słowa”. Pewnego razu, gdy mój ojciec wracał z redakcji nocą, ktoś nagle napadł na niego z drągiem. Okazało się, że napastnikiem był „wróg polityczny”. Rzecz skończyła się polubownie – no cóż, ostrość wypowiedzi politycznych i polemiczny temperament Cata wywoływał czasem gwałtowne reakcje. Był nawet i taki wypadek, że pod oknem naszego pokoju ktoś podłożył bombę, musiała to być nędzna bomba, bo jej wybuch obudził tylko moją siostrę, a ja w tym naszym pokoju spałam dalej, co rozbawiło domowników bardziej niż fakt podłożenia przez kogoś ładunku wybuchowego. Takie to były między innymi metody walk politycznych w publicystyce. Nie było telewizji, radio dopiero zaczynało swoją działalność. (….) Innym najmilszym z moich wspomnień było zwiedzanie Wilna z ojcem. On też bardzo lubił pokazywać mi piękno Wilna i opowiadać różne historie. W tym co mi mówił, zawsze była historia danego obiektu, a także opowieść o charakterystycznych cechach stylu, w jakim został wybudowany. W wypadku zwiedzanych świątyń: katolickich, prawosławnych, synagog czy karaimskich obiektów religijnych – zawsze z szacunkiem (tak właśnie z szacunkiem) wyjaśniał mi podstawy danego wyznania. Mój ojciec, agresywny, ostry w wypowiadaniu swoich przekonań, uczył mnie, małą dziewczynkę, szacunku do innych narodowości i wyznań.1

Pani Aleksandra poznała mnie też z Idalią Żyłowską – córka Józefa Mackiewicza – owoc jego nieformalnego związku z Wandą Żyłowską. Idalia pozostała w Wilnie do końca życia. Miałem okazję widywać ją w galerii „Znad Wilii” prowadzonej przez małżeństwo Mieczkowskich, na początku lat 90-tych. Nie była osobą zbyt komunikatywną, raczej wycofana, zamknięta w sobie, rzadko włączała się do rozmów.

Odmienne wspomnienia mam z czasów, gdy pracowałem na Białorusi. Poznałem braci Januszkiewiczów – z których jeden – rzeźbiarz, malarz, artysta – mieszkał w ich rodzinnym Rakowie, koło Mińska. To wprawdzie trochę inna rzeczywistość literacka – bliska bardziej Sergiuszowi Piaseckiemu, ale klimat polsko-sowieckiego pogranicza dało się uchwycić także z ich domowych legend i opowieści. Raków zachował atmosferę przedwojennego miasteczka na pograniczu. Nie tylko zresztą atmosferę ukrytą w zabudowie, cmentarzach i krajobrazach. Po tamtych okolicach oprowadzała mnie. – instruktor po materiale etnograficznym – Maria Krupowies – zbieraczka pieśni i przyśpiewków z wsi położonych na pograniczu polsko-litewsko-białoruskim. Maria występowała też u mnie w mieszkaniu w Wilnie, gdzie organizowałem wieczory dla korpusu dyplomatycznego. Przy akompaniamencie gitary, czasem z innymi młodymi wileńskimi muzykami, odtwarzała atmosferę przedwojennego żydowskiego Wilna oraz odchodzący świat pieśni i opowieści o litewsko-białorusko-polskim pograniczu kulturowym i etnograficznym.

Dla pozostałej w Wilnie grupy Polaków, którzy byli intensywnie poddawani sowieckiej indoktrynacji przez ponad 40 lat, ważnym łącznikiem między dziedzictwem historycznym Polski przedwojennej a nową rzeczywistością – już bez sowieckiej ideologii – była postać Jerzego Ordy. Ten zmarły w latach 70-tych archiwista, historyk, gawędziarz i znawca Wilna był wspominany w latach 90-tych przez wszystkich aktywnych uczestników polskiego odrodzenia narodowego i kulturalnego na Litwie. Był nazywany przewodnikiem, nauczycielem i kustoszem polskiego dziedzictwa.

Innym łącznikiem między współczesnością a światem opisanym przez Józefa Mackiewicza był miński animator kulturalny Michał Anempadystau. Michał przedwcześnie zmarł w 2018 roku w wieku 53 lat. Pozostawił po sobie bardzo ważny projekt muzyczno-literacki, rozpoczęty w 1997 roku, pod tytułem „Narodny Albom”. Projekt zakładał odtworzenie klimatu przed-sowieckiej Białorusi; na płytę składa się kilkanaście utworów z początku XX wieku, wykonywanych przez współczesnych białoruskich bardów i twórców białoruskiej niezależnej estrady, w formie piosenek i inscenizacji. Celem było odtworzenie anty-sowieckiej kultury pogranicza. Zarówno Anempadystau jak i wykonawcy utworów wprost sięgają do literackich postaci oraz sytuacji z książek Mackiewicza i Piaseckiego. Pogranicze polsko-litewsko-białoruskie w „Narodnym albomie” nabiera smaku i barw w połączeniu z przełożonymi tekstami literackimi Mackiewicza i Piaseckiego. Zarówno ich książki jak i fragmenty zaczynają od chwili pojawienia „Albumu” powoli pojawiać się w przestrzeni literackiej Białorusi. Zwłaszcza „Rojsty”, „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” czy Mińska trylogia.

Dlaczego tak szczegółowo piszę o tych wszystkich doświadczeniach osobistych, o spotkaniach i inspiracjach? Jaki to ma związek z Mackiewiczem? Otóż fundamentalny. Bez zrozumienia emocji i klimatu (to nie są kategorie łatwe do opisania językiem nauki, zwłaszcza z jej empirycznym instrumentarium) nie da się zrozumieć tych wszystkich emocji i warunków społecznych, w których Józef Mackiewicz wyrastał, w których żył i tworzył, i wreszcie które ukształtowały jego wrażliwość i system wartości, czemu pozostał wierny do końca swojego życia.

Rzekoma prawosławna konwersja i „Rojsty”

O ile konwersja Józefa Mackiewicza na prawosławie pozostaje kwestią co najmniej nie wyjaśnioną to zawsze zadawałem sobie pytanie – co za tym stało? Czy rzeczywiście – jak piszą jego niektórzy biografowie – odwrót od katolicyzmu to przejaw buntu przeciw polityce sanacyjnej, zwłaszcza polityce wobec mniejszości etnicznych? Czy to forma protestu wobec tzw. burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie? Czy może głębokie przekonanie, że bez tej „wschodniej” części społeczeństwa kresowego nie będzie prawdziwej Polski? Wedle stryjecznego brata Aleksandry Niemczykowej, Kazimierza Orłosia (1935), syna Seweryny Mackiewiczównej (po mężu Orłoś) informacja o rzekomej konwersji na prawosławie nie jest prawdziwa. Wynika raczej z nieporozumień bądź z powtarzanej bezmyślnie plotki. Owszem, Mackiewicz mógł rozważać konwersję – co w II Rzeczypospolitej nie było czymś wyjątkowym – np. z powodu chęci zawarcia związku małżeńskiego, w sytuacji, gdy formalnie pozostawał mężem Antoniny Kopańskiej. Według Orłosia nigdzie nie ma dokumentu potwierdzającego przejście na Prawosławie. Do rozstrzygnięcia sporu włączył się także Wacław Lewandowski2, polemizując z tezami Włodzimierza Boleckiego zawartymi w książce „Ptasznik z Wilna”3. O ile przechodzenie na prawosławie lub protestantyzm było w Rzeczpospolitej czymś naturalnym i historycznie umotywowanym4, o tyle zafiksowanie się na kwestii lojalności jest tu już całkiem nieuprawnione. Zresztą podobnie w kontekście idei krajowości Lewandowski także przypomina, że lojalność Mackiewicza wobec Polski – państwa i narodu – nie może być interpretowana jako bezwzględne posłuszeństwo wobec utartych zachowań i postaw. Dlatego Mackiewicza charakteryzuje lepiej określenie „krytyczny patriota”, patriota lokalny, wierny ideom uważny obserwator i polemista, polityczny komentator.

Ale dlaczego taki sposób myślenia Mackiewicza– krytycyzm wobec polityki II RP w stosunku do mniejszości – był w ogóle możliwy? Zacznijmy od zbioru reportaży „Bunt rojstów”, gdzie znajdujemy gorzkie refleksje o niekonsekwencji instytucji młodego państwa polskiego, o utraconym kontakcie z rzeczywistością politycznych elit w Warszawie, o poczuciu krzywdy ze strony licznej mniejszości narodowej i religijnej na Kresach.

Jeżeli zestawimy to z pracami i projektami badawczymi takich socjologów jak Obrębski czy Wysłouch to zrozumiemy, iż polemiczno-krytyczny ton w „Rojstach” jest i tak łagodną oceną5.

W latach późniejszych, już na emigracji Mackiewicz wróci do krytycznego tonu w odniesieniu do polityki Watykanu i szerzej aktywności kościoła katolickiego wobec sowietów. Pozornie ten krytycyzm mógłby zawieść nas na manowce interpretacyjne, jakoby prawosławie okazało się dla autora książki „Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy” bliższą religią, kościołem wiernym zasadom. Ale przecież wiemy, że Mackiewicz posiadał rozległą wiedzę o kolaboracji rosyjskiego prawosławia z komunistami. Czy zatem tylko z powodu jego ostrej krytyki Watykanu będziemy interpretować rzekomą konwersję Mackiewicza? Taka teza jest również nie do obrony. Skłaniam się do poglądów wyżej już wspomnianego Lewandowskiego, że tradycja konwersyjna (tolerancja religijna), abstrahując od przypadku Mackiewicza, była czymś akceptowalnym, w kontekście głębokiej obecności chrześcijaństwa rytu wschodniego w strukturze tożsamościowej obywateli Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Gdyby wziąć pod uwagę, że w drugiej połowie lat 30-tych Wilnem i Wileńszczyzną zarządzał wojewoda Bociański, o wyjątkowo złej reputacji „żołdaka i endeka” to zrozumiałe stają się ataki na sanacyjne rządy młodych i wrażliwych intelektualistów, do których Józef Mackiewicz niewątpliwie należał. Do tego dochodziła, wyrażana w felietonach złość i rozczarowanie, reakcja na próby unieszkodliwienia krytyki wyrażonej w zbiorze „Bunt Rojstów” w prewencyjnych działaniach cenzorskich. W ostatnich latach przed wybuchem wojny Mackiewicz wydaje się krzyczeć, że tępy polski nacjonalizm, niewrażliwy na odmienności może doprowadzić do zwycięstwa prowokacji, czyli do nadejścia tępego bolszewizmu, niszczącego po drodze wszystko co człowiecze? Plotka o konwersji na Prawosławie staje się w takiej sytuacji zrozumiałą figurą retoryczną, swoistym chichotem nad nierozumną polityką ówczesnej ekipy sanacyjnej.

Gazeta Codzienna – krajowcy

Odtrutką na niezdrową atmosferę politycznych sporów miała być w Wilnie szczególna i wyjątkowo lokalna oferta ideowa którą określano jako „krajowość”. Propozycja skierowana oczywiście do ambitnych i rozumiejących, opierała się na pielęgnowaniu tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, tradycji tolerancji i wielokulturowości. W opozycji do federalizmu Piłsudskiego, zwłaszcza w odniesieniu do polityki z pozycji siły względem Litwy, stał Michał Rőmer i kilku jego przyjaciół. Szczególnie ważną postacią był Stanisław Swianiewicz. Tak wspominał go Czesław Miłosz:

(…) warto tutaj mówić, bo w jego osobie i w jego myśli zbiegają się najważniejsze wątki przedwojennego polskiego Wilna. Silny był tam polski nacjonalizm Stronnictwa Narodowego, czyli endecji, z programem trwałego włączenia Wilna do Polski i polonizacji całej Wileńszczyzny. Istniały jednak koła przeciwne temu programowi i szukające innych rozwiązań. Swianiewicz był federalistą, co oznaczało niepodległość Litwy, Białorusi i Ukrainy, sprzymierzonych z Polską, choć w szczegółowych propozycjach federaliści między sobą się różnili, a niektórzy, tak zwani krajowcy, chcieli wskrzesić wielonarodowe Wielkie Księstwo Litewskie ze stolicą w Wilnie. Litewscy politycy odnosili się do tych, często chimerycznych pomysłów niechętnie i woleli rozmawiać z polskimi nacjonalistami. Niewątpliwie na tej ujemnej ocenie zaważył fakt, że Józef Piłsudski z początku miał federalistyczne zamiary, od których odstąpił, po prostu zabierając Wilno. Inaczej jednak ta cała debata przedstawiała się wówczas, a inaczej wygląda teraz, kiedy możemy ją oceniać z perspektywy .6

Opoką idei „krajowości” był w latach 1921-1938 „Przegląd Wileński”, a jego redaktor Ludwik Abramowicz (1879-1939) był uznawany za jej głównego ideologa. Od listopada 1939 roku do wiosny 1940 Józef Mackiewicz kierował „Gazetą codzienną” uznaną przez wielu historyków za kontynuację aktywności „Przeglądu”, organ „krajowców”. Ich patronem był wspomniany Michał Rőmer, który również zamieszczał w gazecie swoje artykuły. Wiosną 1940 „Codzienna” miała nakład 10 tys. egz. Linia gazety była pro-litewska, ale nie brakowało poglądów o charakterze endeckim, krytykowano przedwojenne rządy w Polsce, teksty dotyczyły zarówno ideologii „krajowej” jak relacji z wojny bolszewicko-fińskiej, o sytuacji Polaków w Wilnie i na wileńszczyźnie. Przedmiotem dyskusji były litewskie akty prawne, zwłaszcza te dotyczące języka, obywatelstwa. W felietonach „Telefonem z Kowna” poruszano kwestie posunięć politycznych i decyzji rządu litewskiego.

Autorami w „Gazecie codziennej” byli oprócz wyżej wymienionych także m.in. Jan Otrębski, Kazimierz Hałaburda, Teodor Bujnicki, Czesław Miłosz, Janusz Minkiewicz, Światopełk Karpiński, Leon Bortkiewicz. Gazeta w tym kształcie trwała do chwili wejścia bolszewików do Wilna, w czerwcu 1940 roku. Wcześniej, 31 maja, Józef Mackiewicz przestał pełnić w dzienniku jakiekolwiek funkcje. Po wejściu bolszewików gazecie narzucono rolę ideologiczną mającą uzasadniać niechęć do sanacji, ale z drugiej strony wskazywać nieskuteczność władz litewskich w kwestiach narodowościowych. Dziennik istniał jeszcze jako komunistyczna „gadzinówka” do sierpnia 1940 roku. Potem przestał się ukazywać a ideologia „krajowa” nigdy już nie uzyskała instrumentarium medialnego i widocznego miejsca w relacjach polsko-litewskich. Można przyjąć, że „Gazeta codzienna”, kierowana w latach 1939-1940 przez Józefa Mackiewicza, była ostatnim już bastionem „krajowości”, miejscem dyskusji o projektach federacyjnych, na styku litewskich, białoruskich i polskich interesów. „Krajowość” zresztą mieszała się z koncepcjami federacyjnymi, spory trwały w różnych formach i miejscach od dziesiątków lat.7 Myśl o wskrzeszeniu Wielkiego księstwa Litewskiego (WKL) powstała na początku XX wieku, gdy po rewolucji 1905 roku bardzo ożywiły się środowiska intelektualne, a projekty polityczne mnożyły się z przyprawiającą o zawrót głowy prędkością. Potem przyszły burzliwe i dramatyczne wydarzenia lat 1918-1922. Skład narodowościowy rządu litewsko–białoruskiego spowodował, że potraktowano go w Polsce jako polski rząd emigracyjny. Tak zwany Lit-Biał rozwiązano jednak we wrześniu 1920 roku. Ale idea restauracji wieloetnicznego WKL pozostawała żywa po stronie polskiej, zwłaszcza pośród piłsudczyków. Piłsudski, wkraczając na Białoruś, wydał odezwę „Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego„, kownianin Marian Świechowski opracował w 1919 roku projekt Wielkiej Litwy, składającej się z trzech kantonów: litewskiego w Kownie, polskiego w Wilnie i białoruskiego w Mińsku. O tych federalistycznych pomysłach nie chce jednak słyszeć tzw. Taryba – zdominowany przez nacjonalistów (tautyninków) rząd Republiki Litewskiej. Pomysł stworzenia federacji złożonej z trzech litewskich organizmów przyjmowany był przez Litwinów jako trick, manewr wojskowo-polityczny. Piłsudski podzielił Litwę na Południową (z Mińskiem, jako stolicą), Środkową (z Wilnem) i Północno-Zachodnią (z Kownem). Taki organizm miał łączyć sprzeczne aspiracje kilku narodów, głównie Białorusinów, Litwinów i Polaków. Zajęcie Wilna przez Brygadę „Litewsko-Białoruską” Żeligowskiego było zwłaszcza dla Litwinów demonstracją siły, arogancji i tzw. polskiej przebiegłości. Decyzja Sejmu Litwy Środkowej z lutego 1922 roku o przyłączeniu się do Polski grzebie na długie lata nie tylko ideę federacji, ale również możliwe porozumienie z Litwinami i innymi (Żydzi, Białorusini). Atmosferę nienawiści z obu stron podgrzewały stronnictwa narodowe – polscy endecy i litewscy „tautininkai”. Tożsamość państwa z jednej i drugiej strony Niemna, okazała się ważniejsza niż wspólny interes i troska o bezpieczeństwo, wykraczające poza granice obu państw.

Lokalna, wileńska odmiana idei federacyjnej, zasadzała się na głębokim przekonaniu, że Europa środkowo-wschodnia ma cały kompleks łączących się w jedną duchową całość cech cywilizacyjnych. Od architektury i kultury materialnej, po idee narodowe występujące w podobny sposób w społecznościach połączonych językiem i tradycją duchową. Od Triestu i Dubrownika do Wilna, Kowna, ale też do Kijowa i Nowogródka występuje cały szereg budowli łączących Europę w całość. Gotyk i barok z jego regionalnymi odmianami są świadectwem, tego, że znajdujemy się w cywilizacji zachodniej. Granica budownictwa barokowego wyznacza kres łacińskości i wpływów zachodnich. Ta część Europy zasługiwała od dawna na odmienne traktowanie, niż to, co im zaoferowano w ramach imperiów rosyjskiego, pruskiego czy habsburskiego. Późniejszy koncept „Mitteleuropy” też nie mógł być satysfakcjonujący, gdyż zakładał germański patronat, w kontekście konfliktów geopolitycznych. Dlatego ten rodzaj federalizmu, który i sami krajowcy – jak Miłosz – określali, jako utopijny, był obiektem marzeń wielu polityków, intelektualistów w tej części Europy.

W latach 90-tych XX wieku chmura zabijającego nacjonalizmu (określenie Miłosza) przeszła na szczęście obok. Czy zawdzięczamy to jednak nie tak „krewkim temperamentom”, jak nasi południowi pobratymcy z byłej Jugosławii? A może zdecydowało jednak dziedzictwo Wielkiego Księstwa Litewskiego, które w pamięci pokoleń zapadło jako projekt nie najszczęśliwszy, ale wart pielęgnowania? Ideologia „krajowców” polegała na konstatacji, że skoro tyle wieków, różne narody, wyznania i środowiska polityczne potrafiły ze sobą pokojowo współżyć, to znaczy, że był to projekt wart propagowania w warunkach nowej XX wiecznej Europy środkowo-wschodniej.

Na Wileńszczyźnie dokładnie wiedziano czym jest bolszewizm, Sowietom nie udawało się tutaj sprzedać perfumowanej ideologii stalinowskiej, gdyż ludzie byli zbyt bliscy tego zjawiska, zbyt mocno doświadczeni. Bolszewizmu „powąchano” już w latach 1918-1919 – o czym pisał nie tylko Mackiewicz, ale wielu pisarzy pochodzących z Wilna czy Mińska. Ale słabość państwa musi być kompensowana silnymi decyzjami, silnym nacjonalizmem. Silne państwa mogą sobie pozwolić na tolerancję i margines swobód wykraczających daleko poza kanon politycznej poprawności.

Ale czy za wszystko co złe należy obwiniać narodowców? Słabość organizmu państwowego ma wzmacniać nacjonalizm – nie pozostawiając marginesu dla łagodniejszych form politycznej współegzystencji. Wojna narzuca konieczność konkretnego opowiedzenia się po którejś ze stron – nie ma miejsca na odcienie i subtelności. Oba nasze narody były w takiej sytuacji. Nacjonalizm litewski nie był bardziej czysty i niewinny od nacjonalizmu polskiego. Stąd szybkie rozczarowanie Mackiewicza – Litwą kowieńską i młodymi litewskimi elitami przenikniętymi neofickim zapałem „tautyninków”. Dopiero jednak bolszewickie tsunami uświadomiło Mackiewiczowi w 1940 roku w jak dramatycznej i beznadziejnej sytuacji się znaleźliśmy.

Wyjazd z Wilna – Operacja Ostra Brama – epilog

Znajomość rosyjskiego bolszewizmu powodowała, że wszelkie pomysły dotyczące przyszłej, powojennej architektury politycznej, strategicznej i taktycznej współpracy z Moskwą Mackiewicz uważał za pozbawione sensu i dramatycznie niebezpieczne. Zbliżająca się Armia Czerwona, która zwycięskim marszem powoli zgniatała hitlerowskie Niemcy, to był dla autora „Kontry” sygnał do odwrotu. Jako świadek odsłonięcia grobów w Katyniu zdawał sobie sprawę, że dla Stalina polskie formacje zbrojne i podziemna administracja są wrogiem, którego należy zniszczyć. Dlatego w maju 1944 roku, wiedząc czym się zakończy nadejście bolszewików, Mackiewicz podejmuje decyzję o ewakuacji z Wilna. Sygnały nadchodzące z Londynu wskazywały na nieuchronne dryfowanie polskich elit politycznych w kierunku współpracy z Sowietami. Wynikało to nie tyle z przekonania, ile z konieczności, z powodu nacisku Aliantów, dla których interes globalny był pierwszorzędny. Ta nieuchronność powodowała depresję i beznadzieję. Ogłoszona przez Londyn i dowództwo AK na przełomie 43/44 roku Akcja „Burza” a potem operacja „Ostra Brama” determinowały według Mackiewicza rozwój politycznej sytuacji w okupowanej Polsce. Powstanie Warszawskie, które w założeniu Londynu miało być desperackim aktem zachowania elementów suwerenności, okazało się klęską, z której nie wyciągnięto właściwych wniosków. Tak pisał Mackiewicz w 1947 roku:

Nasze publicystyczno-literackie pamiętnikarstwo wojenne ma w sobie coś z opowieści Gogola „Wij”. Krąg zarysowany kredą święconą, poza który sami sobie nie pozwalamy wykroczyć. Stąd deptanie na miejscu w otoczeniu licznych „tabu”, zamykających umowne horyzonty. W takim kręgu obraca się m.in. temat powstania warszawskiego, który wciąż nie schodzi ze szpalt i prawdopodobnie przez długi czas nie zejdzie. Żadne jednak z ujęć tego tematu nie będzie całkowite, dopóki nie będzie wolno mówić o pewnych sprawach. Tymczasem wszechstronna ocena ostatniej bitwy o Warszawę jako o stolicę suwerennej Polski musi wyjść z założenia właśnie tej suwerenności, tzn. uznania, że najeźdźca sowiecki (jeżeli nawet przyjmiemy, że nie był gorszy) był równy najeźdźcy niemieckiemu. Od czasu do czasu wyrwie się to komuś, ale zazwyczaj odskakuje się od tego prostego stwierdzenia w pląsach i ukłonach, a koniec końców, Bogiem a prawdą, nikt nie dał dokładnej definicji: czy Sowiety są naszym wrogiem, czy wrogiem nie są? Są najeźdźcą, czy nie? Odebrały nam niepodległość, czy nie odebrały? Czy „Kraj” to jest „Polska”, czy tylko obca okupacja? Czy panowie Mikołajczyk-Bierut-Osóbka-Cyrankiewicz to quislingi, czy też jakieś pośrednie zjawisko: mieszanina „dobrej woli” z agentem NKWD, według fantastycznej recepty rosyjskiego kawału: „smies popa s wiełosipiedom”? Sytuację tę zrodził sofizmatyczny termin „sojusznik naszych sojuszników”, nadany Związkowi Sowieckiemu jeszcze w r. 1943. Ta nieszczera i dziwaczna definicja mści się na nas do dziś. 8

Dla Mackiewicza upadające i cofające się Niemcy – gdyby Hitler i dowództwo armii wykazały się odrobiną rozsądku – mogły użyć Polski jako bufora, aby podjąć próbę zachowania resztek Rzeszy. Dlatego po upadku Powstania – zbyt późno już, ale – przyznano żołnierzom AK status kombatantów, a powstańców przestano nazywać bandytami.

Powstanie warszawskie spowodowało potworne straty materialne. Straty te są do powetowania. Nie do powetowania są straty w zabytkach, dziełach sztuki, pomnikach itd. Co się tyczy strat w ludziach, wyglądają one inaczej, niż to przedstawia powszechnie przyjęta wersja. Himmler, ażeby odstraszyć Polaków od prób nowej akcji zbrojnej, oświadczył, że liczba ofiar wynosi ćwierć miliona. Dla tych samych celów bolszewicy podtrzymali tę cyfrę. Z naszej strony próbowano ją nawet wyśrubować do – trzystu tysięcy! Jeden z najznakomitszych polskich statystów wojennych, który był w powstaniu (nie mogę wymienić nazwiska ze względu na jego obecny pobyt w kraju), utrzymywał, że straty Armii Krajowej łącznie z ludnością cywilną w żadnym wypadku nie przekraczają pięćdziesięciu tysięcy. 9

Oceny liczbowe, szacunki nie mogą być w żaden sposób zestawione z ogromem cierpień i moralno-polityczną katastrofą Polski, co nie było obiektywnie wyłącznie efektem nierozumnej postawy elit. Nie było naszą winą, że świat się poukładał bez pytania nas o zdanie.

Przebieg operacji Ostra Brama – latem 1944 roku potwierdza sceptycyzm Mackiewicza. Będąc w Gruzji miałem okazję zobaczyć co spotkało młodych patriotów wyłapanych przez SMIERSZ i NKWD zimą na przełomie 1944 i 1945 roku. Elita narodu wywieziona do obozów filtracyjnych oraz łagrów w głębi ZSRS, w tym do Kutaisi na Kaukazie. Młodzi patrioci zaufali decyzjom Londynu, że trzeba współpracować z wypierającą Niemców Armią Czerwoną.

Najbardziej znamienny dla tej tragedii jest los Artura Rychtera, studenta medycyny Wileńskiego Uniwersytetu, który w chwili pisania przez Mackiewicza tekstu o Powstaniu Warszawskim umierał z powodu wycieńczenia organizmu, chorób i głodu w Kutaiskim obozie NKWD. W tym samym czasie w Londynie umierał (z powodu choroby onkologicznej) Prezydent Raczkiewicz, który nota bene w Kutaisi się urodził. Na polach gruzińskiego miasta do dzisiaj nie ma upamiętnienia mogił naszych polskich bohaterów, gdyż sowiecki walec zniszczył nie tylko ślady zbrodni, ale także starł z ziemi jakąkolwiek wrażliwość miejscowych na dramat, jaki spotkał Polaków – sojuszników Aliantów – po zakończeniu II wojny światowej.

Mackiewicz – swoją interpretacją sensu i znaczenia Powstania Warszawskiego – ponownie pokazał, że w polityce kalkulacja i rachunki przegrywają ostatecznie z wartościami. Chociaż cena jaką przychodzi płacić jest bardzo wysoka. Zresztą i sam Mackiewicz dając świadectwo prawdzie i swoją nieprzejednaną postawą również płacił wysoką cenę. Bezkompromisowość kosztuje.

Podsumowanie

Mackiewicz musiał przeżywać tę bolesną prawdę – jedyna pociecha to trwałość jego świadectwa czym jest bolszewizm. Dzisiaj w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainie i nasze pokolenie doświadcza tego zetknięcia ze złem. Okazało się, że Mackiewicz-buntownik, znów ma rację. Wprawdzie swoją bezkompromisowość przypłacił biedą i brakiem szerszego uznania, ale nieustająca popularność wśród czytelników i siła jego dzieł przynosi mu pośmiertnie laur zwycięstwa.

Dając świadectwo wierności idei „krajowości” przeniósł do naszych czasów przekonanie, że warto trzymać się polskich i regionalnych (sąsiedzi Polski) unikatowych pomysłów na urządzanie naszego europejskiego domu w tej części kontynentu. To, że koncepcje geopolityczne, którym Mackiewicz służył, okazały się żywotne ilustruje rosnąca rola Polski, nie tylko w kontekście europejskiego dialogu.

Autor „Kontry” dowiódł też, krytykując polityczne decyzje polskich elit w Londynie, że będąc w strefie tzw. „geopolitycznego zgniotu” nie zawsze trzeba iść z prądem i realizować życzenia dużych graczy.

I wreszcie ostatnia sprawa, którą możemy potraktować, jako zadanie na dzisiaj, to przesłanie Mackiewicza związane z jego walką z systemem sowieckim, warto dokonać dzieła i usunąć na trwałe z naszej przestrzeni intelektualnej pozostałości bolszewizmu – stalinizmu.

Źródła :

Bałżewska K.: Przestrzenie totalitarnego zniewolenia. Doświadczenie wojny i okupacji w twórczości Józefa Mackiewicza, 2020;

Bolecki W. Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu (Zarys monograficzny), 2007;

Fitas A. Tylko prawda jest ciekawa. O twórczości Józefa Mackiewicza, 2019

Jakowenko N., Druga strona lustra. Z historii wyobrażeń i idei na Ukrainie XVI–XVII wieku, 2010

Litwin H., Zjednoczenie narodów cnych: polskiego, litewskiego, ruskiego. Wołyń i Kijowszczyzna w Unii Lubelskiej, 2019,

Lewandowski W., Przyczynki do biografii Józefa Mackiewicza prośbami i pytaniami do Włodzimierza Boleckiego, autora ‘Ptasznika z Wilna’, przeplatane, „Teksty Drugie” 6 (1991);

Lewandowski W.: Józef Mackiewicz. Artyzm. Biografia. Recepcja, 2000;

Maciąg K.: Sam jeden. Józef Mackiewicz – pisarz i publicysta, 2021

Mackiewicz J., Dzieła, 2022;

Obrębski J., Polesie. Studia etnosocjologiczne, 2007;

Prądzyńska A.: Józef Mackiewicz: studium biobibliograficzne, 2001;

Rohnka D.: A ja przeciwnie… Szkice o Józefie Mackiewiczu, 1997

Szostakowski J., Między wolnością a zniewoleniem. Prasa w języku polskim na Litwie w okresie od września 1939 do 1964 roku, 2004;

Wysłouch S., Stosunki narodowościowe na terenie województw wschodnich, 2013;

Tomasiewicz J., Krajowcy” – patrioci Litwy Środkowej, „Krasnogruda”, 1995, nr 12.

1Cyt.:https://bunt.com.pl/buntmlodychduchem/337/Inny-swiat—Aleksandra-Niemczykowa-wspomina-swojego-ojca-Cata-Mackiewicza (dostęp 21.12.2022)

2 Zob. Lewandowski, W., Przyczynki do biografii Józefa Mackiewicza prośbami i pytaniami do Włodzimierza Boleckiego, autora „Ptasznika z Wilna” przeplatane, w: Teksty Drugie 1991, 6 , s. 51-62 ; zob.: https://rcin.org.pl/Content/235402/WA248_72196_P-I-2524_lewandowski-przyczynki_o.pdf (dostęp 11.12.2022 r.);

3 Bolecki W. Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu (Zarys monograficzny), Kraków 2007;

4 Por. szeroko opisywane w literaturze historycznej zjawisko konwersji, np. w: Jakowenko N., Druga strona lustra. Z historii wyobrażeń i idei na Ukrainie XVI–XVII wieku, Warszawa 2010; Litwin H., Równi do równych. Kijowska reprezentacja sejmowa, Warszawa 2009; Litwin H., Zjednoczenie narodów cnych: polskiego, litewskiego, ruskiego. Wołyń i Kijowszczyzna w Unii Lubelskiej, Warszawa, 2019;

5 Zob. Obrębski J., Polesie. Studia etnosocjologiczne, Warszawa 2007; Wysłouch S., Stosunki narodowościowe na terenie województw wschodnich. Wilno 1939/1940, Warszawa 2013;

6 Cyt. za: Poszukiwanie Ojczyzny, rozmowa z Cz. Miłoszem, „Krasnogruda” nr 1, czerwiec 1992; zob. także: Tomasiewicz J., Krajowcy” – patrioci Litwy Środkowej, w: „Krasnogruda”, 1995, nr 12; także Cz. Miłosz, Przemówienie na spotkaniu pisarzy Polski i Litwy, za: „Gazeta Wyborcza” z 28.06.2001.

7 Szerzej o tym piszę w: Maszkiewicz M. „Między bezpieczeństwem i tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej”, 2013;

8 Cyt. Mackiewicz J.: „Powstanie warszawskie z innej strony”, W: „Wiadomości”, Londyn, Rok 2, nr 20 (59) z 18.05.1947;

9 Tamże;

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net