Skip to content Skip to footer

Samolewicz Piotr – Józef Mackiewicz zawsze pozostawał w opozycji. Wywiad z Kazimierzem Maciągiem.

Tytuł: Józef Mackiewicz zawsze pozostawał w opozycji. Wywiad z Kazimierzem Maciągiem.

Autor: Samolewicz Piotr, Kazimierz Maciąg

Wydawca: Nowiny24

Rok: 16 12 2022

Opis:

Józef Mackiewicz zawsze pozostawał w opozycji. Wywiad z Kazimierzem Maciągiem.

Rozmowa z dr. hab. Kazimierzem Maciągiem, historykiem literatury polskiej na Uniwersytecie Rzeszowskim. Nakładem IPN w Warszawie ukazała się jego książka „Sam jeden. Józef Mackiewicz – pisarz i publicysta”. Rok 2022 jest obchodzony Rokiem Józefa Mackiewicza.

W pełnym zagadek życiu Józefa Mackiewicza przynajmniej jest jeden pewnik, taki mianowicie, że był antykomunistą. Jakie są źródła poglądów pisarza?

Doświadczenia osobiste. Mackiewicz był człowiekiem Kresów. Co prawda urodził się w Sankt Petersburgu, ale jego młodość i lata dojrzałe po I wojnie światowej związane były z Wilnem i Wileńszczyzną. Mackiewicz walczył w na poły partyzanckich oddziałach z bolszewikami przed 1920 roku i jako żołnierz w wojnie 1920 roku. Już wtedy zobaczył okrucieństwo komunistów. Potem Mackiewicz był związany ze środowiskiem wileńskiego „Słowa”, pisma, które wydawał jego brat Stanisław Cat-Mackiewicz. „Słowo” było pismem stronnictwa krajowców, a ważnym wymiarem tego pisma i działalności krajowców była opozycyjność wobec tego, co działo się za wschodnią granicą. W „Słowie” znajdziemy wiele reportaży oraz tekstów publicystycznych Mackiewicza, które pokazują rzeczywistość sowiecką i wpływy komunistyczne w Polsce. Duża część działalności krajowców zmierzała do zapobiegania szerzeniu się komunizmu. Gdy zaczynała się II wojna światowa, Mackiewicz był już zdecydowanym antykomunistą.

Czy ten antykomunizm sprawił, że Mackiewicz opublikował kilka tekstów w gadzinowym „Gońcu Codziennym” podczas niemieckiej okupacji Wilna?

Wydaje się, że tak. Miał osobiste doświadczenia wynikające z rocznej sowieckiej okupacji Wileńszczyzny od lata 1940 roku do czerwca 1941. Obserwował demoralizację ludności i stopniową akceptację ustroju komunistycznego z przyczyn egzystencjalnych. Jeśli ktoś chciał żyć na sowieckiej Litwie, a nie mógł wyemigrować, to musiał zaakceptować nowy ustrój. Mackiewicz kilkakrotnie opisywał między innymi taką sytuację, że podczas świąt bolszewickich zachęcano ludzi do wywieszania czerwonych sztandarów. Na skutek nacisków wszyscy mieszkańcy Czarnego Boru (z wyjątkiem pisarza), miejscowości, gdzie mieszkał Mackiewicz, wywiesili te sztandary. W tym czasie powstały też teksty Mackiewicza, które były zapisem osobistych doświadczeń, np. „Moje rozmowy z NKWD”. Podczas przesłuchania Mackiewicz został zapytany, dlaczego nie wykonuje swojego zawodu, dlaczego nie jest dziennikarzem i pisarzem. Pisarz „wywijał się” od odpowiedzi, żeby nie powiedzieć prawdy, a prawda była taka, że jako dziennikarz musiałby pisać rzeczy niezgodne z jego sumieniem. Mackiewicz pracował wówczas jako robotnik, drwal i płacił wysoką cenę za nieakceptowanie komunizmu.

Po wejściu Niemców na Wileńszczyznę otrzymał propozycje redagowania „Gońca Codziennego”. Z tego co mi wiadomo, nie był ani redaktorem tego pisma, ani nie pracował w nim na etacie. Publikował jedynie jednoznaczne antykomunistyczne wspomnienia o okresie władzy sowieckiej. Nie znalazłem w tych tekstach tezy, że powinniśmy z Niemcami walczyć po jednej stronie, jest tam tylko pokazanie sowieckiego okrucieństwa. Od strony formalnej można powiedzieć, że Mackiewicz kolaborował z Niemcami, ale gdy czytamy te teksty, to nie ma w nich śladów kolaboracji.

Czy miał świadomość, że podejmuje wielkie ryzyko?

Tak. Bo piętnowano ludzi, którzy publikowali cokolwiek w prasie niemieckiej. Wydaje się, że Mackiewicz był przyzwyczajony do opozycyjności wobec każdej władzy, bo przed II wojną światową też miał problemy. Napisał reportaże zawarte w tomie „Bunt Rojstów”, które pokazywały mało optymistyczny obraz Polski przedwojennej, biedę i krzywdę prostych ludzi, co było nie do przyjęcia dla ówczesnej władzy.

Problemy Mackiewicza mogły też wynikać z tego, że gdy jesienią 1939 roku znalazł się na Litwie jako emigrant, to opublikował w prasie litewskiej artykuł „My, Wilnianie”, w którym deklarował w imieniu społeczeństwa polskiego wolę współpracy z Litwinami. Dla większości polskich mieszkańców Wilna (a stanowili oni większość) słowa Mackiewicza były nie do przyjęcia. To sprawiło, że został on odrzucony przez dużą część Polaków i władze podziemne, które postulowały zawieszenie współpracy z okupantami litewskimi. Na pewno artykuł „My, Wilnianie” przysłużył się do tego, że na Mackiewicza podziemie wydało wyrok śmierci za współpracę z Niemcami. Mówi się też o intrydze miejscowych komunistów, którzy chcieli się zemścić na Mackiewiczu za jego poglądy. Na szczęście wyrok został odwołany lub zawieszony. Prawdopodobnie władze podziemia zdały sobie sprawę z tego, że Mackiewicz jest zbyt wielkiej klasy pisarzem, a wykonana na nim egzekucja nie odpowiadałaby skali współpracy z prasą niemiecką. Są różne przypuszczenia, że za tę współpracę zaproponowano mu jako akt ekspiacji wyjazd do Katynia. Ten wyjazd ewidentnie odbył się za zgodą podziemia. Niemcy po odkryciu wiosną 1943 roku grobów katyńskich organizowali takie ekspedycje dziennikarzy i literatów i Józef Mackiewicz znalazł się wtedy w Katyniu. Potem napisał reportaż „Widziałem na własne oczy”. Reportaż ten (w dość nietypowej formie, bo jako rozmowa z pisarzem), został opublikowany w „Gońcu Codziennym”. Po wydrukowaniu tego tekstu jednoznacznie antykomunistycznego nie było już głosów krytyki pod adresem Mackiewicza. Na mnie duże wrażenie robi w tym reportażu taka scena, gdy Mackiewicz ogląda kule, z których zastrzelono polskich oficerów. W wersji reportażu opublikowanej w prasie niemieckiej pisze on, że widzi napisy na tych kulach, ale nie wyjaśnia jakie. W wersji nieocenzurowanej tego artykułu opublikowanej na Zachodzie pisze już, że są to napisy niemieckie. Świadczyły one o tym, że Sowieci mordowali naszych oficerów i żołnierzy z broni dostarczonej przez Niemcy. Drobiazg, ale wiele mówiący o czasach, w jakich powstał artykuł.

Po wojnie stawiano Mackiewiczowi zarzut, m.in. Paweł Jasienica, że nigdy nie wziął on broni do ręki, tylko zawsze ratował swoją skórę. Czy słusznie?

Mackiewicz na pewno na kilka lat wziął do ręki broń, w roku 1920 i trochę wcześniej. Natomiast potem odgrywał rolę niezależnego intelektualisty, klerka. Mackiewicz widział dla siebie rolę bezstronnego obserwatora i krytyka rzeczywistości. Ta formuła zawsze mu odpowiadała. Mackiewicz zawsze pozostawał w opozycji, przed wojną, w trakcie wojny i po niej. Były dwa rodzaje krytyków Mackiewicza. Pierwszy, to krytycy peerelowscy. Do tego grona należał Paweł Jasienica, który napisał taki wyjątkowo obrzydliwy artykuł „Moralne zwłoki szlachcica kresowego”, w którym pastwił się nad Mackiewiczem, krytykował wszystko, co on stworzył. Tymczasem Jasienica sam był zaangażowany w peerelowską rzeczywistość. Są różne opinie, dlaczego jako były akowiec został zwolniony przez komunistów z więzienia. Mackiewicz na pewno nie widział siebie w roli żołnierza. Nawet jego książki o tematyce wojennej, np. „Lewa wolna”, powieść o roku 1920, w zasadzie pokazują, że na wojnie nie ma bohaterów. Bohaterstwo wynika z przypadku, a większość uczestników wojny chce uratować swoje życie – do wniosków takich doszedł człowiek, który jako kilkunastolatek był żołnierzem. Byli też krytycy emigracyjni, którzy atakowali jego publikacje w niemieckim „Gońcu” i jego ostrzeżenia przed współpracą z armią sowiecką po jej wejściu do okupowanej Polski. W lipcu 1944 roku Mackiewicz znajduje się w Warszawie i z przerażeniem obserwuje powszechną chęć do walki z Niemcami, która dla niego była jednoznaczna z wolą współpracy z Rosją sowiecką. On zdawał sobie sprawę z tego, że Sowieci bezstronnie nie pomogą powstańcom, że jeżeli nie wykończą ich, to na pewno wykorzystają ich sukces wyzwolenia Warszawy. To wynikało z jego prywatnych doświadczeń. Gdy zbliża się wybuch powstania, Mackiewicz ostatecznie decyduje się na emigrację. Zimą 1944 roku wyjeżdża z Krakowa przez Wiedeń do Włoch, potem do Londynu, a na koniec do Monachium, gdzie będzie tworzył do swojej śmierci w 1985 roku.

Chociaż Mackiewicz ostatecznie zrozumiał, że powstanie musiało wybuchnąć…

Tak. Zdawał sobie sprawę z tego, że atmosfera psychologiczna w mieście jest taka, że nie ma innej możliwości, że Warszawa musi powstać. W lecie 1944 roku Mackiewicz nawiązał w Krakowie kontakty ze zdecydowanymi zwolennikami współpracy z Niemcami. Grupa ta wydawała pisma gadzinowe podczas wojny. Mackiewicz pisze o nich jako o „ludziach głębszego podziemia”. Relację ze spotkania z nimi przedstawia w kontekście pejoratywnym. Spaceruje po krakowskim Rynku i w pewnym momencie korzysta z toalety w podziemiach Sukiennic. Opisuje wejście do toalety, a za chwilę opisuje rozmowę z tymi ludźmi, którzy są tak głęboko ukryci jak ta toaleta. Stosuje takie porównanie, by pokazać absurdalność współpracy z Niemcami, zwłaszcza wtedy gdy oni przegrywają. Mackiewicz projektuje też wtedy przyszłość Polski; w zasadzie jest zwolennikiem emigracji z kraju całej elity. Trudno to mi zaakceptować, bo kto miałby zostać w Polsce? Sam dał przykład takiej postawy. Przebywając na emigracji zajmuje stanowisko opowiadające się za niepublikowaniem czegokolwiek w kraju. Niektórzy pisarze wracali z emigracji do Polski, np. jego brat Stanisław Cat – Mackiewicz, który mniej więcej rok był premierem rządu emigracyjnego. Potem coś się wydarza i w 1956 roku wraca on do Polski, co oczywiście było wykorzystane przez propagandę w PRL-u. Józef Mackiewicz wygłasza wtedy zdecydowaną krytykę brata i już się z nim nigdy nie spotyka, mimo że brat przyjeżdżał do Monachium. Tak samo krytykował nagradzanie krajowych pisarzy i poetów przez londyńskie „Wiadomości”.

Mackiewicz nazwał Gombrowicza „podlcem” za to, że zgodził się na publikację swoich książek w PRL w 1956.

Ta sprawa miała dwa wymiary. Pierwszy był ściśle literacki, artystyczny. Józef Mackiewicz realizował program realizmu. To nie było tak, że zapisywał tylko rzeczywistość, bo w jego powieściach znajdziemy także kreację literacką i fikcję. W najlepszej powieści Mackiewicza „Droga donikąd” nie wszystko się zgadza z biografią autora. On niektóre rzeczy można powiedzieć „zmyślał”, ale generalnie całość jest oparta na faktach i oddawała realia okupacyjne. Ogólny obraz okupacji sowieckiej jest jak najbardziej prawdziwy. Natomiast Gombrowicz był zwolennikiem kreacji i nie zawsze realistycznego przedstawiania światów literackich, a jego utwory korzystają m.in. z poetyki absurdu i groteski. Wystarczy przypomnieć sobie zakończenie „Ferdydurke”, które kończy się zdaniem „Koniec i bomba. A kto czytał ten trąba!”. Gombrowicz grał z czytelnikiem. I ta różnica artystyczna była pierwszym powodem krytycznego stosunku Mackiewicza do Gombrowicza. Natomiast drugi problem był egzystencjalny. Mackiewicz uważał, że trzeba się zdecydowanie izolować od peerelowskiego komunizmu, on sam nie nawiązał żadnych kontaktów z PRL. Natomiast po 1956 roku Gombrowiczowi wydano kilka książek w Polsce i Gombrowicz pewnie liczył się z tym, że może wrócić do Polski, tak jak wrócili wtedy Zofia Kossak-Szczucka, Melchior Wańkowicz, Michał Choromański. Nie wykluczone, że Gombrowicz miał taką opcję na względzie. Jest też taka sprawa, że Mackiewicz żył na emigracji w nędzy. Utrzymywał się z pensji swojej żony, albo z okazjonalnych jednorazowych nagród specjalnie mu przyznawanych i zapomóg. Był jednym z nielicznych pisarzy (a może i jedynym), który na emigracji nie był „na etacie” w żadnej firmie – dzięki temu był naprawdę wolny. Gombrowicz żył na innym poziomie. Pracował w Banco Polaco w Buenos Aires, który był filią peerelowskiego banku PKO. Dla Mackiewicza było to nie do przyjęcia. Spór Mackiewicza i Gombrowicza był długoletni, obaj pisarze napisali po kilka tekstów polemicznych, a spór zakończył się dopiero ze śmiercią Gombrowicza.

Mackiewicz ostatecznie został uniewinniony z zarzutu kolaboracji z Niemcami przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich w Londynie.

Kilka razy na emigracji odbywały się „procesy” Mackiewicza. Pierwszy w Rzymie. Zorganizowano wtedy sąd, który wydał wyrok uniewinniający Mackiewicza. Ta sprawa wracała co kilka lat. W Londynie też odbyła się nieformalna rozprawa nad Mackiewiczem. Z biegiem czasu sprawa wydawała się coraz bardziej abstrakcyjna, archaiczna, szczególnie w sytuacji, gdy Mackiewicz pisał tak wybitne książki.

Czy za atakami na Mackiewicza mogły stać służby peerelowskie?

Na pewno druga część „sprawy Mackiewicza” działa się w PRL-u. Tutaj był atakowany cały czas, jego nazwisko znajdowało się na wszelkich możliwych czarnych listach. Pewnie nie ma bezpośrednich dowodów na to, że problem Mackiewicza na Zachodzie był inspirowany na przez służby komunistyczne, ale wydaje się to oczywiste, gdyż teksty wyciągające Mackiewiczowi zarzut kolaboracji z Niemcami pojawiały się z maniackim uporem.

W swoich powieściach Mackiewicz pisze o zagładzie polskich Kresów, porusza też tematykę rosyjską. Jak przedstawia Rosjan?

Rosjanie często pojawiają się w powieściach Mackiewicza. Powiem o dwóch przykładach. Jednym z bohaterów „Drogi donikąd” jest Ptasznik, były oficer carski. Jest to przykład człowieka kompletnie skomunizowanego, który wewnętrznie zaakceptował ustrój sowiecki. Wydaje się, że prywatnie nie robi nic złego, natomiast prowadzi grę z nowym systemem. Drugi bohater, któremu Mackiewicz poświęcił monumentalną książkę, moim zdaniem bardzo dobrą, to jest bohater „Sprawy pułkownika Miasojedowa”. Pisarz wyciąga autentyczną historię. Sergiusz Miasojedow wspaniale rozwijał swoją karierę w armii carskiej, ale przed wybuchem I wojny światowej złożył dymisję i zaczął prowadzić interesy, wykorzystując kontakty, jakie mu zostały z armii carskiej. Prowadzi handel z Prusami Wschodnimi. I gdy wybucha wojna, władze carskie dochodzą do wniosku, że należy znaleźć ofiarę, na którą będzie można zrzucić winę za klęski rosyjskie.

Rosyjska „sprawa Dreyfusa”.

Właśnie tak. Miasojedow został aresztowany i w kilkugodzinnym procesie bez obrońcy został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano na stokach cytadeli warszawskiej. Ta historia była znana i komentowana w Polsce i na świecie w okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej. Mackiewicz wyciągnął ją, by pokazać, że podczas wojny, podczas wielkiego zagrożenia, jednostka jest tylko materiałem do wykorzystania przez potężniejsze od niej struktury. Wina Miasojedowa jest problematyczna, cały czas ukazują się o nim książki i wydaje się, że był raczej niewinny. Mackiewicz przy okazji pokazuje w powieści panoramę Rosji carskiej. Uważa się, że Mackiewicz był pod wielkim wpływem kultury rosyjskiej. Przejawiało się to sympatią pisarza do Rosji po rewolucji 1905 roku, a nie tej Rosji strasznej, XIX-wiecznej lub tej komunistycznej. Widział Rosję carską jako kraj stabilny, bezpieczny ekonomicznie i taki, który zezwalał mniejszościom etnicznym na ekspresję swoich praw. Widział Rosję carską jako wielką strukturę, w której można było prowadzić interesy od Wilna po Władywostok. To że pisał o Rosji demokratycznej jakoś tłumaczy jego sympatię. Podobny element pojawia się w programie krajowców, którzy chcieli wyrwać Kresy północno-wschodnie z zaścianka, namawiali oni do współpracy gospodarczej przynajmniej z Litwą i Łotwą, oczywiście bez Rosji bolszewickiej. Mackiewiczowi marzył się kraj bez granic ekonomicznych. Natomiast zawsze odrzucał Rosję bolszewicką.

Można odnieść wrażenie, że obecność Mackiewicza w naszym życiu kulturalnym jest wątła, mimo że stworzył monumentalne dzieła. Mackiewicza wciąż za mało się czyta i wciąż za mało o nim dyskutuje. Jakie są ważne według Pana utwory tego pisarza?

Czytając „Drogę donikąd” można lepiej zrozumieć Kresy i sytuację Polaków na Kresach. Żałuję, że u nas, w Galicji, w dawnej Generalnej Guberni nie mieliśmy takiego pisarza i nie powstała taka powieść o II wojnie światowej, która by tak wszechstronnie pokazywała naszą rzeczywistość. Mackiewiczowi udało się pokazać trzy okupacje Wileńszczyzny: litewską, sowiecką i niemiecką. Mackiewicz opisuje rzeczy, także w innych powieściach, które nam dzisiaj trudno zrozumieć. Na przykład przyjęcie Niemców przez Polaków oraz inne narodowości w 1941 w roku. Niemcy byli przyjmowani kwiatami po bestialstwie Sowietów, po wywózkach. Uważano wtedy, że Niemcy pozwolą Polakom, Litwinom i Białorusinom na jakąś formę niezależności. Bardzo szybko okazało się, że to nie byli kulturalni Niemcy z I wojny światowej, tylko zupełnie inni. Mackiewicz napisał reportaż z Ponar, miejsca egzekucji Żydów i przedstawicieli innych narodowości, który był chyba jego pożegnaniem ze złudzeniami co do możliwości współpracy z Niemcami. Ja szczególnie lubię opowiadania Mackiewicza. Jest takie opowiadanie „Morderstwo nad rzeką Waką”. Na tle okupacji sowieckiej Mackiewicz realizuje wątek romansowy. Bohater zakochuje się w dwóch kobietach, które są bardzo podobne do siebie fizycznie.

Motyw jakby zaczerpnięty z Edgara Alana Poe. Świadczy to o tym, że Mackiewicz był dobrym i uważnym czytelnikiem literatury światowej. Utwór ten czyta się z wielką przyjemnością jako przykład swoistej „zabawy” pisarza z konwencjami literackimi. Wymienię jeszcze opowiadanie autobiograficzne „Tajemnica żółtej willi”. Mackiewicz w dzieciństwie spędził krótki czas nad Morzem Śródziemnym we Francji. W opowiadaniu tym opowiada o swoim powrocie do tej wilii jako dorosły człowiek, jako emigrant. Próbuje jak Proust odzyskać utracony czas. W kolejnym opowiadaniu „Faux pas ciotki Pafci” rzecz dzieje się w Wilnie; główna bohaterka jest kompilacją dwóch ciotek Mackiewicza, które wyszły za mąż za Litwinów. Jest to opowieść o starszej pani, która nie może zrozumieć zawiłości historycznych, nie może zrozumieć dokonujących się zmian politycznych i próbuje żyć w świecie swojego dzieciństwa, w którym wszystko było proste i jasne. Opowiadanie to ma jednoznacznie antytotalitarną wymowę. Kończy się apelem ciotki Pafci, żeby ludzie się kochali, aby się rozumieli i nie toczyli wojen. Opowiadanie to jest utrzymane w tradycyjnej, realistycznej konwencji i z głębokim przesłaniem humanistycznym. Kojarzy mi się ono z „Kolędą wigilijną” Karola Dickensa, w której znajdziemy przesłanie, że zły człowiek potrafi się nawrócić.

Muszę przyznać, że jest problem z dostępem do książek Mackiewicza. Wynika on z kwestii praw autorskich. Książki Mackiewicza można w zasadzie kupić tylko w księgarniach internetowych. Natomiast normalna sytuacja byłaby taka, gdyby jego książki były dostępne w każdej księgarni. Powieści, reportaże międzywojenne i publicystyka Józefa Mackiewicza powinny być w Polsce na wyciągnięcie ręki, a nie są.

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net