Zygmunt Jan Prusiński
Rozmowa z polonistką ze Słupska
List do Józefa Mackiewicza wierszem
Ta moja znajoma, emerytowana polonistka
przyznała się jak przy spowiedzi, że Cię nie zna.
Tylko słyszała – to tak jak usłyszeć nieznany dźwięk
w środku nocy; noc ma swoje tajemnicze zaklęcia.
Próbowałem jej wytłumaczyć; szkli się pamięć
jak łza spływająca po lustrze – motyle też płaczą,
i kamienie osamotnione płaczą, wystarczy przytulić
serce, owinąć się wokół ciepła, przywołać imiona.
– Jak mogła nauczycielka uczyć, wszak Literatura
nie jest wyjątkiem., ogarnięty bezwład, a liście
jak dzieci pobiegły poza obręb widoku, tańczą
wedle haseł swój ślad; wiedza jest sucha; milcząca.
– Czy mam manifestować, wybrać zdrowe wykrzykniki,
jako sandwich-man maszerować środkiem ulicy,
w Imieniu Pisarza J. Mackiewicza szarpać się z wrogami
o szacunek wyrzeźbiony Twoją Ręką na papierze ?
Zdolność reagowania, bo inteligencja poturlała się
ze wstydu, że jako Naród tak mało pamiętamy – lub
szybko zapominamy; wystarczą nam ogony świńskie,
grzbiety kurze, biały salceson i ta ślepa szarmanckość.
Kochany Pisarzu, Lud jest chory, totalny bezwład,
totalna porażka w każdym szarym kącie – wyją pieśni
ze wschodu, Ogrody zaniedbane, krzywe, smutne
na każdy następny dzień i nocy przeżycia zamkniętej,
tych zapisanych stron –
z których tysiące gołębi wyfrunęło…!
Ustka, 6 grudnia 2008 r.