Skip to content Skip to footer

Cielecki Marcin – Wąską kładką pomiędzy totalitaryzmami

Tytuł: Wąską kładką pomiędzy totalitaryzmami

Autor: Cielecki Marcin

Wydawca: Kwartalnik Kulturalny „Nowy Napis. Liryka, epika, dramat”

Rok: 27 05 2021

Opis:

Wąską kładką pomiędzy totalitaryzmami

Niechże będzie mi wolno zacząć od czytelniczego wyznania: lubię czytać wojnę poprzez dzienniki literackie. Andrzej Bobkowski, Victor Klemperer czy diariusze tworzące rozległy organizm Archiwum Ringelbluma dają to unikalne przecięcie wielkiej historii z historią jednostki. Oto świat wdziera się w życie pojedynczego człowieka i domaga od niego odpowiedzi. Zapatrzony w Szkice piórkiem czy Chcę dawać świadectwo aż do końca straciłem z oczu – świadomie, nieświadomie – wiele innych dzieł. Czytanie rządzi się swoimi prawami, a ja, choć ich do końca nie rozumiem, staram się być posłusznym. I nawet jeśli zdecydowanej większości literackich diariuszy czasów wojny nie zdołam wziąć do ręki, to chciwie nastawiam uszu, gdy ktoś przypomina mi o istnieniu głosu osobnego, wyraźnego. Katarzyna Bałżewska swoją książką Przestrzenie totalitarnego zniewolenia. Doświadczenie wojny i okupacji w twórczości Józefa Mackiewicza wydobyła z „literackiego czyśćca” jeszcze jedną duszę. Prawidła funkcjonowania „literackiego czyśćca”, jego kaprysy i okazjonalne przepustki na powierzchnię, są poza moimi możliwościami intelektualnymi. Tu pospołu rządzi moda, prawa rynku wydawniczego, ale znacznie bardziej coś, co pozostaje nieuchwytne. Jakaś sprawiedliwość czytelnicza na wzór sprawiedliwości dziejowej? Jeśli rozwodzę się nad tym, to tylko dlatego, że doświadczenie okupacyjne zapisane przez Józefa Mackiewicza pokazuje człowieka podwójnej okupacji: niemieckiej i sowieckiej. Żeby powiedzieć to wprost: oto doświadczenie stojącego nad dołami śmierci, zaglądającego pomiędzy ciałami, przechadzającego się wąska kładką pomiędzy Ponarami a Katyniem.

Kraj śmiertelnego milczenia

Jakże może być dyskusja, gdy wszystko postawione jest właśnie do góry nogami. Słowa mają tu znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego. Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy zechciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki.

Cel Józefa Mackiewicza: mówić prawdę. Jego credo: tylko prawda jest ciekawa. Ale zanim do tego dojdzie jest ciekawa droga człowieka, który nie miał być pisarzem. Miał zostać przyrodnikiem. Nie ukończył jednak studiów, zamiast tego rozpoczął pracę w gazecie „Słowo”. Stał się reporterem, specjalistą od Polski B. W II Rzeczpospolitej to temat niewygodny. Państwo, które powróciło na mapy świata dąży do wewnętrznej jedności, choć nie jest zamieszkane jedynie przez Polaków. Mackiewicz zakochuje się w Wileńszczyźnie, w bagnistym Polesiu, oddycha Kresami. Jego wrażliwość przyrodnicza będzie współdziałać z uważnym wsłuchiwaniem się w głos ludzki. Na równych prawach sąsiadują obok siebie miasteczka, kościoły, rynki, jak również rzeki, lasy, jeziora; ludzie i zwierzęta. Zdaje się – człowiek splata się nierozerwalnie z krajobrazem, stając się jedną opowieścią. Mackiewicz szybko leczy się z wielosłowia: jest uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej i pozostaje daleki od „hurraoptymizmu”. Nie zgadza się z polityką władz wobec mniejszości narodowych. Oburzony restrykcjami rządu wobec Cerkwi i niszczeniu świątyń w przygranicznym pasie, w ramach protestu przechodzi na prawosławie. Do kolegów po piórze wołał: „Mniej patriotyzmu, a więcej prawdy życia”.

Dopiero w tym kluczu można zrozumieć pisarstwo Józefa Mackiewicza. Katarzyna Bałżewska wiarygodnie kreśli portret psychologiczny pisarza, z którego wyłania się jego literatura. A ta jest specyficzna – dla swoich bohaterów Mackiewicz nie stosuje taryfy ulgowej. Twardy konkret życia, wyzwania moralne, które rozgrywają się w podjętych decyzjach, a nie filozoficznych dysputach. Prości ludzie i problemy, które ich przerastają. Choć Mackiewicz był autorem bardzo płodnym, to w jego twórczości dominuje olbrzymi szacunek do słowa. Tu się słowem nie szafuje, tu się słowo dozuje w takich ilościach, jakich potrzeba. Nie może być inaczej, jeśli wobec przeważającej siły, która czyni bezbronnym, pozostaje jedynie słowo. Mackiewicz używa słów właśnie tak, jakby chciał powstrzymać nową wieżę Babel.

Człowiek z Katynia, człowiek z Ponar

Tego podwójnego doświadczenia okupacji nie każdy potrafił przekuć w literaturę.

Okupację niemiecką charakteryzował brutalny wrzask, sowiecką śmiertelna cisza; Niemcy wszędzie wyciągali opancerzona pięść, bolszewicy chowali ją w zanadrzu; gdzie Niemcy szczerzyli druty kolczaste, tam bolszewicy perfidny uśmiech; Niemcy plakatowali na czerwono, żeby się rzucały w oczy afisze o rozstrzelanych, za bolszewików człowiek, który się dowiedział o rozstrzelaniu znajomego, mówił tylko szeptem, a częściej milczał.

Mackiewicz jest świadkiem, który widzi zbyt dużo. Jest obecny w czasie ekshumacji w Katyniu, jest również świadkiem mordowania ludności żydowskiej, polskiej oraz zatrzymanych jeńców sowieckich w Ponarach. Z każdego z tych miejsc pozostawi wstrząsające zapisy. W Katyniu jest obserwatorem pilnym; będąc zszokowanym sam szokuje innych, jak w tym przejmującym fragmencie:

U jednego w mojej obecności wydobyto nawet pudełko prezerwatywów, z wyraźnym nadrukiem fabryki, i ten wstydliwy, intymny przedmiot jego życia, ogołocony tu, w tym potwornym lesie, w smrodzie i śmierci, w obliczu tragedii, u człowieka, którego czaszka przebita była kulą na wylot, wydawał się czymś strasznie ludzkim, na tle tej nieludzkiej zbrodni.

Gęsto padają tu przecinki, pióro próbuje nadążyć za tym, co zarejestrował mózg, ale zdaje się to przekraczać możliwości. Padają określenia (nie)precyzyjne: tu, w tym lesie, w potwornym lesie… Bezradny umysł zatrzymuje się na czułym konkrecie, przedmiocie wstydliwym. Dzięki takim drobiazgom ciała wyglądające tak samo odzyskiwały swoją tożsamość, czyli indywidualność. Józef Mackiewicz próbuje to wszystko sumiennie opisać, ale zdaje sobie sprawę, że jest to zadanie niewykonalne. Pisząc o Ponarach, użył znamiennego zdania: „Nie powtórzy tego żadna litera wymyślona przez ludzi!”. Dziś Ponary w powszechnej pamięci ustępują na rzecz innych miejsc masowych mordów, Katynia czy Auschwitz-Birkenau. Dla Mackiewicza być może Ponary był ciosem jeszcze dotkliwszym. To przecież one znajdowały się na jego ukochanej Wileńszczyźnie. Ponary, zwane Jagiellonów w II RP, były miejscowością wypoczynkową dla pracowników PKP. Raptem 12 kilometrów do Wilna. Egzekucji dokonywał litewski oddział Sonderkommando (Ypatingas Burys), zwany potocznie szaulisami. Zbrodnia w Ponarach była dla Mackiewicza przekreśleniem jego Wileńszczyzny: pięknego krajobrazu, nieskomplikowanych ludzi żyjących z dala od wielkiej polityki.

Józef Mackiewicz dyskutuje

W Przestrzeniachtotalitarnego zniewolenia Katarzyna Bałżewska pokazuje, że przeczytała twórczość Mackiewicza wszerz i wzdłuż. Nie ma co ukrywać, że jest to praca naukowa, lekko podrasowana w stronę nieuniwersyteckiego czytelnika. Zapewne, gdyby nadać książce więcej literackiego sznytu – lekkości i swobody – czytałoby się to na innym poziomie. Trudno dyskutować ze znajomością Mackiewicza u Bałżewskiej; czytelnik nieraz jest przygnieciony wiedzą autorki, jak wtedy, gdy pisze o zmyśle węchu czy słuchu u autora: „Nie trzeba głośno mówić”. Znaczniej ciekawiej robi się tam, gdzie autorka zestawia polskiego pisarza z Simone Weil, Timothym Snyderem, Andrzejem Bobkowskim czy Jeanem Amérym. Wypowiedzi Mackiewicza powiązane z wymienionymi tworzą intrygujące duety. Pisarz brzmi na ich tle bardzo nowocześnie, zaskakując nie raz swoim stanowiskiem. Ciekawie brzmi pogląd, że antysemickim sukcesem Hitlera jest żywotność mitu żydokomuny. Albo to, że niemieckie traktowanie Polaków jako podludzi w istocie dało motywację do walki z okupantem. Zupełnie inaczej na terenach okupowanych przez Armię Czerwoną, gdzie dominowało – na poziomie słownym – „bratanie się” i w ten sposób wprowadzało zamęt (kto wróg? kto przyjaciel?), odbierając motywację do walk. Nie mniej intrygujący jest wniosek, jaki Mackiewicz wyciąga z kłopotliwego pytania: dlaczego żołnierze rozstrzelani w Katyniu nie mieli związanych rąk? W odpowiedzi wskazuje zaskoczenie, bezradność, bliskość śmierci, która raczej obezwładnia ludzką psychikę, niż zagrzewa do boju. Zupełnie inaczej za to ocenia powstańców w getcie warszawskim w 1943 roku, którzy będąc cywilami mieli większe „przyzwolenie” na bezradność. A jednak to oni udowodnili, że Niemcy popełnili błąd, nie krępując im właśnie rąk.

Katarzyna Bałżewska pokazuje Józefa Mackiewicza jako pisarza w pełni nowoczesnego. Jego doświadczenie przejścia przez dwa totalitaryzmy po swoistej kładce pomiędzy Katyniem a Ponarami, uzbroiło go w ostrość spojrzenia, precyzję myśli i w pełni suwerenne pióro.

K. Bałżewska, Przestrzenie totalitarnego zniewolenia. Doświadczenie wojny i okupacji w twórczości Józefa Mackiewicza, Instytut Pileckiego, Warszawa 2020.

 

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net