Tytuł: Dwadzieścia lat temu umarł Józef Mackiewicz. Tylko na Rossę…
Autor: Eberhardt Grzegorz
Wydawca: “Tygodnik Solidarność” nr 3 (847), 21 stycznia 2005, tekst nadesłany przez Autora
Rok: 2005
Opis:
Dwadzieścia lat temu umarł Józef Mackiewicz
Tylko na Rossę…
31 stycznia mija dwadzieścia lat od śmierci Józefa Mackiewicza, jednego z naszych największych pisarzy, publicystów. Urna z jego prochami znajduje się w londyńskim kościele św. Andrzeja Boboli. Napis na płycie głosi: “ŚP. Józef Mackiewicz 1902-1985, Pisarz. Jego prochy mogą być przeniesione tylko do Wilna na Rossę”. Na razie jest w Londynie…
Na przełomie 2003 i 2004 roku – po wielomiesięcznej akcji – Czytelnicy “Tygodnika Solidarność”, a także ludzie pióra, krytycy ustalili Kanon Polskiej Literatury XX wieku. Inaczej mówiąc, dzięki kilkuset nadesłanym głosom powstała lista zawierająca dwudziestu najważniejszych polskich twórców minionego wieku.
W pierwszej piątce
Niewątpliwie, jedną z większych niespodzianek tego plebiscytu było zajęcie piątego miejsca przez Józefa Mackiewicza. Po Herlingu, Gombrowiczu, Herbercie, Miłoszu. Powodem tego zaskoczenia była świadomość istnienia ogromnej dysproporcji pomiędzy wysokościami nakładów wymienionych autorów (czy tych z następujących w Kanonie za nim) a więcej niż skromną obecnością na rynku książek Mackiewicza. Tak wysoka lokata autora Kontry przecież cieszy i przypomina jednocześnie, iż stało się tak… nie pierwszy raz. Np. w roku 1971 londyńskie “Wiadomości” ogłosiły ankietę mającą wyłonić polskiego pisarza (krajowego lub emigracyjnego), któremu należałaby się – zdaniem czytelników tygodnika – literacka Nagroda Nobla… Okazało się, iż zasługuje na nią nie Andrzejewski, nie Parandowski, nie Miłosz a – właśnie – Józef Mackiewicz! To on zdobył największą liczbę głosów. A trzeba wiedzieć, iż wysokość nakładów jego książek na emigracji (często wydawanych przez niego własnym sumptem), należałoby określić z przywołaniem kota – tyle ile owo zwierzę napłakało!
Jego książek (prawie) nie ma
Tak jak nie istnieje on, na miarę swej wielkości, oryginalności, znaczenia w powszechnym obiegu, którego kształtowanie rozpoczyna się od szkoły. Dokumentując ten wątek, przejrzałem w grudniu 2004 roku blisko trzydzieści podręczników języka polskiego dla klas gimnazjalnych oraz licealnych (dokładnie – 29 tytułów).
Od: To lubię autorstwa Marii Jędrychowskiej i Zofii A. Kłakówny, w którym autorki nie znalazły miejsca dla twórcy Buntu rojstów, a potrafiły znaleźć je dla Bartelskiego, pani Rosiek ze “wspomnieniami narkomanki”, Grodzieńskiej czy M. Musierowicz! W podręczniku tym istnieje nawet rozdział pt. “Żadnych kompromisów” a w nim podrozdział “W obronie wartości”. Oczywiście, tu także o Mackiewiczu ani słowa!
Poprzez: Kto czyta nie błądzi. Literatura i kultura Aliny Kowalczykowej i Krzysztofa Mrowcewicza. Tu znajduję, m.in., Barana. Oprócz niego także ks. Tischnera (autora słynnej maksymy “Nie prawdy sukoj, ale kolegów”; maksymy niewątpliwie atrakcyjnej dla dziatwy szkolnej, na równi z owsiakowym “róbta co chceta!”), W. Woroszylskiego, Cz. Miłosza, M. Hilar, R. Kapuścińskiego, L. Kołakowskiego, H. Krall, St. Barańczaka, J. Kaczmarskiego. Występują też tak znani polscy twórcy jak: Brodski, Doyle, Sherlock Holmes, Singer, Eco.
Do: Pamiętajcie o ogrodach A. Z. Makowieckiego, A. Markowskiego, Włodzimierza Paszyńskiego i T. Wroczyńskiego. W tym podręczniku licealnym znajdę tak znanych twórców, jak Barbara Toruńczyk, Adam Michnik, Leszek Miller, Stefan Żółkiewski… Ale Mackiewicza ni śladu!
Jak wspomniałem, zapoznałem się z blisko trzydziestoma podręcznikami języka polskiego, a w nich, oprócz wyżej wymienionych twórców, poznałem jeszcze m.in. B. Geremka (Między nami, także w podręczniku Czytam świat), Z. Pietrasika, (Do Itaki), Kingę Dunin, Nienackiego (Skarb w słowa zaklęty), Kerna, Tomasza Jastruna, Tomka Tryzmę (Ślad na fali), Niziurskiego, Italo Calvino, Ultra Violet (Bohaterowie różnych czasów), Stanisława R. Dobrowolskiego, Broszkiewicza Jerzego (Czytam świat), Zygmunta Baumana (Język, literatura, kultura) czy Kwirynę Handke (Język polski J. Klejnockiego i innych)… a Józefa Mackiewicza znalazłem jedynie dwa razy.
A i to krótko i niezbyt jasno opisanego, jak w przypadku podręcznika K. Biedrzyckiego, D. Pasieki i B. Pędrackiej pt. Z Pegazem (ZNAK 2002), gdzie na str. 250, stwierdzono jedynie: “Chaos polityczny łączy się w powieściach Mackiewicza z chaosem moralnym, a ich bohaterowie poddani są fatum utożsamianemu z niszczącą człowieka historią”…
Po raz drugi wspomina się o autorze Lewej wolnej w podręczniku licealnym Marty Wyki pt. Literatura polska. Dwudziestolecie międzywojenne i okupacja (Wyd. Literackie, Kraków 2004). Pisarz istnieje tylko na s. 214, a i to jedynie poprzez: “Znany stał się przypadek Józefa Mackiewicza (1902-85), który na łamach pisma ogłosił kilka tekstów. Oskarżano go o kolaborację z Niemcami. Po wojnie (1955) opisał on, już na emigracji, ten okres wileński w książce”. I tylko tyle. Na kilkadziesiąt, często grubaśnych, podręczników!
A jednak jest!
Przedarł się do świadomości, istnieje, krąży. Kilka lat temu znalazło się grono ludzi dobrej woli, powołano do życia kapitułę Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Co roku zostaje przyznana nagroda jego imienia. Ale co najważniejsze – jest czytany. Pomimo wszystko! Pomimo niechęci najpopularniejszych mediów, pomimo prób przemilczania (czego przykładem choćby powyżej przedstawione jego nieistnienie w obiegu szkolnym), mimo prób przydania gęby zdrajcy, kolaboranta. To jego istnienie mimo wszystko najlepiej świadczy o jego wielkości. Ale świadczy też o dorosłości jego czytelników. I nic tu zresztą nowego nie mówię. Powtarzam jedynie za Hemarem: to on, formułując swój osąd o polskiej literaturze, stwierdził: Sienkiewicz to pisarz dla dzieci, Żeromski dla młodzieży, natomiast Józef Mackiewicz jest pisarzem dla dorosłych.