Tytuł: Po co im ten Mackiewicz, to sam nie wiem! Wywiad ze Sławomirem Cenckiewiczem
Autor: Mucha Wojciech, Sławomir Cenckiewicz
Wydawca: Dziennik Polski
Rok: 2022 01 31
Opis:
Po co im ten Mackiewicz, to sam nie wiem! Wywiad ze Sławomirem Cenckiewiczem
– Antykomunizm w Polsce i na świecie jest sierotą. I stąd właśnie – pomimo niemałego zastępu fanów swojej twórczości – na zawsze osierocony pozostanie Mackiewicz – z prof. Sławomirem Cenckiewiczem, historykiem i dyrektorem Wojskowego Biura Historycznego rozmawia Wojciech Mucha.
Zdziwił się Pan, gdy się okazało że Sejm niemal jednogłośnie przyjął uchwałę o organizacji „Roku Józefa Mackiewicza”?
Tak. I pomyślałem sobie: „po co im to?”. Same kłopoty…
A dlaczegóż to?
Bo Józef Mackiewicz i jego dorobek to w dużej mierze zaprzeczenie poglądów politycznych, historycznych i kościelnych Zjednoczonej Prawicy, nie mówiąc już o takim postrzeganiu i umiłowaniu prawdy, która bez względu na konsekwencje towarzysko-polityczno-międzynarodowe powinna zostać wyjawiona a nie cyzelowana do politycznych potrzeb i kontekstów bieżących…
Ale wśród głosujących „za” byli b. członkowie PZPR, skrajna lewica progresywna i inni, których jako żywo nie sposób podejrzewać, by znali na wyrywki twórczość Mackiewicza…
To są polityczne „deale na kobyle historii”. Mam do tego spory dystans. Wie Pan, to trochę tak jak z Ojcami Niepodległości do których poza tymi, co do których jest konsens – Dmowski i Piłsudski, każdy dopychał kogoś według regionalno-partyjno-politycznego parytetu. No i mamy pięciu Ojców Niepodległości po wsze czasy! Albo inny przykład czyli wysokie odznaczenia państwowe dla komunistów: Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski dla Izabeli Sierakowskiej i Bronisława Cieślaka w 2021 r., pewnie ze względu na taktyczne wsparcia dla rządu w głosowaniach sejmowych w sprawie europejskiego budżetu! Strukturalny postkomunizm jest już zdobyczą wszystkich sił politycznych Polski po 1989 r. No więc po co im ten Józef Mackiewicz, to sam nie wiem!
No ale „stało się”. Czego Pana zdaniem można/należy się spodziewać po „Roku JM”? Ekranizacji „Drogi donikąd”? Pomnika w Warszawie?
Wielkiego festiwalu? Szturmu na biblioteki i księgarnie? Czy niczego wcale i przejdzie bez echa?
Filmów odradzam, bo dawno temu przestałem wierzyć w możliwość zrobienia w Polsce poważnego filmu z historią w tle. Tym bardziej jak zleca jego zrobienie prawica patriotyczna i robi to tzw. nasz reżyser. To zapowiada katastrofę. Mówiąc jeszcze inaczej: nie spodziewam się w sumie niczego, poza jedną, drugą czy trzecią sesją mackiewiczowską. Wszystko to i tak będzie domeną zamkniętego kręgu fascynatów lub ludzi, którzy się na ten Rok Mackiewicza z takich czy innych względów chcą się załapać. Tak więc przy tak dużej inflacji patronów roku co roku (Mackiewicz jest jednym z wielu patronów roku 2022), przejdzie bez echa.
Wskazywał Pan w jednej z debat, że jest problem z tym, by twórczość Mackiewicza „trafiła pod strzechy”. Istotnie, jako pisarz i publicysta jest wymagający intelektualnie, ale czy to naprawdę aż taka przeszkoda? O tym, że jego proza jest wybitna mówili i Czesław Miłosz i Jacek Trznadel i gen. Wojciech Jaruzelski. W czym problem? Może w dostępności? Prawa do jego twórczości od lat pozostają w rękach Niny Karsov, współzałożycieli londyńskiego wydawnictwa „Kontra”.
Józef Mackiewicz jest wszechdostępny! I to od wielu lat właśnie dzięki Ninie Karsov. Każdy kto chce, może, dzięki niej, kupić w sumie każde dzieło Mackiewicza. A że sprzedaż książek odbywa się dziś w zasadzie w internecie, to tym bardziej nie ma jakichkolwiek przeszkód, by sięgnąć po Mackiewicza. Ceny jego dzieł, też wbrew różnym opowieściom, nie są wcale zaporowe, a i Mackiewicz podlega – jak widziałem ostatnio – „discountom”. Zresztą kupiłem ostatnio w pewnym wydawnictwie uniwersyteckim biografię marszałka Śmigłego (niepełną, bo za latach 1935-1942) za „jedyne” 120 zł, i jakoś nikt nie ogłasza, że ceny takich książek to skandal, drożyzna i nieporozumienie mające zablokować do nich dostęp i uczynić z postaci Śmigłego zapomnianego. Za to w przypadku Mackiewicza tak się dzieje, bo część naszej prawicy cierpi na ciężkiego „szmergla” na punkcie Niny Karsov. A poza tym faktycznie, uważam, że Mackiewicz jest tak sporym wyzwaniem intelektualnym zarówno jako prozaik, jak i publicysta, że jego poglądy są zaprzeczeniem większości wyznawanych w Polsce poglądów, że jest wręcz murowanym kandydatem na nietrafienie „pod strzechy”, a pamięć o jego twórczości zdegradowałaby ostatecznie jego książka po chamsku wydana, na szarym papierze, bez indeksu, w malutki formacie, opychana w sieciowym sklepie spożywczym za 9,99 zł!
Twórczość Mackiewicza to zapis niemal całego XX stulecia. Mackiewicz nie dożył ani transformacji ustrojowej, ani rozpadu ZSRS, choć z niektórych późnych pism wynika, że się tego spodziewał. Byłby zadowolony?
To pytanie retoryczne, bowiem przebieg naszej transformacji ustrojowej to w gruncie rzeczy realizacja wszystkich kolejnych części jego opowieści o Truście. I ja się z tym zgadzam, że dożyliśmy jawnej realizacji wielkiej kombinacji operacyjnej w której laboratorium pierestrojki zrobiło nam z Jaruzelskiego pierwszego prezydenta III RP a Polskę Ludową ogłoszono „najweselszym barakiem obozu”. Ale istnieje szersza perspektywa mackiewiczowskiego widzenia Trustu. Można powiedzieć, że cały świat od lat 90. się tak stransformował, że stał się sumą Trustów, nie wykluczając z tej logiki dziejowej także Kościoła katolickiego, o którym przecież tyle pisał Mackiewicz.
Mackiewicz w swoim antykomunizmie był – jakbyśmy to dziś powiedzieli – „totalny”. Nie godził się na żaden kompromis, co zresztą jego samego doprowadziło na margines życia społecznego – zmarł niemal zapomniany, w biedzie, pokłócony z możnymi politycznej emigracji, wspierany przez nielicznych, a w PRL niemal nieznany poza wąskimi kręgami. Można z dzisiejszej perspektywy powiedzieć, że chyba przegrał, bo poza grupką fanatyków próżno (nawet pomimo uchwalonego „roku”) trudno szukać szerszej recepcji jego myśli i twórczości. Może ta totalność jednak jest przeszkodą w życiu?
A dlaczego miał wygrać, skoro, po pierwsze, człowiek jako istota społeczna jest raczej skonstruowany oble czyli oportunistycznie, a po drugie przebieg wypadków światowych i polskich potwierdził jego wszystkie pesymistyczne wizje? Przecież apostołów katastrof i apologetów świętych zasad się szczególnie nie lubi. A jeśli Mackiewicz napisał w dodatku (zresztą w tekście poświęconym Ninie Karsov), że „ulepszaczy” komunizmu uważa za wrogów, a tacy ukradli nam wolną Polskę po 1989 r. to mamy odpowiedź.
Wynika z tego, że nie miał szans i musiał przegrać.
Powiem jak romantycy, których jak Pan wie nie poważam: „przegrał, ale wygrał”. Ale jedynie w tym sensie, że był tak bacznym obserwatorem „końca świata” po 1917 roku, że przewidział, iż logiczną konsekwencją bolszewizmu, który przyszedł z Zachodu na Wschód, będzie upadek człowieka a potem całej cywilizacji europejskiej czyli właśnie „koniec świata”. I tak się stało! Tę dezintegrację człowieczeństwa, upadek stosunków społecznych, bolszewizmu niczym nieuleczalnej pandemii niszczącej na swej drodze wszystko a ludzi nim ukąszonych niczym Zombie, zdiagnozował tak trafnie i dogłębnie w „Drodze donikąd”. Jego antykomunizm był dlatego antykomunizmem prewencyjnym, jakby sanitarnym odgrodzeniem człowieka wolnego od rzeczywistej zarazy kłamstwa i kombinacji, która skutecznie – i to jest może najtrudniejsze w zrozumieniu Mackiewicza – zagnieżdża się w człowieku (napisał kiedyś, że może zwłaszcza w Polaku!) i sieje wokół zło. Niewielu z tego „ześlizgu” powraca do żywych i wolnych. Przecież nasza współczesna Polska (ale nie tylko) jest empirycznym potwierdzeniem tych obserwacji.
Jak to jest, że Mackiewicz pozostawał skłócony z takimi ludźmi jak Jan Nowak Jeziorański, który przecież jest dla większości bohaterem pozytywnym, autorytetem nawet? Mackiewicza jednak zwalczał i to z wielką zapiekłością.
Nie twórzmy wrażenia, że Nowak był gołąbkiem pokoju skłóconym jedynie z Mackiewiczem. To bzdura, i wiem o tym dobrze, bo przy okazji dawnej pracy nad biografią senatora Katelbacha, a potem historią uchodźstwa i stosunkami panującymi w Radio Wolna Europa, przekonałem się jak wielkim intrygantem był Nowak. Zresztą zdążył mi kiedyś powiedzieć w formie przestrogi, bym nosa w te sprawy nie wkładał. Z Mackiewiczem było inaczej w tym sensie, że formułował on w gruncie rzeczy tak daleko idące negatywne opinie i interpretacje o polityce polskiej okresu II wojny światowej i dowództwie AK, jako nieświadomych i świadomych sowieckich pomagierach, że grono strażników „niepokalaności AK” z Londynu (Pełczyński, Nowak, Żenczykowski) uznało go za wroga nr 1 próbując ów pogląd narzucić niejako siłą całemu polskiemu uchodźstwu. W niesamowity sposób ukazuje to wszystko korespondencja Mackiewicza z Januszem Kowalewskim, którą wydała niedawno Nina Karsov.
No dobrze, ale Mackiewicz i jego myśl ukształtowały pewien ułamek polskich elit po 1989 r., przynajmniej w deklaracjach. Dlaczego wciąż próżno szukać przełożenia choćby skrawka tej myśli na czyn? Nie dokończono lustracji i dekomunizacji, a układy z ludźmi poprzedniego systemu są widoczne do dziś, nawet w 2022 r. Co stoi na przeszkodzie?
Cóż mam na to powiedzieć poza tym, co sformułowałem za pomocą zwięzłej myśli i twitterowego hasztagu: „antykomunizm jest sierotą”? Bo jest antykomunizm w Polsce i na świecie sierotą, i stąd właśnie pozostanie na zawsze osierocony Mackiewicz pomimo niemałego zastępu fanów swojej twórczości.
Powiedział Pan, że „antykomunizm jest sierotą”. Może po prostu nie ma już komunizmu, więc antykomuniści są niepotrzebni, a deklarujący się tak to – właśnie – sieroty po nim, lub tacy, którzy wykorzystują stare pałki do bieżącej walki politycznej?
Antykomunizm musi być ważną częścią składową świadomości polskiej, bo wynika to wprost z naszego historycznego doświadczenia. To on warunkuje faktycznie szereg – a może i zdecydowaną większość – ocen naszej XX wiecznej historii, a nawet naszego bytu polskiego. To tak, jakby powiedzieć, że z naszej świadomości polityczno-historycznej winien wyparować antyniemiecki antynazizm, bo nie ma już od 1945 r. III Rzeszy. Doświadczenie ludobójstwa i upadku Polski każe nam jednak nie tylko o tym pamiętać, ale stale pilnować tej pamięci przez relatywizacją niepamięci i kłamstwem. Komunizm jest także doświadczeniem ludobójczym, represyjnym, okupacyjnym i zaborczym, a że trwał w Polsce na tyle długo, że odwołując się do figury postaci Pawła z „Drogi donikąd”, niczym zaraza zainfekował umysły milionów i kilku pokoleń Polaków, musi się stać – powinien się stać – przedmiotem stałej i permanentnej refleksji pamięciowej, politycznej, naukowej, historycznej…
Tak się nie stało.
Wiem, że tak się nie stało, stąd jak słyszę, że komunizmu już nie ma to myślę o kondycji moralnej i postrzeganiu przeszłości przez kadrę dowódczą Wojska Polskiego, stopniowej apologii komunistycznych władców, pisarzy, aktorów, historyków… lub o słowach młodszego kolegi, który po obronie doktoratu w 2020 r. powiedział mi tak: „Sławek, tak upadla komuna, że moim promotorem na uniwersytecie był aktywista PZPR i agent SB, pierwszym recenzentem wykładowca szkoły SB w Legionowie, zaś drugim były etatowy pracownik KC PZPR”. Chcę przez to powiedzieć, że postkomunizm jest wszędzie podczas gdy antykomunizmu nie ma prawie wcale!
Ale wyjdźmy szerzej. Mówił Pan, że ta „totalność” antykomunizmu Mackiewicza jest przydatna i dziś. Że można ją przełożyć na pewien rodzaj absolutnej niezgody na tyranię w każdym jej wymiarze. Tu od razu na myśl przychodzi mi z jednej strony zagrożenie rosyjską agresją w Europie, a z drugiej pewien rodzaj „pluszowego terroru” serwowanego nam przez zachód. I znów Polska ze swoim – pytanie na ile powszechnym – etosem wolności zostaje sama, kuszona, bezradna nawet. Inni, szczególnie zachód, nigdy tak „totalnie” nie spojrzą na te zagrożenia, a i u nas trwa „operacja na umysłach”.
Tak i w tym sensie Mackiewicz jest i nowoczesny, i ponadczasowy, i międzynarodowy. Nowoczesny, bo uważał, że komunizm jest kłamstwem i że Moskwa podniesie kłamstwo do normy w stosunkach międzyludzkich, społecznych i międzynarodowych. Ponadczasowy bo w jego doktrynie obrony prawdy, i to każdej prawdy, zawarł proroczą przestrogę przed wykluczaniem ludzi, którzy głoszą prawdy niepopularne. Zauważmy, ilu z pośród „naszych” nie może darować Mackiewiczowi obrony Ezra Pounda czy Knuta Hamsuna przed wtrącaniem ich do „psychuszek” i unieważnienia ich dorobku literackiego za popieranie Hitlera. A tak wielu nie dostrzega w tym proroczej wizji wykluczania i unieważniania dorobku innych, w imię nowych ideologii lewicy. Był wreszcie Mackiewicz międzynarodowy w sensie konserwatywnego internacjonalizmu, bo obchodził go los człowieka jako takiego, los całej ludzkości pogrążonej w chorobie kłamstwa, które będzie się transformowało a to z rewolucyjnego barbarzyństwa do NEP-u, z komunizmu terrorystycznego do przebierańca pokoju, ze stalinizmu do chruszczowizmu, wreszcie z pierestrojki do samostanowienia niepodległych państw w rosyjskiej strefie wpływów… i chciałoby się dodać: od zachodniej zimnowojennej doktryny powstrzymywania i odstraszania Moskwy do Nord Streamu… Nie mówiąc już o „genderowskich” interpretacjach dziejów, rewolucji LGBT, kapitalizmie danych czy wirtualizacji stosunków społecznych… Każda z tych transformacji sprzyja kłamstwu, z którym tyle wojował Mackiewicz.
No i jeszcze coś – „idea krajowa”, której zwolennikiem i wyznawcą był Mackiewicz, czyli polityczny sojusz państw Europy środkowej i wschodniej przeciw Rosji, ponad podziałami, to w prostej linii plan dzisiejszego Międzymorza / Trójmorza. Mackiewicz wykazywał jednak, że by do tego doszło, kraje te muszą się wyzbyć demona nacjonalizmu i doraźnych korzyści politycznych, patrzeć szerzej i dalej. Możliwe?
To zapewne jest bardziej złożone, ale zgadzam się, że jego „patriotyzm pejzażu” o którym tak pięknie mówi jeden z bohaterów „Lewej wolnej”, czyli rodzaj szerokiego spojrzenia w przeszłość a zarazem w przyszłość, które daje możliwość niwelowania zaszłości i wyjścia poza nacjonalistyczne schematy, interpretacje i wyłącznie narodowe definiowanie interesów. Moskwa jednak, jeśli spojrzymy wyłącznie przez pryzmat naszego regionu, będzie robiła wszystko, by to pejzażowe spojrzenie stosunków międzynarodowych unicestwić i w miejsce „pejzażu” postawić nacjonalizm i rachunek krzywd za przeszłość. Na ten oręż Mackiewicz zawsze zwracał uwagę, stąd też był tak nielubiany przez naszych rodzimych nacjonalistów.
Mackiewicz powiadał, że Związek Sowiecki nie jest kontynuacją, tylko zaprzeczeniem Rosji przedrewolucyjnej. Czy dzisiejsza Rosja jest w tym kontekście zaprzeczeniem, czy kontynuacją Związku Sowieckiego?
Jest syntezą Związku Sowieckiego i rosyjskości, przy czym sowietyzm w tej proporcji jest dominujący, zaś rosyjskość służy jedynie do legitymizacji postkomunizmu.
A więc antykomunizm czy antypostkomunizm ma sens?
Ma, ale pozostanie na zawsze sierotą w świecie postkomunistycznych Zombie. Tak w Polsce, jak i w świecie.