Skip to content Skip to footer

Trzaska-Korowajczyk Władysław – Strzępy wspomnień świadka historii

Tytuł: Strzępy wspomnień świadka historii

Autor: Trzaska-Korowajczyk Władysław

Wydawca: Magazyn Wileński, 11 listopada 2020 r.

Rok: 2020

Opis:

Strzępy wspomnień świadka historii

W sierpniu 1939 został zawarty pakt między Związkiem Radzieckim a III Rzeszą Niemiecką. Skutkiem umowy był wybuch II wojny i podział terytorium Państwa Polskiego między dwóch okupantów. Miliony Polaków zostały rozdzielone nową “granicą”. Tragiczne ich losy układały się różnie, w zależności, pod czyją okupacją się znaleźli. Nawet w 1941, po wybuchu wojny między agresorami, sytuacja w Ostlandzie i Generalnej Guberni różniła się zdecydowanie. Przywołuję ten fakt, gdyż bez szerszego rozpatrzenia tła historycznego nie można oceniać postaw jednostek i całych grup narodowościowych.

Od przeszło pół wieku toczą się niewybredne ataki na jednego z największych polskich pisarzy, na Józefa Mackiewicza. Wrogowie autora “Nie trzeba głośno mówić” wciąż podtrzymują zarzut kolaboracji z niemieckim okupantem i uzasadniają podstawy wydania na pisarza wyroku śmierci. W tych atakach niewiele jest jednak udokumentowanych faktów, a przeważają pomówienia i plotki, zasłyszane z drugich lub nawet dalszych ust. Owe przekazy pojawiać się zaczęły kilka, a nawet kilkadziesiąt lat po wydarzeniach. Najbardziej zagorzałymi krytykami Józefa Mackiewicza byli Stefan Korboński, Andrzej Pomian, Jan Nowak-Jeziorański, środowisko ZG Koła Żołnierzy AK w Londynie, a ostatnimi laty – Michał Komar. A przecież nikt z nich w okresie 1939-1944 nie przebywał na Wileńszczyźnie, nie znał tamtej rzeczywistości, stąd nie jest w pełni uprawniony do wydawania sądów.
W Polsce Centralnej był w zasadzie jeden wróg, jeden okupant – Niemcy. Wejście Armii Czerwonej w 1944, przynajmniej w pierwszym okresie, traktowano jako wyzwolenie. Na Wileńszczyźnie było pięć okupacji: bolszewicka, litewska, okupacja “drugich bolszewików”, niemiecka, a od 13 lipca 1944 ponowne lata terroru bolszewickiego. Terror każdego okupanta miał inny charakter, powodując zróżnicowane reakcje Polaków. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Polacy na Kresach północno-wschodnich uważali za śmiertelnego wroga zarówno Niemców jak i Sowietów oraz współpracujących z nimi Litwinów, Białorusinów, Ukraińców.
Generalny zarzut stawiany Józefowi Mackiewiczowi – to kilkumiesięczna współpraca z niemiecką “gadzinówką”, wychodzącym w Wilnie “Gońcem Codziennym”. Nie ulega wątpliwości, że każda współpraca z okupacyjną prasą musi być napiętnowana. Krytycy autora “Drogi donikąd” oczywiście mają rację, choć zarazem pomijają współpracę z okupantem sowieckim wielu wybitnych autorów. Tymczasem w latach II wojny światowej i po niej w ohydny sposób szmacili się we lwowskim “Czerwonym Sztandarze”, “Prawdzie Wileńskiej” lub w wydawanych w Moskwie “Nowych Widnokręgach” tacy prominenci literatury jak: Broniewska, Bujnicki, Mikułko, Maśliński, Żeromska, Borejsza, Boy-Żeleński, Broniewski, Dembiński, Jędrychowski, Tyrmand, Stryjkowski, Watt, Górska, Kuryluk, Lec, Pasternak, Wasilewska, Ważyk, Putrament, Szenwald, Jastrun i wielu jeszcze innych o mniejszej randze.
W swojej twórczości opiewali chwałę Stalina, Armii Czerwonej, byli pełni entuzjazmu dla wyzwolenia spod “pańskiej Polski” Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy, czyli polskich Kresów, zagarniętych przez sowieckiego agresora. Jednocześnie pisarze ci zohydzali okres dwudziestolecia Polski, państwa, jego władz i narodu. Kilka lat temu Jacek Kuroń w podobnym duchu wypowiedział się “o sprawiedliwości dziejowej, o oddaniu Lwowa Ukrainie”. To była dopiero kolaboracja, w której nie brakowało agentów NKWD.
Tych różnic między kolaboracją z okupantem sowieckim i niemieckim jakoś nie chciał dostrzec Stefan Korboński oraz jego polityczni sojusznicy. Tymczasem “kolaborant” Józef Mackiewicz w żadnym ze swoich artykułów, zamieszczonych w “Gońcu Codziennym”, nie poniżał narodu polskiego.
Aby zrozumieć poglądy polityczne i postawę życiową Józefa Mackiewicza, trzeba poznać podstawowe dane z biografii pisarza.
Józef Mackiewicz urodził się 1 kwietnia 1902 w Petersburgu. Pochodził z bardzo zubożałej szlachty. Dziadek Bolesław, powstaniec styczniowy, zesłaniec, zmarł na Syberii. Ojciec Antoni chwytał się najróżniejszych zajęć, od robotnika po maszynistę kolejowego, aż doszedł do stanowiska dyrektora i współwłaściciela znaczącej hurtowni win.
Antoni Mackiewicz, w wieku 36 lat, poznał w Krakowie młodszą o lat 14 Marię z Pietraszkiewiczów. Późniejsza pani Mackiewiczowa obracała się w kręgach bohemy krakowskiej, całego pokolenia Młodej Polski. Fakt ten miał przemożny wpływ na wychowanie i zainteresowania dzieci. W małżeństwie urodziło się ich troje.
W 1896 przyszedł na świat Stanisław, wybitny dziennikarz, publicysta i polityk, późniejszy wydawca i redaktor wileńskiego “Słowa”, piszący pod pseudonimem Cat. W latach pięćdziesiątych był premierem rządu w Londynie, w 1956 przyjechał do PRL, gdzie zmarł dziesięć lat później. Młodszą była córka Seweryna, matka późniejszego pisarza Kazimierza Orłosia. Najmłodszym urodził się Józef.
Antoni umiera w 1914. Matka w okresie międzywojennym prowadziła studencką bursę żeńską w Wilnie przy ul. Zamkowej 24, a odeszła w zaświaty w roku 1932. Oboje zostali pochowani na wileńskiej Rossie.
Rodzina Mackiewiczów początkowo mieszkała w Petersburgu, by w 1907 przenieść się do grodu Giedymina i zamieszkać w kupionym domu przy ul. Witebskiej 14. Józef rozpoczyna tu naukę. Będąc w klasie szóstej, wstępuje do Wojska Polskiego, by jako kawalerzysta 13. pułku ułanów brać udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Swoje wrażenia z tego okresu zawarł wiele lat później w powieści “Lewa wolna”.
Koniec wojny. Przyśpieszona matura, studia: najpierw na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie – na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Studiów przyrodniczych jednak nie ukończył, choć zamiłowanie do przyrody i jej znakomita znajomość pozostała mu do końca życia.
Józef Mackiewicz w 1924 roku zawiera małżeństwo z wileńską nauczycielką Antoniną Kopańską. Z tego związku urodziła się córka Halina. Mackiewiczowie żyli, klepiąc przysłowiową biedę. Józef rozpoczyna pracę w redakcji “Słowa”, początkowo jako pracownik techniczny, następnie pisząc drobne komunikaty, by stać się z czasem znakomitym reportażystą. W swoich artykułach zajmował się przede wszystkim sprawami i ludźmi z byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. W roku 1938 wydaje swoją pierwszą większą pracę “Bunt rojstów”.
Małżeństwo z Antoniną rozpada się w 1932. Na krótko pisarz wiąże się z Wandą Żyłowską, z którą doczekali się córki Idalii. Wreszcie poznaje Barbarę Toporską, dziennikarkę “Słowa”, żeni się i trwa w tym związku do końca życia.
Inteligentna i pełna wdzięku warszawianka doceniła wielki talent pisarza i była jego wiernym “aniołem stróżem”. Kupują w Czarnym Borze, na skraju Puszczy Rudnickiej, skromny, ale przytulny domek, w którym mieszkają aż do ostatecznego opuszczenia Wileńszczyzny wiosną 1944. Emigracyjna droga wiedzie przez Warszawę, Wiedeń, Włochy, Londyn, by ostatecznie znaleźć kres w Monachium, gdzie pisarz umiera 31 stycznia 1985 wskutek udaru mózgu. Doczesne szczątki zostały spopielone i pochowane na cmentarzu przy kościele św. Andrzeja Boboli w Londynie z jakże wymownym epitafijnym zastrzeżeniem, że “jego prochy mogą być przeniesione tylko na wileńską Rossę”.
Współcześni z czasów wileńskich zapamiętali Mackiewicza chodzącego w maciejówce, samodziałowych kurtkach i wysokich butach. Był dosyć mrukliwy. Często, jak Jerzy Wyszomirski, szwendał się po knajpach, gdzie chętnie popijał “na krzywy ryj”.
Doświadczenia życiowe, skrupulatna obserwacja reporterska i umiejętność analizowania sytuacji z wyciąganiem wnikliwych wniosków, ugruntowała w nim poglądy nieprzejednanego antykomunisty. Jest w skrajnej opozycji do grupy Henryka Dembińskiego (Jędrychowski, Sztachelski, Putrament, Dziewicka, Żeromska, Bujnicki), jak się później okazało – agentury komunistycznej.
1 września 1939 stanowił dla Józefa Mackiewicza wstrząs. Za jeszcze większą katastrofę uznaje agresję sowiecką na Polskę 17 września. Krótki stosunkowo okres pierwszej okupacji sowieckiej – to dramat około 600 Polaków, wileńskiej elity, którzy aresztowani przez NKWD znikli bez śladu.
10 października 1939 zostaje zawarty traktat między Związkiem Radzieckim a Litwą. Za cenę Wilna, włączonego do Republiki Litewskiej, Kowno wyraża zgodę na urządzenie na swoim terytorium baz sowieckich .
28 października 1939 roku Litwini, pod osłoną oddziałów Armii Czerwonej, wkraczają do Wilna. Rozpoczyna się dziewięciomiesięczny okres okupacji litewskiej. Józef Mackiewicz przyjmuje z ulgą nową sytuację. W swoich poglądach zawsze bowiem był bliski “krajowcom”, pragnącym być kontynuatorami Wielkiego Księstwa Litewskiego, w którym harmonijnie miały się rozwijać wszystkie narody, kultury i religie, bez dominacji żadnej nacji. Nieprzejednany antybolszewik łudził się, że nowi litewscy okupanci będą kontynuatorami Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Autorowi “Buntu rojstów” udaje się założyć dziennik “Gazeta Codzienna”. Poglądy w nim reprezentowane nie spotykały się z ogólną akceptacją przeważającej większości wilnian. Z czasem krańcowo agresywny szowinizm litewski spotyka się z coraz ostrzejszym sprzeciwem Mackiewicza. Władze okupacyjne zabraniają mu pisania i wydawania gazety. Ugodowości wobec Litwinów, a nawet pewnego rodzaju akceptacji nowej sytuacji po 28 października 1939, nie zapomniano Mackiewiczowi i jej echa odzywały się jeszcze po dziesiątkach lat.
15 czerwca 1940 Wilno ponownie przechodzi w ręce Sowietów, a Litwa zostaje Litewską Republiką Socjalistyczną. Rozpoczyna się krwawy terror NKWD, skierowany głównie przeciw Polakom. Pod nadzorem Henryka Dembińskiego do Rosji ciężarówkami wywożone są bezcenne zbiory Archiwum Wileńskiego i Biblioteki Wróblewskich. W “wyborach” do Rady Najwyższej ZSRR Stefan Jędrychowski i Irena Dziewicka-Sztachelska stają się deputowanymi. W kazamatach NKWD krocia rodaków są tymczasem katowane i mordowane.
14 czerwca 1941 rozpoczynają się masowe wywózki Polaków do Kazachstanu. Był to czwarty exodus ludności polskiej z Kresów, ale pierwsza wywózka z Wileńszczyzny, która znalazła się w strefie okupacji litewskiej. Za Ural w ciągu tygodnia w nieludzkich warunkach, w towarowych wagonach wywieziono dwadzieścia kilka tysięcy Polaków.
W okresie “drugich bolszewików” Józef Mackiewicz całkowicie wycofuje się z życia publicznego. Zaszywa się w Czarnym Borze, żyje w skrajnej nędzy. Zarabia na życie jako furman i drwal. Swoje przeżycia z tamtej okupacji bolszewickiej zawarł w powieści “Droga donikąd”.
22 czerwca 1941 następuje atak Niemiec na dotychczasowego sojusznika i rozbiorcy Polski – na ZSRR. Dwaj agresorzy wzięli się za łby. Mordy w bolszewickich więzieniach i wysyłka zesłańców do Kazachstanu trwała do ostatniej chwili sowieckiej okupacji. Większość zesłanych zmarła, nie wytrzymawszy zabójczych transportów i morderczej pracy niewolniczej. Była to typowa czystka etniczna, przetrzebienie Wileńszczyzny z żywiołu polskiego.
Wejście Niemców na Kresy wschodnie wilnianie przyjęli z dużą ulgą. A to dlatego, że przynajmniej nie groziły kazamaty NKWD i oddaliło się widmo zsyłki do Kazachstanu. Tej złożonej sytuacji nie zawsze rozumiały władze Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie. Natomiast rząd polski w Londynie, pod naciskiem Churchilla, tonował wszelką wrogość wobec ZSRR. Przecież Stalin z całym systemem bolszewickiego terroru, którego Londyn jakoś nie dostrzegał, stał się sojusznikiem Anglii w walce z Niemcami.
Propaganda niemiecka organizuje w Wilnie gadzinowy “Goniec Codzienny” – gazetę w języku polskim. Redaktorem naczelnym zostaje Czesław Ancerewicz, dziennikarz, przedwojenny wydawca bulwarowego pisma w Białymstoku, więzień NKWD. Pierwszy numer pisma ukazuje się 26 lipca 1941 roku.
Józef Mackiewicz nawiązuje krótkotrwałą współpracę z “Gońcem Codziennym”. Drukuje w nim cztery artykuły, sygnowane nazwiskiem bądź inicjałami. Pierwszy tekst opisywał przesłuchanie samego autora przez funkcjonariuszy NKWD. Odsłaniał kulisy tego organu oraz mechanizm łamania charakterów. Inny tekst opisywał autentyczne wydarzenia z Popiszek, gdzie “objawił się” miejscowy “prorok”. Najbardziej kontrowersyjny był artykuł, krytykujący Układ Sikorski – Majski. Józef Mackiewicz przestrzegał w nim, że pakt między Wielką Brytanią a Związkiem Radzieckim będzie katastrofą dla Polski, zakończoną utratą niepodległości. W żadnym ze swoich artykułów Józef Mackiewicz nie godził jednak w honor Polaków. Współpracę z “Gońcem Codziennym” autor “Drogi donikąd” zakończył jesienią 1941 roku i nie ma żadnych dowodów ani przesłanek na stawianie innej tezy.
W lutym 1942 Związek Walki Zbrojnej przekształcił się w Armię Krajową. Przy Komendzie Okręgu Wileńskiego AK powstało Biuro Informacji i Propagandy. Szefem BIP w październiku 1942 został mianowany Zygmunt Andruszkiewicz ps. “Nienacki”, urodzony w 1906 roku prawnik z Wilna, były współpracownik “Słowa”.
W powojennych “Arcanach” Sławomir Andruszkiewicz podtrzymuje tezę, że Zygmunt Andruszkiewicz kierował specjalną komórką do walki z bolszewicką infiltracją. Był znakomicie zakonspirowany, funkcjonując jednocześnie jako oficjalny urzędnik gminny. W czerwcu 1943, w kilka dni po powrocie Mackiewicza z Katynia, szef BIP wyszedł z domu i wszelki ślad po nim zaginął. Strata Andruszkiewicza była poważnym ciosem dla wileńskiej konspiracji. Interesujące, że ani Gestapo, ani Sauguma nie pochwaliły się aresztowaniem szefa BIP.
Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że zniknięcie Zygmunta Andruszkiewicza należy wiązać z wyprawą Józefa Mackiewicza do Katynia. Pisarz po powrocie zdeponował bowiem w biurze Andruszkiewicza dowody sowieckiej zbrodni na polskich oficerach. Jeżeli nie Niemcy, to kto mógł “sprzątnąć” Zygmunta Andruszkiewicza? Odpowiedź jest jedna: mogły to być sowieckie służby specjalne, które głęboko wnikały w struktury AK, i to one zapewne rozpracowały szefa BIP.
Z inicjatywy Komendy Okręgu AK od połowy lipca 1942 zaczęło wychodzić w Wilnie pismo “Niepodległość”. Redaktorem naczelnym został dr Jerzy Dobrzański, członek PPS od 1920. Najbliższymi współpracownikami byli: Lucjan Krawiec ps. “Kazimierz” i Jerzy Wroński “Stopa”, obydwaj o zdecydowanych poglądach lewicowych. W redagowaniu pisma czynny udział brała ponadto Zofia Dunin-Borkowska “Renata” – ciocia niżej podpisanego, zamordowana przez Gestapo w maju 1943, oraz Eugeniusz Gulczyński “Baryka” (zginął w 1944).
Nie ulega wątpliwości, że współpraca z “Gońcem Codziennym” była co najmniej sprawą wysoce naganną. Józef Mackiewicz szybko zorientował się w sytuacji i ową współpracę zerwał. Natomiast ataki na niego rozpoczęły się rok później i wyszły właśnie z “Niepodległości”.
W numerze 10/11 1942 ukazał się tam artykuł “Trzej panowie z Gońca”. Autor tego tekstu ostro zaatakował Mackiewicza, Ancerewicza i Jędrychowskiego, zarzucając im zdradę. Szczególnie w sposób tendencyjny i nieuzasadniony kalał autora “Buntu rojstów”. Do autorstwa artykułu po latach przyznał się Lucjan Krawiec. Był to początek nagonki na Józefa Mackiewicza.
W nr. 12 “Niepodległości”, datowanej 1-15 grudnia 1942 roku, ukazuje się artykuł z wyrokami śmierci na Czesławie Ancerewiczu i Józefie Mackiewiczu, wydanymi przez Sąd Specjalny AK. Rzecz przynajmniej zastanawiająca, że dopiero w parę miesięcy później, w tymże piśmie zostaje ogłoszony wyrok śmierci na ewidentnym zdrajcy i agencie NKWD – Stefanie Jędrychowskim!
Wyrok śmierci na Józefie Mackiewiczu zapadł najprawdopodobniej na przełomie 1942/1943 roku. Jego tekstu pisanego do tej pory nie odnaleziono, natomiast wiele osób wspomina, że słyszało o istnieniu takowego. Szef Wileńskiego Kedywu Adam Boryczka “Brona”, “Tońko” twierdzi, że taki wyrok miał w ręku na wiosnę 1943 roku.
Egzekucyjna kula zabiła Czesława Ancerewicza – redaktora naczelnego “Gońca Codziennego” 16 marca 1943 roku w przedsionku wileńskiego kościoła św. Katarzyny. Natomiast karę śmierci na Józefie Mackiewiczu odwołano lub zawieszono w nieustalonym terminie. Najprawdopodobniej była to decyzja ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego “Wilka” – komendanta Okręgu. Podobno dokument, odwołujący wyrok, wykradł z biurka Zygmunta Andruszkiewicza Sergiusz Piasecki, już po aresztowaniu szefa BIP.
Po odkryciu grobów w Katyniu, Józef Mackiewicz, za wiedzą i zgodą Zygmunta Andruszkiewicza – szefa Wileńskiego BIP, a zapewne decyzją, zaakceptowaną przez Komendanta Okręgu AK “Wilka”, w drugiej połowie maja 1943 jedzie na miejsce mordu do Lasu Katyńskiego. Niemieckie zezwolenie na ten wyjazd datowane jest 24 kwietnia. Przygotowania do wyjazdu, gdyż zapewne chodziło również o aprobującą decyzję Komendy Okręgu, a może nawet Komendy Głównej AK, trwały miesiąc. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wyjazd autora “Nie trzeba głośno mówić” do Katynia musiał się odbyć po odwołaniu nań wyroku śmierci.
Mackiewicz wraca do Wilna przez Warszawę, gdzie w Komendzie Głównej AK próbuje złożyć dokładną relację z tego, co tam zastał. Nie może nawiązać kontaktu z Komendą Główną AK, by przekazać dowody zbrodni sowieckiej. Nikt z władz nie chce z nim rozmawiać. Stefan Korboński, kierujący wraz z żoną Zofią radiostacją, która z terenu okupowanego kraju codziennie przekazywała do Londynu bieżące informacje, retransmitowane następnie do Polski przez rozgłośnię “Świt”, również nie wyraża chęci spotkania się z Józefem Mackiewiczem i nie przyjmuje do wiadomości faktu, że straszliwej zbrodni na polskich oficerach i policjantach dokonali Sowieci. Związek Radziecki jest przecież dalej, mimo zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską, sojusznikiem naszych sojuszników. Presja Churchilla ma ogromną wagę: aby nie drażnić Stalina, należy sprawę zbrodni przemilczać.
W Wilnie Mackiewicz udziela długiego wstrząsającego wywiadu dla “Gońca Codziennego” o tym, co widział w Katyniu. Ukazuje się on 6 czerwca 1943. Szereg wyjętych z mogił przedmiotów przekazuje natomiast Zygmuntowi Andruszkiewiczowi. Te są niepodważalnym dowodem dokonanych przez bolszewików zbrodni. Jak już wspomniałem, można domniemywać, że “zniknięcie” Andruszkiewicza w drugiej połowie czerwca 1943, wiąże się właśnie ze sprawą owych katyńskich dowodów. Gestapo i Sauguma nie odnotowały faktu aresztowania Andruszkiewicza. Należy więc przyjąć za pewnik, że było to dziełem NKWD lub innej tajnej służby sowieckiej.
Jak nadmieniłem, ataki na Józefa Mackiewicza rozpoczęły się w 1942 i wyszły ze środowiska “Niepodległości”. Sam “oskarżony” wielokrotnie akcentował fakt usadowienia się w zespole redakcyjnym agenta komunistycznego. Miał podstawy twierdzić, że był nim Jerzy Wroński, przedwojenny lewicowy syndykalista, w okresie “drugiej okupacji bolszewickiej” piszący w komunistycznej “Prawdzie Wileńskiej”. Wiele przesłanek wskazuje jednak, że rolę “wtyczki” spełniał raczej Lucjan Krawiec.
Lucjan Krawiec urodził się w Sosnowcu. W Wilnie pojawia się na krótko w 1929 jako student USB, uczestnik seminarium u prof. Feliksa Konecznego. Mając ugruntowane poglądy lewicowe, niewątpliwie musiał się zetknąć z Henrykiem Dembińskim i jego grupą. Krawiec powraca do Sosnowca i prowadzi tam komunistyczną agitację wywrotową. Należy domniemywać, że wyjazd Dembińskiego do Sosnowca i Zagłębia w 1932 mógł być zainspirowany przez Lucjana Krawca. Celem tej wyprawy dawnego prezesa “Odrodzenia” było podburzanie robotników Zagłębia do wystąpień rewolucyjnych i obalenie polskiego systemu państwowego. W połowie lat trzydziestych Dembiński sprowadza Krawca do Wilna.
Do wybuchu wojny Krawiec pracuje tu jako nauczyciel. W czasie tzw. drugich bolszewików (15 VI 1940 – 22 VI 1941) zostaje aresztowany 12 lipca 1940 przez NKWD. W obronie aresztowanego do wileńskiego NKWD w drugiej połowie grudnia 1940 występuje pisemnie Stefan Jędrychowski. Rekomenduje Krawca jako tego, który może być przydatny bolszewickiej władzy, pracując “dla naszej socjalistycznej ojczyzny”.
We wspomnianej rekomendacji Jędrychowski stwierdza, że sympatie Krawca do ideologii komunistycznej datują się od roku 1934. Była to więc sugestia, kwalifikująca kandydata na sowieckiego agenta. Nie można też wykluczyć hipotezy, że aresztowanie i uwięzienie przez NKWD Lucjana Krawca miało być dla niego w przyszłości alibi w agenturalnej pracy w polskiej konspiracji.
Pozycja Jędrychowskiego, jako deputowanego do Rady Najwyższej, utworzonej z ludzi o najwyższym stopniu zaufania, w systemie sowieckiej okupacji była bardzo silna. Czy narażałby więc swoją głowę i dalszą karierę polityczną dla mało znaczącej “płotki”? Późniejszy prominent PRL poznał chyba już na tyle system sowiecki i wszechwładzę NKWD, by nie doceniać ryzyka, z jakim wiązała się rekomendacja dawana człowiekowi, do którego nie miałby pełnego zaufania.
Lucjan Krawiec opuszcza sowieckie więzienie w pierwszych dniach stycznia 1941. Nie wiadomo, co się z nim działo do momentu wkroczenia do Wilna Niemców. Następnie wiąże się z podziemiem AK, pracując w redakcji “Niepodległości”. 20 czerwca 1944, a więc na niecały miesiąc przed wejściem do Wilna Armii Czerwonej, zostaje aresztowany przez Gestapo. Po krótkim śledztwie wysłany jest do obozu pracy we Francji. Zastanawiające! Zwykle takie aresztowania przez Gestapo kończyły się zakatowaniem w kazamatach, rozstrzelaniem w Ponarach, w najlepszym razie – wysłaniem do obozu koncentracyjnego. Nasuwa się zatem pytanie: kim był Lucjan Krawiec i dla kogo pracował…?
W 1946 ukazuje się książka “Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów”, do której zaistnienia, w niemałym stopniu przyczynił się Józef Mackiewicz, jako świadek odkrywania zbrodni. Od tego momentu zaczęły się nasilać ostre ataki Lucjana Krawca na autora “Drogi donikąd”. Krawiec, do samej śmierci w 1986 we Francji, zajmował się publicystyką. W znacznym odsetku tekstów wypominał Mackiewiczowi współpracę z “Gońcem Codziennym”.
Józef Mackiewicz był bezkompromisowym antykomunistą. Redagujący “Niepodległość” Jerzy Dobrzański natomiast – socjalistą, będącym w sporach ideologicznych z delegatem rządu na Wileńszczyznę Zygmuntem Fedorowiczem, członkiem Stronnictwa Narodowego. Politycznymi obrońcami Mackiewicza byli zarówno Fedorowicz, Andruszkiewicz oraz związany z egzekutywą Kedywu Sergiusz Piasecki. Hipotetycznie można natomiast przyjąć, że Dobrzański mógł ulegać wpływom lewicowców – Wrońskiego, a przede wszystkim – Krawca.
Uzasadnione są podejrzenia o działalności w pionie propagandowym BIP agentury sowieckiej, co zresztą sugeruje Sergiusz Piasecki w swej książce “Dla honoru Organizacji”. Autor “Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” przez krótki czas był szefem wileńskiego Kedywu, przez co musiał doskonale orientować się w wileńskiej konspiracji. Zresztą, sam Józef Mackiewicz twierdził, że do “Niepodległości” zakradła się “wtyczka” agenturalna.
Odkrywane ostatnimi laty archiwa NKWD, ukazują ogrom bolszewickiej infiltracji na różnych szczeblach konspiracji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, graniczącą wręcz z pewnością, można przyjąć, że infiltracja ta sięgała od poszczególnych brygad, przez Komendy Okręgu, po Komendę Główną AK. Sowiecka agentura musiała się niewątpliwie interesować BIP i oczywiście “Niepodległością”, przez co jej zainteresowania nie mogły ominąć Józefa Mackiewicza. Atak na pisarza wyszedł właśnie z tej “gazetki”. Przełożyło się to na karę śmierci, wyrok niewspółmierny do winy autora “Drogi donikąd”. Wszystko więc wskazuje, że była to prowokacja NKWD, która przez Sąd Specjalny Polskiego Państwa Podziemnego próbowała wykonać wyrok na literacie.
Najbardziej spektakularną, acz tragiczną w skutkach, okazała się zdrada Lubomira Krzeszowskiego “Ludwika”, zastępcy “Wilka” i szefa sztabu Okręgu AK. Swoją agenturalną karierę rozpoczął na początku sowieckiej okupacji w rejonie Łomży, Małkini, Ostrołęki. Kto mianował go na tak wysoki dowódczy szczebel na Wileńszczyźnie…? Po podstępnym “aresztowaniu” przez NKWD 17 lipca 1944, przekazał sowieckim służbom specjalnym 60 nazwisk z pełnymi danymi personalnymi, najwybitniejszych przywódców AK z terenu Wileńszczyzny. Później odwdzięczono się mu za to honorowymi posadami w Polsce Ludowej.
Po ukazaniu się w 1999 artykułu niżej podpisanego, poświęconego sprawie Mackiewicza w wydawanym w Łodzi “Aspekcie Polskim”, odezwał się Jerzy Urbankiewicz “Zawada”, “Jurek” – członek egzekutywy wileńskiego Kedywu. Sergiusz Piasecki, w “Dla honoru Organizacji” ukazuje “Jurka” jako “Rysia”. Jerzy Urbankiewicz twierdził, że wyroku na Mackiewiczu nigdy nie odwołano, a nie mógł on być wykonany, bo autor “Drogi donikąd” gdzieś się ukrył i nie można było go znaleźć. Nie jest to zupełnie ścisłe, gdyż Józef Mackiewicz stale mieszkał w swoim domku w Czarnym Borze, oddalonym od Wilna o 10 kilometrów. Wiele faktów natomiast przemawia, że wyrok został odwołany, zawieszony, a może celowo sabotowany.
Mackiewiczowie opuścili Wileńszczyznę, nie jak twierdzi “Zawada”, wraz z cofającymi się Niemcami w lipcu 1944, ale wczesną wiosną 1944 roku, by poprzez Kraków i Wiedeń przy wielkich trudnościach przedrzeć się do Włoch. Front sowiecki zbliżał się do Wilna, stąd Józef Mackiewicz doskonale zdawał sprawę, że będzie pierwszym, kto zostanie rozstrzelany przez NKWD. Jerzemu Urbankiewiczowi, jako szeregowemu członkowi egzekutywy, nie musiały być znane wszystkie szczegóły skomplikowanych decyzji Komendy Okręgu AK. Wiele wątków “sprawy” Józefa Mackiewicza nie zostało do końca wyjaśnionych. Wyrok kary śmierci za cztery artykuły zamieszczone w “Gońcu Codziennym” w 1941 nie stanowi podstawy do tak drastycznego orzeczenia.
Mackiewicz był nieprzejednanym wrogiem komunizmu, natomiast środowisko “Niepodległości”, podobnie jak inne struktury Armii Krajowej, miały inklinacje, sprzyjające tendencjom lewicowym, a te nie ominęły również podziemnego Sądu Specjalnego. W takim środowisku agentura sowiecka miała ułatwioną infiltrację i chyba tam trzeba szukać owego wyroku na autorze “Drogi donikąd”. Wydaje się, że dowody winy, o ile można tu pisać o jakiejkolwiek winie, opierają się na plotkach, pomówieniach i wyłącznie w oparciu o owe cztery felietony. Żaden powojenny sąd, a było ich kilka, nie zatwierdził wyroku Sądu Specjalnego z Wilna. Natomiast Józefa Mackiewicza obroniła jego twórczość literacka, na trwałe wpisując w polską literaturę.

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net