Tytuł: Jedynie prawda jest ciekawa
Autor: Domosławski Artur
Wydawca: „Gazeta Wyborcza” nr 297 z 20.12.2001
Rok: 2001
Opis:
Jedynie prawda jest ciekawa
[Domosławski odpowiada Orłosiowi]
Na początku wyjaśnijmy dwa drobiazgi, żeby móc spokojnie rozważać meritum. Po pierwsze: określenie jako „napaść” artykułu, który w jednych sprawach oddaje Mackiewiczowi sprawiedliwość i wielkość, a w innych – ukazuje go w krytycznym świetle, traktuję jako nieuprawnioną złośliwość. Ilekroć padają o Mackiewiczu opinie krytyczne, Kazimierz Orłoś wyzywa na pojedynek. Zupełnie niepotrzebnie – Mackiewicz pozostanie postacią kontrowersyjną i żadne prztyczki wymierzane jego krytykom nie zmienią tego. Po drugie: to, że merytoryczna krytyka Mackiewicza (o wrogości nie ma mowy!) budzi u Kazimierza Orłosia „podobne zażenowanie i sprzeciw”, co chamski i antysemicki wybryk Michalkiewicza, pozostawiam ocenie czytelników. Nie życzę panu, żeby ktoś napisał kiedyś, że pańskie poglądy wywołują odczucia podobne do tych, jakie budzą poglądy Michalkiewicza. Swoją zaś drogą, w kilku fragmentach mojego tekstu broniłem osobności Mackiewicza przed niektórymi z jego bezkrytycznych wyznawców, co jakoś uszło uwagi mojego polemisty.
A teraz do rzeczy. Czuję się idiotycznie, tłumacząc bieglejszemu ode mnie w polskiej mowie pisarzowi, że użyłem czasu teraźniejszego w funkcji czasu teraźniejszego („Sowieci wkraczają” – jasne, że nie wkraczają obecnie, Anno Domini 2001, ale że wkroczyli w 1940 r.; „budzi podejrzenia…” – analogicznie). Zarzut, iż doszukuję się w biografii Mackiewicza wątku agenturalnego, wynika więc z nieporozumienia i nieuwagi – nie chcę domniemywać złej woli. Nie należę zresztą do publicystów-detektywów, którzy tropią agenturalne wątki w czyichkolwiek biografiach.
Co zaś się tyczy tego, czy zwolnienie Mackiewicza budziło podejrzenia o podpisanie lojalki bądź zgody na współpracę z okupantem sowieckim… W pewnym sensie sam Orłoś wywołał ten temat 12 lat temu, polemizując z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, który – podobnie jak ja – też nie napisał tego, co Orłoś mu przypisuje. W książce „Polska z oddali” Nowak-Jeziorański stwierdził: „Po zajęciu Wilna przez Rosjan Mackiewicz został aresztowany, podobnie jak wielu innych. Nie podzielił jednak ich losu i nie został deportowany. Po pierwszym przesłuchaniu NKWD odesłało go do domu. Zaszył się w wiosce Czarny Bór pod Wilnem i doczekał się tam Niemców, cały i zdrowy”.
Kazimierz Orłoś wraz z kilkoma innymi intelektualistami w liście do Nowaka-Jeziorańskiego uznał, iż ten ostatni insynuuje załamanie się Mackiewicza w śledztwie NKWD. Nowak odpowiadał: „Nie stwierdziłem, że Mackiewicz załamał się w śledztwie”. Już w osobnej polemice z Nowakiem Orłoś pisał: „Uważam, że powyższy ustęp uzasadniał wyrażoną opinię co do złej sugestii: dlaczego to Mackiewicz po pierwszym przesłuchaniu został odesłany do domu? Dlaczego nie podzielił losu innych? Dlaczego, cały i zdrowy, doczekał się Niemców? Jego miejsce było w łagrze, a nie w Czarnym Borze, gdzie się zaszył. Niezorientowany czytelnik tak właśnie może interpretować cytowany fragment”.
Istotnie takie sugestie i pytania można wyczytać ze słów Nowaka i – istotnie – to one były dla mnie podstawą przeświadczenia, że zwolnienie Mackiewicza z NKWD „budziło podejrzenia” w tamtym czasie, jak i po wojnie. Osobiście nic mam żadnych przesłanek ani wiedzy, żeby mieć w tej sprawie własny pogląd. Relacjonowałem jedynie w sposób rzetelny różne punkty widzenia świadków tamtej epoki. Cytat, który ma rzekomo podważać moją rzetelność, jest chybiony i nie na temat.
Co zaś do pytań, które wyczytał z tekstu Nowaka Kazimierz Orłoś, uważam, że są to pytania, których piszący o Mackiewiczu nie może sobie nie zadawać. Znając sowiecki system, choćby z książek i artykułów Mackiewicza, każdy czytelnik ma prawo rozmyślać: jakim cudem uszedł cało, skoro NKWD wiedziało o jego antysowieckim nastawieniu, choćby na podstawie przedwojennych publikacji? Być może miał tylko wielkie szczęście, podczas gdy tysiące polskich inteligentów jechało wtedy na białe niedźwiedzie. Być może… Ale – sprawiedliwie czy nie – ludzie zainteresowani tematem zawsze będą się zastanawiać: a może było „coś jeszcze”? I jako to „coś jeszcze” mogą domniemywać załamanie w śledztwie, na co – podkreślam to mocno – nie ma żadnych dowodów i nie napisałem ani słowa o tym, iżby dowody takie były!
Wobec Mackiewicza formułowano różne podejrzenia. Niektóre dotyczyły okresu jeszcze sprzed wkroczenia Sowietów na Litwę w 1940 r., kiedy to pisarz współpracował z prolitewską „Gazetą Codzienną”. Wspominała Wanda Pełczyńska: „Ze strony cenzury litewskiej wielokrotnie spotykały [polski] »Kurier Wileński« konfiskaty. Grożono »Kurierowi« zamknięciem lub sfuzjowaniem z [prolitewską] »Gazetą Codzienną«, której głównym filarem i czołowym piórem był Józef Mackiewicz. Cenzura litewska była w owym czasie całkowicie uzależniona od dyrektyw sowieckich”. W sprawie przesłuchania w NKWD też formułowano podejrzenia, choć nie wprost, dokładnie w takim duchu, w jakim wypowiadał się Nowak-Jeziorański. Lucjan Krawiec, opisując artykuł Mackiewicza o „rozmowie z NKWD”, ogłoszony w niemieckiej gadzinówce, akcentował ten sam wątpliwy punkt co Nowak: „Mackiewicz zresztą został po tych kilku godzinach [w NKWD] zwolniony”.
Nie ma co się oburzać stawianiem takich znaków zapytania, a już tym bardziej na powstrzymującą się od autorskiego osądu chłodną relację, iż podejrzenia, o jakich tu mowa, pojawiały się wokół biografii Mackiewicza.
Na koniec uwaga o tym, co stanowi klucz do Mackiewicza. Orłoś uważa, że Katyń, ja – że antykomunizm (na który zbrodnia katyńska też miała wpływ, choć antykomunizm pisarza manifestował się w prasie gadzinowej na długo przed ujawnieniem tej zbrodni). To po prostu różnica ocen i punktów widzenia. Żałuję tylko, że Orłoś nie odniósł się do ciemnych stron biografii pisarza, jak współpraca z niemiecką prasą gadzinową, oraz do nonsensów, które Mackiewicz głosił latami: o kolaboracji AK z Sowietami, o polskiej emigracji, o Kościele katolickim i „agenturalnej” opozycji politycznej w Polsce. A właśnie to te kwestie stanowiły główny punkt mojej krytyki pisarza.
.Jedynie prawda jest ciekawa” – mawiał Józef Mackiewicz. O nim samym również ciekawa jest tylko prawda. Na bezkrytyczne hołdy wobec tego skomplikowanego pisarza szkoda atramentu.
***
[Domosławski odpowiada Niesiołowskiemu]
Z satysfakcją, a nawet miłym zaskoczeniem odnotowuję, że Stefan Niesiołowski („Gazeta” z 18 grudnia) podziela wiele z moich tez i interpretacji. Poznałem interesujące dla mnie spojrzenie na osobę Mackiewicza – spojrzenie sympatyka, a nawet wielbiciela, który nie pada plackiem przed każdą myślą pisarza oraz potrafi krytycznie ocenić oczywiste nonsensy głoszone przez bohatera naszych rozważań.
Sprostować muszę jednak to, co dotyczy faktów i toczących się wokół nich sporów. Niesiołowski pisze: „Szkoda, że Domosławski pomaga sobie w polemice z Mackiewiczem argumentami w rodzaju: »Wkrótce na zaproszenie Niemców – tym razem ponoć za zgodą podziemia, choć nie jest to pewne – Mackiewicz jedzie do Katynia oglądać otwarte mogiły wymordowanych przez NKWD polskich oficerów«. Ta sprawa jest rozstrzygnięta i pisze o tym m.in. cytowany przez Domosławskiego Włodzimierz Bolecki: »z faktu wyrażenia przez Komendę Okręgu AK w Wilnie zgody na wyjazd Mackiewicza do Katynia wyciągam dwa wnioski (…) Mackiewicz zwraca się (…) o wyrażenie zgody na wyjazd do Katynia w składzie komisji niemieckiej. (…) Ktoś w Komendzie (…) musiał mieć do Mackiewicza dużo zaufania, ponieważ otrzymuje on zgodę na wyjazd do Katynia i na udzielenie »Gońcowi« wywiadu na ten temat«” (Wyrok na Józefa Mackiewicza, Puls, Londyn 1991).
W tej samej książce łatwo znaleźć co najmniej kilka opinii, z których wynika, że zgoda AK na wyjazd do Katynia i na udzielenie wywiadu gadzinówce jest wciąż kwestią sporną. Nie wiemy na pewno, czy zgoda taka była. Dlatego użyłem formuły „ponoć za zgodą podziemia, choć nie jest to pewne”. Dwa świadectwa tytułem przykładu:
1.Teresa Jurgielewiczowa: „Gdy wybuchła sprawa katyńska, szef Propaganda-Abteilung proponował wyjazd Mackiewicza do Katynia razem z ekspertami, potem to się odwlekło, wreszcie Mackiewicz wyjechał, o tym, by to zrobił z polecenia władz AK, nic mi nie wiadomo. Przeciwnie, szef Wydziału Bezpieczeństwa na województwo wileńskie, którego nazwiska nie wymieniam, ponieważ znajduje się w kraju, powiedział mi raz: »no, ten Józio M. musi mieć dobre niemieckie plecy, gdy mu się udało tam pojechać«”.
2. Nowak-Jeziorański: „Nie uwierzę, by dowództwo AK w Wilnie aprobowało ogłoszenie przez Mackiewicza jego spostrzeżeń z Katynia w niemieckiej gadzinówce. Rząd polski w Londynie i władze podziemne w Polsce odcinały się ostro od propagandy Goebbelsa usiłującej cynicznie wykorzystywać tragedię katyńską do własnych celów”.
Wypowiedzi wątpiących w zgodę AK na wyjazd Mackiewicza do Katynia i wywiad dla gadzinówki można mnożyć. Sprawa nie jest zatem – jak uważa Stefan Niesiołowski – rozstrzygnięta. Bolecki rozstrzygnął ją w jeden z możliwych sposobów, do czego miał prawo, ale uprawnione są też inne, mniej przychylne Mackiewiczowi, rozstrzygnięcia. W tej sprawie chyba na zawsze skazani jesteśmy na spekulacje i hipotezy, dlatego lepiej formułować sądy mniej kategoryczne.