Skip to content Skip to footer

Odojewski Włodzimierz – Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany

Tytuł: Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany

Autor: Odojewski Włodzimierz

Wydawca: „Tygodnik Powszechny” nr 17 z 23.04.2000

Rok: 2000

Opis:

Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany

Niepowtarzalna szansa szerszego zaistnienia twórczości Józefa Mackiewicza w świadomości Polaków została zmarnowana. I powiedzmy sobie od razu: nie przez jakieś tajemnicze krajowe siły blokujące dostęp tej twórczości na krajowy rynek, ale przez upór osoby postronnej.

Czy twórczość Józefa Mackiewicza jest w Polsce obecna? Czy pisarz, autor świetnych powieści i opowiadań, jest w Polsce czytany? Czy jego książki egzystują w obiegu czytelniczym i czy można znaleźć je w księgarniach oraz w bibliotekach? A wreszcie: czy chociażby ta jedna, pamiętna jego książka o zbrodni katyńskiej, napisana z pozycji świadka odkrywania tej zbrodni i pierwszej ekshumacji katyńskich grobów jest szerzej znana, czy cieszy się ze wszech miar zasłużoną przecież estymą i popularnością? Na wszystkie te pytania trzeba ze smutkiem odpowiedzieć — że nie, albo że raczej nie.

Twórczość Józefa Mackiewicza, objęta za czasów PRL najściślejszym zapisem cenzury (dotyczącym także nazwiska pisarza), zaczęła wyrywkowo i w bardzo ograniczonych nakładach docierać do czytelnika krajowego dopiero w latach 80. przez tzw. drugi obieg. Także jego najwyższej politycznej wagi dzieło ,,Katyń — zbrodnia bez sądu i kary”. Pamiętam, jakie te, ukradkiem szmuglowane z kraju do Monachium druki, ściślej: egzemplarze autorskie tych druków, wrażenie robiły na autorze.

Józef Mackiewicz odzyskania niepodległości przez kraj, strząśnięcia przezeń sowieckich armii i innych atrybutów wasalnej zależności nie doczekał. Doczekało jednak jego dzieło. I wejście tego dzieła na literacko-polityczny rynek wydawniczy i księgarski w Polsce mogło być po 1989 roku triumfalne. A znaczenie dla dokonania korekt w historii naszego kraju i wyjaśniania tzw. „białych plam” ogromne. Niestety, nic takiego się nie zdarzyło. A zapewne teraz już się nie zdarzy. Sprzyjająca emigracyjnej literaturze czy też w ogóle rozrachunkom polityczno-historycznym aura minęła, rynek księgarski tym tematem może nawet tak naprawdę się nie nasycił, ale — w myśl hasła wyartykułowanego i rzuconego przed kilkoma laty przez „młodych gniewnych” krytyki polskiej, że dość już wszelkiej martyrologu, wszelkiego narodowego cierpiętnictwa, ustawicznego pisania o ojczyźnie z dużej litery — nastąpił tendencyjny (myślę, że czasowy) odwrót wydawców, księgarzy i krytyki od twórczości penetrującej narodową przeszłość i tę przeszłość rozliczającej (a w pewnym sensie również w ogóle od literatury rodzimej), na które to miejsce wtargnęły lawinowo tłumaczone i wydawane książki „lekkie, łatwe i przyjemne”, najczęściej z obszaru zaoceanicznego.

Jedyna, niepowtarzalna szansa szerszego zaistnienia twórczości Józefa Mackiewicza w świadomości Polaków została więc zmarnowana. I powiedzmy sobie od razu: nie przez jakieś tajemnicze krajowe siły blokujące dostęp tej twórczości na krajowy rynek (w rodzaju cenzury czy postkomunistycznych ośrodków nacisku), ale przez upór osoby postronnej; chodzi o ostatniego emigracyjnego wydawcę Józefa Mackiewicza, właścicielkę londyńskiego wydawnictwa Kontra, panią Ninę Karsov-Szechter.

Działalność tego małego, utworzonego w Londynie w początku chyba lat 80. polskojęzycznego wydawnictwa, Nina Karsov-Szechter zainaugurowała publikacją kilku utworów swojego męża Szymona Szechtera, następnie na emigracyjny rynek księgarski wypuszczała już tylko tom po tomie kolejne książki Józefa Mackiewicza. I niezależnie od tego, co się później stało (a co zaraz spróbuję czytelnikom przybliżyć), zasługi w dziele przypomnienia twórczości Józefa Mackiewicza na emigracji, z której znaczną częścią był on w sposób trudno wprost wyobrażalny skłócony, są niepodważalne.

Myślę, że to właśnie między innymi zbudowało kredyt zaufania, jakim Ninę Karsov-Szechter darzyła wieloletnia towarzyszka życia Józefa Mackiewicza, Barbara Toporska (także emigracyjna pisarka), czyniąc ją przed śmiercią swoją spadkobierczynią. I tu zaczyna się widowisko komediowe na użytek gawiedzi, które nie byłoby niczym innym jak tylko komediowym widowiskiem, gdyby jednocześnie nie stało się ogromną tragedią dla samego dzieła pisarza, tragedią niczym przez niego nie zawinioną.

Czy Nina Karsov-Szechter jest rzeczywiście spadkobierczynią Józefa Mackiewicza? I czy rzeczywiście może dysponować spadkiem, którego główną część stanowi pozostawiona przez niego twórczość? Ona twierdzi, że tak. I sama, i przez swych adwokatów. Swe przekonanie opiera na testamencie Barbary Toporskiej. I na dwóch testamentach (w różnym czasie spisanych) Józefa Mackiewicza, czyniących Barbarę Toporską jego spadkobierczynią. Dostęp do tych testamentów Nina Karsov-Szechter umożliwiła sobie — co ujawniły sądownicze władze niemieckie — przedstawiając się im jako córka Barbary Toporskiej (!). Nie zostało jednak dotychczas sądownie stwierdzone, który z tych dwóch testamentów (a właściwie trzech, bo i Barbary Toporskiej) stanowić może podstawę do nabycia spadku po Józefie Mackiewiczu, i czy są zapisem także obejmującym twórczość, a nie tylko przeróżne mieszkaniowe nieruchomości, oraz — jeżeli oba testamenty Józefa Mackiewicza w tej materii budzą poważne wątpliwości — czy Barbara Toporską była w ogóle władna (tak to się chyba w języku prawniczym określa) przekazać dorobek Józefa Mackiewicza osobie trzeciej; to też przedmiot jednego z postępowań sądowych w Warszawie.

Wszystkim tym jednak — tymi właśnie zawiłymi, skomplikowanymi i trudnymi sprawami prawniczymi — nie chciałbym się zajmować. Można utonąć w powodzi papierów trzech czy czterech nawet procesów sądowych toczących się w Polsce (bo jednak o sprawach tych ostatecznie decydować będą polskie sądy, a nie niemieckie, choć Józef Mackiewicz w Niemczech mieszkał, ani angielskie, choć miał angielski travel document); trzeba być prawnikiem, żeby przekopując się przez nie zrozumieć ich specyficzny język. Jest jednak coś wysoce niepokojącego w samym fakcie, że kiedy postępowanie spadkowe dotyczące spuścizny po Józefie Mackiewiczu nie jest jeszcze zakończone, Nina Karsov-Szechter uzurpuje sobie prawo do miana wyłącznej spadkobierczyni pisarza i w tej roli występuje. Dysponuje więc jego dziełem, włóczy po sądach jego córkę (zamieszkałą w Polsce), żąda kilkudziesięciotysięcznych odszkodowań zarówno od niej, jak i od Fundacji Katyńskiej, wydawcy książki „Katyń, zbrodnia bez sądu i kary”, a nawet od jednego z pism warszawskich, które wydrukowało dwustronicowy fragment „Drogi donikąd” za zgodą córki autora, Haliny Mackiewicz. Warto dodać, że Halina Mackiewicz groszowe honoraria zawsze przekazywała na rzecz Fundacji Katyńskiej.

A już tragiczne wydaje się to, że Nina Karsov-Szechter jako rzekomy dysponent praw autorskich Józefa Mackiewicza blokuje całe już dziesięciolecie publikację dzieł pisarza w kraju. Wprawdzie od momentu, kiedy córka pisarza wystąpiła do sądu polskiego o stwierdzenie praw spadkowych po ojcu, czyli od czterech lat (jak wiemy, procesy w sądach polskich toczą się długo) Nina Karsov-Szechter zdecydowała się na sprzedaż niektórych książek pisarza w kraju, tych publikowanych przez wydawnictwo Kontra w Anglii oczywiście, jednocześnie jednak zaopatruje każdy poszczególny egzemplarz w nadruk, iż „…czyni to niezgodnie z wolą Józefa Mackiewicza”. Mało więc, że książki te są dostępne w niewielkich, wprost śladowych ilościach i tylko w kilku elitarnych księgarniach w kraju można je znaleźć, to jeszcze każda opatrzona jest owym niedorzecznym (a może zagadkowym?) „stemplem”, pośrednio chyba sugerującym, że Nina .Karsov-Szechter nie uważa dzisiejszej Polski za niepodległą i że — jej zdaniem — pisarz sądziłby podobnie. A więc nie godziłby się, gdyby żył, na kolportaż własnych dzieł w dzisiejszej Polsce w obiegu oficjalnym.

Całkowitym już zakazem sprzedaży w Polsce Nina Karsov-Szechter objęła na przykład wydaną przez Kontrę w 1995 roku „Wileńską powieść kryminalną” — książkę, którą, trochę zapewne dla zabawy, napisali przed wojną w Wilnie Józef Mackiewicz, Jerzy Wyszomirski i Walerian Charkiewicz, wszyscy związani ze „Słowem”. Wydana wówczas pod pseudonimem „Felicji Romanowskiej” powieść, została teraz przez Ninę Karsov-Szechter oparzona nadrukiem „Nie jest przeznaczona na sprzedaż w Polsce”!!!

Mało tego wszystkiego! Nina Karsov-Szechter blokuje również przekłady i publikacje Józefa Mackiewicza w krajach zachodnich — w Niemczech i we Francji (ostatnio odmówiła także wydawcy w Szwajcarii, który chciał wydać w języku francuskim wszystkie dzieła polskiego pisarza). Konia więc z rzędem temu, kto to wszystko zrozumie! Bo — co więcej — okazało się, że „jedyna spadkobierczyni praw autorskich” Józefa Mackiewicza, jak londyńska wydawczyni określa samą siebie na tytułowej stronie każdego egzemplarza publikowanej przez Kontrę książki, nie godzi się również na rozpowszechnianie wiedzy o pisarzu w jego własnym kraju. Właśnie wiedzy! Otóż w roku 1995 Kontra opublikowała pracę Dariusza Rohnkego o Józefie Mackiewiczu pt. „A ja przeciwnie…” Lecz na jednym czy dwóch egzemplarzach tej książki, które dotarły jakimś cudem do Biblioteki Narodowej, znajdujemy znany już dobrze nadruk w języku polskim i angielskim… „nie jest przeznaczone na sprzedaż w Polsce”(!).

Cóż to wszystko w końcu znaczy? Kogo Nina Karsov-Szechter chce w ten sposób pognębić lub pokarać?! Czy brak nie tylko książek pisarza, ale i wiedzy o nim w Polsce, jest w czyimkolwiek interesie poza jego wrogami? A tych miał i ma wielu. Czy zrozumiałe dla kogokolwiek nad Wisłą są „nadruki” na wydawanych przez Kontrę książkach pisarza, że nie życzyłby on sobie sprzedaży własnych dzieł we własnym kraju? Doszło już do tego, że któraś z prawicowych gazet krajowych, obserwując tragiczne manipulacje wokół dzieła Józefa Mackiewicza, nazwała owe manipulacje „pośmiertnym” KGB-owskim spiskiem przeciwko jego pisarstwu.

Poza pewnością, że Nina Karsov-Szechter wyrządza w ten sposób olbrzymią (dziś, kiedy na literaturę rozrachunkową moda, jeżeli nie minęła, to w każdym razie zmalała), niepowetowaną krzywdę samemu pisarzowi i jego pisarstwu, a także jego potencjalnym czytelnikom, można by jeszcze dodać, że istotnie cieszyć się z tego powodu mogą jedynie byli komuniści, zarówno w Polsce, jak i wszędzie na świecie. Tylko bowiem w interesie komunistów i komunizmu było zawsze blokowanie, przemilczanie i dyskryminowanie twórczości Józefa Mackiewicza. Ze smutkiem i zdumieniem trzeba stwierdzić, że Nina Karsov-Szechter dzieło to kontynuuje.

Już w 1990 roku, a może i w roku następnym, próbowałem z Niną Karsov-Szechter rozmawiać na ten temat przy okazji spotkań na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie nad Menem. Niewiele z jej argumentacji wtedy zrozumiałem, dziś, muszę przyznać, nie rozumiem już absolutnie nic.

Małgorzata Czermińska („Tygodnik Powszechny” nr 30 z 23.07.2000)

[w sprawie artykułu Włodzimierza Odojewskiego „Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany”]

W wielkanocnym numerze „TP” przeczytałam artykuł Włodzimierza Odojewskiego „Józef Mackiewicz – autor nadal nieznany”. Nieczęsto się zdarza, by jeden pisarz troszczył się o pośmiertną sławę drugiego. To piękne – tylko dlaczego dzieje się to za cenę odsądzenia od czci i wiary wydawcy tego „nadal nieznanego” autora? Cały tekst jest bardzo gwałtownym atakiem na osobę Niny Karsov-Szechter, właścicielki londyńskiego wydawnictwa Kontra, które publikuje książki Józefa Mackiewicza. Autor artykułu wprawdzie przyznaje, że zasługi Niny Karsov w „dziele przypomnienia twórczości Józefa Mackiewicza na emigracji, z której znaczną częścią był on w sposób trudno wprost wyobrażalny skłócony, są niepodważalne”, ale zarazem oskarża ją, że „przez upór” nie godzi się na sprzedaż wydawanych przez siebie książek w Polsce. Formułuje jeszcze szereg innych, bardzo poważnych zarzutów.

Z artykułu można się tylko domyślać, że istnieje jakieś testamentalne zastrzeżenie Józefa Mackiewicza, dotyczące kolportażu w kraju, i że w sprawie interpretacji tego zastrzeżenia oraz w sprawie oceny politycznej dzisiejszej sytuacji w Polsce Włodzimierz Odojewski w zasadniczy sposób nie zgadza się z Niną Karsov. Czytelnik nie może jednak wyrobić sobie w tej kwestii własnego zdania, bo w artykule wprawdzie mówi się o testamencie Mackiewicza, ale nie zostaje zacytowane żadne sformułowanie zmarłego pisarza, które pozwoliłoby bądź to przekonać czytelnika do słuszności oskarżeń rzucanych na wydawcę, bądź uznać, że jednak wydawca działa zgodnie z wolą zmarłego autora. Na zakończenie Włodzimierz Odojewski pisze, że w roku 1990 i później bezskutecznie próbował rozmawiać z Niną Karsov: “Niewiele z jej argumentacji wtedy zrozumiałem, dziś, muszę się przyznać, nie rozumiem już absolutnie nic”. Nie przeszkodziło to Autorowi artykułu w sformułowaniu niezwykle ciężkich oskarżeń.

Otrzymawszy tekst napisany w tak bardzo emocjonalnym tonie i zawierający tak gwałtowny atak osobisty, nawet tekst pióra wybitnego pisarza, będącego też autorytetem moralnym, jak Włodzimierz Odojewski, redakcja „Tygodnika” mogła zastosować się do dobrego obyczaju dziennikarskiego, który nakazuje zaatakowanemu dać prawo do obrony. Artykuły tego rodzaju bywają (i w „TP” też bywały) publikowane od razu razem z odpowiedzią osoby poddanej krytyce, która mogła zapoznać się z materiałem wcześniej niż inni czytelnicy. Jeśli nie istniała taka możliwość, można przecież było zamówić artykuł polemiczny innego autora, prezentującego w spornej sprawie odmienny punkt widzenia. Są przecież w Polsce znawcy emigracyjnego życia literackiego, którzy mogliby przedstawić kontekst całej sytuacji w sposób wolny od emocji.

To, że zwłaszcza polityczne poglądy osób żyjących na emigracji (oraz konsekwencje wynikające z tych poglądów), należą do rzeczy zawiłych i trudnych, i że trzeba uważać z wypowiadaniem ostrych sądów w związanych z tym sprawach osobistych, nie jest chyba w Redakcji „TP” sprawą nieznaną, skoro w tym samym wielkanocnym numerze, w artykule Jarosława J. Szczepańskiego „O archiwum katyńskim Janusza Zawodnego” (str. 13) pada zdanie, że dary tego rodzaju jak archiwum prof. Zawodnego nie trafiają do Polski zbyt często, bo „wśród wielu ludzi z emigracji panuje wciąż lęk i niechęć wobec przekazywania swych zbiorów do ojczyzny”.

Zamieszczenie obok tekstu Włodzimierza Odojewskiego drugiego artykułu, niechby krótkiego, ale stanowiącego kontekst dla emocjonalnej polemiki, byłoby tym bardziej potrzebne, że polemika ta zawiera szereg nietrafnych stwierdzeń na temat działalności wydawnictwa Kontra. Np.: “Działalność tego małego, utworzonego w Londynie na początku lat 80. polskojęzycznego wydawnictwa, Nina Karsov-Szechter zainaugurowała publikacją kilku utworów swojego męża Szymona Szechtera, następnie na emigracyjny rynek księgarski wypuszczała już tylko tom po tomie kolejne książki Józefa Mackiewicza”. Jedno zdanie, trzy nieścisłości. Najnowszy „Leksykon kultury polskiej poza krajem od roku 1939″ (Lublin 2000, wyd. KUL) podaje, że wydawnictwo Kontra powstało w 1970 r., publikuje po polsku i po rosyjsku, a obok Mackiewicza i Szechtera wydało także teksty filozoficzne, np. „Apoteoza nieoczywistości” Lwa Szestowa, i naukowe, jak np. monografia Icchaka (Henryka) Rubina „Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją 1939-1945″. Po rosyjsku ukazały się m.in. listy K. Leontiewa do W. Rozanowa oraz „Droga do niewolnictwa”, słynna książka F.A. Hayeka, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Kontra wydała także „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego i „Moskwę-Pietuszki” Wieniedikta Jerofiejewa.

Personalny, a nie merytoryczny wydźwięk artykułu Włodzimierza Odojewskiego został jeszcze wyostrzony przez Redakcję wyborem kilku zdań do powtórzenia tłustym drukiem na początku tekstu, gdzie mówi się o „uporze osoby postronnej”. Skoro mowa o osobie, godzi się przypomnieć, że Nina Karsov, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, była w 1966 r. aresztowana z powodów politycznych i skazana na 3 lata więzienia. W 1968 r. została ogłoszona przez Amnesty Intemational „więźniem roku”. Później wyemigrowała do Anglii. Są jeszcze ludzie, którzy pamiętają ten proces i godną postawę Niny Karsov, mogą powiedzieć o tym więcej niż ja. Oskarżenie w zakończeniu artykułu Włodzimierza Odojewskiego mówiące, że jej działalność kontynuuje dzieło komunistów dyskryminujących twórczość Józefa Mackiewicza, brzmi po prostu absurdalnie.

Włodzimierz Odojewski („Tygodnik Powszechny” nr 30 z 23.07.2000)

[polemika z M. Czermińską]

Szkoda, iż list pani Małgorzaty Czermińskiej, datowany 6 maja, dotarł do mnie dopiero 13 czerwca (mieszkam na Zachodzie, czasem istotnie trudno mnie osiągnąć), dobrze jednak, że w ogóle dotarł, już bowiem począłem lękać się, że los książek Józefa Mackiewicza nikogo w Polsce ani ziębi, ani grzeje i moja prasowa interwencja wpadła jak w kosmiczną „czarną dziurę”. Jednakże po zapoznaniu się z owym listem muszę z przykrością stwierdzić, że poruszona przeze mnie sprawa nie obchodzi korespondentki wcale, nawet nie obchodzą jej niezrozumiałe dla mnie (i nie tylko dla mnie) racje Niny Karsov-Szechter, bo nimi się nie zajmuje (nie wiem, czy je zna), moich pytań w ogóle nie porusza, jakby ich nie dostrzegła, nie ma w jej liście jednego rzeczowego zdania, które by wyjaśniało cokolwiek ze zdumiewającej i tragicznej sprawy literackiej spuścizny Józefa Mackiewicza, a jest tylko próba obrony zbezczeszczonej jakoby przeze mnie niepokalanej cnoty Niny Karsov-Szechter. Obchodzi ją jedynie Niny Karsov-Szechter dobre imię, które ja, jak mi imputuje w swymi emocjami naładowanym tekście, zdaję się naruszać. A więc po kolei:

Nie ustosunkowuję się do tego, jak mój artykuł powinien był być publikowany. Czy z komentarzem Niny Karsov-Szechter, czy czyimś jeszcze innym głosem. Nie moja to rzecz, ale redakcji, redakcja ma swoje zwyczaje i reguły, w myśl których postępuje. Nie ustosunkowuję się również do powtarzanego kilka razy zarzutu emocjonalności mego artykułu. Małgorzata Czermińska najpewniej niewiele moich tekstów czytała (czy też w radio słyszała), inaczej wiedziałaby, jak ja naprawdę piszę pod wpływem emocji. Autorka listu zarzuca mi też, iż pomniejszyłem działalność wydawniczą Niny Karsov-Szechter do książek jej męża i następnie, Józefa Mackiewicza. W tym przypadku słusznie! Nie wiedziałem. Nie jestem księgarzem ani bibliotekarzem, nie rejestruję ukazujących się tekstów, gdyby nawet Małgorzata Czermińska dodała jeszcze do wytykanych mi pominięć zbiorowe dzieła Lwa Tołstoja, zgodziłbym się z równą pokorą, i ją, i Ninę Karsov-Szechter przeprosiłbym, co teraz z ochotą czynię. Tylko że ja nie pisałem artykułu o wydawniczej działalności londyńskiej firmy Kontra, lecz o niepojętych losach dzieła Józefa Mackiewicza! Wszystko, co Małgorzata Czermińska pisze, w żadnym stopniu nie odnosi się do sprawy „nieobecności dzieł Mackiewicza” w Polsce. Mógłbym nawet przypuszczać, że to, co pisze, ma stanowić dymną jedynie zasłonę przed powiedzeniem na ten temat czego istotnego, co mogłoby wyjaśnić dziwne (najłagodniej mówiąc) postępowanie właścicielki wydawnictwa Kontra.

Oczywiście nie mogę powtarzać swego artykułu z marca, zmuszony jednak jestem w wielkim skrócie przypomnieć czytelnikom „Tygodnika” poruszoną wtedy sprawę. Zmarła około pół roku po śmierci Józefa Mackiewicza Barbara Toporska, również pisarka (nie jest pewne, czy rzeczywiście jego żona, na pewno jednak wieloletnia towarzyszka życia), krótko przed śmiercią upoważniła do działań w swoim imieniu i likwidowania „pozostałości” po sobie, a co za tym idzie i po Józefie Mackiewiczu, zamieszkałą w Londynie Ninę Karsov-Szechter (zresztą również zamieszkałą w Monachium Ninę Kozłowską). Wolę zmarłej monachijski Nachlasgericht (dosłownie: sąd pozostałościowy, spuściznowy) przyjął do wiadomości. Zgoda tego monachijskiego sądu nie była równoznaczna z zamknięciem postępowania spadkowego po zmarłym, po pisarzu bowiem miały jeszcze prawo do spadku dwie jego córki, jedna mieszkająca w PRL-u, druga w ZSRR. Nina Karsov-Szechter jednak uznała się za jedyną spadkobierczynię pisarskiej pary i nie tylko zablokowała druk i kolportaż dzieł Józefa Mackiewicza w Polsce (już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości), a także w niektórych krajach zachodnich, ale zaczęła w Polsce wytaczać o publikacje Mackiewiczowskie procesy. Jak mnie informowano, kolejno: Stowarzyszeniu „Rodzina Katyńska” (za wydanie książki „Katyń – zbrodnia bez sądu i kary”, opracowanej przez Jacka Trznadla), córce pisarza Halinie Mackiewicz, mieszkającej w Warszawie, dziennikowi warszawskiemu „Życie”.

W roku 1994 Halina Mackiewicz wystąpiła do warszawskiego sądu o ustalenie dziedzictwa po swym ojcu. W tymże też roku (jakby w odpowiedzi na ruch córki pisarza) Nina Karsov-Szechter zwróciwszy się 3 maja 1994 r. do Sądu Rejonowego w Monachium (Amstgericht Munchen – Abteilung für Nachlassachen) i tamże przedstawiając się jako córka Barbary Toporskiej, uzyskała urzędowe oświadczenie, iż jest jej spadkobierczynią. Przytaczam odpowiednie zdania w przekładzie sądowego tłumacza przysięgłego (oświadczenie znajduje się w aktach sprawy spadkowej toczącej się przed sądem warszawskim, bo ostateczna decyzja o spadku należy do sądu polskiego): „Na wniosek Niny Karsov–Szechter wydano potwierdzenie nabycia spadku (kopia w załączeniu). Pani Nina Karsov-Szechter jest córką i spadkobierczyniq zmarłej w międzyczasie żony zmarłego (J. Mackiewicza — dopisek W. O.) i na tej podstawie miała prawo do złożenia wniosku o potwierdzenie nabycia spadku”. Ocenę wyłudzenia owego potwierdzenia (Nina Karsov-Szechter bowiem nie jest córką Barbary Toporskiej) pozostawiam czytelnikom.

Pisałem także, że po latach całkowitej blokady w Polsce twórczości zmarłego pisarza, mniej więcej od momentu, kiedy córka pisarza Halina rozpoczęła przed sądem warszawskim proces o ustalenie praw spadkowych po Józefie Mackiewiczu, Nina Karsov-Szechter zaczęła dopuszczać na nasz rynek księgarski egzemplarze jego dzieł w ilościach śladowych i z nadrukiem informującym, że czyni to „wbrew woli zmarłego pisarza”. To tak w wielkim skrócie.

Sprawa ta więc ma ponure tło, ponury przebieg i ponury wydźwięk. Nie dziwię się jednemu z prawicowych pism, z którego pokazano mi wycinek, gdy pisałem swój artykuł, że pytało, „kto za tą ponurą sprawą stoi…”, „kto łoży pieniądze na prominentnych angielskich i polskich adwokatów…”, „skąd [ma – dop. webmastera] na wpłatę do sądu sum, jako wadium od żądanych w procesach odszkodowań”. A Nina Karsov-Szechter procesuje się o dziesiątki tysięcy.

Skoro pani Małgorzata Czermińska tak dobrze orientuje się w produkcji wydawniczej Kontry, mogę przypuszczać, że jest w jakiś sposób związana z ruchem wydawniczym, może z bibliotekami, może z prasą. Lecz nawet jeżeli jest tylko przyjaciółką Niny Karsov-Szechter, powinna wiedzieć, że dzieło nieżyjącego pisarza staje się również trwałą własnością publiczną i że ktokolwiek do tej własności przypisuje sobie prawo i korzysta z tego prawa w sposób tak specyficzny jak Nina Karsov (niezgodnie z przeznaczeniem dzieła, bo przecież Józef Mackiewicz nie pisał dla Marsjan, lecz swoich rodaków!), ten może być uznany nie tylko za niebezpiecznego szkodnika społecznego, ale jego intencje i działalność mogą zasłużyć na dużo mniej łagodne, jak w moim artykule, określenie: że są na rękę rozlicznym wrogom pisarza z byłymi komunistami włącznie.

Choć w swoim artykule nie odsądzałem Niny Karsov-Szechter od czci i wiary, co mi polemistka twardo imputuje, na zakończenie pragnąłbym jednak rzec: może istotnie należałoby londyńską wydawczynię od czci i wiary odsądzić, za to mianowicie, że wybitny pisarz emigracyjny, mogący się szczycić także pozaliterackimi zasługami wobec swego kraju, że wymienię tylko utrwalanie przez niego przez dziesięciolecia prawdy katyńskiej, jest w Polsce wciąż nieznany.

Kiedy siadłem do pisania odpowiedzi na list Małgorzaty Czermińskiej, zwrócono mi uwagę na zamieszczone w połowie 1993 roku w „Kulturze” paryskiej (której jakiegoś numeru widać nie przeczytałem, albo przeczytałem nieuważnie) polemiczne listy Niny Karsov-Szechter, Niny Kozłowskiej i Kazimierza Orłosia. Znalazłem już w nich właściwie wszystko to, co ja napisałem po siedmiu latach w roku dwutysięcznym w ,,Tygodniku”, być może nawet postawione wówczas przez Ninę Kozłowską i Kazimierza Orłosia precyzyjniej. Czyli że przez siedem lat skandaliczna sprawa nie ruszyła ani o krok naprzód! Co świadczy o karygodnej obojętności środowiska kulturalnego w Polsce oraz uniwersytetów, a także wielu osób, które swą karierę uniwersytecką zaczynało (kiedy to literatura emigracyjna była jeszcze modna) od opracowań na temat Józefa Mackiewicza. Że te osoby nie uczyniły nic, by twórczość pisarza udostępnić czytelnikowi krajowemu, uważam już za skandal.

PS. Przypominanie przez autorkę listu życiorysu Niny Karsov-Szechter (żeby nie wiem jak bohaterskiego) nie ma nic do rzeczy, i do sprawy, o jaką się upominam, nic nie wnosi. Tysiące Polaków w różnym czasie siedziało w różnych więzieniach i różnych obozach, było sądzonymi lub bez sądu prześladowanymi. Nawet bohaterskie zachowanie nie może być przepustką (legitymacją) do działania na szkodę literatury i w ogóle kultury narodowej. A z takim to działaniem (do tego wciąż bezkarnym) mamy tutaj do czynienia.

Nina Kozłowska („Tygodnik Powszechny” nr 30 z 23.07.2000)

Wspólne dobro

Józef Mackiewicz porusza w swych książkach sprawy, które nas wszystkich w kraju i za granicą teraz dotyczą i zajmują, a nie dopiero w 50 lat po śmierci autora, gdy wygasają wszelkie prawa autorskie, czyli w 2035 roku (choć wtedy pewno też nadal będą ważne). Pani Nina Karsov-Szechter twierdzi, że Józef Mackiewicz nie życzyłby sobie publikowania swych książek w Polsce.

Podobno Franz Kafka prosił przed śmiercią swego przyjaciela Maxa Broda o spalenie wszystkich swoich manuskryptów. Jak należało postąpić? Brod tego życzenia nie spełnił. Thomas Bernhard, autor będący w stałym konflikcie ze swoją austriacką ojczyzną, jej historią i ludźmi, zakazał w testamencie wystawiania swych sztuk w Austrii. W 10 lat po śmierci autora, w 1998 roku, obalono ten zapis sądownie. Józef Mackiewicz nie był w stałym konflikcie z Polską, tylko z komunizmem. Jego obawy i zastrzeżenia co do wydawnictw oficjalnych, wtedy jeszcze PRL-owskich (Józef Mackiewicz zmarł w styczniu 1985 roku), dotyczyły cenzury, a nie czytelników polskich, do których jak najbardziej chciał dotrzeć.

Od wielu lat obserwuję z ubolewaniem, że książki Józefa Mackiewicza w Polsce są prawie niedostępne, a jego dzieło — pomijając koła literaturoznawców — właściwie nadal nie znane. Józef Mackiewicz i Barbara Toporska darzyli panią Ninę Karsov-Szechter ogromnym zaufaniem, wynikającym z długoletniej przyjaźni. Ale czyż takie zaufanie nie zobowiązuje, szczególnie po śmierci osoby, która tym zaufaniem darzyła? Czy nie należy wtedy z tym większym zaangażowaniem dbać o jej interes? W przypadku pisarza dbanie o interes to udostępnianie jego dzieła i szerzenie wiedzy o jego pisarstwie. Do tego należy też umożliwienie przedruków w gazetach i pismach, i wszelkiego rodzaju promocja. Przy okazji chciałabym się spytać, czy książki Barbary Toporskiej, z których jedna, zbiór poezji Athene noctua, w 1973 roku ukazała się w wydawnictwie Kontra w Londynie, są dziś w Polsce dostępne? I jej twórczość — powieści i poezja — warte by były przypomnienia.

Mam nadzieję, że podyktowany wyraźnie głęboką troską artykuł Włodzimierza Odojewskiego poruszy i zainteresuje szersze koła sprawą twórczości Józefa Mackiewicza, która nie jest sprawą prywatną, ani Rodziny, ani kogokolwiek, tylko sprawą naszego dorobku kulturalnego.

 

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net