Skip to content Skip to footer

Zamiast programu, banda złodziei – Józef Mackiewicz

Tytuł: Zamiast programu, banda złodziei

Autor: Józef Mackiewicz

Wydawca: “Słowo” nr 223, 15 sierpnia 1936

Rok: 1936

 

 

Opis:

Zamiast programu, banda złodziei

Miłość kraju, zupełnie automatycznie wywołuje sentyment do wszystkiego, co jest z nim związane. Mam głęboki i wielki sentyment do szarego człowieka naszej wsi, jego mowy, ubogich chat, stroju, zlepionych w wyobraźni od dzieciństwa z krajobrazem. Do wszystkich szczegółów tak dobrze mi znanego życia; sentyment do mizernego konika i chwiejącej się nad jego łbem duhy, do lejc z powroza i łapci często z kory drzewnej. Do zgniłej słomy w strzechach i niemelodyjnych, tęsknych pieśni.

A przyznam szczerze, że do Pomorza nie mam żadnego sentymentu.

Nie chciałbym przeto, żeby ktoś powiedział, że może niechęć do własnego kraju stała się bodźcem w poprzednich artykułach do przeciwstawienia mu Pomorza, jako wzoru i ideału naśladownictwa. Bynajmniej. Ale w każdym sentymencie musimy nieraz urabiać wielkie koncesje na rzecz praktycznego sensu. I przez porównanie Pomorza do naszych ziem, nie miałem intencji stawiać go za wzór do przeszczepienia, jedynie za przykład, za jeden z możliwie licznie mogących nam służyć przykładów, że nie spekulacja na demagogicznych frazesach reformy rolnej, a zdrowy i rozumny program polityczno – gospodarczy, może przewekslować dzisiejszą nędzę naszego chłopa, na nowe tory rozwoju i dobrobytu.

Otóż takiego programu w dzisiejszym rządzie niema.

Jest natomiast spora doza najszczerszej frazeologji, służącej za odskocznię osobistych ambicyj pewnych panów. Jest wielka umiejętność w spekulacji politycznej, w zakłamaniu. Siewcy demagogji potrafią nieraz wykazać tak olbrzymi zasób hypokryzji, wobec której staje się z otwartemi ustami zaskoczenia i zapartym w oburzeniu tchem.

My chcemy rozumnego programu, chcemy chłopskiego dostatku Pomorza, a wzamian dają nam „Junaków” i Szarkowszczyznę.

Bo tak, jak użyliśmy Pomorza, za przykład zdrowego dobrobytu, tak też pozwalamy sobie użyć sprawę Szarkowszczyzny za przykład moralnej fizjonomii i prawdziwego oblicza tych panów, którzy nas chcą uszczęśliwiać. Cała bezprogramowość i frazeologja wyłazi z tej sprawy. Cały bezmiar hypokryzji i załgania.

Proszę, oto program „naprawy” eksportowany „na kresy”, made in „Kurjer Poranny”. Ten sam „Kurjer”, który dziś stoi u szczytu – zaszczytów i tak gorąco żąda reformy rolnej, bo gorąco bierze do serca sytuację ludu wiejskiego. Proszę się przekonać na miejscu w Szarkowszczyźnie, jak ja to zrobiłem, ale uprzednio dla sprawdzenia, wziąć do ręki „Kurjer Poranny” z dnia 6 sierpnia. Ułatwi nam orjentację.

„OGNISKO WYCHOWAWCZE”

Otóż w organie p. Stpiczyńskiego. Nr. 217, na stronicy 5-ej widzimy artykuł o fascynującym tytule: „Co zaprzepaścił ziemianin odbudowuje chłop”. Rzecz dzieje się na Kujawach. Ale obok inny artykuł „Na dalekich kresach północy”. Rzecz już nas dotyczy bezpośrednio. – Autor jedzie do Szarkowszczyzny:

W Postawach ostrzegano mnie, że okolica do której jadę jest okolicą skomunizowaną przez Białorusinów i że istnieje tam jaczejka na jaczejce.

– Jakto? – zdziwiłem się, przecie tam jest osiedle junackie, do którego jadę.

– Właśnie dlatego – zauważył mój rozmówca. – Komuniści zawsze gromadzą się tam, gdzie zagraża im polskość, a w danym wypadku zespół młodych junaków, zorganizowanych w duże ognisko wychowawcze.

„BOHATERSKI RATUNEK”

Jednego z kręcących się po rynku żydków zapytałem o osiedle junackie. Wskazał mi ręką. Udałem się w tym kierunku. Szedłem przez zgliszcza niedawnego pożaru, jaki nawiedził Szarkowszczyznę. Osiemdziesiąt kilka domów spłonęło i gdyby nie nagły i bohaterski ratunek młodych junaków, osada spaliłaby się zupełnie.

„ZAMORDOWALI KOMUNIŚCI”

Kierownik drużyny, oficer w stanie spoczynku podał mi kilka szczegółów, tyczących się miejscowych nastrojów i stosunku miejscowej ludności do junaków.

– Zamordowali nam jednego chłopca – rzekł smutnie.

– Kto? – zapytałem.

– Komuniści.

NOWA PLAGA

Wystarczy cytat. Nie wiem doprawdy, czy więcej się oburzać na bezczelne łgarstwo, czy raczej boleć nad dolą kraju, wydanego na łup rządów i opinji tych panów. „Białorusin i komunista, to synonimy”, a „junacy” to bohaterowie i pedagodzy. Bohaterowie na posterunku, których mordują komuniści”.

Nie potrafię jednym tchem wypowiedzieć, ile w tym artykule „Kurjera” jest zakłamania, a ile hypokryzji w tej rzekomo prochłopskiej ideologji. Nie można tylko wrzasnąć z oburzenia: „ależ to banda złodziei”!Trzeba tego dowieść. Trzeba powiedzieć prawdę w oczy dlaczego dziś trzem biednym chłopom ze wsi Marki grozi kara śmierci!

SOSNOWIEC 75

A więc w biednej Polsce, w której się tak źle dzieje, że trzeba ratować Polesie przed śmiercią głodową, stworzono obozy junackie, na wzór niemieckich obozów pracy. Może myśl była dobra w założeniu. U nas zaś połączono ją z bardziej genjalną koncepcją, ażeby obozy „junaków” z głębi Polski posyłać „na kresy” i mieć tę podwójną wygodę, że tam pracują, gdzie jest dosyć własnych bezrobotnych, ale za to też niosą w ciemne masy białoruskie, „tę robotniczą Polskę”, gdzie dotychczas nie widziano jeszcze takich typów.

Naturalnie wszystko razem zsumowało się do wielkich nowych wydatków z pieniędzy podatkowych, a z sum Funduszu Pracy. A więc do Szarkowszczyzny sprowadzono nr. 75 obozu junackiego z Sosnowca, w liczbie 87 różnych stróży – synów i nierobów. Sprowadzenie kosztowało 970 zł. Dzierżawa placu pod obóz na 4 miesiące 160 zł. Budynki mieszkalne, namioty, umundurowanie, zaprowiantowanie, żołd 75 gr. dziennie. Byczo jest!

KINO DLA JUNAKÓW

W rezultacie koszt takiego junaka, łącznie ze wszelkiemi wydatkami i administracją, kosztuje państwo około 3 zł. dziennie. Zato kazano im kopać rowy na szosie do Głębokiego. Dwa metry dziennie. Tamtejszy robotnik bierze 1 zł. i kopie od 4-ech do 5-ciu metrów. Ale nie jest junakiem!

Junak nie może żyć bez kina. – „Co to – powiada niema w Szarkowszczyźnie z….nego kina! To niech sobie tu ta „dzicz” tak żyje, ja nie będę samą glinę gryzł”. – I uciekają od roboty.

Poszli sobie i koniec. Z liczby 87 zostało 55. Trzydziestu dwóch rozproszyło się po kraju, kradnąc co się da po drodze.

BIAŁEGO CHLEBA DLA JUNAKÓW!

Dostają 800 gramów chleba, lepszego wypieku niż wojsko. Ale im się niepodoba. – „Taki chleb niech sobie je ta dzicz tu!” – A jakże, zawsze „dzicz”, bo oni są „ogniskiem wychowawczem” jak ich nazywa p. Stpiczyński. „My musimy jeść chleb biały!” – Zaczęli im tłumaczyć, że żołnierz nawet dostaje gorszy, że to doskonały chleb. – Nie!

BUNT

Wybucha bunt. Junacy się zbuntowali, jadą do domów. Kierownik obozu, por. Szterne nie może sobie z nimi dać radę. Przybiega lekarz dr. Gewis, zaczynają ratować sytuację. – Uratowali tyle, że ten biały chleb musiał być junakom dostarczony.

Ale ich nudzi przedewszystkiem praca. Zresztą poco? Państwo ma gotówkę, niech płaci im za żarcie, ubranie i letnisko. A pracować niech sobie tą „dzicz” zmusza…

55 JUNAKÓW RÓWNA SIĘ 159 SYMULANTOM

Jakośby się ten rachunek nie zgadzał, gdybym go naocznie nie sprawdził. Mianowicie w przeciągu 27 dni z ogólnego stanu 55 junaków, zgłosiło się na izbę chorych 175. Z tej liczby naprawdę chorych było 16, a 159 symulantów!

Chorzy są na brzuch. Bo im źle szły na trawienie kradzione w okolicznych sadach surowe jabłka. Ale robić? Nie.

Ludzie miejscowi pytają: co to ma znaczyć wogóle, poco oni tu? Nic nie robią, kradną, pętają się tylko, napadają na kobiety. – „Obóz wychowawczy”!…

Chłop, który mnie wiezie do Głębokiego, wzdycha i mówi.

— I musić szmat hroszau hety obóz kasztuje.

„POLSKIE” PIOSENKI

Widziałem tych junaków. Zawsze z rękami w kieszeniach, idą gdzieś przez pole, chodzą po miasteczku, łażą w cudzych ogrodach. Żadnej dyscypliny, żadnego poszanowania.

Ale to Polacy z Sosnowca, których kulturalnego wpływu na tutejszą ludność, tak się rzekomo boją komuniści. Więc junacy, wieczorem i w nocy idą pod rękę w rząd ulicami „kresowej” Szarkowszczyzny i śpiewają. Po polsku naturalnie, polskie płyną słowa. A każda strofa piosenki kończy się słowami!

„K…. twoja mać”!

Raz zatrzymał ich wójt i zrobił awanturę. Zwymyślali go, pogrozili i poszli dalej.

POŻAR I ZŁOTE PIÓRO

W taki sposób żyjąc i śpiewając, – doczekała ta placówka kultury na kresach dnia pożaru Szarkowszczyzny. Junacy rzucili się ratować. Owszem, ratowali nawet dom swego lekarza, dr. Gewisa, który stał blisko ogniska pożaru. Nie spalił się. Uratowali. Dziękował im zatem pan doktór. Ale nazajutrz spostrzegł, że brakuje kilku zegarków, kilku drobiazgów, a między innemi złote pióro, wartości około 400 zł.

Po kilku dniach pióro odebrano od jednego z junaków. Ale żadnej sprawy… Jeszcze po kilku dniach przyszło 3-ch junaków jako „chorych”. A gdy wyszli – pióra znów nie było i niema do dziś dnia. Ukradli.

KRUKI NA ZGLISZCZACH

Spłonął natomiast doszczętnie dom p. Walerjana Łatyszonka. Właściciel spał. Wyskoczył w samej bieliźnie, wszystko poszło z dymem. Miał trochę biżuterji i złota w spalonym domu. Dowiedziei się o tem junacy. W biały dzień, najbezczelniej przyszli, grzebali w popiołach i wygrzebali. A to co wygrzebali – ukradli. Jeden zegarek złoty udało się odebrać.

Znów władze nie interwenjowały. Znów nie było o to sprawy…

Wogóle opowiadano mi, że kradli wszystko, deptali zboża na polach, dokuczali ludności, aż zostali znienawidzeni.

KRADLI BIEDAKOWI MLEKO JEGO DZIECI

Aż doszło do fatalnego zenitu.

We wsi Marki mieszkał chłop, staroobrzędowiec, biedak taki jakich u nas jest wiele. Miał jeden hektar i jedną krowę. Miał żonę i 6-cioro dzieci, a dzisiaj grozi mu szubienica… To był człowiek tutejszy, ciemny, biedny. A junacy przywiezieni na koszt państwa z Sosnowca.

Więc ten biedny człowiek, codziennie zostawiał 4 litry mleka dla swych dzieci. Żeby to mleko nie skisło, wlewał do wiaderka i stawiał w krynicy, na zimnie. Cztery litry. Po 10 groszy kosztuje litr w Szarkowszczyźnie, ale to duży pieniądz dla biedaka ze wsi Marki.

Junacy mają żarcie, mieszkanie, opierunek i żołd. Za te 75 groszy dziennie mogą sobie kupić 7 i pół litra mleka. Ale woleli kraść. Okradać sześcioro biednych dzieci z mleka, które im ojciec zostawiał w krynicy, żeby nie skisło, żeby było świeże.

Co noc kradli.

TEN FAKT TRZEBA PODKREŚLIĆ

A faktem jest, że biedak poszedł ze skargą do obozu.

I faktem jest, że gdyby go uspokojono, zapewniono wdrożeniem śledztwa, obiecano ukarać winnych, możeby się nie skończyło wszystko tragedją. Ale dalszym faktem jest, że ci panowie, letniskujący w Szarkowszczyźnie za pieniądze państwowe, wyrzucili go z obozu. Tak, po sosnowiecku, jak to się mówi, na zbity łeb!

A on, tak, po tutejszemu, tylko pięści zacisnął. A gdy wrócił do domu ponuro patrzał w ziemię, w ten jeden hektar. Może w tej chwili, gdy tak patrzał i był komunistą?… Sześcioro dzieci…

UDUSIŁ

Było to z jakieś 4 tygodnie temu. – Po powrocie z obozu chłop postanowił pilnować, nie dać mleka, nie dać tych czterech litrów!

Zasiadł w zasadzce z dwoma innymi krewnymi. Zapadł wieczór. Wtedy z obozu junaków przyszło ich pięciu. Przyszli po mleko dzieci… „Junacy”, psia krew! Gdy trzech chłopów wyskoczyło z ukrycia, tamci pierzchli i przyjaciela swego zostawili. Straszna jest złość pokrzywdzonego chama. Chwycił za gardło i trzymał, może i nie chciał dusić, ale udusił.

Potem rzucili zwłoki do Dzisienki, niech płyną, płyną.

Potworna to rzecz zamordować człowieka.

JAK SIĘ U NAS WYCHOWUJE KOMUNISTÓW

Trzej siedzą w kryminale i grozi im kara śmierci.

A jeżeli powieszą tego ojca dzieci, który codziennie na noc stawiał dla nich do kryniczki 4 litry mleka, żeby nie skisło….

Nie, nie to chciałem powiedzieć. Chciałem powiedzieć, że jeżeli potem przyjdą chłopi i spalą obóz junaków – to będą już prawdziwi komuniści. Najmłodsi, nawróceni na wiarę Stalina w r. 1936.

Za pieniądze państwowe Funduszu Pracy.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net