Skip to content Skip to footer

Trznadel Jacek – Jaśniej wokół tak zwanej sprawy Mackiewicza

Tytuł: Jaśniej wokół tak zwanej sprawy Mackiewicza

Autor: Trznadel Jacek

Wydawca: (“Arcana” nr 32, 2/2000; Post scripta publikowane były w wileńskim “Czasie”, dodatku do “Naszej Gazety”, Sześć esejów w: Jacek Trznadel, Spojrzeć na Eurydykę. Szkice literackie, Arcana, Kraków 2003; część: Józef Mackiewicz, s. 205-257.

cyt. za tekstem nadesłanym przez Autora)

Rok: 2000

 

 

Opis:

JAŚNIEJ WOKÓŁ TAK ZWANEJ SPRAWY JÓZEFA MACKIEWICZA

Jak sądzę, istnieje nadzieja, aby stało się jaśniej wokół tak zwanej sprawy Józefa Mackiewicza – sprawy skazania go przez AK wileńskie na karę śmierci, ale także jaśniej wokół długich polemik na ten temat z końcu lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych, w których i ja brałem udział, broniąc Mackiewicza przed zasadnością wyroku i oskarżeniem o prawdziwą kolaborację. A jeśli jaśniej, to z powodu pewnych akt odnalezionych dopiero co w Wilnie w archiwum byłego NKWD i KGB. Już słyszę krzyk wrogów Józefa Mackiewicza (i przeciwników lustracji): nie wolno powoływać się na akta komunistycznych służb! Ciekawe, że autorzy takich okrzyków nigdy nie negowali prawdziwości akt Gestapo, SS, na podstawie których pisało się historię i wydawało wyroki na nazistów. A przecież komuniści nie mieli innej moralności niż naziści i odznaczali się podobną skrupulatnością w prowadzeniu akt, co oglądając różne dokumenty wyraźnie stwierdzałem.

Oskarżenie, o którym mowa, było tylko echem innego, wysuwanego właściwie od roku 1942 w Wilnie i Warszawie, powtarzanego po wojnie przez emigrantów akowskich, z których cała grupa specjalizowała się w napaściach na Józefa Mackiewicza, uzasadnianiu jego kolaboracji i wyroku śmierci. Nie chcę tutaj powtarzać całego materiału zgromadzonego na ten temat w znanej książce Włodzimierza Boleckiego Ptasznik z Wilna (1991), i stanowiącego istny labirynt kryminalno polityczno historycznych zagadek i dociekań autora książki. Bolecki w wielu miejscach wykazywał kruchość faktów i chronologii, na których polegali po wojnie oskarżyciele Mackiewicza, i zawodność rekonstrukcji, które podawali za absolutnie pewne. Do tego może jeszcze wrócą specjaliści. Zupełnie niedawno wspominał Czesław Miłosz o powojennym “zaszczuciu” Mackiewicza.

Tutaj dość powiedzieć, że jednym z filarów działań przeciw Józefowi Mackiewiczowi, zarówno w konspiracji w Wilnie, jak w powojennej emigracji na Zachodzie, był Lucjan Krawiec. Był autorem wielu oświadczeń ukazujących postawę Mackiewicza jako szczególnie obrzydliwą. W książce Boleckiego, w indeksie, Krawiec zajmuje drugie po Korbońskim miejsce w ilości wzmianek i odsyłaczy (pięćdziesiąt cztery)! Był Krawiec także autorem pierwszego w ogóle oskarżenia Mackiewicza, jakie ukazało się na łamach podziemnego wileńskiego pisma “Niepodległość” w końcu 1942 roku w Wilnie. W powojennych oświadczeniach Krawiec zdaje się posiadać tak szeroką wiedzę o Mackiewiczu z okresu, gdy obaj mieszkali w Wilnie podczas wojny, że trudno dać wiarę, aby materiały “potrzebne rzecznikowi sądu podziemnego” w Wilnie i Warszawie (Korboński) pochodziły tylko (jeśli pochodziły) z wileńskiego BIP (którego Krawiec nie reprezentował). Lucjan Krawiec pełniący różne funkcje w podziemiu wileńskim mógł być przypuszczalnym informatorem i inspiratorem materiałów sądu podziemnego. Kiedy pisał swój pierwszy artykuł, wyrok na Mackiewicza może jeszcze nie zapadł (pewna data nie jest znana). Jeśli tak, było to zachęcanie do wydania wyroku.

I oto nagle, dzisiaj, okazuje się, że ten sam Lucjan Krawiec, siedzący przedtem w roku 1940 od 12 lipca w więzieniu NKWD w Wilnie, otrzymał wsparcie od samego Stefana Jędrychowskiego, delegata do Rady Najwyższej ZSSR, który 18 grudnia 1940 złożył osobiste oświadczenie dla NKWD na jego temat. Zarówno oryginał jak i tłumaczenie rosyjskie tego oświadczenia zachowały się. Kadrowy i wybitny komunista Stefan Jędrychowski (będzie pełnił tę wysoką rolę później jako kolaborant w Związku Sowieckim i w Polsce; w tamtym czasie współredagował “Prawdę Wileńską”, był autorem peanu na cześć Armii Czerwonej, agresora Polski, w “Nowych Widnokręgach”) – analizował postawę Krawca w roku 1939, gdy: “my, grupa jednolitofrontowych działaczy (gdyż partii komunistycznej nie było) wykorzystywaliśmy Krawca w akcji wyborczej”.

Innymi słowy: Krawiec według Jędrychowskiego był bliski ludzi o rzeczywistych poglądach komunistycznych i podejmujących działania w tym duchu (było takich trochę pośród socjalistów). I stąd wniosek, że Krawiec “mógłby być pożytecznym pracownikiem sowieckim” i stwierdzenie, że “pracowałby lojalnie dla dobra naszej socjalistycznej ojczyzny, gdyby miał dobre kierownictwo”. Przekład rosyjski znajdujący się w aktach owo “pracowałby” wyraża już bez trybu warunkowego: “czto budiet rabotat’ lojalno w polzu naszej socyalisticzeskoj rodiny”.

Mogło to znaczyć o wiele więcej w dyskretnym języku NKWD, ale przyjmijmy, że znaczyło to, co znaczyło: “jeśli się go wypuści, stanie się sowieckim człowiekiem”. Uwięzienie w takim wypadku oznacza zresztą dla każdej wtyczki późniejsze alibi. Myślę – znając trochę pragmatykę NKWD – że nawet tak “mocny” człowiek jak Stefan Jędrychowski (a jak wiemy, nawet w samym Związku Sowieckim “mocni” też mieli się na baczności, co dopiero ten “świeży” w ZSSR Polak) – musiał zdawać sobie sprawę pisząc swoje “pokazanije” z tego, że zapamiętano by mu – i może nie tylko zapamiętano – gdyby taki Krawiec później nie okazał się “pożyteczny i lojalny”. Z takich rzeczy, jak sądzę, w NKWD rozliczano. Żaden z przyjaciół komunistycznych pisarzy, aresztowanych na początku 1940 przez NKWD we Lwowie nie odważył się wystąpić, o ile wiem, w ich obronie. Takich zapewnień o czyjejś lojalności – dokument sporządzony po rosyjsku powtarzał dosłownie tekst polski – nie wypisywali chyba delegaci Rady Najwyższej wiele na prawo i lewo. Z akt lwowskiego NKWD znam tylko jeden przypadek pozytywnych opinii w śledztwie, człowiek ten okazał się później pozyskanym agentem. Dodajmy, że w wypadku Jędrychowskiego była to opinia lojalności wystawiona przez człowieka, który na łamach tego samego pisma “Niepodległość”, redagowanego przez Krawca, znalazł się, kilka numerów później, na liście bolszewickich zdrajców polskich skazanych na karę śmierci przez AK. Sam Krawiec przyznaje w tekście z 1949 roku, że w redakcji “Niepodległości” “opieraliśmy się długo (około 3-4 miesięcy) przed opublikowaniem listy zdrajców komunistycznych”, bo – “część z nich pozostała w Wilnie”. Faktem jest jednak, że na tej liście był i Jędrychowski… Ta zwłoka zdziwiła również Boleckiego w jego książce…

Ciekawi mnie fakt – na to lepiej mogliby odpowiedzieć jedynie starzy konspiratorzy Polski Podziemnej – czy odnalezienie przez AK takiej opinii o lojalności zaowocowałoby jedynie odsunięciem Krawca od wszelkiej pracy konspiracyjnej? Z jednej strony stawał się niepewny, z drugiej – znał całą strukturę wileńskiego podziemia? Załóżmy, ale to może nasz dzisiejszy brak wyobraźni historycznej, że tylko zostałby od wszystkiego odsunięty i śledzony. Ale jeśli akta wileńskiego NKWD pozostały na miejscu po czerwcu 1941 roku, co jest wysoce prawdopodobne ze względu na błyskawiczne postępy frontu niemieckiego, ktoś inny mógł zająć się potem ich przeglądaniem: Sicherheitspolizei, Gestapo, Abwehra, a może i Sauguma? Mówiąc dzisiejszym językiem: Niemcy, gdyby znali te akta, a tego wykluczyć nie można, mieliby chyba na Krawca haka, a wiadomo, co mogło to znaczyć w warunkach okupacyjnych! I jakie mogli stawiać warunki… Są to tylko prawdopodobieństwa. Jeśli jednak Krawiec wiedział o poręczeniu, albo mógł się tylko domyślać, że mu go udzielono i kto to zrobił, i że to jest poświadczone w aktach – to jeśli chciał nadal czuć się bezpieczny, powinien był się z tego wyspowiadać podziemnej konspiracji ZWZ i AK i może nawet opuścić teren Wilna? Czy ujawnił to kiedykolwiek w wojennych i powojennych oświadczeniach? Czy opisał swoje aresztowanie? Tak jak Mackiewicz opisał, jak został aresztowany i wypuszczony przez NKWD (Droga donikąd).

Mirosław Andruszkiewicz pragnąłby wyjaśnić pewne okoliczności faktów, jakie działy się w Wilnie jego stryjecznego dziadka, także ze względu na gorycz niewyjaśnionej rodzinnej śmierci szefa BIP, Zygmunta Andruszkiewicza, który zapłacił tak może za decyzję zezwolenia Józefowi Mackiewiczowi na wyjazd do Katynia. Jeśli to była w AK jego decyzja, przysłużył się dobrze sprawie polskiej (biorąc pod uwagę, co zrobił z tego wyjazdu przez całe swoje życie Józef Mackiewicz). Mirosław Andruszkiewicz zaprzecza – przytaczając stosowną argumentację – opinii Krawca, że materiały przeciw Mackiewiczowi mogły pochodzić z BIP-u. Wzmacnia dawną opinię Boleckiego:

Opinia ta [że materiały pochodzą z BIP-u] stoi w jaskrawej sprzeczności z oświadczeniem Piaseckiego (i samego Mackiewicza), według którego to właśnie Zygmunt Andruszkiewicz najgwałtowniej protestował przeciwko oskarżeniu Mackiewicza o kolaborację [zob. W. Bolecki: Ptasznik z Wilna, Kraków 1991, s. 146.].

Z mojego punktu widzenia cały ferwor powojennych oskarżeń Józefa Mackiewicza, a także wspomniana dyskusja przełomu lat 80/90 wyglądałaby może inaczej, gdyby znane było kilka kart tych dokumentów, które interpretuje Mirosław Andruszkiewicz, podając ich kopie do druku [zob. M. Andruszkiewicz, Zwycięstwo prowokacji, “Arcana” nr 2/2000]. W tym jego niewątpliwa zasługa dla badań. Czy możliwe byłyby w perspektywie tych odnalezionych akt wypowiedzi Korbońskiego, Lorentza czy Nowaka Jeziorańskiego, nie mówiąc już o Krawcu? Powie ktoś, że te dokumenty nie przesądzają, że Krawiec był, czy stał się, sowieckim agentem. Zapewne. Jednak nad wszystkim, co poczynał w konspiracji i mówił po wojnie wisi cień podejrzenia. I pozostanie, jeśli nie pojawią się jakieś uzasadnione wyjaśnienia. Może ktoś też powiedzieć, że sprawcą podejrzeń jest lojalny Sowietom Stefan Jędrychowski, za co sam Krawiec nie odpowiada. A może Jędrychowski, za mało jeszcze znając Związek Sowiecki, wykonał gest naiwny, powodując się sympatią do Krawca? Tak czy inaczej oceniał go jako bliskiego komunistom i w przyszłości im przydatnego, co trudno rozumieć tylko jako chytry wybieg, biorąc pod uwagę to, że chyba rozliczano za takie oświadczenia. Nie wiemy jednak, co robił Krawiec między styczniem a czerwcem 1941 roku, gdy powinien był pracować “lojalnie” dla komunizmu. Czy Jędrychowski to kontrolował i Krawiec był za to rozliczany? A także tylko Jędrychowski mógłby powiedzieć, czy był, czy nie był rozliczany za swoją opinię lojalności dla Krawca, biorąc pod uwagę późniejsze “zaangażowanie” Krawca w AK. Czy jest pewne, że to zaangażowanie miało tylko jedną stronę? Lub czy może Jędrychowski został za wsparcie Krawca pochwalony? A także czy wiedział o jego oświadczeniu Krawiec, czy nie.

Jedno jest pewne – nikt już nie będzie się mógł opierać bezwarunkowo – jako na niepewnych – na oświadczeniach Krawca w sprawie Mackiewicza. Ze względu na powstałe wątpliwości “opinia” Jędrychowskiego nadaje cechę niepewności materiałowi dowodowemu oświadczeń Krawca składanych na niekorzyść Mackiewicza. Wypowiedzi Krawca stają się dowodami, na które nie może i nie powinien powoływać się osąd historii. Tylko tyle, ale i aż tyle.

*

PS Pomyślałem, że do tych rozważań słuszne byłoby dołączyć pewne szczegóły zawarte w nekrologu Ci, co odeszli. Lucjan Krawiec (Krawiec zmarł w 1986 w Saint-Cloud pod Paryżem) ogłoszonym anonimowo (a więc właściwie na zasadzie materiału od redakcji) w “Zeszytach Historycznych” [zeszyt 86, 1988] “Kultury” w Paryżu. Po pierwsze, data i miejsce urodzenia potwierdzają, że chodzi o tę samą osobę, dla której teczkę otwarł NKWD w Wilnie. Nie wiem, skąd czerpali wiedzę o pewnych szczegółach więziennych losów Krawca autor (autorzy?) wspomnienia-nekrologu? Na przykład:

Krawiec był z ramienia WRN (socjaliści) zastępcą delegata rządu polskiego w Londynie. Został wówczas aresztowany i przeszedł długie i męczące badania przez litewskich i sowieckich sędziów śledczych, nie wydał nikogo i po sześciu miesiącach został zwolniony (w styczniu 1941).

Data zamknięcia śledztwa na teczce Krawca w NKWD: to 6 stycznia (była to sobota), a więc w dwa tygodnie po tajnym oświadczeniu Jędrychowskiego. Słowa “nie wydał nikogo” mogły pochodzić z samych opowieści Krawca. Nie mamy podstaw, by im zaprzeczać. Muszę jednak powiedzieć, że Krawiec miał zapewne niebywałe szczęście. Po półrocznym śledztwie w NKWD więźniowie, którzy “nie wydali nikogo”, opuszczali więzienie chyba na ogół w kierunku łagru i jeśli to było 10 lat, wyrok uważano za “łagodny”. I jeszcze drugi przykład szczęścia, znów cytuję za “Zeszytami Historycznymi”:

Dnia 20 czerwca 1944 roku Krawiec zostaje aresztowany przez Gestapo i osadzony w więzieniu na Łukiszkach. Męczony na śledztwie nie zdekonspirował nikogo i został wysłany do Francji, do obozu pracy, który Niemcy założyli koło Hayange, w okolicy Metzu.

Na ogół po takim śledztwie bywało bądź całkiem źle lub gorzej niż deportacja do obozu pracy. Miał szczęście Krawiec po raz drugi. Także z miejscem, do którego go przesłano. Dowiadujemy się bowiem, że niedługo potem został oswobodzony przez wojska gen. Pattona w 1944, we wrześniu, a już od października był w Paryżu “oficerem do spraw kultury przy armii polskiej”.

To ostatnie stanowisko mogło znaczyć, że miał szersze rozeznanie – przez stanowisko lub znajomości – w różnych sprawach przygotowywanych w wojsku polskim na Zachodzie. A więc mógł także wiedzieć o roli, jaką pełnił Józef Mackiewicz w śledztwie katyńskim i przygotowaniu “czarnej księgi” Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów. Pierwsze oświadczenia Krawca datowane są w roku ukazania się książki o zbrodni katyńskiej. Wiadomo już wtedy, że Mackiewicz żyje i pełni ważną rolę w dokumentowaniu zbrodni bolszewickich. Nie warto byłoby bowiem atakować człowieka bez politycznego znaczenia.

Krawiec mieszkał do końca życia pod Paryżem, a właściwie w wielkim Paryżu, był bardzo czynny politycznie (z Adamem Ciołkoszem i Zygmuntem Zarembą), i dużo ogłaszał, także po francusku, pod pseudonimami: Jean Malara, Kazimierz Bentkowski, Andrzej Pokrzywnica.

Dodajmy, że według pieczęci na okładce teczki Krawca, w NKWD przejrzano ją ponownie w r. 1962 i zweryfikowano w 1968. Nie sięga tak daleko moja wiedza, by wiedzieć, czy to coś znaczy, poza biurokratyczną rutyną.

*

PS II Załączam tu także treść dokumentu emanującego z niemieckiej Sicherheitspolizei der Stadt Wilna, stanowiącego ostateczne potwierdzenie daty, kiedy decyzja niemiecka o wyjeździe Mackiewicza stała się już pewna – 24 kwietnia 1943 (ten dokument uzyskałem dzięki uprzejmości S. Andruszkiewicza). Było to już po wykonaniu wyroku AK na Czesławie Ancerewiczu (marzec 1943). Opis rozmów Mackiewicza z Niemcami na temat wyjazdu do Katynia znajduje się w opracowanym przeze mnie tomie: J. Mackiewicz: Katyń, zbrodnia bez sądu i kary. Warszawa 1997. Jak wiadomo, znalazł się Mackiewicz w Katyniu dopiero po 20 maja 1943. Warto dodać, że nagonka na Mackiewicza rozpoczęła się przed wybuchem sprawy Katynia, ale po wojnie była skierowana przeciw człowiekowi, który był przecież jednym z najważniejszych świadków Katynia.

Pismo niemieckiej Sicherheitspolizei z Wilna, stwierdzające, że nie ma przeciwwskazań z ich punktu widzenia co do wyjazdu Józefa Mackiewicza do Katynia:

Der Kommandeur
Der Sicherheitspolizei und des S.D.
Litauen
Hauptaussenstelle Wilna

Wilna, d. 24.4.43

An dem Gebietskomissar der Stadt Wilna
In Wilna

Gegen die Reise des Mackiewicz Josef nach Smolensk bestehen in sicherheitslicher Hinsicht keine Bedenken.

Im Auftrage

SS-Hauptscharführer

*

PS III

LIST DO REDAKCJI

W wileńskim “Naszym Czasie” nr 1 (2002) przedrukowano mój artykuł z “Arcanów” dotyczący sprawy Józefa Mackiewicza i działań Lucjana Krawca. Stało się to niestety bez mojej zgody. Dlatego proszę o zamieszczenie tego wyjaśnienia. Rzecz w tym, że po upływie czasu patrzę na ten problem trochę inaczej. Myślę, że należałoby mocniej podkreślić, że powojenne oskarżenia Mackiewicza przez Krawca działały na korzyść komunistów, nie musiały być jednak wynikiem złej wiary i agenturalnych powiązań. Podobne oskarżenia wysuwali ludzie wysoko postawienie w hierarchii Polski Podziemnej, których nie można posądzać o agenturalność. Jeśli Kazimierz Zamorski, może pochopnie cytowany w moim poprzednim szkicu o Mackiewiczu (“Czas”, Wilno, z 4-10 października 2001), pisze o Krawcu “agent bolszewicki”, to formułę tę można również rozumieć tylko jako “rzecznik poglądów bolszewickich”, nie mówiąc już o tym, że była to formuła uproszczona, wyrażona w liście, nie przeznaczonym do druku. Nie możemy także zapominać, że pewna działalność okupacyjna Mackiewicza (druk w niemieckim “Gońcu Codziennym”) była formalnie zakazana przez polskie Państwo Podziemne. Z dzisiejszego punktu widzenia nie znajdujemy w niej cech szkodliwych dla Polski, lecz pozytywy (ostrzeganie przed komunizmem). Taki pogląd powoli przebijał się w świadomości powojennej. Tragiczne dzieje Polski odbiły się w historii okupacyjnych rozdwojeń. Stąd lekcja, aby odrzucając zaślepione ataki na Mackiewicza, nie popaść w równie zaślepione ataki na jego przeciwników. Biografia Krawca sprzyja pewnym posądzeniom, ale – powtórzmy – brak dowodów na agenturalność Krawca, a jego poglądy na Mackiewicza nie musiały mieć związku z jego pobytem w więzieniu NKWD i koneksjami z komunistami. Oni chcieli go pozyskać, ale czy znaczy to, że im się podporządkował? Okupacyjne Wilno aż się roi od strasznych podejrzeń, nie zawsze uzasadnionych.

(Warszawa, 30 listopada 2001)

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net