Skip to content Skip to footer

„Anschluss” i „Grunwald” – Józef Mackiewicz

Tytuł: „Anschluss” i „Grunwald”

Autor: Józef Mackiewicz

Wydawca: “Słowo” nr 72, 14 marca 1939

Rok: 1939

 

 

Opis:

„Anschluss” i „Grunwald”

KŁAJPEDA, w marcu.

Wieczorową porą…

o Kownie wydaje się Kłajpeda raczej małem miastem. Oczywiście, znając niemiecki poziom przeciętnej zamożności, klasę gospodarczą przeciętnego ich chłopa i robotnika, trudno wątpić, aby się nie dawała odczuć różnica już od granicy dwóch byłych zaborów, gdzieś w miejscu, gdzie kończyła się gubernja Kowieńska dawnego imperium, a zaczynał europejski zachód ówczesnego Kaiserreichu.

– Zobaczy pan! – mówiono mi na odjezdnem.

Właściwie na wstępie zobaczyłem mrok, małe domki, złą jezdnię. Niezamożni pasażerowie tłoczą się do autobusu, aby znaleźć swe lepsze i gorsze miejsce, to się dzieje wewnątrz każdej karoserji, wszystkich autobusów świata.

Trzy taksówki stoją na uboczu. Szofer jednej proponuje mi albo: Hotel „Baltischerhof”, albo „Viktorję”? Wiktorja jest litewska i ją wybieram.

Gdy wchodzę do halu, nie zapytany jeszcze o paszport czy narodowość, już słyszę z ponad kontuaru portjera nawpół senne przywitanie:

– Gut’ – Abend!

Boy, służące, kelnerzy w restauracji, mówią tym samym, pełnym, najczystszym językiem niemieckim i nie jest się w stanie rozpoznać, czy nauczyli go tylko tak „fliessend”, czy od urodzenia nie mówili inaczej. – Natomiast panie i panowie przy sąsiednich stolikach mówią po litewsku. Głośno, o swoich sprawach, swobodnie, bez depresji, choć to jest niedziela wieczór, i właśnie ledwo ustały na ulicach miasta sontags – marsze rozmaitych organizacyj hitlerowskich. Było tego „Heil – Hitlera” na każdym kroku i rogu. – Teraz jest już wieczór. Hitlerjugend poszła spać. Popijam piwo i czytam „Memeler Dampfboot”.

I oto zaraz na wstępie trzy kolumny bitego gotyku, sprawozdanie z nowej jakiejś imprezy, nowej uroczystości, nowej niemieckiej organizacji.

Błąd zasadniczy

Tym razem chodzi o starych „Memelländerów”.

Litwa w stosunku do Kłajpedy zrobiła tę samą gaffę, jakiej się dopuszcza „państwowotwórczy” nacjonalizm, gdy mu się do ręki wsadzi pałeczkę policyjną na byle skrzyżowaniu. Poczyniła ten sam błąd, jakibyśmy konstatowali w Wilnie, gdyby go miała kiedykolwiek posiąść, albo gdyby realnie – politycznie do tego posiadania chociaż dążyła. O błędach jej w stosunku do Kłajpedy w poprzednim artykule wspominałem. W Kłajpedzie wytyka je byle dziecko. Litwa przychodząc z zapleczem, dobrobytem, pieniędzmi do trzeciorzędnego portu drzewnego, przyszła przedewszystkiem z własnymi urzędnikami. Za nimi przyszli ludzie różnego autoramentu, nie zawsze najlepszej klasy i zaczęli tworzyć „społeczeństwo”. Rządzić, odsuwając autochtonów, właścicieli, dotychczasowych gospodarzy.

Był to błąd zupełnie zasadniczej natury. Specyficzny i kardynalny. Może nawet bezprzykładny. Bo przykład stosunku Litwy do Wilna nie jest współmierny: Wilno zamieszkuje ludność polska; Kłajpedę zamieszkiwała w znacznej ilości ludność litewska. Nie może też zachodzić analogji pomiędzy stosunkami Polski do Gdańska. Swojego czasu też wysuwane były zarzuty, że Polska nie dość dużo zrobiła, aby Gdańsk związać silniejszemi więzami z Polską. Ale Gdańsk jest Wolnem Miastem, jest zamieszkałem przez Niemców. Litwa zaś posiadała (posiada) prawa suwerenne nad Kłajpedą, którą -powtarzam – zamieszkiwała większa ilość Litwinów.

Trochę statystyki

„Dzień Polski” wychodzący w Kownie podaje następującą statystykę:

Rok 1837. Litwinów – 63.290, Niemców – 30.192. Litwini stanowią w tym czasie 67,7 proc. ogółu mieszkańców, wieś zaś jest jeszcze bardziej litewska – 74 proc. Litwinów. Rok 1910 wykazuje nieznaczny przyrost Litwinów – statystyka pruska naliczyła ich wówczas 69,061, Niemców zaś już 72.177. To daje 48,9 proc. Litwinów. Mimo to wieś jeszcze jest w 56 proc. litewska.

Spis ludności przeprowadzony po przyłączeniu Kraju Kłajpedzkiego do Litwy notuje na ogólną liczbę 136.367 mieszkańców (bez cudzoziemców, których naliczono 5.278) Litwinów – 37.626 (27,6 proc.), Niemców – 59.337 (43.6 proc.), oraz 34.337 (25,2 proc.) „Memelländerów” („kłajpedzian”). Rubryka „Memelländerów” jest najbardziej niewyraźną w tej całej statystyce. Bezsprzecznie ten odłam ludności autochtonicznej jest pochodzenia litewskiego; mówi, a przynajmniej mówił dotychczas, przeważnie po litewsku.

Zwycięstwo polityki nad kalkulacją!

Polityka wewnętrzna Litwy w stosunku do Kłajpedy, zniechęciła do siebie Litwinów o odrębnej kulturze. Z przychylnych zrobiła separatystów. Z idenferentnych „Memelländerów” zdecydowanych Niemców, a dziś już hitlerowców! I to mimo rzucanych pieniędzy; mimo rozbudowy portu, elewatorów, składów, dźwigów, pięknych gmachów, które im wystawiła.

Niektórzy optymiści próbowali mnie pocieszać: „Nie jest jeszcze tak źle. To tylko młodzież gardłuje o Anschlussie, a starsi…”

I otóż powracam do tego sążnistego sprawozdania w ,,Memeller Dampfboot”: Tytuł jego brzmi:

„Tam stać będziemy, gdzie nasi synowie stoją”.

Wspaniała manifestacja tych właśnie „starych”, entuzjastyczna deklaracja, przerywana oklaskami:

„Niech nam się zdaje, że okres pomiędzy datą przyłączeniem Memla do Litwy, a dniem 1 listopada 1938 r. (data zniesienia stanu wojennego i zwycięstwa hitleryzmu – przyp. a.) – był tylko koszmarnym snem!”

I t. d. w tym samym duchu. Oto oni, ci starzy, ostatnia ostoja, którzy czekali na kowieńskie lity i polskie drzewo. Dostali zamiast tego mundury i portrety Hitlera i „są szczęśliwi”, że doczekali tak błogosławionej chwili, że mogą maszerować, maszerować, maszerować z – własnymi synami, po „moralnym” Anschlussie b. Kłajpedy, a dzisiejszego Memla, do Trzeciej Rzeszy.

To się nazywa polityka, oparta o instynkt polityczny! Polityka czysta jak łza, bo bez jakiejkolwiek przymieszki „gospodarczych względów”. Niech sobie doktrynerzy rozprawiają o znaczeniu tych gospodarczych względów. O rachunkach i bilansach w zacisznych kantorach zamorskich okrętów. Dziś polityka pójdzie zawsze ulicą; maszeruje i woła, i podnosi ręce do góry, i śpiewa Horst Wessel Lied!

Zwycięstwo ulicy!

A żydzi składają swe manatki, likwidują interesy, zamykają sklepy i składy towarowe i uciekają z miasta. Ci sami żydzi, którzy jeszcze tak niedawno przestali stawiać na litewską Pogoń, zaczęli popierać Niemców, najmować do swych fabryk kłajpedzkich tylko niemieckich robotników. Poto, oczywiście, żeby ich zjednać. Nie zjednali jednak. Więc uciekają do Kowna w obawie Anschlussu, a uciekają ponoć z Kowna w obawie przed „drugą Czechosłowacją”.

W tej chwili siedzę w restauracji „Wiktorja”. Ale poprzedniego wieczoru siedziałem jeszcze w kawiarni „Monika” w Kownie. I cóż się stało! O dwunastej w nocy przyszli t. zw. powszechnie „nieznani sprawcy” i wybili w „Monice” szyby i przepędzili stamtąd tłumy sobotnich gości, bo „Monika” jest podobno przedsiębiorstwem żydowskiem. Tłumy wyszły na ulice, był wielki a haj – harmider, a szum, a protiest, a policja! – I na tem się skończyło.

Chociaż niebezpieczeństwo niemieckie jest stokroć razy aktualniejsze dla Litwy, niż niebezpieczeństwo żydowskie.

Litewska „Gdynia”

Za oknem ryczy syrena okrętowa, a po szybach cieknie deszcz. Zaczął się w nocy i leje bez przerwy rzęsistemi kroplami, jakby to było lato. Zróżniczkowanie polityczne Kłajpedy chowa się pod gumowe płaszcze od szyi do kostek. Na człowieka, który przyjechał z Wilna w futrze i teraz wygląda jak nasiakła gąbka, patrzą wszyscy z politowaniem, jak na cudzoziemca, który źle się czuje w obcym kraju.

Za chwilę zaczyna wołać druga syrena, potem trzecia. Statki widocznie przybywają i ubywają, ruch w porcie nie ustaje. Jest doń nie daleko z hotelu „Wiktorja”. – Bardzo śliskie są mokre flizy, betony i żel-betony mola, basenów. Przy nich, poprzez maszty i reje sterczą grube sylwetki kominów.

Port i de jure i de facto jest w ręku litewskiem. Jeden z jego starszych współpracowników wodzi palcem po okrętach, urządzeniach portowych, dźwigach i opowiada:

Stan portu w roku 1923 był opłakany. Najpierw spoiliśmy go systemem dróg litewskich, a później przyszła kolej na konserwację. Mola rozbite przez burze, koryto pełne piachu, nadbrzeże uszkodzone.

Przytoczę panu statystykę urzędową: 8.600 m. sześć, robót murarskich, 3.000 m. sześć, bloków betonowych. 10.000 m. sześć. wielkich kamieni, 3.000.000 m. sześć. robót czerpalnych. To tylko by doprowadzić do względnego uporządkowania portu i by mogły cumować statki o zanurzeniu 7 m…

Dalsza rozbudowa

Dopiero później przyszły roboty, ze się tak wyrażę, programowe. Dźwigi. Basen zimowy. Nadbrzeże pasażerskie. Tarcze obrotowe dla wagonów. Tory kolejowe. W Sandkrug port jachtowy, o tam, naprzeciwko fabryki celulozy! To nadbrzeże balastowe o długości 540 m. całkowicie z pali stalowych. Instalacje radjowe i sygnałowe, świetlne… tu naprzeciwko farwateru do rzeźni eksportowej „Maistasa”… no, a tu, elewatory i śpichrze „Lietukisa”… Teraz chodźmy do budowanego właśnie nadbrzeża węglowego…

Iść jest niewygodnie. Pomiędzy burtami statków i przeciwległą rampą, przerzucone są na kozłach pomosty, pod któremi trzeba przełazić na czworakach. W innem miejscu dźwig wychwytuje z wnętrza angielskiego statku limuzyny i auta ciężarowe. Przez chwilę wiszą w powietrzu, jak zmokłe szczeniaki, a później ustawiają się rzędem potężnych maszyn na dziedzińcu urzędu celnego. – Motoryzacja Litwy.

Oglądamy jeszcze śpichrze zbożowe Banku Litewskiego, Spółki Akcyjnej „Sandelis”, wspomniany już „Lietukis” i będący w budowie śpichrz Urzędu Celnego o pojemności 22.000 m. sześć.

– To wszystko jest bardzo mało. Na wypadek więc wzrostu obrotów opracowuje się plany dalszej rozbudowy…

Rozmowa się urywa. Właściwie urywam ją sam: „Przepraszam pana, a wytworzona sytuacja polityczna właśnie teraz….”

Więc nie będzie anschlassu?

Starszy pan pochyla głowę w zamyśleniu i wtedy z ronda jego kapelusza ściekają krople deszczu jak łzy. Gdy ją jednak podnosi, jest znów pewnym siebie optymistą, czy też za takiego się podaje? A później zaczyna mówić trochę otwarcie, trochę zawile, może za inteligentnie, w każdym razie jest to rozmowa, prowadzona na molo Kłajpedy, a nie na ulicy Memla:

– Nie wiem co pana, przybyłego z Wilna, interesuje bardziej: możliwość „nowego Anschlussu”, czy możliwość, powiedziałbym, „nowego Grunwaldu”? Te dwie rzeczy, właśnie, wobec nazwanej przez pana „wytworzonej sytuacji”, zdają się ze sobą zbiegać. Przypuśćmy, że nam Litwinom zależy bardziej na Kłajpedzie niż na Wilnie. To nie będzie paradoks jeśli powiem, że dlatego właśnie będziemy wołać: „Wilno”! Tak długo oczywiście dopóki nie dojdzie do Anschlussu. Bo gdyby do niego doszło, musiałoby dojść do „Grunwaldu”. Oczywiście hasło: „Wilno”, zostałoby zamienione w hasło: „Kłajpeda”! Ale czy jest pan pewien, że Grunwald by się nam udał równie pięknie jak w roku 1410? -Pocieszmy się jednak i przypuśćmy, że Niemcy również mogą nie być zupełnie pewni tego wyniku. I cóż z tego za wniosek! – Oto ten, mojem zdaniem, że będą nas tylko szachować, straszyć, w najbardziej dla nas drogocennem miejscu, tak długo mianowicie, – jak długo zależeć im będzie, aby nie doszło do „Grunwaldu”. – Daleki jestem od tego, ażeby w dobie tych stosunków, jakie się wytworzyły pomiędzy Polską i Niemcami, podejrzewać, że Polsce zależy na „Grunwaldzie”. Ale gdyby tak miało być w istocie, to nie Litwie, ani Niemcom, a właśnie Polsce zależeć by winno jednocześnie i na… Anschlussie Kłajpedy!

– Ale! – urwałem – przecież słyszałem w Kownie, że interesy Polski i Litwy, najzgodniej się układały właśnie na terenie Kłajpedy i zostały wspólnie zaszachowane przez Niemców!

Starszy pan uśmiechnął się grzecznie.

– Ba, gdybyście się ciągle nie dawali zdystansować, gdybyż to was ciągle Niemcy nie ubiegały!

Memel

Wróciłem z portu w ulice miasta. Ogromy sztandar ze swastyką, rozbity szyld żydowskiego banku. Pozatem większość szyldów jest nowych. Właściciele sklepów na gwałt przemalowywują niemiecki tekst na pierwsze miejsce, litewski na drugie. Wiele jest takich tylko z tekstem niemieckim. Tam, gdzie szyldy wypisane były ongiś na szybach wystawowych, tam żaluzje opuszczane są na tyle w dół, aby górny, litewski nadpis zakryć przed oczyma przechodniów. Nie widzę tu właściwie nic ze wspaniałości „Vorkriegszeit”, między temi domkami niemieckiego mieszczaństwa. Natomiast szereg może odosobnionych, ale wielkich gmachów okresu litewskiego. Rozmachem naprzykład Instytutu Handlowego byłem naprawdę zaskoczony. W rozmiarach chce mu teraz dorównać wielka kubatura gmachu… redakcji „Memeler Dampfboot” i jestem pewien, że z własnych funduszów, od własnych czytelników.

Kłajpeda

Po ulicy idą studenci Litwini. Ulica ma głos. Nie ten inteligencko – rozważny, handlowo -wyrozumowany, który mi przed chwilą zestwiał „Anschluss” i „Grunwald”. Nie tylko „Memeller Dampfboot” czytają w Memlu; w litewskiej czytelni studenckiej zastałem wszystkie pisma litewskie i – wiele polskich.

Był to właśnie okres t. zw. antyniemieckich demonstracyj w Warszawie Poznaniu, i.t.d. Mógłbym o nich wiele powiedzieć. Bo żadna z gazet polskich nie miała tylu szczegółów, tak drobiazgowych sprawozdań, jak właśnie litewskie. Gdzie, w jakiem miejscu, wybito jakąś szybkę, gdzie i wielu było demonstrantów, wszystko tam „stało” grubym szryftem. „Lietuvos Aidas”, tego dnia wyskoczył na całą pierwszą kolumnę i dał czerwone podkreślenia aby uwypuklić tytuły. – O gdańskich „Hunden und Polen” było tak szeroko, tak głośno, jakby to – obrażono Litwinów. – Przez cały czas, gdym popijał „szampan” kawiarni Pienocentrasa (musujący napój z serwatki ) słyszałem tylko w kółko wzburzone głosy studentów litewskich. Wściekła, wybuchowa nienawiść do Niemców. Studenci potrząsali mi ręce, niemal jakby to mnie osobiście spotkała przygoda w politechnice gdańskiej. Jeden z nich, nie umiejący prawie po polsku, gwałtem chciał mi wypowiedzieć solidarność ze studentami polskimi… „jesteśmy bardzo, bardzo… – A na wzmiankę o „żądaniach Prus Wschodnich”, gładził się jak murzyn na migi po sercu. To po jego sercu. – Tak. tak, – dopowiadał drugi i również na migi przecinał Prusy, rozpołowiał je na mapie pomiędzy Polskę i Litwę i znów groził pięścią Gdańskowi, mieszając wyrazy rosyjskie z polskiemi, bo nie chciał do mnie mówić po niemiecku.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów, ze strony www.jozefmackiewicz.com, w całości lub w części, bez zgody właściciela strony jest zabronione.

© 2024. All Rights Reserved. Opracowanie strony: fdgstudio.net