Tytuł: Prawda rzucona w oczy świata
Autor: Bolecki Włodzimierz
Wydawca: „Rzeczpospolita, Plus-Minus”, nr 13 z 30.03.2002
Rok: 2002
Opis:
Prawda rzucona w oczy świata
Wiosną 1943 r. Józef Mackiewicz mieszkał już od kilku lat w niewielkim domu w podwileńskiej miejscowości Czarny Bór. Raz lub dwa razy na tydzień chodził na piechotę do Wilna. Na kilka dni przed Wielkanocą 1943 r. spotkał na ulicy znajomego z Syndykatu Dziennikarzy Wileńskich, wówczas pracownika działu ogłoszeń wydawanego przez Niemców “Gońca Codziennego”. Dowiedział się od niego, że poszukuje go niejaki Klau, szef niemieckiego biura prasowego przy tzw. Gebietskommisariat Wilna-Stadt, chcąc zaproponować mu wyjazd do Katynia.
Musiało to być już po 13 kwietnia 1943 r., gdyż tego właśnie dnia Niemcy podali po raz pierwszy informację o odkryciu pod Smoleńskiem grobów żołnierzy polskich zamordowanych w 1940 r. przez NKWD. Dla Mackiewicza było oczywiste, że jest to “sprawa doniosła” nie tylko dla niego, gdyż będzie mógł zobaczyć “największą zbrodnię tej wojny na własne oczy, ale również dla Polski całej, gdyż niewątpliwie tylko bardzo nielicznym wypadnie kiedyś stanąć przed jakimś trybunałem czy po prostu sądem historii, w charakterze świadka tej sprawy”. Swój wyjazd uzależnił jednak od zgody wileńskich władz AK. Po trzech dniach dowiedział się, że zastępca komendanta okręgu, “Michał”, “stanowczo poleca jechać”. Dopiero jednak po trzech tygodniach oczekiwania, już po Wielkanocy 1943 r., Mackiewicz otrzymał pozwolenie od Niemców na wyjazd. Pojechał pociągiem do Berlina, a stamtąd z grupą dziennikarzy samolotem przez Warszawę do Smoleńska. W lesie katyńskim był ok. 20 maja. Wrócił trzy dni później. Władzom AK w Warszawie i w Wilnie złożył wówczas pisemne sprawozdania. Opinię publiczną o dokonanym przez NKWD ludobójstwie poinformował uzgodnionym z wileńską AK wywiadem pt. “Widziałem na własne oczy”, opublikowanym 3 czerwca 1943 r. w “Gońcu”.
Warszawa podejrzewa niemiecką prowokację
Pobyt Mackiewicza w Katyniu i przywiezione przez niego informacje nie podobały się jednak w Warszawie, w której o realiach okupacji sowieckiej niewiele wiedziano, a w kolejnych komunikatach o ekshumacji grobów podejrzewano wyłącznie “niemiecką prowokację”. ZSRR był już przecież “sojusznikiem naszych sojuszników”, ale równocześnie w tym samym momencie, gdy radio niemieckie podawało informację o Katyniu, w Warszawie wybuchło powstanie w getcie, a specjalne jednostki SS prowadziły na terenie całej Polski Endlösung. Pod datą 14 kwietnia Goebbels zanotował w swoim dzienniku: “Znalezione 12 tysięcy oficerów polskich wymordowanych przez GPU zostanie włączone do antybolszewickiej propagandy w wielkim stylu (…). Będziemy mogli żyć z tego kilka tygodni”.
Wiele poszlak wskazuje, że wtedy właśnie, późną wiosną 1943 r., skierowano do wykonania wyrok śmierci na Józefa Mackiewicza. Okoliczności tej decyzji, jak i jej formalnego odwołania nigdy nie zostały dokładnie wyjaśnione, a jednak przez przeszło pół wieku było wielu chętnych, by ten wyrok nieustannie przypominać, a nawet podtrzymywać jego “prawomocność”. Nie przypominano jednak, że Mackiewicz – ten niemiecki “kolaborant”, jak go nazywano – zakwestionował od razu dwie tezy niemieckiej propagandy: w Katyniu nie znaleziono 12 tysięcy zwłok, lecz ok. 4 tysięcy. Niemcy twierdzili, że w Katyniu “katami byli bez wyjątku Żydzi”, a Mackiewicz ripostował: “w liczbie tych, którzy padli ofiarą mordu, znajdujemy: Engiel Abraham, Godel Dawid, Rozen Samuel, Guttman Izaak, Zusman Ezechiel, Frejenkiel Izaak, Bersztein Fejwel, Press Dawid, Nirenberg Abraham, Hirszritt Izrael, itd. itd.”. “Józef Mackiewicz – pisze Miłosz w “Końcu Wielkiego Xięstwa” – widział groby katyńskie i napisał to, co zobaczył. Przypadkiem był też świadkiem, jak odbywało się mordowanie Żydów w Ponarach i też zostawił rzeczowy raport. I dopóki będzie istnieć polskie piśmiennictwo, te dwa zapisy grozy dwudziestego wieku powinny być stale przypominane, po to, żeby dostarczały miary wtedy, kiedy literatura zbytnio oddalała się od rzeczywistości”.
Kim był ten pisarz, którego jedni za opis sowieckiej okupacji Litwy w powieści “Droga donikąd” (1955) zgłosili do Nagrody Nobla, a inni, za fragmenty tej samej powieści opublikowane w “Gońcu Codziennym”, widzieliby najchętniej na szubienicy?
Na drogach i bezdrożach Wileńszczyzny
Urodził się w Sankt Petersburgu 1 kwietnia 1902 r. (19 marca wg starego stylu). Gdy miał pięć lat, jego rodzice przenieśli się do Wilna. Początkowo kształcił się w szkole rosyjskiej, z której wyniósł fascynację rosyjską kulturą. W domu wychowywany był natomiast w polskiej tradycji patriotycznej. Jej strażniczką była matka, pochodząca z Krakowa Maria Pietraszkiewiczówna, córka Ksawerego, którego rząd carski zesłał na Kaukaz za udział w polskich tajnych organizacjach niepodległościowych. Pietraszkiewiczówna ze szkoły znała Mehoffera, Pawlikowskiego, Estreichera i Wyspiańskiego. Wśród pamiątek rodzinnych Mackiewiczów znajdował się jej pamiętnik z wpisami sławnych później postaci krakowskiej bohemy. Wyspiański nawet namalował portret trzech sióstr Pietraszkiewiczówien (Elżbiety, Zofii i Marii – miały jeszcze sześcioro rodzeństwa!), ale – obśmiany przez panienki – zniszczył go w przypływie złości. Starszym bratem Józefa był Stanisław (Cat) Mackiewicz, dziennikarz i pisarz, redaktor wileńskiego “Słowa”, w latach 1954-1955 premier rządu RP na emigracji. Młodszą siostrą Stanisława, a starszą od Józefa, była, zmarła przed kilkoma miesiącami, Seweryna Orłosiowa, matka pisarza Kazimierza Orłosia. Będąc uczniem VI klasy gimnazjum Mackiewicz jako ochotnik wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a po jej zakończeniu – zdaniem Wacława Lewandowskiego – bez matury – zapisał się na wydział filozoficzny UW i studiował nauki przyrodnicze. Najpewniej w 1922 r., z powodów finansowych, przeniósł się do Wilna, gdzie kontynuował studia (zajmował się ornitologią), których nie ukończył. W pamięci rodziny pozostał miłośnikiem ptaków. Kiedy był mały, ojciec zrobił mu specjalne klatki, w których trzymał gile, kanarki, oswojoną wronę i kruka. Zaprzyjaźniony ogrodnik nazywał go św. Franciszkiem. Później, już we własnym domu w Czarnym Borze, także hodował ptaki, trzymając klatki ustawione jedna na drugiej. Znał się na ptakach jak mało kto. Ich opisy spotkać można w jego wszystkich utworach. Ożenił się wcześnie, w 1924 r., ze starszą o dwa lata Antoniną Kopańską – nauczycielką z Wilna. Z tego związku urodziła się córka Halina. Mackiewiczowie żyli bardzo skromnie, a brak pieniędzy zmusił wcześnie Józefa do pracy zarobkowej. Związał się na stałe ze “Słowem”. Swoje teksty sygnował literami “m” lub “j.m.”, stąd dziś trudno niekiedy ustalić ich autorstwo.
Od roku 1928 Mackiewicz coraz częściej wędrował po drogach i bezdrożach Wileńszczyzny i Polesia. Już wówczas pod powierzchnią administracyjnych podziałów dostrzegał zagubioną i zapomnianą legendę wielonarodowego i wielokulturowego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Latał samolotem, jeździł koleją, samochodem, ale także chłopska furmanką, rowerem, pływał łodzią, nie wspominając o pieszych wędrówkach. Jak sam obliczył, w roku 1938 przeszedł i przejechał w ten sposób 26 tys. 132 km! Zawsze drażniła go niechęć do mówienia głośno o sprawach trudnych, konfliktowych, niedopuszczanie do publikowania informacji w obawie przed naruszeniem “interesu państwa”. Głupota urzędników, niesprawiedliwe traktowanie mniejszości narodowych, krzywda pojedynczych ludzi szkodziły jego zdaniem prestiżowi II Rzeczypospolitej.
Ale reportaże Mackiewicza to równocześnie laboratorium małych form literackich. Pokaz fantastycznego słuchu językowego, doskonałych dialogów, scenek rodzajowych i epickiej umiejętności przedstawienia całej galerii zawsze wymienianych z nazwiska postaci. Mackiewicz przedstawiał wschodnie tereny II Rzeczypospolitej jako “ziemię nieznaną”, obszar legendarny, ale znajdujący się poza wyobraźnią cywilizacyjną Polaków z dawnej Kongresówki – a niekiedy i z Wilna, a także poza interesami władz centralnych w Warszawie. “Kiedy teraz w Kalifornii myślę o tamtym kraju – pisze Czesław Miłosz – wydaje mi się fascynujący, o rzadkim bogactwie poplątanych wątków narodowościowych, wyznaniowych, klasowych, tudzież bogactwa swojej historii. (…) Józef Mackiewicz w >Buncie rojstów< swoje reportaże układał z niezależnością i przekorą, które miały przyczynić mu później nieszczęść. Wykroczył poza zwykłą polską orbitę i zamiast dworem zajął się prowincją >tutejszych<, czy w domu mówili po polsku, czy po białorusku, zjawiskiem popularnych na tej prowincji sekt religijnych, równie niechętnych katolicyzmowi jak prawosławiu. Dużo też codzienności kraju przedostało się do książki”.
Józef Ponury od “Buntu rojstów”
Po kilku latach małżeństwo Mackiewiczów rozpadło się – ostateczne rozejście nastąpiło ok. 1933 r. Mackiewicz związał się na krótko z Wandą Żyłowską (zmarła w czasie wojny), a z tego związku urodziła się córka Idalia (zm. w 2000 r. w Wilnie). Wkrótce Mackiewicz poznał Barbarę Toporską, dziennikarkę, tak jak i on autorkę “Słowa”, którą poślubił i z którą pozostał do śmierci (związek ten był bezdzietny). Cioteczną siostrą babki Toporskiej była Gabriela Zapolska, a pradziadek Toporskiej i matka Zapolskiej byli rodzeństwem. “Barbarę Toporską – wspomina Zdzisław A. Siemaszko – przystojną błyskotliwą warszawiankę i Józefa Mackiewicza poznajomił w r. 1933 Piotr Kownacki, przedstawiając go: >Józef Ponury, Wielki Książę Litewski<. Taki był początek tej wielkiej i trwałej miłości. Barbara wcześnie oceniła literacki talent męża i dbała przede wszystkim o to, żeby on miał znośne warunki do pisania”. Mackiewiczowie kupili dom w Puszczy Rudnickiej, w którym przeżyli okupację, uprawiając przyległy ogród i hodowali “żywiołę”. “Józefa Mackiewicza – wspomina Czesław Miłosz – za mojej wileńskiej młodości prawie nie znałem. Mrukliwy, z tych, których trochę krzywy nos zagląda w kieliszek, w maciejówce, często w samodziale i długich butach, mógłby uchodzić za szaraczkowego szlachcica prosto ze wsi. Lubił nocą popijać w wileńskich restauracjach”.
Ambicje literackie miał Mackiewicz od wczesnej młodości – napisał z Kazimierzem Leczyckim sztukę (1931), z bratem, Jerzym Wyszomirskim i Walerianem Charkiewiczem “powieść kryminalną” (pod pseudonimem Felicja Romanowska), opublikował tom nowel (1936) i zaczął pisać powieść, ale przed wojną znany był jedynie jako autor fascynujących reportaży. Ich wybór pt. “Bunt rojstów” (1938) przyniósł mu nagrodę “Wiadomości Literackich”. Po wojnie Mackiewicz opublikował siedem powieści, tom nowel, trzy książki publicystyczne, kilka broszur, dwa tomy wspomnień (ukazały się pośmiertnie). Pozostawił po sobie setki rozproszonych artykułów w kilku językach, które zaczynają się teraz ukazywać w zbiorowym wydaniu jego “Dzieł” (wydawnictwo Kontra, Londyn). W 1945 r. wraz żoną wyjechał z Wilna i przez Warszawę, Kraków, Pragę, Wiedeń dotarł do Rzymu. Wkrótce przeniósł się Londynu, a w 1955 r. do Monachium. Żyli oboje w nędzy, utrzymując się ze skromnych honorariów i krawieckich robótek ręcznych Toporskiej. Współpracował z “Wiadomościami” Grydzewskiego, “Kulturą” Giedroycia oraz z wieloma pismami emigracyjnymi, także rosyjskimi, białoruskimi i ukraińskimi.
Stosunek Mackiewicza do PRL i jej elit był niezmiennie negatywny. Z wzajemnością. Zerwał nawet kontakty z bratem, gdy ten powrócił w 1956 r. do PRL. Opozycję po 1976 r. traktował jako kolejne stadium “ulepszania” komunizmu, co go zupełnie nie interesowało. Ale równocześnie dynamika związków pomiędzy opozycją a emigracją powodowała, że odsuwał się od środowisk emigracyjnych, z którymi wcześniej współpracował. Żywiołem Mackiewicza była intelektualna konfrontacja, potrzeba analizy każdego poglądu, odrzucało go mówienie w chórze zamiast głosem własnym. “Wielka rażąca tęsknota do wolności słowa! – pisał o sobie. – Nie temat książki, a prawo pisania, wypowiadania i drukowania przekonań mniejszości wbrew poglądom większości jest tematem godnym tęsknoty, nawet gdyby ta mniejszość miała się sprowadzać do postaci odosobnionej jednostki autora i po stokroć nie miała racji”. Zmarł w Monachium 31 stycznia 1985 r. Urna z jego prochami znajduje się na cmentarzu św. Andrzeja Boboli w Londynie.
Narody, religie, języki
Stałym tematem twórczości Józefa Mackiewicza jest współżycie ludzi różnych narodów, religii i języków. Temat ten związany był z osobistymi doświadczeniami pisarza, który wychował się i spędził połowę swego życia w wielonarodowym, wielojęzycznym i wielokulturowym obszarze Wileńszczyzny. Pierwszych obserwacji dostarczyło mu własne dzieciństwo. W rodzinie Mackiewiczów ważną rolę odgrywały związki polsko-litewskie (z Matułajtisami).
Te wielonarodowe, i wcale nieproste, powiązania najbliższej rodziny sprawiły, że bardzo ważnym doświadczeniem młodego Józefa Mackiewicza była konfrontacja stereotypów wychowania “narodowego” oraz normalnych kontaktów między ludźmi. W swym pisarstwie Mackiewicz łamał “patriotyczny” stereotyp literatury polskiej wywodzący się z niepodległościowej tradycji antyrosyjskiej. Jego zdaniem, Rosja na początku XX w. nie była państwem demokratycznym, jednak po 1905 stawała się państwem liberalnym. Rosja – podkreślał – była imperium, jednak imperium nietotalitarnym. Tymczasem w momencie wybuchu rewolucji bolszewickiej elita polityczna Polski (m.in. Piłsudski) potraktowała bolszewików i “białych” Rosjan równorzędnie – wykazując albo brak zainteresowania dla zwycięstwa jednej ze stron (gdyż w obu widziano ten sam wielkorosyjski imperializm), albo de facto sprzyjając bolszewikom (gdyż Piłsudski odmówił wsparcia dla wojsk kontrrewolucji). Mackiewicz poświęcił temu zagadnieniu powieść “Lewa wolna” (1965).
Innym wielkim tematem twórczości Mackiewicza jest rozrachunek z wiekiem XX, który zdaniem pisarza przyniósł zmierzch indywidualizmu i zamianę jednostki w cząstkę tłumu, kolektywu, klasy, państwa, ideologii, narodowości, a wreszcie – rasy. Dla Mackiewicza człowiek jest zawsze jednostką, dla której każda ponadindywidualna etykietka oznacza torturowanie jej tożsamości. Zaskakujące, jak ta teza byłaby bliska… Witkacemu..
Charakterystycznym przedstawieniem tej problematyki jest opowiadanie Mackiewicza “Faux-pas ciotki Pafci”, którego główne wydarzenia rozgrywają się mniej więcej między rokiem 1910 a 1920. Bohaterem opowiadania jest polska rodzina, m.in. Henryś i jego siostra, ciotka Pafcia, która w opinii rodziny nie rozumie ducha nowych czasów oraz opiekunki – Francuzka i Niemka. Dzieci otrzymują więc w intencjach rodziców najlepsze wychowanie patriotyczne. Coraz części Henryś słyszy od dorosłych pogardliwe określenia: “Moskal, Szwab, Kacap, Żydłak, Litwoman…”. Niezauważalnie “inność” staje się “obcością”, “odrębność” – “wrogością”, a patriotyzm – szowinizmem i nacjonalizmem. Gdy pewnego dnia kucharka i praczka zaczynają dyskutować “czy Żyd to też człowiek?”, Henryka ratuje od tego narastającego szaleństwa fascynacja przyrodą. Zabawę militarnymi akcesoriami zamienia na hodowlę ptaków. Jest w tej historii wiele przefiltrowanych artystycznie doświadczeń z dzieciństwa pisarza.
Eliminowany, zakazany, przemilczany
Na emigracji Józef Mackiewicz był pisarzem znanym i cenionym, choć jego polityczni przeciwnicy zrobili wszystko, by wyeliminować go z literatury polskiej. W Polsce natomiast – aż do zniesienia cenzury w 1989 r. – Mackiewicz był oficjalnie zakazany, chociaż jego twórczość była wyjątkowo popularna w latach 80. w wydawnictwach drugiego obiegu. Jednak w III Rzeczypospolitej zapanowało w mediach na jej temat solidarne milczenie. Paradoksalnie, emigracyjne spory wykluczyły jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy z życia literackiego w… wolnej Polsce.
Zarzucano mu, że jeszcze przed wybuchem II wojny światowej jego poglądy były sprzeczne z interesami państwa i narodu. Tymczasem Mackiewicz nie był ani krytykiem polskości, ani przeciwnikiem rządu II Rzeczypospolitej, lecz przypominał, że na Kresach Wschodnich żyje wiele narodów, które powinny mieć równe prawa w demokratycznym państwie polskim. Najwyższym dobrem publicznym był dla Mackiewicza prestiż Rzeczypospolitej jako państwa tolerancyjnego, demokratycznego i sprawiedliwego dla wszystkich obywateli.
Po zajęciu Wilna przez wojska hitlerowskie (w czerwcu 1941 r.), Mackiewicz w wileńskim “Gońcu Codziennym”, gazecie wydawanej po polsku przez Niemców, w okresie od lipca do października 1941 r. opublikował cztery artykuły o sowieckiej okupacji Litwy. Według późniejszych interpretacji za to właśnie Wojskowy Sąd Specjalny Armii Krajowej uznał go za zdrajcę i w 1943 r. skazał na karę śmierci. Jednak przed publikacjami Mackiewicza w “Gońcu” wielu polskich pisarzy współpracowało z sowiecką prasą okupacyjną i nikt ich o zdradę nie oskarżał. W odróżnieniu jednak od pisarzy, spośród których wielu było fanatykami ideologii okupanta (komunistycznego) i apologetami likwidacji państwa polskiego przez ZSRR, Mackiewicz zawsze był wrogiem nazizmu. Domagał się powszechnej mobilizacji przeciw III Rzeszy, a po wybuchu wojny żądał prowadzenia do końca walki z hitlerowcami. Za największą katastrofę polityczną uważał podział Europy Wschodniej między III Rzeszę i ZSRR, przed którym ostrzegał, zanim jeszcze podpisano pakt Ribbentrop – Mołotow.
Żyj i daj żyć innym
W Polsce najważniejszym powodem niechęci do Mackiewicza był i jest jego bezwzględny antykomunizm, który do dzisiaj przeszkadza przeciwnikom pisarza. Źródłem tego antykomunizmu był negatywny stosunek Mackiewicza do rewolucji bolszewickiej w 1917 r., jego wiedza o realiach systemu komunistycznego, o eksterminacji grup społecznych i narodów w Rosji sowieckiej. Potwierdzenie swoich poglądów Mackiewicz znalazł w tym, co zobaczył na własne oczy w Katyniu. Postanowił wtedy, że jego pisarskim obowiązkiem będzie “rzucenie prawdy w oczy świata”. Zeznawał przed specjalną komisją Kongresu USA, a zbrodni katyńskiej poświęcił dwie książki dokumentalne i wiele artykułów.
O okupacji sowiecko-niemieckiej napisał dwie powieści “Drogę donikąd” (1955) i “Nie trzeba głośno mówić” (1969). Po tej ostatniej grupa oficerów AK opublikowała o nim w Londynie broszurę “Pod pręgierzem” (1971) dowodząc, że był i jest zdrajcą narodu polskiego. Ponieważ Mackiewicz krytykował m.in. politykę aliantów i dowództwa AK wobec ZSRR oraz propagandowe przedstawianie Republiki Federalnej Niemiec, uznano go za zwolennika… nazizmu i tzw. niemieckiego rewanżyzmu. Tymczasem pisarz uważał, że po roku 1945 ujawnianiu ludobójstwa popełnionego przez hitlerowców nie towarzyszyło ujawnianie zbrodni popełnianych przez bolszewików, a wiedza o nazistowskich obozach koncentracyjnych nie była konfrontowana z wiedzą o – istniejących wszak po 1945 roku! – sowieckich łagrach. Dokładnie taką samą myśl wyraził później Aleksander Sołżenicyn w “Archipelagu GUŁag”.
Mackiewicz był liberałem – jego ideą było hasło leben und leben lassen (żyj i daj żyć innym) – toteż uważał, że komunizm i wolność całkowicie się wykluczają. Antykomunizm w jego rozumieniu był obroną wolności jednostek, niepodległości państw i demokracji społeczeństw. Jego wrogi stosunek do rewolucji bolszewickiej ma takie same źródła jak postawa Iwana Bunina, Nadzieżdy i Osipa Mandelsztamów, czy liberalnej inteligencji rosyjskiej po 1918 r. skazanej przez bolszewików na zagładę. Pisarz stawiał niewygodne po dziś dzień pytanie: w którym z tych systemów, w Rosji carskiej czy bolszewickiej, było więcej miejsca dla wolności jednostki i w którym z nich zamordowano więcej ludzi?
Najpierw kraj, potem naród
Pisał o sobie: “Osobiście czuję się w tej chwili przynależny do wschodniej Europy, a dopiero na drugim miejscu do określonego narodu” (“Kultura” 1959 nr 10). W tym stwierdzeniu odnaleźć można w skondensowanej formie zasadniczą myśl Mackiewicza: tożsamość człowieka określona jest nie przez jego przynależność do etnicznie rozumianego narodu, lecz do kraju, terytorium, który jest jego ojczyzną. Wiele narodów ma przecież tę samą ojczyznę. O tym “kraju” pisał następująco: “Były to ziemie nie tylko litewskie, białoruskie i polskie jednocześnie, zjednoczone w przeszłości i pokłócone współcześnie; zamieszkiwali je też Żydzi i Rosjanie; na tych ziemiach zwycięzcy w wojnach tatarscy wielcy książęta osadzali przed wiekami jeńców dając im grunty i przywileje. Dlatego wśród sosen północnych zdarzało się spotykać jeszcze minarety z półksiężycem; tu, w stołecznych ongiś Trokach nad potrójnym jeziorem, zasiedli krymscy Karaimi, wyznający Pięcioksiąg Mojżeszowy, ale odrzucający Talmud; kościoły katolickie budowano przeważnie w stylu włoskiego baroku, rzadziej gotyku; cerkwie prawosławne w niezmiennie kopulastobizantyjskim stylu; z czasów Reformacji zostało trochę wyznawców Kalwina, mniej Lutra; w bardziej zaś odległych od miasta stronach, wśród lasów i bagien, ludzie szukający prawdy poddawali się wpływom różnorakich sekt” (“Droga donikąd”).
Najważniejszą ideą społeczną Mackiewicza była tzw. idea krajowa. Głoszona najpierw w “Przeglądzie Wileńskim”, a potem w “Gazecie Codziennej” (1939/1940) pozostała zasadniczą myślą całej jego późniejszej twórczości. “Kraj” to ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ich specyfiką jest to, że w Wilnie miały niegdyś swą stolicę różne narody. Historia zatem zadecydowała, że kraj ten nie może być własnością jednego narodu. Społeczeństwo tych ziem – pisali krajowcy – to amalgamat krwi litewskiej, polskiej, białoruskiej, przemieszany z Żydami, Tatarami, Karaimami, starowiercami. “Krajowcy” byli zwolennikami różnorodnej, wielojęzycznej i wieloreligijnej geograficzno-kulturowej całości tego obszaru, a nie jego monoetnicznych części. Nie zgadzali się więc na koncepcję dominacji jednej kultury nad pozostałymi, ponieważ – ich zdaniem – tożsamość “ich kraju” polegała na wspólnocie wszystkich zamieszkujących ten region narodów.
Wzajemne oskarżenia o zdradę
W nacjonalistycznym Wilnie (i Kownie) lat trzydziestych “krajowcy” byli niewygodni. Litwini i Polacy – z różnych, rzecz jasna, powodów – uważali ich nawet za zdrajców. Dla Mackiewicza wyjątkowość Litwy polegała na jej wielojęzyczności, wieloreligijności i wielonarodowej strukturze społecznej. Był patriotą tego kraju, a jego formuła patriotyzmu – jak wiele innych idei – brzmi zaskakująco nowocześnie: “Mówi mi jeden mądry człowiek (…), że są trzy rodzaje patriotyzmu. Patriotyzm narodowy, patriotyzm doktryny i patriotyzm pejzażu. Narodowy zajmuje się tylko ludźmi zamieszkującymi dany pejzaż. Doktrynalny – ani ludźmi, ani pejzażem, tylko zaszczepianiem doktryny. Dopiero patriotyzm pejzażu (…) obejmuje całość, bo i powietrze, i lasy, i pola, i błota, i człowieka jako część składową pejzażu. Narodowi patrioci na przykład, dla nich największe szczęście ludzkości, żeby jak najwięcej ludzi mówiło koniecznie tym samym językiem, ale, broń Boże, nie innym. Albo: gdzie na rynku stał kościół, postawię cerkiew. Albo: gdzie stała cerkiew, postawię przekoniecznie kościół. A dla mnie – mówi – czy włoski barok, czy bizantyjska kopuła, i minaret, i synagoga tak samo należą do pejzażu jak jezioro, czy rzeka, czy rynek, przy którym stoją. (…) A jak ty wszystkim wronom każesz krakać pod batutę i liście na drzewach przykroisz w jeden wzór, to co zostanie z pejzażu?” (“Lewa wolna”).
Idea “krajowa” zdumiewa dziś swoim uniwersalizmem i aktualnością. Jej politycznemu uzasadnieniu poświęcił pisaną w 1942 r. książkę “Prawda w oczy nie kole” (opublikowaną w tym roku). Później temat ten odnaleźć można w esejach i w każdej powieści Mickiewicza, a przede wszystkim w powieściach “Droga donikąd” (1955), “Kontra” (1957), “Lewa wolna” (1960) i “Nie trzeba głośno mówić” (1969). Znamienne są słowa współczesnego pisarza Stanisława Bieniasza (ur. 1950): “Na Górnym Śląsku, podobnie jak na kresach wschodnich narodowość była sprawą opcji. Józef Mackiewicz pisał, że w jednej rodzinie mógł być Litwin, Ukrainiec, Białorusin i Polak, i wszyscy mogli walczyć ze sobą o swoje racje. Na Śląsku było podobnie”. (“Nie czułem romantyzmu. Ze Stanisławem Bieniaszem, pisarzem śląskim, rozmawia Adam Krzemiński”, “Polityka” 1991).
Mackiewicz pisał o sobie, że “ma atrofię poczucia nacjonalizmu”. Antysemityzm czy filosemityzm, anyniemieckość czy filoniemieckość, antyrosyjskość czy filorosyjskość etc. były dla niego sprawami “na równi obcymi jak każda fobia czy filizm w odniesieniu do dowolnego narodu”. “Jestem z wykształcenia przyrodnikiem i rozumuję w ten sposób: na co by zeszły moje lata nauki i studiów, za co miałbym sobie filozofię Arystotelesa, książki Aleksandra Humboldta, dzieła Darwina i wszystkich wielkich biologów, genetyków i psychologów ostatnich czasów, gdybym na starość miał zostać wyznawcą politycznego rasizmu? Nie bronię ani Niemców, ani Rosjan. Bronię siebie przed infantylizmem narzucanych mi poglądów”. Natura – podkreślał wielokrotnie – nie zna ani rasizmu, ani nacjonalizmu.
Kilka lat po wojnie Mackiewicz jako pierwszy z Polaków miał odwagę napisać: “Podczas okupacji niemieckiej działy się straszne rzeczy. Mieliśmy do czynienia z olbrzymią, zorganizowaną machiną terroru i okrucieństwa, która jeżeli chodzi o Żydów, nie miała precedensu może nawet w historii. (…) Natomiast, co wiemy o odwecie we wschodnich Niemczech? (…) A działy się rzeczy dokonane nie przez zorganizowaną, bezduszną machinę, a, niestety, rękami indywidualnego ludzkiego rozbestwienia”. Miał też odwagę pisać – wielokrotnie – że obciążanie zbiorową odpowiedzialnością wszystkich Niemców za hitleryzm jest takim samym absurdem, jak obwinianie wszystkich Rosjan za zbrodnie rewolucji bolszewickiej, systemu komunistycznego czy zbrodnie w Katyniu i w łagrach. Ta odwaga Mackiewicza była niepospolita w latach 50., gdy nie było jeszcze “Listu biskupów polskich do biskupów niemieckich” (1965), a świadomość konieczności pojednania Niemców i Polaków zależała od wyobraźni i odwagi sądu w najtrudniejszych sprawach publicznych.
Przeciw polrealistom
Akceptację skutków traktatu jałtańskiego w imię interesu PRL Mackiewicz nazywał “polrealizmem”, który jego zdaniem polegał na pogodzeniu się z systemem komunistycznym i szukaniu z nim dróg współżycia. Krytykował też “polrealistów” za powielanie endeckiego stereotypu: Polska sąsiaduje z Rosją i za wszelką cenę musi się z nią dogadać. Z koncepcji “polrealizmu” wynikało – twierdził – że jedyną rzeczą “realną” jest interes własny danego narodu. Czyli – ironizował – np. zgodnie z programem polskich politycznych realistów – Łotwa, Litwa, Białoruś, Ukraina, Kaukaz, narody środkowej i wschodniej Azji, Chiny, Wietnam Północny, Kuba, Korea Północna itd., mogłyby sobie pozostawać pod jarzmem komunistycznym, byle tylko Polska była niepodległa.
Mackiewicz kategorycznie i wielokrotnie odrzucał koncepcję, że bolszewizm jest historyczną konsekwencją dziejów dawnej Rosji. Bolszewizm – uważał – był jej gruntownym odwróceniem: politycznym, ustrojowym, gospodarczym, filozoficznym, obyczajowym, a nawet psychicznym. Rzecz nie w “duszy rosyjskiej” – pisał – lecz “w straszliwym wynalazku psychicznego łamania charakterów ludzkich, na który system bolszewicki posiada patent zastrzeżony w stosunku do wszystkich narodów bez różnicy rasy i poziomu kulturalnego”.
Myślenie Mackiewicza nie było związane z żadną doktryną. Jego antykomunizm był światopoglądem, a nie ideologią. Dlatego też jest nieporozumieniem wpisywanie jego myśli w terminy współczesnego życia politycznego, a szczególnym nonsensem jest dziś czynienie z pisarza patrona polskiej prawicy. Ci, którzy tak robią, zdają się zapominać, że Mackiewicz uważał nacjonalizm endecki za jedno z głównych nieszczęść historii Polski, a stosunek pisarza do polityki Watykanu czy mniejszości narodowych zbliżał go zdecydowanie do postawy liberalnej – w najbardziej potocznym znaczeniu tego słowa. Dewizą pisarza były po prostu słowa: “żyj i daj żyć innym”.
Myśl Mackiewicza rozwijała się poza układami, problemami, pojęciami czy językami tworzącymi historię PRL. Pisarz był człowiekiem z “zewnątrz” i tę zewnętrzność (terytorialną, światopoglądową, polityczną) konsekwentnie pielęgnował. Płacił za nią cenę życia w ubóstwie, postępującej izolacji i coraz brutalniejszych ataków zarówno ze strony politycznych kręgów emigracji, jak i komunistów w Polsce. Nie miał ambicji wpływania na wydarzenia w PRL (różniło go to od programu “Kultury” Giedroycia), a krytyka PRL i mentalności jego elit miała w istocie rzeczy głębsze, ponadpolityczne – bo etyczne i światopoglądowe – uzasadnienie.
W najgłębszym nurcie swej twórczości Mackiewicz był krytykiem dominacji polityki w wieku XX. Widział w niej żywioł niszczący pojęcia, wartości, instytucje i ludzi, słowem unicestwienie świata, w którym – jak sądził – “prawda” i “wolność” były jeszcze rozumiane bez dodatkowych określeń. Dziś w Polsce, gdzie bożkiem wciąż jest polityka, a jej bałwanom oddaje się hołdy, pozostaje nadal pisarzem niewygodnym.