Skip to content Skip to footer

Gałęzowski Marek – Józefa Mackiewicza prawo do wątpliwości

Tytuł: Józefa Mackiewicza prawo do wątpliwości

Autor: Gałęzowski Marek

Wydawca: Do Rzeczy, Warszawa

Rok: 08 05 2022

Opis:

polemika z tekstem prof. Andrzeja Nowaka, Mackiewicz pyta o Putina

Józefa Mackiewicza prawo do wątpliwości

Mackiewicz zwalczał nie przejawy przywiązania do tożsamości narodowej, lecz nacjonalizm, który jest jednak czymś innym.

W broszurze „Optymizm nie zastąpi nam Polski”, opublikowanej w październiku 1944 r., Józef Mackiewicz zastanawiał się nad postawą, jaką Polacy powinni przyjąć w obliczu zbliżającego się końca okupacji niemieckiej i rychłego zajęcia ziem Rzeczypospolitej przez Związek Sowiecki. Przewidując, że narzuci on Polakom rządy komunistyczne, postulował podjęcie z tą nową formą zniewolenia „jawnej, otwartej, totalnej i bezkompromisowej” walki (jakkolwiek „nie do urzeczywistnienia w kraju”, możliwej jedynie na emigracji). Czyżby ten wówczas jeszcze mało znany dziennikarz z Wilna równocześnie „uznał za potrzebne poszukiwanie porozumienia z niemieckimi ludobójcami”, jak napisał prof. Andrzej Nowak na łamach tygodnika „Do Rzeczy” (nr 15/2022)?
Pogląd Mackiewicza dotyczący postawy wobec Związku Sowieckiego był zbliżony do koncepcji politycznych organizacji piłsudczykowskich i najbardziej radykalnej części ruchu narodowego, które może najdobitniej podsumował Wacław Lipiński u schyłku 1943 r.: „Pod koniec wojny nie Niemcy opuszczający Polskę stanowić będą główne zagadnienie polityczno-wojskowe, lecz przychodzący Rosjanie, nie przeciw Niemcom winniśmy mobilizować główną naszą aktywność, lecz przeciw Rosji”. W tej sytuacji „nie będzie warunków ani na powstanie antyniemieckie, jako akt polityczno-wojskowy, ani na żaden inny akt wywołany potrzebą odwetu”. Powstanie przeprowadzone podczas odwrotu Niemców byłoby „szaleństwem politycznym, samobójstwem wojskowym”. Abstrahując od racji takich poglądów, były one w Polsce podziemnej odosobnione i nie wywarły wpływu na politykę jej władz, które całe swoje zasoby rzuciły do walki z ustępującymi z ziem polskich Niemcami, sowieckie zagrożenie jeżeli nie bagatelizując, to ewentualne przeciwdziałanie mu przygotowując bez przekonania.

Współdziałanie wykluczone

Mackiewicz podzielał wnioski Lipińskiego, lecz w odróżnieniu od licznych nie tylko w środowisku piłsudczykowskim przeciwników rozpoczęcia powstania w Warszawie stanowczo uzasadniał jego konieczność. Nie mógł więc równocześnie wzywać do porozumienia z Niemcami. Już we wspomnianej broszurze wielokrotnie powtarzał, że jakiekolwiek współdziałanie właśnie ze względu na ludobójczą politykę III Rzeszy jest wykluczone. Podkreślał też, że Niemcy uniemożliwili wszelkie poważniejsze próby akcji antysowieckiej, nie godząc się na żadną formę walki z bolszewikami, która nie nosiłaby charakteru kolaboracji z III Rzeszą. Poza tym nie można było wymagać, by pod okupacją nazistowskich Niemiec „ludzie, którym wystrzelano rodziny […], których bito po twarzy na ulicy, mieli się przejmować bolszewickimi prześladowaniami”. Nie zmienił tego zdania po wojnie. „System polityczny taki jak hitlerowski czy komunistyczny jest przede wszystkim systemem nieludzkim” – pisał, w innym miejscu dodając: „Jak każda idea miażdżąca wolność myśli ludzkiej jest złem samym w sobie”. Odnosząc się zaś bezpośrednio do polityki okupacyjnej Niemiec w Polsce, wyraził przekonanie, że „suma krzywd wyrządzonych Polsce przez Niemcy nie da się nawet porównać do tych, których doznali później sami Niemcy przymusowo wysiedleni ze wschodnich Niemiec!” i dlatego „nie istnieje żadna »wina wzajemna«”.

Niezgoda na zakłamanie

W dalszej części swojego tekstu prof. Nowak pisze, że każdy przejaw przywiązania do tożsamości narodowej Mackiewicz uznawał za „kładkę przerzuconą w stronę komunistycznego podboju”. To również bardzo daleko idący zarzut, niepoparty jednak żadnym odniesieniem do twórczości pisarza. Tymczasem Mackiewicz zwalczał nie przejawy przywiązania do tożsamości narodowej, lecz nacjonalizm, który jest jednak czymś innym. Wyrażał przekonanie, że „nacjonalizm, który ma wiele wspólnego z komunizmem. Też go charakteryzuje brak tolerancji”, wcale „nie okazał się wrogiem komunizmu, a w wielu wypadkach jego »poputczikiem« albo zgoła narzędziem”, a posługiwanie się frazeologią nacjonalistyczną było „najskuteczniejszą manipulacją w rękach partii komunistycznej”. Najskuteczniejszą, ponieważ dającą alibi tym wszystkim, którzy żyjąc więcej niż wygodnie w PRL, mogli uzasadnić wysługiwanie się czy chociażby posłuszeństwo reżimowi komunistycznemu.
To tę postawę potępiał Mackiewicz, a nie przywiązanie do tożsamości narodowej. Nie godził się z zakłamaniem, które każdy przejaw przystosowania do zbudowanego przez komunistów systemu zniewolenia tłumaczyło przymusem sowieckiego bagnetu. Jak gdyby to jego groźba sprawiła, że zwycięzca bolszewików w ostatniej wielkiej batalii kawalerii w dziejach świata gen. Juliusz Rómmel 25 lat później, idąc pod rękę belwederskim dziedzińcem z sowieckim mianowańcem, mówił: „Niech sobie inni mówią o prezydencie Bierucie, co tylko chcą, ja po dzisiejszym dniu jestem mu oddany całą duszą”. Pisarz i tak nie był świadom skali tych postaw, daleko odbiegających od wyidealizowanego obrazu powszechnej niezłomności, które wiele lat później każą Jarosławowi M. Rymkiewiczowi napisać, że „polscy przedajcy zawsze, gdy staną przeciw wolnym Polakom, są w większości”. Mackiewicz nie wiedział, że Witolda Pileckiego oskarżał oficer AK i na śmierć skazał oficer AK.
Prawdą jest, jak pisał prof. Nowak, że Mackiewicz krytykował również Kościół katolicki, któremu zarzucał uległość wobec komunistów, w prywatnej korespondencji w słowach czasem budzących sprzeciw, obojętnie, czy osoby wierzącej czy niewierzącej. Warto jednak przynajmniej spróbować zrozumieć – co nie jest wszak równoznaczne z akceptacją – źródło takich wypowiedzi. Kiedy Józef Mackiewicz stanął w Lesie Katyńskim nad rozkopaną mogiłą polskich oficerów wszystkich narodowości i wszystkich wyznań przedwojennej Rzeczypospolitej, zobaczył, jak leżą tam warstwami, w swoich mundurach, „ręce i nogi nawzajem splecione, wszystko uciśnięte jak walcem. Poszarzałe, martwe, szereg za szeregiem, setka za setką, niewinni, bezbronni żołnierze”, i kiedy później wziął do ręki listy dzieci tych polskich żołnierzy: „Tatusiu Kochany!! Najdroższy!… Czemu nie wracasz? Mamusia mówi, że tymi kredkami, coś mi podarował na imieniny… Do szkoły teraz nie chodzę, bo zimno. Jak wrócisz, ucieszysz się pewno, że mamy nowego pieska. Mamusia nazwała go Filuś…Cześ”, i kiedy nie wstydził się przy tej lekturze zapłakać, „bo kto na to patrzył, na te wielkie, naiwne, niezgrabne litery dziecięce, nie mógł wykrztusić więcej..”., to wtedy, jak można przypuszczać, nastąpiła przemiana dziennikarza wileńskiego „Słowa” Józefa Mackiewicza w najwybitniejszego polskiego pisarza XX w., jak określił go prof. Nowak.

Przeciw milczeniu

I już nigdy nie zapomni i zawsze będzie protestował nie tyle przeciw kłamstwu, ile przeciw milczeniu – nie wyłączając z tej krytyki również hierarchów Kościoła katolickiego. Było dlań oczywiste, że należy odprawiać „z dużą żarliwością […] modły za poległych w walce z Niemcami, za ofiary kacetów i kaźni hitlerowskich”, ale z wyraźną, z upływającymi latami coraz większą goryczą pytał, dlaczego modlitwy nie są wznoszone „za dusze pomordowanych w Katyniu”.
Józef Mackiewicz nie był antykomunistą w politycznym sensie tego słowa, konserwatystą czy liberałem, rywalizującym o wyborcę, gdyż – jak pisał – „być za wolnością to nie jest żadna polityka”. Był antykomunistą, ponieważ komunizm, nakładając „kaganiec na każdą wolną myśl i słowo, stanowi największe zagrożenie dla rozwoju każdej kultury. Nie tylko polskiej, ale każdej”. Jest „wynalazkiem psychologicznym przeistaczającym […] wielotorowość ludzkiej inicjatywy w jednotorowego robota”, odzierającym człowieka „z wolności osobistej i godności ludzkiej”, który wywołuje „identyczne objawy degeneracji psychicznej, paraliżującej odporność człowieka, bez względu na przynależność do kultury łacińskiej, bizantyjskiej, buddyjskiej czy innej”. Stąd wynikało przekonanie, że „komunizm skierowany w pierwszym rzędzie jest nie przeciwko narodom, a LUDZIOM”. Ono zaś stawiało go ponad każdym innym zniewoleniem, znanym z przeszłości. I to stało za twardym osądem Mackiewicza wobec wszystkich tych, którzy do komunizmu starali się przyzwyczaić siebie i innych, uznając zbrodniczy system za trwały element współczesnego im świata. Na takim fundamencie został zbudowany antykomunizm Józefa Mackiewicza, taka była przyczyna tej czasami gwałtownej i w moim przekonaniu w doborze słów zbyt daleko idącej krytyki. Czy można jednak wymagać innej postawy od pisarza, który za naczelne zadanie literatury uważał prawo do wątpliwości, ale przede wszystkim – widział na własne oczy?
Czy Mackiewicz był rusofilem? Czesław Miłosz na podstawie lektury jego książek pisał, że „gdyby mógł [on] wskrzesić Rosję carską, toby ją wskrzesił, bo uważał ją za państwo poszanowania prawa i tolerancji, zwłaszcza w porównaniu z tym, co nastąpiło wszędzie w następstwie I wojny światowej”. Wnikliwa lektura wszystkich tekstów Mackiewicza każe raczej przypuszczać, że wiele lat po upadku caratu kreślił jego wyidealizowany obraz poirytowany rozpowszechnionymi opiniami, jakoby był on tym samym, co totalitarny system komunistyczny w Związku Sowieckim, gdzie „mord masowy popełniony być może w każdym miejscu”.
Oczywiste jest jednak to, że potworność komunizmu nie może być uzasadnieniem dla bagatelizowania konsekwencji panowania rosyjskiego nad Polakami w czasach porozbiorowych, nawet w tych nieco łagodniejszych momentach rządów zaborczych. To zaś, nawet jeżeli między wierszami, można dostrzec w twórczości Mackiewicza. Nie znajdziemy w niej poglądów zbliżonych do przekonania, „że rząd rosyjski i żywiołowo, i świadomie dąży do tego, aby nam odebrać zasadnicze cechy społeczeństwa cywilizowanego […]. Nie potrzeba mu, abyśmy się stawali zaraz Moskalami, ale abyśmy zapomnieli, żeśmy wielkim historycznym narodem, że mamy własną bogatą literaturę, własną kulturę i świadomość wyższą ponad plemienną”. I konstatacji, że „Rosja zniszczyła wszystko to, co przez dziesiątki lat mógł ze sobą zrobić naród polski […]. Nie dała tu nic”. Te oceny Tadeusza Grużewskiego i Stefana Żeromskiego wydają się lepiej oddawać istotę rządów zaborczych w Polsce niż Mackiewiczowskie ich postrzeganie przez pryzmat jego własnej młodości, wspomnień im odleglejszych, tym bardziej idealizowanych.
Warto jednak zauważyć, że Mackiewicz w pozytywnym świetle przedstawiał nie samowładztwo Mikołaja I, co mogłoby uzasadniać zarzut rusofilstwa, lecz Rosję po zmianach politycznych, które nastąpiły wskutek rewolucji 1905 r., a w odniesieniu do Polaków oznaczały złagodzenie polityki rusyfikacyjnej w stosunku do czasów Apuchtina i Hurki. W ostatnich latach przed pierwszą wojną światową taka ocena nie należała do rzadkości. Liczni wybitni oficerowie Wojska Polskiego pochodzący ze wszystkich części zaboru rosyjskiego, nie tylko z ziem zabranych, którzy odznaczyli się heroizmem w 1920 r., zaledwie sześć lat wcześniej nie mieli wątpliwości co do podjęcia służby w armii rosyjskiej. Oni w ogóle nie rozważali innego rozwiązania, czego w międzywojniu nikt im nie poczytywał za ujmę. Bo chociaż rację miał Piłsudski i ci, którzy z nim poszli do Legionów, to przecież byli oni osamotnieni we własnym społeczeństwie, mieli świadomość, że „porywali się z motyką na słońce, dmuchali przeciw wichurze nieufności, pogardy dla tych, co się ważą na takie szalone czyny”.
Po której stronie walczyłby dziś Józef Mackiewicz? Ale dlaczego to pytanie padło akurat w stosunku do osoby pisarza? Jego oceny nie miały żadnych niekorzystnych skutków politycznych, w odróżnieniu od niemałej liczby polityków polskich, otwarcie deklarujących się w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej po stronie Rosji przeciw dającym chyba jednak większe swobody Polakom Austro-Węgrom, przy których ponadto powstała jedyna otwarcie niepodległościowa polska formacja zbrojna. To raczej tych polityków powinno dotyczyć zapytanie, a nie Józefa Mackiewicza. Charakteryzowały go bowiem nie przypisywane mu sympatie do takiego czy innego imperializmu, lecz umiłowanie wolności, prawdy i prawa do głoszenia własnych poglądów: „Nie to wydaje mi się najważniejsze w życiu, jakie kto ma przekonania, a to jedynie – by każdy je mógł swobodnie wypowiadać”.

Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Narodowej IPN, profesorem Uczelni Łazarskiego.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net